Kultura, Lifestyle

Muzyczne diagnozy Waldemara Pasicha

The Bronx – VI (2021 – Cooking Vinyl).

Fot. okładka płyty

Był kiedyś taki norweski zespół Gluecifer, grający na przełomie wieków ostrą mieszankę hard rocka i punka. Bardzo lubiłem ich twórczość, ale no cóż? Jak to zwykle bywa – pograli, pośpiewali, nagrali trochę albumów i… rozpadli się. W muzyce, tak jak i w innych dziedzinach, taki stan nie trwa długo. Pustkę zapełniają dokonania innych. Gdy przesłuchałem pierwszy raz tę płytę, porównanie do tej formacji było całkiem na miejscu! Z każdym następnym razem zacząłem odkrywać, że to nie jest wcale ich kopia, ale coś, czego nie da się tak prosto zaszufladkować. No właśnie The Bronx – bo o nich mowa – i najnowszy, 6. album w ich dyskografii.

 

Z taką muzyką jest tak, albo się ją lubi, albo nie trawi. Ja należę do tej pierwszej grupy i dlatego już po pierwszych taktach wiem, czy będę przy niej ziewał, czy też co jakiś czas ruszał rytmicznie nogą, ręką lub głową. Dostajemy wypieszczony – i to dosłownie – zestaw punkowo rockandrollowych kawałków. Potencjalny słuchacz nie będzie się nudził monotonnym rytmem utworów, co jakiś czas wybudzi go a to ekspresyjna solówka gitarowa, a to perkusja, nie mówiąc o wpadającym w ucho wokalu. Jeśli chcecie posłuchać, jak się teraz, w XXI wieku, gra punk rocka, to czas odrobić zaległości i posłuchać tej płyty… bo warto.

Nota 8/10

 

Comeback Kid – Heavy Steps (2022 – Nuclear Blast)

Powiedzieć, że długo czekałem na nowy album, to jakby nic nie powiedzieć. Otóż to! Stara gwardia jednak się nie starzeje! Po pięciu latach od wydania poprzedniego albumu otrzymujemy niczym nie wygładzony „worek” czystego w swojej formie i przekazie nowoczesnego hardcore punka.

 

Powiew wolności i wykrzyczanego przekazu prosto z Kanady, uwikłanej w oparach NWO, kierowanej przez zamordystę Justina Trudeau, dostajemy na muzycznej tacy, niczym schabowego na niedzielny obiad! „Już ponad 20 lat na scenie hc/punk, a im ciągle mało!” – chciałoby się powiedzieć. Dla nas, słuchaczy – tych w domach i głównie tych na koncertach – to bardzo dobrze! Dostajemy na płycie wszystko to, co najlepsze w ich twórczości. Nie idący za trendami, bezkompromisowi, prawdziwi kanadyjscy kowboje. 11 agresywnych hymnów na płycie daje moc silnika z turbodoładowaniem, w którym ciągle coś iskrzy!!! Ma być krótko, intensywnie i z werwą! I tak właśnie jest na tej płycie!
Polecam.

Nota 10/10

Dragged Under – Upright Animals (2022 – Mascot)

Lubię odkrywać nowe zespoły. Jednym z ostatnich odkryć jest Dragged Under – zespół z Seatle w stanie Washington. To tam, dla przypomnienia, gdzie zaczynała Nirvana. Drugi w dyskografii zespołu album, ale za to jaki! To nowoczesne połączenie post-hardore’u z melodyjnym punk rockiem i elementami emo. Znajdziemy nawet jeden utwór w stylu pop-punk – „Never Enough”. Wszystkiego jest w sam raz. Zespół gra tak, jakby był na scenie od wielu, wielu lat. W takiej muzyce trudno coś nowego wymyślić.

 

Receptą na dobrą płytę jest nie zanudzić słuchacza – i to im się im naprawdę udało. Dobrze jej się słucha w samochodzie i na winylu (nie chwaląc się, nabyłem go drogą kupna!) – dobrze nagrane. O dziwo, wydawnictwo na pomarańczowym, przezroczystym pressie. Z utworów godnych uwagi: „All Of Us” – wielki hit z miażdżącymi bitami, napędzającymi riffami i odważnym, melodyjnym refrenem, „See you Alive” – prowadzony przez gitarę akustyczną i piękne, czyste wokale ujmujący utwór o żalu i rozpaczy, i kończący – „This Is The End”.
Nic dodać, nic ująć. Trzeba posłuchać!!!

