— rozmowa z Romanem Śmigielskim, przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Rady Polonii Świata
— Rada Polonii Świata, główny organizator ubiegłorocznego V Światowego Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy, poprosiła Ciebie, abyś poruszył w swoim wystąpieniu na Zjeździe, temat ewentualnej apolityczności organizacji polonijnych. Natomiast w programie samego Zjazdu zaproponowano Ci temat dotyczący działań podejmowanych przez Polonię i Polaków poza granicami kraju na rzecz obrony dobrego imienia Polski i Polaków…
— Tak, mocno zdziwiła mnie ta zmiana. Tym bardziej, że nastąpiła ona bez porozumienia ze mną i Radą Polonii Świata. Mimo to postanowiłem poruszyć oba tematy. Aby odpowiedzieć na pytania dotyczące ewentualnej apolityczności należy wcześniej uzmysłowić sobie rolę, jaką pełnią organizacje polonijne i zastanowić się co oznacza ich apolityczność. Czy chodzi o angażowanie się ich w sprawy Polski? Czy odpowiadając na apel polityków krajowych o zaangażowanie się w konkretne akcje polityczne, organizacje polonijne zachowują neutralność? I wreszcie, na ile można przesunąć granice apolityczności w stronę zaangażowania się w życie polityczne kraju zamieszkania i Polski?
Zacznę może od samych definicji. Według np. Wikipedii apolityczność odnosi się do dwóch podobnych pojęć. Pierwsze dotyczy postawy obojętności wobec aktualnych zagadnień politycznych polegających na odrzuceniu udziału w życiu politycznym, co przejawia się np. w nie uczestniczeniu w wyborach bądź referendum czy zaniechaniu działalności związanej z polityką. I drugie dotyczące zasady prawnej, która zobowiązuje osoby sprawujące określone funkcje do nieangażowania się w żadną działalność polityczną, także związaną z przynależnością do partii politycznej i związków zawodowych. Zasada apolityczności wynika z przyjętych w państwach demokratycznych norm, których podstawą jest konstytucja oraz odpowiednie ustawy.
— Historycznie rzecz biorąc polska emigracja na przestrzeni wieków zajmowała się na wielką skalę działalnością polityczną…
— I chwała jej za to. Oto kilka przykładów. Wielka Emigracja to ruch emigracyjny polskiej ludności w pierwszej połowie XIX wieku. Emigracja miała podłoże patriotyczno-polityczne, a jej bezpośrednią przyczyną był upadek powstania listopadowego. Był to chyba pierwszy na świecie przykład emigracji politycznej – gdy elita polityczna i kulturalna jakiegoś państwa z przyczyn politycznych chroni się w innym kraju, a ten zapewnia jej opiekę, wsparcie finansowe, pozwala żyć własnym życiem ideowym i kulturalnym. Wszystkie organizacje tego ruchu były organizacjami politycznymi, których celem była walka o niepodległość i pewne przeobrażenia demokratyczne.
Kolejnym przykładem emigracyjnej działalności politycznej jest działalność Ignacego Jana Paderewskiego w czasie I wojny światowej. Paderewski zaangażował się w sprawę zakładania w Europie komitetów pomocy ofiarom wojny. Następnie postanowił udać się do USA, bo wierzył, że tam może uzyskać realne poparcie dla odzyskania przez Polskę niepodległości. Dotarł do prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona i prawdopodobnie to on przekonał prezydenta do sprawy niepodległości Polski. W styczniu 1918 r. prezydent Wilson, w orędziu do Kongresu podkreślił, że powinna istnieć zjednoczona, niepodległa i samodzielna Polska. Punkt 13 tego orędzia brzmiał: „Stworzenie niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległością polityczną i gospodarczą. Integralność terytoriów tego państwa powinna być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową”.
Dalsze fale emigrantów płynęły na Zachód po przegranej kampanii wrześniowej w 1939 r. Po wojnie część z emigrantów zdecydowała się nie wracać do kraju i tak narodziła tzw. II Wielka Emigracja, czyli Emigracja Niepodległościowa. Wśród emigrantów znaleźli się żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, byli jeńcy niemieckich i sowieckich obozów, a także Polacy z Kresów, których „małe ojczyzny” znalazły się po drugiej stronie granicy. W Londynie po II wojnie światowej funkcjonowała wolna duchowo i materialnie namiastka polskiej państwowości. Było to konieczne, gdyż kraj pozostawał nadal pod kontrolą sił zewnętrznych. Dzięki postanowieniom konstytucji kwietniowej z 1935 r. instytucje niepodległego państwa polskiego – prezydent, rząd, partie polityczne – trwały tam aż do grudnia 1990 r. Ślady polskiej emigracji niepodległościowej znajdziemy w wielu odległych zakątkach wolnego świata.
