Mimo wiadomych przeciwności losu po roku udało się nam wrócić na Kretę, a dokładnie do Kato Daratso. Jest to dość spokojna i nieduża miejscowość w pobliżu Chanii. Do centrum miasta jest stąd tylko jakieś 4 kilometry. Znajduje się tu też sporo mniejszych lub większych miejsc noclegowych oraz tawern. Nasza lokalizacja oprócz tego, że sama w sobie jest interesująca, jest też świetną bazą wypadową do pobliskich atrakcji turystycznych np. Elafonissi (gdzie znajduje się jedyna w swoim rodzaju plaża z różowym piaskiem) czy wąwozu Samaria.
Dobre to, co się dobrze kończy
Zanim jednak polecieliśmy do tej jednej z naszych ulubionych miejscówek musieliśmy się trochę natrudzić i podenerwować. Powodem były między innymi sprawy związane z ograniczeniami dotyczącymi COVID-19. Trudno było przewidzieć czy podróż się w ogóle odbędzie. Na krótko przed naszym wylotem rząd Grecji wprowadził rejestrację online dla przybywających do tego kraju cudzoziemców. Dopełniliśmy tego obowiązku. Stres był, bo kody QR przychodziły na maila po północy w dniu wyjazdu, a bez tego kodu problem byłby nawet przy wejściu na lotnisko w Polsce. Na szczęście wszystkie trzy kody QR dotarły idealnie na czas.
Wylot mieliśmy z krakowskich Balic. Aby w ogóle wejść do terminalu, to poza maseczką, dokumentami potwierdzającymi podróż, wylatujący do Grecji musieli mieć też wspomniane kody QR. Lotnisko zazwyczaj tętniące życiem było tym razem spokojniejsze i bardziej puste. Lecieliśmy tanią linią, której nazwy nie wymienię, bo jeszcze nie zapłacili za promocję. 🙂 Lot przebiegł spokojnie i bez przygód, no może jedynie maseczki i procedury korzystania z toalety zdradzały, że jest inaczej niż zwykle. W Chanii sprawdzono nam kody QR i bez przeszkód mogliśmy pójść odebrać bagaż. Z tego co widziałem na wymaz zabrano tylko jednego chłopaka z naszego lotu. Najprawdopodobniej wynikało to z numeru w jego kodzie QR. Generalnie lotnisko w Chanii nie jest taką twierdzą, jak lotnisko w Krakowie.
Jako transfer do hotelu, i potem powrotny na lotnisko, wybraliśmy taksówkę. Koszt, to wydatek 35 Euro za wszystkich. Czas przejazdu to około 30 minut. Można też za dużo mniejszą kwotę dojechać autobusem do centrum Chanii, a następnie kolejnym autobusem o numerze 21 do Kato Daratso (bilet ok. 1.15 Euro od osoby, można kupić u kierowcy). Komunikację autobusową między Kato Daratso i Chanią testowaliśmy już w trakcie pobytu. Klimatyzowane autobusy jeżdżą co 30 minut, a podróż to jakieś 12 minut. O samej Chanii będzie jeszcze okazja napisać.
Hotel Talos
Na nasze lokum podczas dwutygodniowego pobytu wybraliśmy trzygwiazdkowy Hotel Talos w Agii Apostoli. Niestety nasze poprzednie miejsce w tym sezonie w ogóle nie ruszyło, tak z resztą jak ulubiona nadmorska tawerna. Zamkniętych miejsc było zresztą dużo więcej, to było pierwsze co rzucało się w oczy po przyjeździe. Na szczęście w drugim tygodniu naszego pobytu dało się zauważyć, że otwierają się niektóre do tej pory zamknięte tawerny i bary.
Hotel Talos położony jest zaledwie 80 metrów od trzech plaż, w tym od naszej ulubionej zwaną Glaros. Przewodniki co prawda wyżej stawiają plażę Iguana, ale my tam swoje wiemy. 🙂 Glaros jest szeroka, piaszczysta, wejście do morza jest delikatne, a woda ciepła i niezbyt głęboka. Miejsce idealne dla rodzin z dziećmi. Jedynym minusem są małe rybki, które potrafią podgryzać po kostkach. 🙂
Jeśli ktoś boi się morskich “piranii” może skorzystać z hotelowego basenu, który może nie jest duży ale wystarczający, aby się ochłodzić i odrobinę popływać.
