Czy nazwa oznaczająca obraźliwe zachowanie się wobec kogoś, wyrządzenie przykrości, zniewagę czy obelgę może być kojarzona z kulturą? Owszem, ale pod warunkiem, że jest to Fundacja Kultury AFRONT. Tym bardziej przyjemnie jest mi pisać o Fundacji i osobach z nią związanych, że znamy się od wielu lat. Połączyła nas kiedyś wspólna praca w Starostwie Powiatowym w Olkuszu. Wszystko, co dobre, nie trwa wiecznie i po różnych zawirowaniach, zmianach władz, wszyscy rozstaliśmy się kilka lat temu z tą instytucją.
Ludzie Afrontu
Prezesem Fundacji jest Olgerd Dziechciarz – historyk, poeta, prozaik, felietonista, dziennikarz, bloger. Szybciej byłoby mi w sumie napisać, czym „Dziki” się w życiu nie zajmował, bo ma trochę fajnych uczynków na artystycznym sumieniu. Myślę, że przyjdzie czas, aby to szerzej rozwinąć w jakiejś rozmowie z nim, bo to nietuzinkowa postać.
Wiceprezesem Fundacji i jednocześnie sekretarzem redakcji wydawanego przez Fundację kwartalnika literacko-artystycznego, noszącego również nazwę „Afront”, jest Agnieszka Zub. Z wykształcenia polonistka i dziennikarka. Przez cztery lata była redaktorem naczelnym „Kwartalnika Powiatu Olkuskiego”. Natomiast prozaik, krytyk, eseista, dziennikarz, poeta i tekściarz Jarosław Nowosad jest członkiem Zarządu Fundacji.
Pomysłodawcami organizacji, która zajęłaby się kulturą, byli Olgerd Dziechciarz i Agnieszka Zub. Oddajmy im zatem głos.
Skąd wzięła się nazwa „Afront”?
To bardzo dobra nazwa, bo krótka, jednoznaczna i zapadająca w pamięć. Właśnie takiej potrzebowaliśmy. Zabawne, ale spotkaliśmy ludzi, którzy nic o nas nie wiedzieli, ale wydawało im się, że nazwę kojarzą (śmiech). A tak na serio, to od dawna wiadomo, że kultura nie jest traktowana poważnie, stanowi wręcz afront wobec tych wszystkich poważnych rzeczy, jakimi ludzie się zajmują na co dzień i od święta; my zaś uważamy, że nie ma ważniejszej rzeczy niż kultura, bo bez niej niczym nie różnimy się od zwierząt, dla których istotne są tylko pełny brzuch i prokreacja. Dlatego zamierzamy walczyć o kulturę do ostatniej kropli krwi – stąd karabin w naszym logo (śmiech).
Czym zajmuje się w konkretach Fundacja Kultury „Afront”?
Nasza Fundacja powstała we wrześniu 2016 roku. Od tego czasu wydaliśmy kilkanaście książek, dziewięć numerów kwartalnika literacko-artystycznego „Afront”, zorganizowaliśmy kilka spotkań autorskich i koncertów. Jeśli chodzi o wydawnictwa książkowe, były to: „Zagłada olkuskich Żydów” autorstwa Krzysztofa Kocjana, „Szukam w życiu wolnego miejsca” – utwory wybrane olkuskiego poety, malarza i muzyka Janusza Czerniaka, tomiki wierszy: „Twarze niedomknięte” Kingi Weroniki de Walli, „Krucza Góra” Iwony Młodawskiej-Waterson, „Dziś bawiłem się gdzie indziej” Roberta Feszaka, „Remedorium” Dominika Żyburtowicza, „Formuła Eden” Kamila Pietrzyka, „Wiersze wagi lekkopółwrednej” Piotra Maura, tom felietonów Olgerda Dziechciarza „W Olkuszu, czyli nigdzie”, zbiór aforyzmów „Czynności i stany” Łukasza Jarosza oraz zbiór opowiadań Jarosława Nowosada „Być i nie być”. W wydawanym przez nas czasopiśmie publikujemy twórczość poetów, pisarzy, eseistów, malarzy, grafików itp. Zamieszczamy w nim poezję, fragmenty powieści, eseje, felietony, recenzje książek, relacje z wydarzeń kulturalnych, komiksy, wywiady z artystami itp. Ponadto jesteśmy organizatorami Ogólnopolskiego Konkursu Poezji im. Pabla Nerudy – właśnie trwa nabór tekstów do drugiej edycji tego konkursu.
