XXVII Igrzyska Olimpijskie
Wyjątkowo zimna, wietrzna i mokra wiosna tego roku w Sydney (2015) nasuwa refleksje i porównania jak ten okres wyglądał w latach poprzednich, wielokrotnie wracając pamięcią w przeszłość, przypominając sobie wrzesień 2000 roku i XXVII Igrzyska Olimpijskie w Sydney.
Czteroletni okres przygotowań do Igrzysk Olimpijskich „Sydney 2000”, zapisał się głęboko w pamięci wielu Polaków mieszkających w tym czasie w Australii. Letnie Igrzyska Olimpijskie, w których bierze czynny udział kilkanaście tysięcy zawodników w różnych dziedzinach sportu zawsze wzbudza ogromne zainteresowanie publiczności na całym świecie. Rywalizacja odbywa się między reprezentantami poszczególnych krajów, która przyciąga tysiące kibiców.
Po ogłoszeniu Sydney miastem IO w roku 2000 Polonia postanowiła powołać do życia organizację, która pomagałaby polskim sportowcom zarówno w okresie przygotowawczym jak i w czasie samych Igrzysk Olimpijskich. W 1997 roku została zarejestrowana Polonijna Rada Sportowa Olimpol. W jej skład weszło wielu byłych sportowców reprezentujących Polskę na arenach międzynarodowych oraz kibiców oddanych polskiej reprezentacji. Odzew społeczny Polonii był fantastyczny. W okresie 1997 – 2001 Olimpol liczył ponad 140 członków, gotowych wspierać polską reprezentację. Rada Olimpol miała własną witrynę internetową, gdzie na bieżąco podawała informacje związane z przygotowaniem Polonii australijskiej do Igrzysk Olimpijskich, jak np. listę wszystkich polskich zawodników, którzy zdobyli kwalifikacje olimpijskie (imienne lub dla kraju), mapę obiektów olimpijskich z podaniem dyscyplin, które będą rozgrywane na tym obiekcie, informacją kto przyjeżdża w najbliższym czasie na zawody/treningi, itp. Logo Olimpolu zaprojektowali: Marek Weiss i Leszek Kosek.
Rada Olimpol nawiązała ścisły kontakt z Polskim Komitetem Olimpijskim i Ministerstwem Sportu w Polsce. Opiekowała się reprezentantami Polski oraz delegacjami polskich działaczy sportowych, którzy przyjeżdżali na tzw. rekonesanse sprawdzające jak organizmy zawodników różnych dyscyplin sportowych reagują na zmianę czasu i klimatu oraz ile dni potrzeba na asymilację w australijskich warunkach. W okresie 1997 – do czasu IO odwiedziło Sydney ponad 300 polskich sportowców, którym członkowie Rady Olimpol służyli pomocą, znajomością terenu i obiektów. Polonia miała okazję poznać ich kibicując im na treningach i zawodach, a także podczas licznych spotkań w polskich Klubach. Wszystkie trzy Kluby (Ashfield, Bankstown i Plumpton) włączyły się aktywnie do współpracy i gościły polskie ekipy. Organizowano wiele imprez mających na celu gromadzenie funduszy, aby jak najlepiej przygotować się do kulminacyjnego okresu – Igrzysk Olimpijskich.
W czasie trwania Igrzysk Olimpijskich głównym miejscem spotkań olimpijczyków z Polonią sydnejską był Klub Polski w Ashfield, który pełnił w tym czasie funkcję Centrum Kultury i Promocji Polski. Miały tam miejsce – wystawa dzieł artystów z Sydney i Melbourne, wystawa rzeźb o tematyce sportowej autorstwa znanego sydnejskiego rzeźbiarza Piotra Ożerskiego, rewia mody, występ satyryka Marcina Dańca jak i koncert rockowy w wykonaniu Pawła Kukiza. Codziennie w okresie 14 – 30 września na terenie Klubu odbywało się kilka imprez jednocześnie – koncerty i występy folklorystycznych zespołów polonijnych, zabawy i bale na cześć zwycięzców, transmisje z IO, konferencje prasowe, spotkania z bohaterami dnia – medalistami, spotkania z legendami sportu, wyświetlane były filmy o tematyce sportowej.
