Są takie sytuacje kiedy tę całą „poprawność polityczną” trzeba zawiesić na kołku i nazwać rzeczy po imieniu. Łajdactwo to łajdactwo, a nie wizerunkowa wpadka. Pycha to pycha, a nie, zbytnia asertywność. A ci co się ich dopuszczają, to łajdacy i aroganci. Zapewne niektórzy już się domyślili, że mam na myśli Novaka Djokovicia, serbskiego tenisistę i Borisa Johnsona, premiera Zjednoczonego Królestwa.
Ten pierwszy, przeciwnik szczepień na Covid, a na dodatek zakażony, świadomie spotykał się w tym czasie z innymi, w tym dziećmi, ignorując podstawowe wymogi bezpieczeństwa pandemicznego. A potem, jakby nic się nie stało, poleciał do Australii, na rozgrywki tenisa wychodząc z założenia, że jego żadne obostrzenia nie dotyczą. Kiedy zaś go wsadzili do paki, na kilka dni raptem, on i jego otoczenie zrobiło z niego męczennika i ofiarę. Przeciśnięty przez media, że zełgał we wniosku wizowym, wił się jak wąż w tłumaczeniach, że była to zwykła pomyłka. Na miejscu Australijczyków, tego gościa już dawno bym deportował z kraju, i to nie klasą biznesową, wbijając mu do paszportu zakaz wjazdu, przez przynajmniej 10 lat, bo to co zrobił było jak splunięcie im w twarz. Albo kazał mu na pustyni, w pełnym słońcu, ścigać się z kangurami.
Drugi, to Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii, który w czasie największych obostrzeń dla Brytyjczyków, robił sobie na Downing Street zakrapiane imprezki z tańcami, na kilkadziesiąt osób, kiedy jego rodacy – na mocy rozporządzeń, które sam wprowadził – mogli się spotykać tylko z jedną osobą. Wybierać czy odwiedzić chorą matkę czy ojca, bo obojga, jednocześnie, nie wolno im było. Nadęty bufon z brakiem cywilnej odwagi by podać się do dymisji za to, że oszukał swych rodaków.
Skąd się biorą takie postawy? Cechą wspólną obu przypadków jest narcyzm i megalomania. Przekonanie, że jest się prawie boską istotą, której prawa zwykłych śmiertelników nie dotyczą. Djoković karmiony bezmyślnym uwielbieniem fanów i kibiców stał się gargantuicznym monstrum ulepionym z egoizmu, pogardy i narcyzmu. Można więc powiedzieć, że część odpowiedzialności za to kim jest, oprócz tego, że jest wybitnym tenisistą, ponoszą oni sami oraz media widzące w nim niemalże antycznego herosa. Dziś jednak okazało się, że król jest nagi, zaś spod maski wychynęło oblicze małego kanciarza.
Johnsonowi zaś, dodatkowo, arogancja władzy uderzyła do głowy. Charakterystyczna dla polityków, którzy ją sprawują wystarczająco długo. A na dodatek, obaj zachowali się jak mali gówniarze przyłapani ze ściągniętymi portkami wmawiający opinii publicznej, że to ktoś im je ściągnął, a nie oni sami.
Antoni Styrczula
Autor był dziennikarzem, zarządzał mediami, opinii publicznej najbardziej kojarzy się z funkcją rzecznika prasowego Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Prowadzi bloga Zapiski spod Puszczy.