Na początek uwaga: wszystkie cytaty i wycinki z rozmów z AI skopiowałem słowo w słowo, bez modyfikacji i ulepszeń. Teksty zostały wygenerowane przez program ChatGPT, ilustracje do artykułu stworzył program Midjourney (tekst polecenia podany pod obrazkiem).
Ponieważ wszyscy piszą o postępach, jakich dokonała ostatnio sztuczna inteligencja, postanowiłem sprawdzić te doniesienia. Z przykrością donoszę więc, że także i w tej, wirtualnej rzeczywistości, szkalujo nas i obrażajo.
Po kilku tygodniach przedniej zabawy z generatorami zdjęć i ilustracji dotarłem w końcu na stronę ChatGPT, która tworzy dowolne teksty na żądanie. Na początek poprosiłem program o stworzenie motto naszej polonijnej gazety. W kilka sekund otrzymałem kilka propozycji: „EA – Łącząc Polonię na Antypodach”, „EA – Łączenie kultur, łączenie serc”, „EA – Nasze życie w Australii, nasze spojrzenie na świat.”
Bez rewelacji, ale daje radę. Próbujmy dalej. Jako żem stwór gnuśny i leniwy, poprosiłem generator o napisanie kilku felietonów o Polakach żyjących na emigracji w Australii – i czytając dostarczone teksty od razu zaobserwowałem uporczywie powracający motyw przewodni. Zobaczcie sami.
“Polacy w Australii: kangury i kiełbasa.
Kiedy myślimy o Australii, natychmiast przychodzą nam na myśl kangury, koale i pustynie. A co z Polakami, którzy tam mieszkają? Czy tęsknią za pierogami i kiełbasą? (…)
Okazuje się, że Polacy w Australii radzą sobie świetnie. Nie tylko znajdują pracę i zakładają rodziny, ale także tworzą swoje własne tradycje. (…) Nie brakuje też polskich sklepów i restauracji, gdzie można zjeść prawdziwą kiełbasę.”

Dobra, pomyślałem, może ten wędlinowy wątek jest jednorazowym wybrykiem. Poprosiłem tedy o kolejny tekst, a tam od razu na wstępie…
„Życie Polaków na emigracji w Australii może być pełne niespodzianek i przygód, ale również wyzwań. Jednym z nich jest brak polskiej kiełbasy.”
Może do trzech razy sztuka? Proszę o kolejny tekst, a tam od razu z grubej rury…
„Na początek musimy przyznać, że kangury to fajne zwierzaki, ale kiełbasa kabanos wciąż jest nie do pobicia. Nie ma nic lepszego niż spotkanie z rodakami, podczas którego można wspólnie zjeść kiełbasę z chlebem i zakąską.
Ale życie na emigracji to nie tylko jedzenie. To również trudności z porozumiewaniem się, kiedy w sklepie pytasz o kiełbasę, a sprzedawca odpowiada ‘sorry, I don’t understand’.”

Co tu się, do pęta krakowskiej krajanej, odwala? Czy naprawdę jesteśmy aż tak monotematyczni? Postanowiłem podejść bestię z innej strony i poprosiłem o krótkie, dowcipne opowiadanie o Polaku na emigracji w Australii. Przytaczam tylko z minimalnymi skrótami:

„Był sobie raz jeden Polak, imieniem Jan, który postanowił wyemigrować do Australii. Miał już dość zimy, deszczu i braku słońca. Chciał poczuć się jak na wakacjach przez cały rok.
Gdy dotarł na miejsce, był zachwycony ciepłym i słonecznym klimatem, pięknymi plażami i dziwacznymi zwierzętami, takimi jak kangury czy koale. Szybko zaczął szukać pracy, ale okazało się, że jego angielski nie jest najlepszy. Na szczęście, jego szef okazał się miły i cierpliwy, a Jan szybko się uczył.
Jednak po kilku tygodniach zaczął już tęsknić za rodziną i przyjaciółmi. Chciał ich zobaczyć, a przede wszystkim posmakować prawdziwej, polskiej kiełbasy. Jego tęsknota zaczynała się nasilać z każdym dniem, więc postanowił odwiedzić sklep z polskimi produktami. Kiedy tam dotarł, okazało się, że jest on zamknięty, a na drzwiach widniał napis ‘Sorry, closed for kangaroo hunting’.
Jan stwierdził, że to chyba jakiś żart, ale po chwili zrozumiał, że to normalne w Australii. Zaczął się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobił decydując się na emigrację, ale po chwili uspokoił się, bo przecież przyszedł tu po nowe doświadczenia i takie właśnie miał. Jan postanowił cieszyć się każdym dniem i odkrywać nowe rzeczy, a przede wszystkim zaczął przygotowywać swoją własną kiełbasę, którą dzielił się z kolegami z pracy.”
No i masz babo placek (a raczej – Polaku kabanosa). Najgorsze jest to, że nawet zbytnio nie wiadomo, jak i na kim się odegrać za tę zniewagę. Bo o ile w przypadku zwykłego ubliżania ojczyznie można dać komuś w uzębienie lub wystosować notę dyplomatyczną do odpowiedniej ambasady, to tutaj winę ponosimy niejako my sami.

Sztuczna inteligencja tworzy swoje teksty na podstawie milionów zdań wyszukanych w sieci. Wyciąga wnioski z tego, że duża część rodaków na obczyźnie intensywnie gugluje polskie produkty, i przez ten pryzmat widzi nas jako naród kiełbasożerców, jak Bubbę z Forresta Gumpa i jego krewetki – jeżeli akurat nie jemy kiełbasy, to intensywnie o niej myślimy albo lecimy do rzeźnika, jak narkoman po swoją dawkę.
Cóż, nie ma co walczyć z wiatrakami. Skoro tak nas widzą i skoro kiełbasa odgrywa tak ważną rolę w życiu Polonii, postanowiłem pójść za ciosem i poprosić program o kilka tekstów, wierszy i opowiadań o tematyce wędliniarskiej. Efekty zobaczycie w kolejnym tekście.
Darek Jedzok