W tym też czasie na terenie Klubu Polskiego w Ashfield funkcjonowała redakcja „Gazety Olimpijskiej” – połączone siły Tygodnika Polskiego z Melbourne (red. Zdzisław Derwiński) i Expressu Wieczornego w Sydney (Marek Weiss) przy współpracy red. Grzegorza Turskiego. Codzienne edycje z najnowszymi wynikami i relacjami sportowymi rozchodziły się jak świeże bułeczki.
Ważnym czynnikiem integrującym Polonię było przybycie do Sydney, wraz z ekipą olimpijską, piętnastu legend sportu polskiego, medalistów z poprzednich IO. Przez trzy tygodnie byli oni gośćmi sydnejskiej Polonii, chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami i przygodami sportowymi.
Przyleciała też grupa 30 uczniów ze szkoły w Racocie (woj. poznańskie) pod opieką nauczyciela Wojciecha Ziemniaka, od lat wiernych kibiców reprezentacji Polski. Grupa została przyjęta przez księdza Ignacego Smagę w Marayong. Był to piękny wzruszający czas zarówno dla młodzieży z Polski jak i dla księży, sióstr i rezydentów domu starszych ludzi w Marayong.
Wielu Polaków pełniło funkcje wolontariuszy przy Komitecie Organizacyjnym Igrzysk (SOCOG). Ich nazwiska znajdują się do dziś na palach umieszczonych przed wejściem na Stadion Olimpijski w Sydney.
Duch olimpijski był wyczuwalny wszędzie tam gdzie walczyli Polacy. Na tych zawodach natychmiast pojawiały się grupy rodaków w narodowych barwach – dresach z napisem Polska, skandujące nazwiska zawodników i śpiewające polskie piosenki. Najwięcej polskich kibiców przyciągały dwie dyscypliny drużynowe, w których startowali Polacy – koszykówka kobiet i hokej na trawie. Podczas tych zawodów na trybunach dominował biało-czerwony kolor i powiewały polskie flagi. Wtedy właśnie najlepiej było widać jak dużo jest nas, Polaków, i jak potrafimy się zmobilizować do akcji. Na zawodach można było spotkać rodaków z całej Australii, a także z innych zakątków świata.
Spośród wielu osób, na które można było liczyć w czasie aktywnego okresu działalności Rady Olimpol chciałabym wymienić nastȩpujące (w kolejności alfabetycznej): Halina i Mirosław Arterowie, Marian Cieślik, Jerzy Gabara, Krzysztof Frankowski, Tom Koprowski, Janusz Krzywicki, Małgorzata i Bolesław Kwiatkowscy, Jerzy Maciejak, Marysia Nowak, Paweł Otrȩbski, Bogdan Piotrowski, Eugeniusz Rosik, Maciej Swaczyński, Julia Smyczyńska, Marek Weiss, Elżbieta Wierniuk, Mieczysław Wykrota, Helena & Eugeniusz Żebrowscy oraz Marek Żmuda.
Również osoby prywatne i polonijne biznesy wspieraly aktywnie działalność Olimpolu na rzecz polskich sportowców jak np. doktor Kaja Łukaszewicz, Polskie Linie Lotnicze LOT, Narel Smallgoods, Orbis Express, Contal Travel, Magna Carta Travel, Puma Press, itp.
Polonijne media (Express Wieczorny, Tygodnik Polski, Kurier Zachodni, Radio SBS, Radio 2000FM) informowały na bieżąco o przygotowaniach, spotkaniach i przebiegu IO z udziałem Polaków”.
Polska ekipa na Olimpiadę w Sydney liczyła 191 zawodników w 19 dyscyplinach. Wynik medalowy polskiej reprezentacji to łącznie 14 medali, w tym 6 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe.
Łącznie w IO „Sydney 2000” wzięło udział 199 ekip narodowych, reprezentowanych przez 10 651 sportowców. Medale zdobyli reprezentanci 80 krajów. Na tych Igrzyskach zawodnicy 48-krotnie poprawiali lub wyrównywali rekordy świata.
Uroczyste otwarcie IO odbyło się 15 września 2000 roku, a zakończenie nastąpiło 1 października, kiedy zgasł znicz na stadionie olimpijskim i XXVII IO przeszły do historii.
Przypomnę jeszcze, że Polski Komitet Olimpijski nominował na funkcje attaché olimpijskiego inż. Edmunda Obiałę, budowniczego stadionu olimpijskiego w Sydney, a na funkcję wice attaché: Mieczysława Wykrotę i Toma Yorka.
