Polska

Kongresy Morskie w Szczecinie

– rozmowa z Dariuszem Więcaszkiem, ich pomysłodawcą i organizatorem, prezesem Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie

– Czym są Międzynarodowe Kongresy Morskie dla Polski?

Dariusz-Więcaszek
Dariusz Więcaszek
– Nasze kongresy już na dobre wpisały się w kalendarz gospodarki morskiej. Z roku na rok rośnie liczba jego uczestników, a także ranga postulatów zgłaszanych podczas obrad. Kongres to przede wszystkim dyskusja w interdyscyplinarnym gronie, wypracowanie postulatów –  kluczowych dla dalszego rozwoju gospodarki morskiej w Polsce i Europie. Tak jak w poprzednich latach, najważniejszym elementem tegorocznego spotkania branży morskiej były panele dyskusyjne i prezentacje. Tym razem w pięciu, równolegle prowadzonych, blokach tematycznych. Poruszone zostały takie kwestie jak: inteligentne specjalizacje morskie, energetyka odnawialna, rozwój morskiej energetyki wiatrowej w świetle polityki klimatycznej Unii Europejskiej oraz transportowa dostępność rzek i rewitalizacja gospodarcza terenów nadwodnych. We wszystkich dyskusjach biorą udział przedsiębiorcy, naukowcy, politycy. Tegoroczną nowością było miejsce i termin obrad. Dwa pierwsze Międzynarodowe Kongresy Morskie odbywały się na terenie uczelni: Uniwersytetu Szczecińskiego i Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Tegoroczne wykłady i prelekcje prowadzone były natomiast w salach hotelu Radisson Blu, a uroczyste otwarcie kongresu nastąpiło w nowym gmachu Filharmonii Szczecińskiej. 

– Co znaczą one dla Szczecina?

Z perspektywy lat zauważyliśmy, że Szczecin zaczął się oddalać od morza. Wszyscy mówili o upadłej stoczni i wyrażali żal, że upada przemysł. Przy zupełnym pomijaniu tematów dotyczących gospodarki morskiej, zaczęła powoli zanikać społeczna świadomość istnienia jej w Szczecinie. Mówiło się wprawdzie, że Odra jest nieżeglowna i że brakuje korytarzy transportowych. Wszystko to jednak były sprawy mało ważne dla decydentów.

Ale przecież w Szczecinie jest nadal kilka prywatnych stoczni. Mają one spory potencjał. Zatrudniają tysiące pracowników. Powstaje też przemysł offshorowy. Budowane są specjalistyczne jednostki pływające do obsługi przemysłu poszukiwawczego, wiertniczego, wydobywczego i przetwórczego.

Kongresy Morskie w Szczecinie pokazały nasze miasto, jako naprawdę morskie. Że mamy w sprawach morskich wiele do powiedzenia. Że w Polsce, obok Trójmiasta, które w pewnym momencie stało się znaczącym centrum morskim, istnieje także Szczecin.

Szczecin-Wały-Chrobrego-2

– Jak widziana jest dziś gospodarka morska w Unii Europejskiej?

– Unia Europejska zaczęła myśleć o gospodarce morskiej, jako o czynniku napędzającym generalnie gospodarkę. Policzono, że gospodarka ta daje Unii rocznie ok. 500 mld Euro przychodu. Zatrudnionych w niej jest ponad 3 mln ludzi. Jest już plan, aby do roku 2020, nastąpił znaczący wzrost – do biliona Euro –  czyli dwukrotnie więcej niż jest obecnie –  wraz ze wzrostem zatrudnienia do 5 mln ludzi. UE zaczęła uznawać gospodarkę morską za inteligentną i ważną specjalizację, za siłę napędzającą całą gospodarkę UE. Organizując Kongresy chcemy pokazać całej Europie, że w Polsce istnieje gospodarka morska, a Szczecin jest istotnym jej elementem. Że gospodarka morska to nie tylko porty i żegluga, ale również turystyka i śródlądowe drogi wodne. Gospodarka morska to także przetwórstwo żywności, cały przemysł offshorowy i wszystko, co się pozyskuje z morza.

