Australia i Polonia, Felieton

Aussie slang

Australijski slang, znany jako “strine” to sposób używania pewnych słów i wyrażeń, które stały się charakterystyczne wyłącznie dla Australijczyków. To nacja na ogól wyluzowana, co często odzwierciedla się w ich słownictwie. Mają tendencję do szybkiego mówienia i w związku z tym skracania słów.

Aussies, jak potocznie określa się Australijczyków, tworzą wyrażenia, rozumiane tylko przez nich, a ich popularne “no worries” poznałam tu dosyć wcześnie.

Copyright © 2012-2021 Australian Homestay Network

Dużą część australijskiego slangu tworzą skróty, np. avo = avocado, czy roo = kangaroo. Ale jest jeszcze drugi nurt, który zawiera dziwne i zwariowane słowa czy wyrażenia, wcale niełatwe do zrozumienia i przetłumaczenia. Gdzie indziej na świecie, na  popularną sieć fast foodów McDonald’s mówi się Maccas? Chyba tylko w Aussieland. Pamiętam kiedy pierwszy raz na ulicy, spytałam Australijczyka o drogę, nie zrozumiałam ani słowa. A to, którędy mam iść, wywnioskowałam z ruchu rąk. Do tego dołączył piękny uśmiech i pytanie czy jestem OK?

Yes OK, OK – tyle umiałam powiedzieć.

Wiele zabawnych sytuacji, związanych z nieznajomością niuansów potocznego języka angielskiego spotykało nas, nowo przybyłych emigrantów w Australii. Moja koleżanka, której na pierwszym przyjęciu przedstawiono Johna, męża znajomej, przywitała się grzecznym “how do you do”, na co ten odpowiedział tak samo. Ona zaś chcąc być uprzejmą, spytała “How do you do your wife?” będąc przekonana, że pyta o to jak się ma jego żona. Gdy jej wytłumaczono o co się zapytała, zaczerwieniona wybuchnęła śmiechem. Inna znajoma, kiedy zaproszono ją na pierwsze australijskie przyjęcie, zapytała co ma przynieść. “Bring a plate” – odpowiedziała zapraszająca. Koleżanka przyniosła trzy puste talerze: dla siebie, męża i dziecka. Ja miałam podobną sytuację. Szefowa z pracy zaprosiła mnie z cała rodziną na barbecue. Na pytanie co przynieść, odpowiedziała że sałatkę. Przyszliśmy z sałatką i winem. Wszyscy zaczęli grillować swoje steki i kiełbaski, oprócz nas. Nie wiedzieliśmy że na wspólne barbecue przynosi się też własne mięso. Innym razem zostaliśmy z mężem zaproszeni przez Australijkę do restauracji na urodziny jej partnera: “Let’s go Dutch” powiedziała. Świetnie, pomyśleliśmy, jeszcze nie kosztowaliśmy holenderskiej kuchni. Jakie było nasze zdziwienie gdy restauracja okazała się francuską, a koleżanka ze szwagrem podzielili rachunek na tyle osób ile było przy stole. Przekonani, że to zaproszenie, nie mieliśmy przy sobie gotówki, tylko prezent dla jubilata. Na szczęście już posiadaliśmy kartę kredytową i był to chyba nasz pierwszy, bardzo smaczny wydatek. I jeszcze jedna anegdota z pierwszych lat w Australii. Moja przyjaciółka pracując na recepcji na pozdrowienie klienta “How are you?”, które zabrzmiało jak  “How a ya?”, odpowiedziała: “I am not Hawaiian, I am Polish”.

Kilka lat temu napisałam satyryczny wiersz “Aussie slang”. Ciekawa jestem czy znajdziecie w nim australijskie słowo, które was zaskoczy. Happy Australia Day!

Aussie slang

Szanowni Goście, Gospodarze
jako sydnejski zwyczaj każe
by fajerwerki puszczać z dymem,
dziś Aussie Day uczcimy rymem.

W Australii czas przemija szybko
bo szyty jest słoneczną nitką,
co każdy dzień ciepłem przenika
jak słowa kartki pamiętnika.

Mieszkacie tutaj wiele lat,
więc już jesteście za pan brat
z gorącym latem, zimą w kwiatach,
co w ciągu dnia się z wiosną brata,

a z rana mrozi niczym luty,
wiecie ze thongs to również buty,
a barbie to nie jakaś lala,
lecz piec gdzie bangers się przypala…

Przy piecu stoi Aussie bloke,
na oczach sunnies, pije grog.
W ręku ma tinny, piwa puszkę,
drugą odgania jakąś muszkę,

mozzie natrętnie lata wokół
burząc ten weekendowy spokój.
Gospodarzowi w gotowaniu
chętnie pomaga kilku Panów.

Mates, czyli kumple, każdy drab
przyniósł ze sobą piwa slab,
i podlewają konwersację,
a przy tym chops-y na kolację.

A sheilas? Panie mają labę,
arvo przy cuppa, piją kawę.
Jest też wineczka pełen jug,
pav, bickies, lammie, w przerwie fag.

Obrazek ten dopełnia woofer
figlarnie drapiąc się za uchem.
Szczeknął na cockie, ta coś krzyczy
do rozbawionych w backyard  dzieci.

Sielanka i Fair Dinkum photo.
A opisałam je Wam po to
żeby Down Under kolorowo
i Lucky Country obrazowo
utrwalić w wyobraźni Waszej,
bo to już teraz także NASZE!

Ela Chylewska