Skąd pozyskujecie środki na działalność?
Z różnych źródeł. Kilka razy udało nam się otrzymać dotacje z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego oraz Miasta i Gminy Olkusz, ale staramy się także pozyskiwać dofinansowanie od działających na rynku firm. Dotychczas wsparli nas np. Bolesław Recycling, Boltech, EQ System, czy Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław w Bukownie. Okazuje się, że przedsiębiorstwa, których nie podejrzewalibyśmy o zainteresowanie naszą działalnością, bywają nam przychylne i przekazują środki pieniężne na wydawane przez nas książki, czy kwartalnik literacko-artystyczny. Zdarzają się także osoby prywatne, które nas wspierają, i choć są to drobne kwoty, za nie również jesteśmy bardzo wdzięczni.
Kim są autorzy piszący do kwartalnika „Afront” i jak do nich docieracie?
Musimy podkreślić, że mamy ogromne szczęście do naszych autorów. Udało nam się pozyskać poetów, pisarzy i artystów znanych nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami. Na łamach kwartalnika „Afront” publikowaliśmy m.in. wiersze Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, Jacka Podsiadły, Marty Podgórnik, Romana Honeta, Łukasza Jarosza, Marka K.E. Baczewskiego, Kariny Stempel, Wojciecha Bonowicza, Miłosza Biedrzyckiego, Krzysztofa Karaska, Izabeli Kawczyńskiej, Macieja Meleckiego, Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej, Mirki Szychowiak.
Jeśli chodzi o prozę, wymieńmy choćby Andrzeja Muszyńskiego, Zbigniewa Masternaka, Sławomira Majewskiego, Tomasza Jastruna, Romana Wysogląda, czy Marka Probosza. Publikowaliśmy wywiady z aktorami Wiktorem Zborowskim, Arturem Barcisiem, reżyserem Januszem Majewskim, a w przygotowaniu mamy niepublikowany wywiad z Kazimierzem Kutzem. Na stronach kwartalnika „Afront” zamieszczaliśmy malarstwo Stanisława Cholewy, Beaty Ewy Białeckiej, Jacka Sroki, Zbigniewa Bajka, Aleksandry Hońko, komiksy Pawła Garwola, eseje filmowe prof. Grażyny Stachówny, recenzje muzyczne, liczne tłumaczenia i inne.
Z pozyskiwaniem tekstów bywa różnie: czasem prosimy autorów o konkretne materiały, ale coraz częściej zgłaszają się do nas sami. I to nie tylko debiutanci, choć na nich też bardzo nam zależy. Mamy również stałych współpracowników, którzy – podkreślmy – piszą dla nas za darmo. Wśród nich znajdują się m.in. Rafał Gawin (recenzje poetyckie), Marek Probosz (aktor znany choćby z roli rotmistrza Witolda Pileckiego, nasz korespondent z Hollywood), Paweł Gołoburda (jako jedyny w Polsce dziennikarz przeprowadza wywiady w Rosji), czy Mirosław G. Majewski (prozaik i dramaturg, który przygotowuje dla nas wywiady z polskimi aktorami, reżyserami). To oczywiście nie wszyscy.
Jako ciekawostkę zdradzimy, że mamy też znajomości w zaświatach i chyba jako jedyne czasopismo w Polsce publikujemy również wywiady ze zmarłymi – nie odmówili nam dotąd Marilyn Monroe, Charles Bukowski, Henryk Sienkiewicz, Sławomir Mrożek, czy Thomas Bernhard (śmiech).