Nota 9/10

Silverstein – Misery Made Me (2022 – Membran)

Najnowszy album Kanadyjczyków, wydany po dwóch latach przerwy, ugruntował ich wysoką pozycję na scenie emo/post-hardcore. Od kilku lat słucham ich płyt i nie zaprzeczę, że jestem ich „cichym” fanem. Szczerze myślałem, że pójdą muzyczną drogą, jaką obrali na poprzednim albumie „A Beatiful Place To Drown”. Była to wersja bardziej wygładzona muzycznie – mieszanka popu, ciężkiego grania i pospolitego rocka…

 

No ale chłopaki poprawili się i wypuścili prawdziwą perełkę. To przysłowiowy miód dla moich uszu. Już promujący album utwór „Die Alone” wskazywał na nowy, czyli stary kierunek ich rozwoju. Smaczkiem w nagraniu tego utworu był gościnny udział jednego z moich ulubionych wokalistów – Andrew Neufelda z Comeback Kid. Na płycie znajdziemy też duety Shane’a Tolda z Trevorem Danielem w wersji poprockowej w utworze „Cold Blood”, czy Mike’a Hranicy w „Slow Motion” z zespołu The Devil Wears Prada w wersji metalcore… Płyta zaczyna się – i niestety szybko kończy. He! he! he! A kończy się świetną akustyczną balladą „Misery”. Szczęśliwi ci, co słyszeli. A pozostali? No cóż, mogą nadrobić zaległości!

Nota 10/10

Sitck To Your Guns – Spectre (2022 – End Hits Records)

Dawno nie słyszałem tak dobrego albumu jak najnowsze wydawnictwo STYG. Po prawie 5 latach oczekiwania ukazała się nowa płyta.

 

Krążek zaczyna się od kawałka „My heart is a…”, w którym jest spokojnie, akustycznie, a który później miękko przechodzi w drugi utwór… „Weapon” – jest melodyjnie, rytmicznie i nieco szybciej; głębokie riffy gitarowe przeplatane są rytmicznym basem i perkusją, i śpiewem: „moje serce jest bronią…”. „Who dares Wins” zaczyna się głębokim wokalnym growlingiem, jest chórek i jest również sekcja rytmiczna. „Hush” to prawdziwy wyrzut adrenaliny – jak przy ostatnim oddechu! Po nim zaczyna się „A World to Win” i jest nieco spokojniej…  Jak ja lubię te chórki! Przechodzimy do połowy albumu, a tam mamy chyba najlepszy kawałek na płycie: „Open Up Your Mind” – można tego słuchać bezustannie! Wolny głęboki bas współgrający z perkusją i gitarą, i ten przejmujący wokal. „Liberate” zaczyna drugą część płyty, jest ostro, ale nie obawiajcie się, nie będzie tak do końca. „The Shine”, „Instruments of The End” idą tym samym torem, z kolei w „Father”– tempo zwalnia, ale za to emocje rosną; słychać w oddali nastrojowy syntezator. „More of Than Them” przynosi zmianę tempa, ciemniejszy ton – to bez dwóch zdań prawdziwy hit hardcore’owy. Kawałek kończący płytę, „No Way to Live”, to prawdziwe zaskoczenie – pełne wyciszenie gitarą akustyczną, okraszoną niebiańskim wokalem! Aż mnie poniosło! Płyta się kończy, a ja pytam: jaki koniec?! Ja chcę więcej!!!

Nota 10/10

P.S .
Jak dotąd album roku 2022!!! Z niecierpliwością czekam na dwupłytowe wydawnictwo na winylu.

 

Waldemar Pasich
Autor jest lekarzem specjalizującym się w ortopedii i traumatologii.

Tekst dzięki uprzejmości Kwartalnika literacko-artystycznego “Afront”.