– Zobaczmy więc, co konkretnego pozyskuje się z niego? I na czym ono polega?

– … Polska jest w tym przetwórstwie od lat potęgą w Unii Europejskiej. Dzięki środkom unijnym rozbudowaliśmy i unowocześniliśmy przetwórstwo i jest dziś ono jednym z najnowocześniejszych w Europie. Sprowadzamy zza granicy ponad milion ton ryb rocznie. Nasz eksport stanowi ponad 80% produkcji, co daje nam rocznie 6 do7 mld zł. I to wszystko jest ulokowane w województwie zachodniopomorskim i częściowo w pomorskim.

Zbudowano w Polsce, w Trzęsaczu, w województwie zachodniopomorskim, największą i najnowocześniejszą w Europie hodowlę łososia na lądzie. Wykorzystuje się tu solankę z podziemnych źródeł. Zakład jest już w trakcie odbioru. W planach na najbliższą przyszłość jest też budowa przetwórni i biogazowni.

To ogromny potencjał, z którego do końca nie zdajemy sobie sprawy, ale i o który trzeba też zadbać. Walczyliśmy o S 6, bo okazało się, że m.in. przetwórstwo potrzebuje dróg, którymi trzeba szybko przewozić świeży towar.

Ważny jest także dalszy rozwój portów. Mówią dzisiaj o tym wszyscy. Bo one są źródłem dobrobytu dla każdego kraju. Aby je jednak rozwijać, potrzebna jest dostępność transportowa, czyli dobre i wygodne drogi i kolej. Absolutnie niezbędne jest dokończenie drogi S3. Zwłaszcza na odcinku od Goleniowa do Świnoujścia. Konieczna jest budowa zachodniej obwodnicy Szczecina.

Mam wrażenie, że przez trzy ostatnie lata, tzn. od kiedy organizujemy nasz Kongres Morski, rozwój gospodarki morskiej doznał sporego przyspieszenia. Zaczęło się mówić, wykładać pieniądze i wreszcie zaczęło się budować. 

Szczecin-Dni-Morza-2

– Kto przyjeżdża do Szczecina i uczestniczy w Międzynarodowych Kongresach Morskich?

– Na nasze Kongresy, od pierwszego – w roku 2013, przyjeżdżali zawsze ważni goście z zagranicy. Na pierwszym byli uczestnicy z 17 krajów świata, a na trzecim z 21 – od Liberii, poprzez USA i kraje europejskie i Australię. Jesteśmy z tego dumni.

Przyjechało do nas wielu ludzi, którzy nigdy wcześniej w Polsce nie byli i pewnie by prędko tu nie przyjechali, ani do naszego kraju ani tym bardziej do Szczecina. Pokazujemy, więc naszym gościom i miasto i nasz potencjał rozwojowy. Jesteśmy miastem z ogromnym i niewykorzystanym do dzisiaj potencjałem. Chcielibyśmy to jednak szybko nadrobić. Stajemy się też, z drugiej strony, takim merytorycznym zapleczem dla rządu polskiego i dla parlamentu.

W tym roku swoją obecnością zaszczycili nas m.in.: Markku Mylly – dyrektor wykonawczy europejskiej agencji bezpieczeństwa morskiego, Isabelle Ryckbost – sekretarz generalna Europejskiej Organizacji Portów Morskich, Kurt Bodewig – europejski koordynator Korytarza Bałtyk– Adriatyk, Lars Robert Pedersen – zastępca sekretarza generalnego Międzynarodowej Rady Morskiej i Bałtyku – BIMCO, Fred Kenney – pierwszy zastępca sekretarza generalnego Międzynarodowej Organizacji Morskiej – IMO) i Chester D. Hooper – członek delegacji amerykańskiej do Komisji ONZ ds. Międzynarodowego Prawa Handlowego (UNCITRAL) opracowującej Reguły Rotterdamskie. To są ludzie, którzy decydują o tym, co dzieje się w gospodarce morskiej. O gospodarce morskiej światowej, o prawie morskim, o wielu elementach tej gospodarki nie decydują już do końca politycy.