Trzeba też powiedzieć (teraz już całkiem poważnie), że z numeru na numer jest nam łatwiej, bo wygląda na to, że nasze czasopismo znalazło już swoje miejsce na rynku czytelniczym w Polsce, co bardzo nas cieszy.
Co Fundacja uważa za swój największy sukces?
Wierzymy, że największy sukces jeszcze przed nami (śmiech), ale mamy kilka mniejszych na swoim koncie, może nie spektakularnych, ale bardzo dla nas istotnych. Niezmiernie nas cieszy to, co robimy – i może właśnie to jest naszym największym dotychczasowym sukcesem. Praca w fundacji kulturalnej to niesamowicie twórcze zajęcie, dające możliwość działania na wielu polach, spotykania niezwykłych ludzi, pozwalające na kontakt ze świetną literaturą i świetną sztuką. Przy tym trzeba dodać, że jest to praca bardzo ciężka, ale mamy świadomość, że zrozumie to tylko ten, kto poznał ją od podszewki.
Ogromnie cieszy nas fakt, że wydaliśmy do tej pory jedenaście książek – to dla takiej Fundacji jak nasza duży sukces. Zwłaszcza, że wszystko zawdzięczamy swojej ciężkiej pracy i samozaparciu. Choć trudno w to uwierzyć, Fundacja nie przynosi nam prywatnie żadnych dochodów. Nawet na księgową składamy się z własnej kieszeni. Wszystkie zyski ze sprzedaży wydawnictw przeznaczamy na kolejne książki i kolejne numery „Afrontu”. Dlatego uważamy, że naszym sukcesem jest także to, że się nie poddajemy i że walczymy, choć pewnie dla wielu to jest frajerstwo. Każdy z nas ma inne zajęcia, inne obowiązki, ale kiedy tylko w głowie pojawia się myśl: „A może rzucić cały ten »Afront« i wyjechać w Bieszczady”, zaraz pojawia się kolejna: „Nigdy w życiu! W Bieszczadach może być kłopot z Internetem!”.
Co z marzeniami, to pytanie dotyczące własnego kąta?
Rzeczywiście bardzo brakuje nam własnego miejsca. Miejsca, w którym moglibyśmy organizować imprezy kulturalne, spotkania z pisarzami, poetami, koncerty, może wystawy… Ostatnio zaczęliśmy marzyć – bo kto zabroni marzyć, nawet takiej małej Fundacji, jak nasza – o jakiejś starej, tradycyjnej chacie, gdzie moglibyśmy gościć artystów, którym brakuje miejsca do pracy twórczej. Taka chata, z niewielkim spłachetkiem ziemi, w mniej uczęszczanym turystycznie, niezbyt atrakcyjnym miejscu w Polsce kosztuje co najmniej 150 tysięcy złotych. Dlatego zorganizowaliśmy zbiórkę na ten cel na portalu zrzutka.pl. Po kilku tygodniach jest nieźle, mamy już na koncie ponad 300 zł (śmiech). Wierzymy – bo gdybyśmy nie wierzyli, nie organizowalibyśmy tej zbiórki – że nam się uda, że powstanie takie miejsce, że jest to możliwe. Jeśli nie, zebraną kwotę przeznaczymy na cele statutowe naszej Fundacji, w tym wydawanie kwartalnika „Afront”, wydawanie tomów poetyckich i książek prozatorskich (a mamy ich w planie już kilka).
Gdyby ktoś zechciał wesprzeć zbiórkę na Chatę Artystyczną Fundacji Kultury „Afront”, oto link do zrzutki. Naszą działalność statutową można też wesprzeć, przekazując środki na konto: Bank Pekao SA 08 1240 4966 1111 0010 7028 1339, z dopiskiem: darowizna na cele statutowe Fundacji. Zapraszamy również na naszą stronę www.afront.org.pl. Dziękujemy.
Rozmawiał
Grzegorz Turski