Atrakcyjne do dziś dla dzieci topienie marzanny to tylko jeden z prastarych zwyczajów związanych z nadejściem wiosny, który w wielu miejscach Polski przetrwał do dziś. To, co pogańskie przez wieki mieszało się u nas z wiarą chrześcijańską.

Pierwszy dzień wiosny, obchodzony w Polsce 21 marca czyli w pierwszy dzień po równonocy wiosennej, łatwo poznać po tym, że przez małe i większe miejscowości w naszym kraju przechodzą barwne orszaki z charakterystycznymi kukłami przypominającymi postać kobiety. Biorą w nich udział dzieci, ale też starsi. W czasie marszu śpiewają i pokrzykują. Bywa, że akompaniuje im orkiestra, najczęściej strażacka. Niesiona na przedzie kukła, wykonana z kijków drewnianych i wiązek słomy, ubrana w kolorowe gałganki i przyozdobiona wstążkami to marzanna. Chociaż spontanicznie łączymy tę nazwę z obchodzącą tego dnia imieniny Marzanną, źródło tego słowa znajduje się w dalekiej przeszłości. Praindoeuropejski rdzeń słowa „mar” albo „mor” oznaczał śmierć, więc dzisiejsze słowo „marzanna” wyewoluowało z wcześniejszych określeń takich jak Mara albo Mora, którymi nazywano słowiańską boginię śmierci.
Zima na terenach dzisiejszej Polski zawsze kojarzyła się z czasem śmierci i obumierania, dlatego właśnie podczas przełomu zimowo-wiosennego nasi przodkowie chcieli przez barwny zwyczaj wyprosić zimę-marzannę ze swojego świata, topiąc symbolizującą ją kukłę albo unicestwiając w inny sposób. Do dziś są regiony w Polsce i w innych krajach naszej części Europy, gdzie kukłę wyobrażającą zimę – poza słomianą kobiecą postacią, może to być np. bałwan ‒ nie tylko się topi, ale też podpala, gdy znajdzie się już w wodzie. Śmierci zadaje się więc jakby śmierć podwójną, według zasady „podobne sprawia podobne”, o czym mówi się w etnografii jako o tak zwanej magii sympatycznej.
Na serii czarno-białych zdjęć z Podhala z lat 70. XX wieku dokumentujących orszak z marzannami widać, że dzieci w góralskich strojach niosą też połamane sanki i narty, aby wrzucić je wraz z kukłami do Dunajca. Pozbycie się przedmiotów kojarzonych z zimą, do tego zdewastowanych, potęgowało magiczne działanie tej tradycji.
Na naszych ziemiach ma ona bardzo długą historię. Wspominali o niej m.in. kronikarz Jan Długosz w XV wieku i historyk Marcin Bielski w XVI stuleciu. Przed setkami lat aż do XX wieku topienie albo innego rodzaju niszczenie marzanny mieszało się z tradycjami chrześcijańskimi, bowiem odbywało się w Czwartą Niedzielę Wielkiego Postu – Laetare, zwaną niedzielą radości, ponieważ miała dać wiernym, w czasie postów i duchowych rozmyślań, wytchnienie w oczekiwaniu na Zmartwychwstanie Jezusa. W taki dzień zabawa, choć z magicznym podtekstem, mogła być tolerowana przez Kościół katolicki.
Topienie marzanny było kumulacją innych obyczajów przywołujących wiosnę. Zaczynały się już od Popielca, przypadającego zwykle w lutym albo w pierwszych dniach marca i miały swoich marcowych patronów, czego dowody znajdujemy w polskich przysłowiach: 4 marca – „Na Świętego Kazimierza zima do morza zmierza”, 12 marca – „Na Świętego Grzegorza idą rzeki do morza”, 19 marca – „Święty Józef Oblubieniec otwiera wiośnie gościniec”.
Polski lud uważnie przypatrywał się zmianom w naturze podczas przedwiośnia, by odczytać najbliższą przyszłość. Zresztą, nie pozostawał bierny, chciał przyspieszać przyjście dłuższych i cieplejszych dni. Dawniej, choć zdarza się, że jeszcze współcześnie, na wsiach w Polsce przywołuje się bociany – zwiastuny wiosny. Gospodarze naprawiają ich stare gniazda albo umocowują na dachach starocie: drewniane koła od wozu czy starą bronę, wabią błyskotkami, by na takim podłożu ptaki założyły sobie dom.
Z marzannami wiąże się inny bardzo stary polski zwyczaj czyli przygotowywanie gaika – ozdoby symbolizującej wiosnę, będącej echem kultu dawnej słowiańskiej bogini lasów, płodności i witalności – Dziewanny. Gaik był drzewkiem stworzonym z wiecznie zielonych gałęzi sosny lub świerku z dowiązanymi wstążkami i innymi dekoracjami, np. pomalowanymi wydmuszkami jaj. Wykonywano go dopiero po utopieniu Marzanny i dopiero wtedy obnoszono ze śpiewem po wsi, obwieszczając nadejście wyczekanej wiosny.
Karolina Prewęcka
Źródło: DlaPolonii