Kanclerz Angela Merkel w 2015 r. powołała się na europejskie prawo azylowe, wykonując humanitarny gest przyjęcia uchodźców. Mówiąc, że „nie ma żadnej górnej granicy” przyjęć, wysłała jednak pewien sygnał – komentuje publicysta Reinhard Mueller w sobotnim wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ).

Podczas kryzysu uchodźczego w 2015 r. przyjęto i otoczono opieką w sumie ponad milion uchodźców. „Pamiętamy słynną zachętę Merkel, która zapewniała, że +damy radę+. To pozostanie jej spuścizną” – pisze Mueller i podkreśla: „Pomimo chwilowej utraty kontroli, rządy prawa i społeczeństwo z nawiązką wykonały swoje zadania w czasie kryzysu, instytucje demokratyczne wytrzymały, a niepokoje nie wybuchły. Merkel słusznie wskazuje na +wspaniałe przykłady” udanej integracji migrantów. Ale zwycięzcą kryzysu została AfD”.
Mimo że napływ uchodźców został ostatecznie zatrzymany przez układ z Turcją, to „długofalowych konsekwencji nie da się jeszcze przewidzieć”. „Mordercze ataki osób ubiegających się o azyl wywołały przerażenie” – przypomina publicysta dodając, że nie wszystkie takie ataki miały charakter terrorystyczny, część z nich była popełniana w wyniku psychicznych zaburzeń, spowodowanych traumą i trudnymi warunkami.
Przyjęcie azylantów to jedno, ale „długoterminowa integracja” to zupełnie inna rzecz. „Pewne jest, że prawo azylu nie oznacza prawa do imigracji, nigdzie” – podkreśla Mueller. „Oczywiście nie wyklucza to możliwości nabycia przez uchodźców prawa pobytu, a ostatecznie także obywatelstwa. Ale idea, która urzeczywistniła się w Niemczech, polegająca na tym, że tysiące każdego dnia przekraczają granicę, a następnie pozostają tu z powodu wieloletnich postępowań i nie są deportowani, nawet nie mając już prawa do pobytu, sprowadza prawo azylowe do absurdu. To wpływa na fundamenty państwa”.
Kanclerz w 2015 r. powołała się na europejskie prawo azylowe, wykonując humanitarny gest przyjęcia uchodźców. Mówiąc, że „nie ma żadnej górnej granicy” przyjęć, wysłała jednak pewien sygnał, który stworzył „niezależną politykę, z której Angela Merkel zasłynęła w świecie” – zauważa publicysta FAZ.
Jednak w przypadku kryzysu na białoruskiej granicy jest inaczej: „to rodzaj wojny hybrydowej tyrana Łukaszenki, którego wspiera Putin, wykorzystujących ludzi w potrzebie jak tarcze” – zauważa FAZ i dodaje, że „tym ludziom trzeba pomóc, (…) bo człowiek nie może być przedmiotem, taki powinien być europejski konsensus”.
„Ale nawet w tym przypadku nie może ponownie pojawić się sygnał, że każdy, kto dotrze do Europy, może zostać (w Niemczech). Swoboda przemieszczania się po tym kontynencie osób, towarów, usług i kapitału, będąca ogromnym osiągnięciem na tym pokrytym wojennymi grobami kontynencie, będzie możliwa tylko wtedy, gdy zewnętrzne granice UE będą faktycznie kontrolowane” – podkreśla Mueller.
„To, że to państwa, a nie Bruksela są panami Europy i, przy fundamentalnym poszanowaniu prymatu europejskiego prawa, mają ostatnie słowo oraz swoje granice, przepadł za kadencji Merkel. Pewne poczucie państwowości może nie powrócić w najbliższym czasie”.
Marzena Szulc (PAP)
mszu/ tebe/