
“Jutro pobudka o szóstej. Nurkujemy o świcie” – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu nasz instruktor – Louis. “Sadysta jakiś, czy co?” – pomyślałam człapiąc do kajuty. Można jednak powiedzieć “sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”, bo przecież nikt mnie siłą nie ciągnął. Ani na ten statek, ani w ogóle na Wielką Rafę Koralową.
To był jeden z, jeśli nie najważniejszy powód mojego przyjazdu do Australii. Warto ją zobaczyć, zanim zniknie na dobre – myślałam, pakując do bagażu nurkowe ABC. W końcu u nas, w domu, wszyscy biadolą, że przez kryzys klimatyczny koralowce bieleję i znika, i że niedługo nic z rafy nie zostanie.
Gdy jednak nazajutrz obudziło mnie walenie do drzwi, a za oknem wciąż panowała ciemność, przez chwilę miałam ochotę zignorować wezwanie i zwinąwszy się pod kołdrą spać dalej. Przeważyła ciekawość. Jak się okazało – słusznie. Gdy wychodziliśmy na platformę, wschodzące słońce zabarwiało już ocean na wszelkie odcienie turkusu. A pod wodą omiatało rzeczywistość wiązkami promieni niczym podczas świątecznych pokazów laserowych świateł.

Świat rafy tętnił życiem. Od maleńkich skorupiaków, z których jeden tak polubił naszą koleżankę, że po wynurzeniu na powierzchnię znalazła go w kamizelce nurkowej, po morskie żółwie i ogromne groupery – ryby o paszczach jak z horroru, rozmiarami dorównujące małej lodówce. Na opromienionych słońcem płyciznach nagie ślimaki wyginały swe falbankowate ciała, udowadniając patrzącym, że nie bez powodu zyskały sobie przydomek “hiszpańskie tancerki”.

Głębiej ogromne małże dostojnie otwierały i przymykały swe muszle, a między koralowcamiprzemykały nieduże, szczuplutkie rekiny, zupełnie nieprzypominające potwora z filmu “Szczęki” i miast grozy budzące chęć pogłaskania.
Chcecie wiedzieć, gdzie jest Nemo? Właśnie tu, i to w różnych, niekoniecznie pasiastych wcieleniach. Patrząc, jak te i inne nieduże, lecz bajecznie kolorowe rybki zwinnie przemykają wśród barwnych gałęzi koralowców czy między czułkami ukwiałów, chłonąc ciszę, którą pod wodą przerywał tylko dźwięk unoszących się ku powierzchni bąbelków powietrza, poczułam, że pogłoski o śmierci Wielkiej Rafy Koralowej były jednak mocno przesadzone.
MTZ
