Australia i Polonia, Lifestyle, Promujemy

Najsłynniejszy Polonez w Sydney. Od samochodu różni go wszystko

Wiesław Paździor (fot. Bumerang Media)

Wiesław Paździor, właściciel polskiego sklepu „Polonez” receptę na sukces ma prostą: mieć wizję i nie „ocyganiać” klientów. Ten przepis sprawdza się na długim dystansie, bo „Polonez” pana Wiesława, w przeciwieństwie do samochodów tej marki, działa już od 20 lat.

Każdy, kto wychowywał się w Polsce, pamięta klimat małych, osiedlowych sklepików. Dzwonek rozlegający się znad drzwi, półki uginające się pod produktami z kolorowymi etykietami, lodówka pełna wędlin i ich zapach, przekonujący, że z pustymi rękami stąd nie wychodzi nikt.

W „Polonezie” o tym, że mamy 2025 rok, a nie 2000, podpowiada kalendarz z Matką Boską, a o tym, że jesteśmy w Australii, a nie na polskim osiedlu – plakat zespołu ludowego „Kujawy Sydney”. Gdyby nie to, odwiedzający sklep przy Arlewis St. mogliby pomyśleć, że cofnęli się do czasów dzieciństwa.

Sklep “Polonez Smallgoods” w Chester Hill jest bardzo dobrze zaopatrzony w wyroby lokalnych, polskich producentów. W ofercie delikatesów znajduje się także wiele produktów importowanych z Polski (fot. WP).

Polski sklep w Chester Hill od 20 lat karmi polskimi specjałami
– O nas nie trzeba już nic pisać! Ci co nas odwiedzają, wiedzą, że u nas jest smacznie i zdrowo – zapewnia mnie Lucyna Paździor, współwłaścicielka delikatesów „Polonez” w Chester Hill na zachodzie Sydney. Wraz z mężem, panem Wiesławem, od 2000 roku karmią klientów polskimi specjałami.

Pan Wiesław pochodzi z Kętrzyna na Mazurach. Na antypodach mieszka już 45 lat. – Do Australii to chyba za karę trafiłem – żartuje. – Na początku na mnie wołali „Farmer”, bo w Polsce pracowałem na gospodarstwie. Na początku pracowałem przy konstrukcjach stalowych. W końcu zaczęła się huśtawka. Raz była robota, raz nie było. Znałem właściciela sklepu w Chester Hill i postanowiłem odkupić delikatesy – opowiada.

Polskie delikatesy w Chester Hill – oto przepis na powodzenie
Recepta na sukces według pana Wiesława jest prosta: być uczciwym i wiedzieć, czym się karmi klientów. – Jeżeli masz wizję, to dojdziesz do tego, żeby było smacznie. Jak nie wiesz, jaki smak chcesz osiągnąć, to nie wyjdzie. Ludzi nie ocyganisz – ocenia właściciel delikatesów.

Od 20 lat ten przepis się sprawdza. – Na rynku są różne mieszanki przypraw. Niektóre nazywają się „Polish” ale z polskim smakiem mają niewiele wspólnego. Do tego trzeba dojść samemu, wiedzieć, kiedy i ile przypraw użyć. Proporcje są kluczowe w naszych wyrobach. Ale do tego są potrzebne wiedza i doświadczenie – wyjaśnia pan Wiesław.

– Mamy dobrej jakości mięso, nie dodajemy konserwantów ani ulepszaczy. Wszystkie wędliny przygotowujemy sami. Nasze potrawy: bigos, pierogi, zupy mamy od zaufanych, polskich producentów. Klienci czują, że to jedzenie jest przygotowane zdrowo i dobrze. Dlatego do nas wracają – dodaje pani Lucyna.

Dobry smak bierze się z ciężkiej pracy
Pozyskanie i utrzymanie przy sobie klientów oczywiście nie bierze się z przypadku i wyłącznie dobrego smaku. – Wstajemy o 5 rano. Najpierw przygotowujemy wędliny i produkty do sprzedaży. Potem, do godziny 17 praca i jeszcze trzeba posprzątać, zamknąć sklep – opowiada pani Lucyna.

Jej zdaniem Australia to raj dla tych, którzy przyjechali tu odpocząć. Praca i utrzymanie się na rynku oznacza ciężką harówkę, na którą nie każdy jest gotowy. – Codzienne życie jest tu trudne. Jest sporo kontroli, przepisów. Pracujemy bardzo ciężko, kilkanaście godzin dziennie, od świtu do nocy. I nie jesteśmy w tym sami. Jeśli chce się coś osiągnąć w Australii, nie da się pracować od 8 do 16 i to wszystko – ocenia współwłaścicielka „Poloneza”.

Od 2020 roku delikatesy zmagają się z opóźnionymi dostawami. – Od pandemii są braki. Większość dostaw jest niestety opóźniona. Już się śmialiśmy z mężem, że w Polsce za komuny to chociaż ocet był na półkach, a u nas za chwilę nawet i tego zabraknie! – żartuje pani Lucyna.

– Nie jest łatwo, to na pewno. Ale razem dajemy radę. W sklepie jest jak w małżeństwie: trzeba współpracować, słuchać się nawzajem, czasami nakrzyczeć, ale najważniejsze, że jest się razem – dodaje pan Wiesław.

Wojciech Pierzchalski

Polskie delikatesy „Polonez Smallgoods” znajdują się przy 49 Arlewis Street w Chester Hill, są czynne w środy i piątki w godzinach 9-17, w soboty 8-13. W czwartki specjały pana Wiesława i pani Lucyny można kupować w Polskim Klubie w Bankstown w godzinach 16-20. W Woollongong  „Polonez Smallgoods” znajduje się przy 223 Keira Street.