I wreszcie w latach 80. XX wieku organizacje pro-solidarnościowe powstawały na świecie wszędzie tam, gdzie znajdowali się Polacy. W styczniu 1983 roku, na zjeździe w Buffalo, ponad 10 organizacji pro-solidarnościowych z terenu USA i Kanady powołało ciało koordynacyjne pod nazwą „Conference of Solidarity Support Organizations” czyli „Porozumienie Organizacji Popierających NSZZ Solidarność”. Z czasem do Porozumienia należało ponad 40 organizacji z USA, Kanady, Meksyku, Wenezueli, Niemiec, Francji, Anglii, Danii, Szwecji, Norwegii, Japonii i Australii. Wśród wielu akcji CSSO, za najważniejsze należy uznać: działania na rzecz przyznania NSZZ Solidarność miliona dolarów od Kongresu USA, przyznania pokojowej nagrody Nobla Lechowi Wałęsie oraz zorganizowanie programu pomocy dla komisji zakładowych NSZZ Solidarność.
— Dziedzictwo emigracji politycznej jest dziś ogromne, gdyż w czasie zaborów i komunizmu tylko na obczyźnie swobodnie rozwijała się polska kultura i myśl polityczna. A jak wygląda to dziś
— W statutach różnych organizacji polonijnych, dostępnych w Internecie, znalazłem następujące sformułowania:
“Jest organizacją demokratyczną i otwartą, politycznie i światopoglądowo neutralną. Działalność organizacji opiera się na zasadach praw człowieka i demokracji. Organizacja jest organizacją apolityczną.”
“Organizacja opowiada się za budowaniem życia publicznego i państwa na zasadach demokracji, wolności, sprawiedliwości i humanizmu, których wyrazem jest również respektowanie praw mniejszości.”
“Zadaniem organizacji jest służba Polonii i Polakom za granicą w pełnej niezależności od grup gospodarczych oraz interesów indywidualnych, w oparciu o zasadę wzajemnego poszanowania, politycznej neutralności i religijnej tolerancji.”
Zapytałem też znanych mi działaczy polonijnych o ich zdanie na ten temat. Oto co powiedzieli:
„Wydaje mi się, to jest kwestia semantyki. To znaczy: jeżeli polityką jest to, że ktoś się zajmuje czymś więcej niż tylko swoim życiem prywatnym, to Polonia powinna być głęboko polityczna. Ale jeżeli polityka oznacza związanie Polonii z jakąś grupą czy partią polityczną — zdecydowanie nie powinna.”
”Polonia powinna być apolityczna. Możemy wspierać pewne idee głoszone przez niektóre partie, ale tylko takie idee, które służą dobru Polski. Natomiast polityka poszczególnych partii to powinien być sposób rozwiązywania problemów Polski, problemów rządzenia i to, w jaki sposób się tym zajmować, a to już nie nasza sprawa.”
Czy Polonia powinna być polityczna czy apolityczna? Jest ostatnio tendencja do zaklinania się wszędzie, że dana organizacja jest apolityczna. Zdecydowanie apolityczna. Moim zdaniem nie ma to większego sensu. Wielu ludzi sądzi, że jeśli coś jest ‘polityczne’, to koniecznie musi być związane z PIS albo PO, SLD, PSL czy Nowoczesną i wobec tego — jeśli ‘polityczne’ — to partyjne, jeśli partyjne — to podporządkowane, w związku z czym podlega jakimś wpływom nie do końca jasnym, nie do końca określonym. Takie upolitycznienie nie ma oczywiście żadnego sensu. Natomiast duża, masowa organizacja polonijna jest zawsze organizacją polityczną, tzn. jest to organizacja, która może i powinna podejmować się zadań ważnych dla Polaków, których reprezentuje i to jest zadanie polityczne. I tak rozumiana polityka jest znacznie ważniejsza od tych wszystkich głupawych sporów, które toczą ze sobą nasi, pożal się Boże, politycy. To jest najczęściej błazenada i dziecinada i bardzo chciałbym, żeby Polonia nie lansowała tego rodzaju polityki.
Gdy pytamy, czy Polonia ma być polityczna czy apolityczna, to jest to bardzo trudne pytanie. Po prostu dlatego, że my wszyscy jesteśmy jakoś wplątani w politykę. Każdy z nas tak czy inaczej uczestniczy w działalności politycznej. Oczywiście nasze organizacje powinny być apartyjne, nie związane z żadną partią. Jednocześnie są polityczne, bo działają na rzecz Polski i Polonii, nie gdzieś na księżycu, ale w danym kraju, w danym środowisku politycznym. Współpracujemy np. z MSZ, z Senatem i często musimy zajmować stanowiska polityczne. Tak więc polityczną Polonia na pewno w jakiś sposób jest. Jednocześnie powinna być apartyjna, nie łącząca się z żadną partią polityczną.