W czasie Igrzysk Olimpijskich Bolesław Kwiatkowski był prezesem Rady Olimpol, a Jerzy Maciejak dyrektorem Centrum Kultury i Promocji Polski mieszczącym się na terenie Klubu Polskiego w Ashfield. Tom Koprowski otrzymał akredytacje fotografa.
Małgorzata Kwiatkowska
Sekretarz Olimpolu w latach 1997 – 2001
O Sydney 2000
pisze z Polski red. Turski
To już naprawdę piętnaście lat od olimpiady w Sydney…!? Na szczęście nie zatarły się jeszcze we mnie wspomnienia i wciąż są bardzo wyraźne. No i co ważne, mogę sięgać do zapisków, które notowałem w trakcie olimpiady i tuż po niej. Lubię sobie do nich wracać, bo przenoszę się wtedy do tego magicznego czasu…
Do przedolimpijskiego Sydney dotarłem z Melbourne na dwa dni przez igrzyskami wraz z ówczesnym redaktorem Tygodnika Polskiego Zdziśkiem Derwińskim. Dodam, że to właśnie dzięki Zdzisławowi miałem okazję być wtedy w Sydney oraz brać udział w tworzeniu Gazety Olimpijskiej, która powstała na czas olimpiady dzięki staraniom Tygodnika Polskiego, Expressu Wieczornego (dzisiaj Express Polsko-Australijski) i Olimpolu. Nasz pokój redakcyjny znajdował się na piętrze w Klubie Polskim w Ashfield. Dzieliliśmy go wraz z Centrum Kultury i Promocji Polski.
Nie samym pisaniem jednak żył wtedy człowiek, bo oprócz tego uczestniczyliśmy też w różnych okolicznościowych imprezach. Na przykład w takiej jak ta, w przedolimpijski czwartek w Klubie Polskim w Ashfield. Odbyło się tam uroczyste otwarcie, założonego przez Olimpol, Centrum Kultury i Promocji Polski. Wśród honorowych gości znaleźli się między innymi: ambasador RP w Australii dr Tadeusz Szumowski, minister sportu Mieczysław Nowicki – kiedyś wyśmienity kolarz, jedyna Polka w MKOL Irena Szewińska, prezes PKOL Stefan Paszczyk, przedstawiciel duchowieństwa polskiego w Sydney ks. Tomasz Chwałek, konsul generalny RP w Sydney Wiesław Osuchowski. Wśród gości można było dostrzec również mnóstwo legend i sław polskiego sportu: Marię Kwaśniewską-Maleszewską, Wojciecha Zabłockiego, Zdzisława Krzyszkowiaka, Kazimierza Zimnego, Zbigniewa Pietrzykowskiego, Leszka Drogosza, Józefa Grudnia, Zygmunta Smalcerza, Jana Wernera, Marka Łbika, Andrzeja Suprona, Tadeusza Mytnika, Tadeusza Sypniewskiego czy Władysława Zielińskiego.
Na imprezie otwarcia Centrum Kultury i Promocji Polski poznałem też jednego z największych pechowców w naszej kadrze olimpijskiej, judokę Rafała Kozielewskiego. Na sparingu jego partner okazał się nieprofesjonalny na macie i doszło do kontuzji. Dość, że nie mógł startować, to jeszcze czekała go operacja. Przegadaliśmy całą imprezę, od czasu do czasu wymieniając tylko sponsorowane piwo „Lech” – oczywiście bezalkoholowe (tu jest mrugnięcie okiem). Na tej imprezie Rafał szukał kolegi ze szkolnej ławy, który jakiś czas temu wyemigrował na stałe do Australii i mieszkał właśnie w Sydney. Obiecałem mu pomóc i… przypadkiem mi się to udało.
Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień rozpoczęcia XXII Igrzysk Olimpijskich w Sydney. Ceremonię oglądałem na dużym telebimie w Klubie Polskim w Ashfield, w towarzystwie właśnie Rafała Kozielewskiego i ekipy przyjaciół. Uroczyste rozpoczęcie zaczęło się o godzinie dziewiętnastej czasu miejscowego. Ceremonia, a raczej jej część artystyczna, była przydługawa, ale zapalenie znicza to zrekompensowało. Nie ma co pisać, chyba każdy widział, jak Kathy Freeman wbiega po schodach do miejsca, gdzie był okrągły basen z wodą i wchodząc do niego, zapala wynurzający się znicz. I jak potem ten znicz, niczym latający spodek, zaczął się unosić. Strugi wody i ogień, był to niezapomniany widok. Dużą owację w Klubie wywołał też przemarsz naszej ekipy olimpijskiej, która weszła jako 143.
