Australia i Polonia, Kultura

Gallery of New South Wales – tutaj ramy dzieł sztuki wychodzą spod ręki Polki

Barbara Dąbrowa w Art Gallery of New South Wales (fot. WP).

Konserwacja dzieł sztuki w Australii jest wciąż dziedziną niszową. Jednak od lat w tutejszym i międzynarodowym środowisku karierę robi Barbara Dąbrowa, której praca jest doceniana przez Art Gallery of New South Wales od ponad 30 lat. Jak mówi Polka w rozmowie z „Expressem”, droga do uznania na antypodach jest kręta i wyboista, zwłaszcza, gdy jest się imigrantem.

Art Gallery of New South Wales posiada jedną z największych kolekcji dzieł sztuki w Australii. Od 1872 roku wystawiane są tu prace pochodzące z niemal wszystkich epok. Wśród nich – tysiące obrazów. Większość z nich prezentowana jest w oprawach, o których kondycję dba Polka – Barbara Dąbrowa.

Polka konserwatorem dzieł sztuki w Sydney
Polka w Sydney mieszka od lat dziewięćdziesiątych. – Miałam szczęście, że jako konserwator obiektów złoconych bardzo szybko dostałam się na rozmowę kwalifikacyjną w Art Gallery of New South Wales – wspomina. – W galerii ogłoszono nabór na stanowisko konserwatora opraw obrazów. Zgłosiliśmy się wraz z mężem, który także jest konserwatorem, tylko rzeźby. Pracę jednak dostałam ja, mąż prowadzi konserwacje jako freelancer.

Barbara Dąbrowa w trakcie prac konserwatorskich w Art Gallery of New South Wales (fot. zbiory własne BD).

Wcześniej pani Barbara pracowała na Zamku Królewskim w Warszawie i w Pałacu w Wilanowie. Na wyjazd do Australii namówiła ją siostra, która już od ośmiu lat mieszkała w Sydney – Nie byłam pewna, czy w ogóle chcę tu wyjeżdżać – przyznaje. – Razem z mężem byliśmy w dobrym miejscu kariery w Polsce. Musieliśmy to oddzielić grubą kreską, bo byśmy zwariowali od rozmyślania, czy to na pewno dobra decyzja.

Konserwator przyznaje, że początki nie należały do łatwych. Chociaż dyplom ukończenia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na Wydziale Konserwacji i znajomość języka ułatwiały wdrożenie się w nowe warunki, to jednak świat sztuki rządzi się swoimi specyficznymi prawami.

– Zaczynałam zupełnie od początku, od stanowiska konserwatora stopnia pierwszego. Miałam ogromne obawy, głównie, jeśli chodzi o język. Co prawda mówiłam po angielsku, ale specjalistyczne słownictwo to już zupełnie inna bajka – wyjaśnia Barbara Dąbrowa. Od 15 lat jest już konserwatorem najwyższego, trzeciego stopnia.

Jak w Australii sztuce przywraca się blask
Dziś Polka przewodzi trzyosobowemu zespołowi w jednej z najważniejszych galerii w Australii. Jej prace doceniono także w muzeach w Londynie czy Bratysławie. – Żeby być cenionym konserwatorem, trzeba wyrobić sobie markę – nie ukrywa. – Tej pracy nikt nie podaje na talerzu, nawet jeśli ma się wykształcenie. Żeby mieć renomę trzeba poświęcić dużo energii i czasu.
Konkurencja na rynku staje się coraz większa, ponieważ stanowisk pracy nie przybywa, a raczej wręcz odwrotnie.

Mimo, że konkurencja na rynku konserwatorów nie jest tutaj duża, bo jest nas niewielu, to także dzieł do konserwacji jest mniej niż w Europie.

O ile w Polsce do konserwacji dzieł sztuki w dużym stopniu dokłada się państwo, tak w Australii, niedotkniętej m.in. przez dwie wojny światowe, sytuacja wygląda inaczej.

Barbara Dąbrowa podczas konserwacji ramy obrazu “The defence of Rorke’s Drift” – jednej z największych, przy której pracowała w Art Gallery of New South Wales (fot. zbiory własne BD).

