Polska, Świat

O globalnym biznesie bez ryzyka i nakładów

Z Piotrem Krenigiem, specjalnie dla Expressu Australijskiego, rozmawia Grażyna Plewa

Express Australijski, Polish-Australian Express, polish news, polonia, polska gazeta, wiadomości polskie w australii, polish language papers in australiaExpress Australijski, Polish-Australian Express, polish news, polonia, polska gazeta, wiadomości polskie w australii, polish language papers in Australia

Do przeprowadzenia tej rozmowy zainspirował mnie wykład Piotra Kreniga, w którym uczestniczyłam podczas dużej konferencji naukowo – biznesowej poświęconej zdrowiu i nowym trendom w biznesie. 
Piotr Krenig to ekspert w zakresie edukacji biznesowej i marketingowej, przedsiębiorca, mentor i doskonały mówca, który przeprowadził szkolenia dla blisko 100 tysięcy osób, pomógł im zmienić swoje życie, zarobić pieniądze, zdobyć nowe kwalifikacje i zyskać motywację do działania. Nigdy nie pracował na etacie, a pierwszą firmę założył jeszcze na studiach w 1989 roku, kiedy upadł komunizm i otworzył się wolny rynek. Jego firma rozwijała się w zawrotnym tempie, ale w 1991 roku, mając 27 lat, został okradziony i zbankrutował. Rozpoczął od nowa i wraz z żoną wprowadził na rynek własną markę ekskluzywnych wyrobów skórzanych KRENIG, które obecnie sprzedawane są w sieci kilkuset sklepów. W 1993 roku, chcąc dywersyfikować ryzyko, rozpoczął karierę w branży finansowej, współtworząc największą w Polsce, w latach 90-tych, sieć dystrybucji produktów finansowych. W ciągu trzech pierwszych lat przeszedł wszystkie szczeble kariery, do najwyższej pozycji dyrektora generalnego, a w 2004 roku uruchomił własną firmę doradczą, która w 2012 roku została partnerem strategicznym koncernu Metlife. Przez wiele lat, w sposób szczególny interesował się branżą Network Marketingu, obserwował jej rozwój na świecie i w 2012 roku podjął odważną decyzję, aby obok firmy handlowej i firmy doradztwa finansowego rozpocząć działalność związaną z Network Marketingiem produktów zdrowotnych i nowoczesnych kosmetyków. Dostrzegając potęgę Internetu i możliwość robienia biznesu globalnego z dowolnego miejsca na świecie, bez ryzyka i nakładów, rozpoczął prowadzenie szkoleń, których celem jest pomoc ludziom w otwarciu się na przedsiębiorczość, nabieraniu wiary w siebie i zdobywaniu kompetencji pozwalających rozwijać się i działać skutecznie.

Grażyna Plewa: Panie Piotrze, ma Pan imponujący życiorys biznesowy. Czy nigdy nie brakowało Panu etatu i zwolnienia się z odpowiedzialności za własną firmę?

Piotr Krenig: w mojej rodzinie nie było żadnego przedsiębiorcy, ani żadnych doświadczeń w tej materii. Moi rodzice pracowali w państwowych fabrykach i w zasadzie naturalnym mogłoby być, że powinienem zatrudnić się na etat. Tak się jednak nie stało i myślę, że zawdzięczam to Harcerstwu, w które zaangażowałem się w 1981. Założyłem i prowadziłem drużynę, która nawiązując do tradycji Harcerstwa przedwojennego uczyła życia według wartości,  uczyła też wytyczania celów, samodzielności, przedsiębiorczości, rozwijała zdolności organizacyjne i przywódcze. To była dla mnie najlepsza – na tym etapie, szkoła współpracy z ludźmi, prowadzenia szkoleń i organizacji pracy. W zasadzie był to wstęp do nauki biznesu. Harcerstwo też rozbudziło we mnie marzenia o podróżach, zwiedzaniu świata, a to wymagało pieniędzy, których nie miałem, oraz uzyskania zgody na wyjazd zagraniczny, bo przecież mieliśmy komunizm. Założyłem więc w 1987 roku klub turystyczny przy Politechnice Poznańskiej, zrzeszony w PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze) i rozpocząłem organizowanie dla studentów wypraw autostopem po Europie. Służyły one oczywiście nie tylko celom turystycznym, ale były sposobem na zarobienie pieniędzy przy zbiorach owoców czy innych pracach na Zachodzie. W ten sposób trafiłem w 1988 roku do Londynu, gdzie podjąłem pracę na budowach, a później zostałem sprzedawcą – domokrążcą. Odkryłem wówczas prawo, które później nazwałem „Pierwszym Prawem Marketingu” i które w kolejnych latach, bardzo skutecznie stosowałem w biznesie. Gdy wróciłem do Polski, w 1989 roku otworzył się wolny rynek a ja zaoszczędzone pieniądze zainwestowałem w import towarów z Dalekiego Wschodu. Bardzo szybko rozwinąłem firmę handlową, która niestety dwa lata później, wskutek kradzieży, upadła i zostałem z ogromnymi długami. Nie poddałem się jednak i rozpocząłem od nowa. Tym razem jednak poza handlem tradycyjnym zainteresowałem się Marketingiem Sieciowym, w którym odkryłem swego rodzaju „przedłużenie harcerstwa” i sposób na dzielenie się wiedzą oraz inspirowanie innych do rozwoju. Wykorzystując to, że wchodziły wtedy do Polski firmy ubezpieczeniowe, zbudowałem ogromną strukturę sprzedaży i bardzo dużo zarobiłem. Po drodze jednak popełniłem mnóstwo błędów biznesowych, poniosłem dramatyczne porażki i kilkukrotnie musiałem podnosić się z upadku. Nigdy jednak nie myślałem o etacie, bo za bardzo cenię sobie niezależność i wolność, mimo że własny biznes wiąże się z dużo większą odpowiedzialnością i ryzykiem.