Udało mi się też w trakcie olimpiady być na kilku wydarzeniach sportowych, m.in. na meczu koszykówki Polski z Rosją, z Koreą oraz na lekkiej atletyce. Tak na przykład było na meczu koszykarek Polski i Rosji. Wchodząc na halę przed meczem, odniosłem wrażenie, że jestem w Polsce. Na trybunach dominowały wyłącznie barwy biało-czerwone, tylko sporadycznie można było zobaczyć emblematy rosyjskie. Zauważali to także inni.
– Czy w Polsce ktoś jeszcze został, czy wszyscy Polacy przyjechali na mecz? – pytał pewien ochroniarz.
Atmosfera przedmeczowa była doskonała. Kibice stworzyli świetny klimat, głośno skandowali, zagrzewając nasze dziewczyny do walki. Czekaliśmy więc wszyscy, że niesione dopingiem tak licznie zgromadzonej polskiej publiczności „dołożą” Rosjankom, a przynajmniej nie oddadzą łatwo zwycięstwa. Zaraz jednak po rozpoczęciu meczu dało się zauważyć, kto ma przewagę w tym meczu, i nie były to niestety nasze zawodniczki.
Na uwagę zasługuje jeszcze pewna dość zabawna historia, która miała miejsce na trybunach. Obok siebie siedziało dwóch kolegów, młodych Australijczyków, przy czym jeden był pochodzenia rosyjskiego, a drugi polskiego. Miałem niezły ubaw wraz z siedzącą obok mnie Daną Weiss, żoną Marka, jak tych dwóch wzajemnie sobie „przeszkadzało” w kibicowaniu. „Przeszkadzali” sobie, jak tylko umieli. A „wszystkie” chwyty były dozwolone. Zastawiali sobie flagi, zagłuszali się wzajemnie, stosowali różne techniki, aby tylko „osłabić przeciwnika”. Najważniejsze jednak jest to, że po zakończeniu meczu wyszli razem w pełnej zgodzie.
Miłym i przyjemnym zaskoczeniem było też to, że gdy wędrowałem po Sydney w stroju z napisem „Poland” napotkani ludzie pytali mnie czym zajmuję się na olimpiadzie, prosili o autografy, czy wspólne fotki. Przyznam, że początkowo byłem mocno tym zakłopotany. Przecież byłem tylko zwykłym dziennikarzem. Czasem mogłem na przykład usłyszeć teksty typu:
– Litwo ojczyzno moja… – tak jak pewnego dnia, gdy wychodziliśmy z redaktorem Derwińskim z naszej „tajnej kwatery”.
Pamiętam te wszystkie moje i znajomych wzruszenia ze zdobytych medali przez naszych sportowców, potem spotkania z nimi, a także z byłymi olimpijczykami… Tak teraz pomyślałem, że sporo osób z tego doborowego towarzystwa, jakie wtedy poznałem, odeszło już od nas na zawsze. Nie ma już z nami np. byłych mistrzów boksu: Leszka Drogosza „Czarodzieja Ringu” i Zbigniewa Pietrzykowskiego „Dżentelmena Ringu”. Obecny był też wtedy pan Józef Grudzień, któremu życzę dużo zdrowia. Pamiętam, jak siedziałem z Pawłem Kukizem w Klubie w Ashfield i jak poprosił mnie o przedstawienie go wspomnianym legendom polskiego boksu, których mnie już było dane poznać. Wspomniana scenka oddaje, jakim szacunkiem darzy się naszych olimpijczyków i mistrzów sportu. Nie ma też wśród nas Janka Wernera – doskonałego sprintera, mistrza Europy i srebrnego medalisty olimpijskiego, trenera, prezesa Gwardii Warszawa. Odeszli również: Stefan Paszczyk, Maria Kwaśniewska-Maleszewska, Zdzisław Krzyszkowiak oraz młodzi sportowcy: Małgosia Dydek i Kamilia Skolimowska.
Odwiedziłem Sydney trzy lata po olimpiadzie, ale… to już nie było to. Zniknęła gdzieś ta magiczna otoczka, którą tworzyła olimpiada. Miasto nadal było i jest piękne, ale już nie takie samo…
Grzegorz Turski