– W Australii dużo większą rolę odgrywają prywatni sponsorzy. Jeśli oni są, to dobrze, ale jak ich brakuje, to nakłady na konserwacje są od razu mniejsze. Na szczęście Art Gallery of New South Wales posiada swoich sponsorów. Dzięki nim w pracowniach konserwacji wykonywane są interesujące, ale jednocześnie pracochłonne projekty. Natomiast prace konserwatorskie prywatnych

kolekcji dzieł sztuki rządzą się swoimi prawami i nie jest łatwo dostać zlecenie od ich właścicieli. Jeśli ktoś ma swoją kolekcję, to oczywiście powierzy ją konserwatorowi, którego już dobrze zna i mu ufa – wyjaśnia.

Takie są tajniki pracy konserwatora
– Kocham swoją pracę – podkreśla Barbara Dąbrowa. – Kiedy tutaj przychodzę, od razu jestem uśmiechnięta. Mamy mnóstwo pracy, często skomplikowanej, gonią nas często terminy. Natomiast będąc otoczoną piękną sztuką, po prostu jest mi tutaj dobrze.

Razem z pozostałymi członkami zespołu konserwatorów, Polka dba, żeby ta sztuka była odpowiednio oprawiona. Ramy do obrazów są dobierane według określonych reguł. Ważne jest, by ramy nawiązywały stylem do epoki, w której powstało dzieło i uwydatniały jego charakter.

– Muszę wiedzieć, jak zareaguje oko człowieka na obraz i jego oprawę. Rama nie może przytłaczać tego, co jest namalowane. Oglądający obrazy powinni reagować na nie pozytywnie, a nie czuć się przytłoczeni i zagubieni. Dlatego dużą wagę przykładamy m.in. do kolorystyki ram, aby współgrała z obrazem. To chyba największe wyzwanie w naszej pracy.

Te wyzwania przynoszą jednak ogrom satysfakcji. – Czuję ją jak już widzę oprawę, nad którą będziemy pracować i zauważam pierwsze sposoby na jej konserwację. Kiedy już ją wykonamy i widzimy efekt na ścianie, porównujemy do tego, jak rama wyglądała wcześniej – wtedy jest taki drugi moment satysfakcji. Trzeci przychodzi, kiedy spotykamy się ze słowami uznania ze strony specjalistów, ale także zwiedzających.

Polscy konserwatorzy nie mają się czego wstydzić
Droga do tej kariery jednak wcale nie była łatwa i przyjemna. – To nie jest tak, że przyjeżdża się do Australii i automatycznie jest pięknie, nawet jeśli zna się język i ma się wykształcenie – tak jak w moim przypadku – uznane przez rząd australijski jeszcze przed przyjazdem – podkreśla Barbara Dąbrowa.

– W latach dwutysięcznych chcieliśmy wziąć kredyt. Pracownik banku wprost, bezczelnie mi powiedział, że dostalibyśmy większą pożyczkę, gdyby to mąż pracował na moim stanowisku, bo przecież ja mogę zajść w ciążę i przestać spłacać kredyt. Moim zdaniem kobiety w Australii nadal są dyskryminowane. Widać różnice w zarobkach i w tym, w jakim tempie, kto awansuje. W tym roku, pierwszy raz w 123-letniej historii galerii, dyrektorem została kobieta – zwraca uwagę konserwator.

Droga do kariery, choć do łatwych nie należy, dla polskich konserwatorów stoi otworem. Wszystko dzięki bardzo dobremu wykształceniu, które zapewniają polskie uniwersytety. Barbara Dąbrowa podkreśla, że polscy konserwatorzy dzieł sztuki za swoją wiedzę i profesjonalizm mają uznanie na całym świecie.

– Australijscy studenci konserwacji dzieł sztuki świetnie znają teorię, ale nie zawsze to idzie w parze z praktyką. Natomiast polscy konserwatorzy, kształcący się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i Akademiach Sztuk Pięknych w Warszawie i Krakowie, zdobywają wiedzę teoretyczną, ale także umiejętności praktyczne na najwyższym poziomie.

Wojciech Pierzchalski