Apartamenty w Talosie wyposażone są w kuchnię, smart tv, klimatyzację i balkon z widokiem na wspomniany hotelowy basen lub góry. My mogliśmy się na balkonie delektować, oprócz oczywiście zimnej retsiny, widokiem na góry. 🙂 We wszystkich pomieszczeniach hotelu można bezpłatnie korzystać z WiFi.
Talos to nie tylko miejsce noclegowe, to także tawerna, gdzie można skosztować specjałów lokalnej kuchni. W cenie apartamentu mieliśmy również śniadanie. W tym roku nie było jednak tradycyjnego stołu szwedzkiego, a posiłki podawały do stolików miłe i sympatyczne dziewczyny: Angela (prowadząca również recepcję) oraz Maria.
Są tu też zwierzęta. Lefteris, właściciel hotelu, bardzo je lubi. Dlatego mieszka tu wiekowy labrador o imieniu Charlie, oraz mniejszy piesek i kot. Zwierzęta są bardzo przyjaźnie nastawione do gości hotelowych. Charlie ma swoje codzienne rytuały. Ma problemy z poruszaniem, ale zawsze wieczorem wychodzi z Talosa, i choć z trudem, robi swoją rundę uliczkami wokół hotelu. Przechodzi między innymi koło posesji pewnego owczarka i wydaje nam się, że czasem w całej swej psiej złośliwości wypróżnia się dokładnie naprzeciwko sąsiada. 🙂 Czym doprowadza owczarka do szału. 🙂
Z kotem, a właściwie z rudawą kotką, się zaprzyjaźniliśmy. Nazwaliśmy ją “Mama Kot”. Przychodziła do nas do pokoju, bawiła się, spała i co najważniejsze, przynajmniej dla niej, dostawała coś do jedzenia. 🙂 Dwa razy nawet kupiliśmy jej puszki kociego jedzenia. 🙂 Co do zwierząt, to na markizie przy naszym pokoju swoje gniazdo miały jaskółki, na które łakomym wzrokiem patrzyła odwiedzająca nas “Mama Kot”. 🙂 Młode wyfrunęły na dwa dni przed naszym wyjazdem. “Mama Kot” obszedł się tym razem smakiem. 🙂
Zdecydowanie możemy polecić Hotel Talos. Jeśli będziecie się kontaktować z hotelem powiedzcie im, że dowiedzieliście się o tym miejscu z naszej strony.
Farmer’s House i Blue See
Tuż obok Talosa znajduje się tawerna Farmer’s House, gdzie lubiliśmy wyskoczyć coś zjeść i wypić. Serwują tu różne rodzaje mięsa z grilla, lokalne piwo, wino, a jako poczęstunek dają dobrą raki. 🙂 Podczas jednej z wizyt w Farmer’s poznaliśmy tu oliwkową piękność Sarę z córką oraz jej niemieckiego partnera, którego akurat urodę dyplomatycznie przemilczę. 🙂 Nasz Janek spodobał się jej córce, ale jakoś nie pokonali nieśmiałości, dopiero przy wyjściu Sara podeszła do nas i wtedy się poznaliśmy. 🙂
Oprócz Farmer’s zaglądaliśmy też do położonej nieco dalej od nas nadmorskiej tawerny Blue See. Do dyspozycji gości są tu znakomite owoce morza.
Podsumowanie
Czy polecamy w tym roku Grecję i Kretę? Bez dwóch zdań tak! 🙂 Jest bezpieczniej niż w Polsce! Zaletą jest to, że nie ma tu tłumów na plażach i tawernach jak nad Bałtykiem. Ceny też są konkurencyjne. Pogoda co prawda w sierpniu w Polsce jest przyzwoita, ale na Krecie zawsze na nią można liczyć. Zatem jeśli zastanawiacie się nad wyjazdem na Kretę, czy w ogóle do Grecji, to nie czekajcie tylko rezerwujcie i w drogę. Oczywiście o ile warunki epidemiologiczne pozwolą.
Grzegorz Turski
Źródło: 6sides.pl