Wśród zaś gości krajowych, a był to przecież okres przedwyborczy, znalazło się wielu członków rządu. Niestety w dniu rozpoczęcia kongresu dokonano jego restrukturyzacji. W ostatniej chwili pani premier Ewa Kopacz odwołała swoja wizytę. Z samolotu zawrócony został też minister środowiska, bo parę godzin później już nie był ministrem. Zdarzało się też, że niektórzy zaczynali obiad jako ministrowie, a kończyli już jako bezrobotni, tracąc w skutek reorganizacji swoje funkcje.

Przyjechali do nas m.in. wicepremier Janusz Piechociński, minister infrastruktury i rozwoju Maria Wasiak, podsekretarz stanu w tym samym ministerstwie Dorota Pyć, wielu przedstawicieli pozostałych ministerstw.

– A co z tematyką lokalną – np. pogłębianiem toru wodnego Odry?

– Debatę na ten temat uznać można za bardzo ważną, choć tylko towarzyszącą naszemu Kongresowi. Ta sprawa jest nadal dość skomplikowana. Kongres to nie tylko trzy dni, ale cały rok ciężkiej pracy.

Jestem członkiem prezydium Unii Izb Odra/Łaba zrzeszającej obecnie 36 izb gospodarczych z dorzecza Odry i Łaby na terenie Czech, Polski i Niemiec. Przez ten rok udało się nam zainteresować stronę niemiecką sprawą Odry. Niemcy od lat zupełnie się nią nie interesowali i skazali ją na bycie ciekiem naturalnym. Na szczęście nie wszyscy Niemcy tak myśleli. Jak się bowiem okazało wschodnie landy są bardzo zainteresowane rozwojem portu szczecińskiego i żeglownością Odry, która jest dla nich szansą na rozwój.

Udało się nam zorganizować grupę międzyparlamentarną w Bundestagu, w której skład weszli m.in. posłowie ze wschodnich Niemiec. Pod kierownictwem posła z przygranicznego Bismarcku – Stefana Zierke, zorganizowali w Bundestagu grupę parlamentarzystów, która stała się naszym sojusznikiem.

Miesiąc przed Kongresem Morskim, 11 maja br. odbyło się pierwsze spotkanie członków Unii Izb Łaby/Odry z przedstawicielami Sejmu RP, Bundestagu i Parlamentu Europejskiego. W spotkaniu udział wzięli m.in. posłowie Ryszard Galla i Arkadiusz Litwiński, reprezentujący Parlamentarny Zespół Przyjaciół Odry, poseł Bundestagu Stefan Zierke, posłowie Parlamentu Europejskiego, a także przedstawiciele Unii Izb Łaby/Odry na czele z prezesem Grzegorzem Załogą. Wypracowana tam została nasza kolejna wspólna inicjatywa – polsko-niemiecka konferencja poświęcona inwestycjom na Odrze, która obradowała we wrześniu w polskim Sejmie.

– Podpisano wreszcie umowę międzypaństwową…

– Dopiero po dziewięciu latach starań udało się podpisać umowę międzypaństwową o „Odrze granicznej”. Jest zgoda na jej pogłębienie i działania przeciw powodziowe. Pogłębienie do metra osiemdziesięciu i przebudowa kilku mostów, oznacza trzecią klasę żeglowności. To już spory postęp.

Jest jednak pewien problem. Rząd polski jeszcze jej nie ratyfikował. Kiedy byliśmy w Sejmie i pytaliśmy dlaczego, otrzymaliśmy mglistą odpowiedź, sugerującą brak funduszy. Wiemy jednak, z innego źródła, że pieniądze na pogłębienie do metra osiemdziesięciu są. W budżetach na najbliższą przyszłość zaplanowano pogłębienie na kwotę ok. 3 mld zł. Mamy więc nadzieję, że umowa zostanie wreszcie ratyfikowana i prace się zaczną.