GP: Czy mógłby Pan przytoczyć jakąś anegdotę lub zdarzenie z początków drogi zawodowej?

PK: Pamiętam, gdy w 1989 roku zacząłem latać na Daleki Wschód, moim pierwszym kierunkiem były Indie. Tam kupowało się koszulki bawełniane, które można było sprzedać w Polsce w błyskawicznym tempie, ze sporym zyskiem. Był jednak problem z biletami lotniczymi, ponieważ opłacało się tam lecieć tylko liniami należącymi do państw bloku wschodniego, które były dotowane przez państwo, a ilość chętnych była większa, niż miejsc w samolocie. W ten sposób utknąłem w New Delhi i z braku miejsc nie mogłem wrócić do Polski. Wpadłem na pomysł, aby polecieć do Pakistanu i stamtąd próbować wrócić do Europy. Nie miałem jednak wizy i koczowałem na lotniskach. W Karachi, w hotelu lotniskowym, zaproponowano mi wyjazd na bazar do miasta, z zaufanym taksówkarzem. Tam okazało się, że Karachi to miasto słynące z wyrobów ze skóry, a w szczególności kurtek skórzanych. Dzięki tej wycieczce rozpocząłem handel wyrobami ze skóry – najpierw kurtkami a później drobną galanterią, której produkcję z czasem zacząłem zlecać w znacznych ilościach, w innych krajach. W ten sposób, dzięki przypadkom i otwartości na nowe szanse, można było rozpoczynać rozrastające się później przez lata biznesy.

GP: Z pewnością były też mniej zabawne chwile?

PK: Tak – podczas pobytu w Londynie w 1988 roku, kiedy zrobiłem roczną przerwę w studiach, bo postanowiłem zarobić pracując na budowach, dla oszczędności zamieszkałem w pustostanie w Brixton – dzielnicy opanowanej przez gangi, o czym nie wiedziałem. Po kilku dniach wpadła do mieszkania banda ciemnoskórych drabów uzbrojona w noże… znalazłem się na bruku – dosłownie, bez niczego… 
Rok później, podczas jednego z kolejnych wyjazdów handlowych do Pakistanu, byłem kontrolowany w drodze z lotniska, przez policję. Była noc, jechałem taksówką a jedyne co ich interesowało, to ile mam pieniędzy. Okradli mnie…
Podobnych sytuacji miałem niestety jeszcze kilka.

GP: Czego Pana nauczyły te negatywne historie?

PK: Że nigdy nie wolno się poddawać i załamywać, a to, że stracisz pieniądze nie jest ważne – dopóki żyjesz.

GP: Zatrzymajmy się teraz przy haśle: „zdrowe finanse – zdrowy człowiek”. Skąd pomysł na to połączenie?

PK: Od 1993 roku zajmowałem się doradztwem finansowym i edukacją w tym zakresie, prowadziłem setki seminariów dla agentów i doradców i obserwowałem z ubolewaniem, jak mało ludzie wiedzą o zarządzaniu własnym budżetem, o regułach oszczędzania, zabezpieczania i pomnażania kapitału. Podobne braki zacząłem obserwować od 2005 roku, gdy wraz z żoną zaczęliśmy uczestniczyć w szkoleniach dotyczących zdrowego odżywiania i leczenia dietą. Przełomem w tym zakresie stały się dla nas wyjazdy na rekolekcje z postem oczyszczającym, organizowane w jednym z klasztorów w Wielkopolsce. Zrozumiałem jak wiele jest do zrobienia, zarówno w zakresie edukacji finansowej, jak i zdrowotnej, a – bądź co bądź – najczęstsze życzenia składane bliskim to życzenia „zdrowia i pieniędzy”… Dodam, że żona została profesjonalnym dietetykiem i wspólnie prowadzimy wykłady, pomagając ludziom w obu wymiarach.