Niektórzy twierdzą, że polonijna organizacja o charakterze charytatywnym nie może wypowiadać się politycznie np. w sprawie Brexitu. Są jednak wyjątki – organizacja taka ma pełne prawo wystąpić w imieniu polskiego społeczeństwa, w obronie jego praw obywatelskich, zawodowych i kulturalnych, jak rόwnież w obronie polskich dzieci, żyjących w Wielkiej Brytanii.
— Czy oznacza to, że organizacje polonijne muszą działać politycznie w obronie swojej społeczności, a także w obronie polskich mniejszości narodowych w innych krajach…
— Na pewno tak. Europejska Unia Wspólnot Polonijnych zwracała się np. o to wielokrotnie do władz Białorusi, Litwy, Ukrainy, ale też Holandii, Irlandii i Wielkiej Brytanii, czy do Komisarzy Unii Europejskiej, Komisji Praw Człowieka ONZ, Amnesty International itp. A więc EUWP, w ramach swojego statutu, uprawia nawet politykę zagraniczną.
Tomasz Mann, niemiecki prozaik i eseista, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1929 roku, w Czarodziejskiej górze napisał takie zdanie: „Nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”. I to moim zdaniem może być konkluzją powyższych rozważań na temat ewentualnej apolityczności organizacji polonijnych.
— Jeżeli chodzi o obronę dobrego imienia Polski i Polaków to sprawa jest prosta. W większości organizacji polonijnych jest to działalność statutowa.
— Robiliśmy to zawsze, obojętnie czy ktoś z Polski się tym interesował czy nie. I będziemy to robić w przyszłości. Mamy więc zarówno doświadczenie, jak i opracowane skuteczne metody reakcji. Na przestrzeni lat wyrażenia typu: „polskie obozy koncentracyjne” pojawiają się sporadycznie w różnych krajach – w mediach, publikacjach, opracowaniach historycznych, wypowiedziach polityków. Za każdym razem cierpliwie tłumaczymy, że zaszła pomyłka, że na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO jest następująca definicja: „Obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau to niemiecki, nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady (1940-1945)”. Prezes Światowego Kongresu Żydów Robert Singer powiedział, że „Polacy ze zrozumiałych względów stają się wrażliwi, gdy obozy zagłady i obozy koncentracyjne nazywane są „polskimi” tylko dlatego, że były zlokalizowane na polskiej ziemi, i chcą, by było jasne, że to Niemcy, a nie Polacy są odpowiedzialni za ustanowienie i podtrzymywanie tych fabryk śmierci, w których zginęły w Holokauście miliony Żydów”. W zamyśle osób używających pojęcia „polskie obozy koncentracyjne” ma to być skrót myślowy dotyczący „obozów koncentracyjnych leżących na terenie Polski”. Jest to jednak sformułowanie fałszywe i dezinformujące. Duże znaczenie ma sposób w jaki staramy się reagować na te sformułowania. Należy spokojnie, bez obrażania nikogo, tłumaczyć i argumentować np. używając wyżej wymienionej definicji UNESCO czy wypowiedzi Światowego Kongresu Żydów
Zmiana ustawy o IPN wniosła wiele niedobrego i utrudniła nam obronę dobrego imienia Polski i Polaków. Wbrew intencjom ustawodawcy wyrażenie „polskie obozy koncentracyjne”, właśnie po przyjęciu ustawy w styczniu 2018, osiągnęło na Google apogeum — ponad 6 milionów wpisów, a w krajach anglojęzycznych fraza „Polish death camps” wyszukiwana była 9 razy częściej. Zapisy na Google nie znikły niestety po czerwcowej nowelizacji ustawy, w której skreślono kontrowersyjne zapisy. A można było tego uniknąć, gdyby przed uchwaleniem ustawy skonsultowano jej treść z organizacjami polonijnymi.
24 września 2007 roku na III Zjeździe Polonii i Polaków za granicą, w sali kolumnowej Sejmu RP, powiedziałem m.in.: „Nie trzeba chyba nikogo przekonywać o słuszności słów Cypriana Kamila Norwida, że “Ojczyzna jest to wielki — zbiorowy obowiązek!”. Zbiorowy, a więc wymagający współpracy wszystkich Polaków — zarówno tych mieszkających tu, nad Wisłą, jak i tych, których los rzucił gdzieś w daleki świat. Niestety, współpraca ta do dziś nie jest optymalna
I podsumowując należy stwierdzić, że oczekujemy od Polski partnerstwa i podmiotowego traktowania. Tylko tyle, a może aż tyle, Polonia i Polacy z zagranicy oczekują od Polski. Chcemy i jesteśmy w stanie sobie nawzajem pomóc. Dziś mogę dodać, że w tej kwestii niewiele się przez te lata zmieniło.
Rozmawiał Leszek Wątróbski