Działania w górnym biegu rzeki bardzo się ślimaczą. Jedna ze śluz jest remontowana od 12 lat i końca tego remontu nadal nie widać, a jest tych obiektów do wyremontowania około 50. Oblicza się, że doprowadzenie Odry do rzeki 4 klasy pochłonąć może jeszcze od 16 do 20 mld zł i za mojego życia na pewno się nie zakończy. Obym się mylił.

Odra jest nam potrzebna. Przy niej bowiem cała zachodnia Polska będzie się zdecydowanie szybciej rozwijała. Niezbędny jest korytarz transportowy  – droga wodna, szybka kolej oraz dobre drogi.

– A jak wygląda realizacja innych projektów?

– Jeśli chodzi o przetwórstwo ryb to jesteśmy liderem. Budujemy też w Trójmieście – niestety nie w Szczecinie, nowoczesne statki. Mamy natomiast bardzo zaniedbaną energetykę morską oraz takie sprawy jak choćby pozyskanie minerałów z dna morza oraz wiele nie uregulowanych spraw środowiskowych.

– Czy oznacza to, że nic nie dzieje się z Waszymi wnioskami kongresowymi przekazanymi dalej zainteresowanym stronom?

– Celem Kongresów Morskich jest budowanie kompleksowego spojrzenia na całość gospodarki morskiej, a nie ministerialnego – z jednego stołka. Dzisiejsze inwestycje i wydatki mogą przynieść w najbliższej przyszłości spore korzyści. Wydaje się to oczywiste, natomiast nie jest to takie oczywiste w czasie prac nad ustawami i głosowań w sejmie.

We wrześniu byliśmy w Sejmie RP i przedstawiliśmy tam nasze wnioski. Zorganizowaliśmy w Sali Kolumnowej Sejmu kolejne spotkanie, w którym uczestniczyła spora grupa polityków i urzędników. Rozmawialiśmy o postulatach z trzech kongresów morskich oraz ze spotkań odbywających się pomiędzy kongresami w Szczecinie. Rząd po raz pierwszy, po długiej przerwie, uchwalił w tym roku strategię rozwoju gospodarki morskiej w Polsce do roku 2020 z perspektywą do roku 2030 – w oparciu m.in. o wnioski z naszych Kongresów. Byliśmy w listopadzie ubiegłego roku na posiedzeniu Komisji Infrastruktury, gdzie pani minister Dorota Pyć informowała zebranych o wykonaniu wniosków z poprzednich kongresów.

– A skąd u Pana takie zainteresowanie tematyką morską?

– Moja miłość do morza wzięła się z faktu, iż mieszkam w Szczecinie. Wprawdzie stąd jest około 100 km od morza, ale nie od morskiej gospodarki.

– A jak tę potrzebę widzi środowisko ludzi morza?

– Samo środowisko jest zdezintegrowane. I spoglądając na to z boku doszedłem do wniosku, że musi się tym zająć osoba z zewnątrz i bezstronna. Pomysł Kongresu poparł Paweł Szynkaruk, dyrektor Polskiej Żeglugi Morskiej. Wielu kolegów uważało, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje tutaj i w Europie i wszelka współpraca w tym temacie nie ma sensu.

Mnie się jednak wydało inaczej. To czy mamy, czy nie mamy wpływu, zależy wyłącznie od nas. Byłem też kiedyś przy ciekawej rozmowie, która mnie natchnęła. Wypowiadała się jedna z byłych pań ministrów, odpowiedzialna za gospodarkę morską. Zapytała nas, czego my tak naprawdę właściwie chcemy? Bo do nich, do Warszawy, docierają z wybrzeża sprzeczne ze sobą wnioski i postulaty.

Był to dla nas sygnał, że kierunki rozwoju gospodarki morskiej w Polsce trzeba wspólnie wypracowywać, a potem walczyć o nie w Warszawie i w Unii Europejskiej.

rozmawiał Leszek Wątróbski

zdjęcia Leszek Wątróbski