GP: Jak Pana zdaniem zmienił się biznes w ciągu tych 27 lat?

PK: Żyjemy w czasach, w których nie jest sztuką coś wyprodukować – sztuką staje się sprzedać i firmy, które ze sprzedażą sobie nie radzą – po prostu upadają. Na naszych oczach następuje też niesamowita ewolucja: od biznesu tradycyjnego, poprzez franczyzę, sklepy internetowe, aż do biznesu z marketingiem internetowym przy wsparciu nowych technologii…

Express Australijski, Polish-Australian Express, polish news, polonia, polska gazeta, wiadomości polskie w australii, polish language papers in australiaExpress Australijski, Polish-Australian Express, polish news, polonia, polska gazeta, wiadomości polskie w australii, polish language papers in Australia

GP: Biznes z marketingiem internetowym przy wsparciu nowych technologii… Proszę to trochę rozwinąć

PK: To proste: kiedyś, aby sprzedać produkt, należało stworzyć strukturę dystrybucyjną w postaci hurtowni i sieci sklepów, a to wspomagać kosztowną reklamą. Od lat 50-tych ubiegłego wieku, wpisała się w ten system franczyza, która dawała szansę na skorzystanie z gotowej receptury i rozpoczęcie własnego biznesu, poprzez przyłączenie się do sieci. Prawdziwa rewolucja w handlu i nie tylko, rozpoczęła się z chwilą pojawienia się internetu. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać sklepy internetowe i wspomagać a nawet wypierać tradycyjny handel. Możliwość składania zamówień on-line i dostawa kurierem „pod drzwi” okazała się tak wygodna, że coraz więcej ludzi zaczęło rezygnować z zakupów w tradycyjnych sklepach. 
Kolejnym etapem stało się wykorzystanie portali społecznościowych i marketingu „z ust do ust”. Ten rodzaj marketingu był już wcześniej znany i wykorzystywany przez firmy Network Marketingu, ale rewolucyjne okazało się umożliwienie ludziom zakładania w ciągu kilku minut ich własnych, międzynarodowych sklepów internetowych, z biurem wirtualnym,  połączonych w globalną platformę. Mało tego, najnowocześniejsze i najmłodsze firmy dają swoim partnerom możliwość wykorzystania sklepów „replikowalnych” czyli takich, które powstają dzięki właśnie mediom społecznościowym i marketingowi szeptanemu. W ten sposób pojawia się coś, co niektórzy określają mianem „miękkiej franczyzy”, inni „systemem prokonsumenckim”, ale bez względu na nazwę daje on wielu ludziom możliwość prowadzenia bardzo intratnego biznesu, praktycznie bez ruszania się z domu i to na skalę międzynarodową. Jeśli dodać do tego łatwość komunikowania się dzięki takim narzędziom jak Skype czy podobne lub konferencjom internetowym czy webinarom, to okaże się, że praktycznie bezkosztowo możemy robić biznes na wszystkich kontynentach. Mało tego – zazwyczaj firmy wyposażają swoich partnerów w nowoczesne materiały edukacyjne czy promocyjne, takie jak prezentacje czy filmy video, w różnych językach, udostępniane on line, nawet z poziomu smartfona… Kluczowe oczywiście będą w tym biznesie oferowane produkty – jeśli będą dobrej jakości i trafią w potrzeby konsumentów, to rozwija się sieć, a wraz z nią rosną obroty i dochody partnerów.

GP: Wygląda na to, że żyjemy w bardzo ciekawych czasach, jeżeli – jak Pan mówi – praktycznie niewielkim nakładem finansowym i czasowym można prowadzić międzynarodowy biznes, 24 godziny na dobę, wykorzystując nowe technologie. 

PK: Tak – bez wątpienia. Dodam do tego, że dla wielu ludzi jest to bardzo wygodny sposób na uzyskanie dodatkowego dochodu, bez konieczności rezygnacji z dotychczasowego zajęcia i rozwijanie bardzo cennych kompetencji oraz zdobywanie nowych umiejętności.

GP: Gdzie moglibyśmy uzyskać więcej informacji na ten temat?

PK: Jak wspomniałem wyżej, obecna technologia umożliwia międzynarodową komunikację.
W związku z tym zapraszam Czytelników Expressu Australijskiego na konferencję internetową – webinar on-line, który poprowadzę w dniu 23 listopada o godz. 19 (Sydney i Melbourne).
Aby w nim uczestniczyć, należy się wcześniej zarejestrować, gdyż pokój do konferencji internetowych może przyjąć tylko ograniczoną liczbę uczestników. W tym celu należy wejść na stronę rejestracyjną: https://krenig.clickmeeting.pl/szansa21wieku-australia/register

GP: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia

Rozmawiała Grażyna Plewa