Pierwszy raz w historii, jako „Express. The Australian-Polish Magazine”, otrzymaliśmy akredytację na Puchar Świata w skokach narciarskich. Będzie to konkurs w Zakopanem, które jednocześnie będzie trzecią częścią rywalizacji w Turnieju PolSKI. Mam nadzieję, że nasi utytułowani skoczkowie: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła, w końcu się przebudzą i będzie się z czego cieszyć. A może błyśnie ktoś nowy? Wiem oczywiście, że będzie o to niezmiernie trudno. Niemniej liczymy, że może przyniesiemy im w Zakopanem szczęście, a na pewno będziemy mocno kibicować.
W takiej sytuacji, w jakiej są w tym sezonie nasze skoki narciarskie, były dawno temu, bo w latach ’90 ubiegłego wieku. Było to przed erą „Małyszomani”, ale wtedy skokami narciarskimi mało kto się interesował. W telewizji w Polsce na żywo można było wtedy co najwyżej zobaczyć Turniej Czterech Skoczni. Zawodnikami byli, oprócz Adama Małysza, między innymi Robert Mateja i Wojciech Skupień. A potem przyszedł sezon 2000/2001 i wybuchła wielka i fenomenalna forma Adama Małysza.
Obecnie zupełnie nie widać następców naszych aktualnych mistrzów, którzy dostali zadyszki i trudno im się wraca do formy. Życzymy im kariery Noriakiego Kasaiego, ale swoje lata już mają: Piotr Żyła (37 – skończył 16 stycznia podczas kwalifikacji w Szczyrku), Kamil Stoch (37), Dawid Kubacki (34). Nie mam pretensji o to, że są bez formy. To się zdarza, a swoje już przecież przez te wszystkie lata zrobili. Problem w tym, że pozostali członkowie kadry A do juniorów też raczej już nie należą, a wyniki nie najlepsze. Dodatkowo i zaplecze w postaci kadry B również nic wielkiego sportowo nie pokazuje.
Komu zatem Kamil Stoch, parafrazując cytat z pewnego kultowego filmu, mógłby powiedzieć kończąc kiedyś karierę: „Może to i przeżytek, ale to jeszcze narty Adamowe, ja z jego ręki przejął i Tobie jako następcy przekazuję, żeby Ty zawsze na nich wygrywał, bo Ty tu teraz lider”?
Stoch te symboliczne narty otrzymał od Małysza, gdy miał 23 lata podczas pamiętnego konkursu w PŚ w Zakopanem w roku 2011. Nasz „Orzeł z Wisły” wywrócił się wtedy przy lądowaniu w pierwszej serii i do drugiej już nie przystąpił. Znalazł się w szpitalu. Błysnął za to geniuszem sportowym Kamil Stoch. Po pierwszej serii to On był liderem i nie wypuścił już zwycięstwa. Wygrał po raz pierwszy zawody Pucharu Świata i to na dodatek w Zakopanem, niejako w „zastępstwie” Mistrza. To było to symboliczne przekazanie pałeczki, czy jak to pisałem wyżej „nart”. Takie ostateczne nastąpiło w marcu 2011 roku w Planicy, gdzie kończący karierę Adam był trzeci, a Kamil te zawody wygrał.
A co teraz będzie? Mamy stagnację i wygląda na to, że wróciliśmy do punktu wyjścia, ale może coś się znowu pozytywnego wydarzy i nas zaskoczy. Choć w trakcie ostatniego Turnieju Czterech Skoczni doszło do tego, że większe emocje budził zakład naszych kolegów po fachu z redakcji Eurosportu: Michała Korościela i Marcina Kuźbickiego, niż to co robili nasi na skoczni. Przypomnijmy, że Korościel zaproponował Kuźbickiemu, że jeżeli Niemiec Wellinger nie wygra tutnieju, to On się ogoli na łyso, a jeśli wygra kto inny niż Niemiec, to Kuźbicki przefarbuje się na blond. Obecnie na redaktora Michała Korościela mówi się „łysy”.
Przed „Małyszomanią” oglądając skoki marzyłem, że byłoby miło, gdyby nasi zaczęli wygrywać, żeby na pierwszych miejscach pojawiało się nazwisko Skupnia, Matei czy Małysza. I był Adam. To teraz pomarzę, żeby wysoko w klasyfikacji byli powiedzmy Olek Zniszczoł, Paweł Wąsek, albo Klemens Murańka. Pozostaje nam kibicom czekać i wierzyć, że jeszcze będziemy mogli być znowu naprawdę dumni z naszych.
Grzegorz Turski