Lifestyle

Podróż na drugą stronę z Biurem Duchów cz. 1

„Mechanika kwantowa opisuje przyrodę jako absurdalną z punktu widzenia zdrowego rozsądku. I w pełni zgadza się z doświadczeniem. Mam więc nadzieję, że zaakceptujecie naturę taką, jaka jest – absurdalną.”Richard Feynman amerykański fizyk teoretyk, jedne z głównych twórców elektrodynamiki kwantowej.

Baner Biura Duchów

Czy jeśli czegoś nie da się wyjaśnić za pomocą obecnego stanu wiedzy, lub jeśli podważa to aktualnie obowiązujące teorie, to uznajemy bezwzględnie, że tego nie ma? Są naukowcy, którzy tak właśnie uważają. Na szczęście są też tacy, którzy łamią te „naukowe dogmaty” i dokonują wielkich odkryć. Dzięki termu właśnie ludzkość się rozwija. Bywało w przeszłości, że ludzie, którzy próbowali iść pod prąd głównego nurtu narażali się na duże kłopoty, łącznie z utratą życia. Wymieńmy tu choćby Giordano Bruno, który skończył na stosie za głoszone przez siebie teorie wyprzedzające ówczesne czasy o wiele, wiele lat. Dzisiaj naukowych „dziwaków” nie skazuje się na stos, czasem może na ostracyzm środowiska naukowego. Ojcowie tak zwanej fizyki kwantowej też nie mieli łatwo, bowiem ich teorie wywracały fizykę newtonowską do góry nogami. Dziś fizykę newtonowską nazywamy klasyczną, bo fizyka kwantowa została oficjalnie uznana przez środowisko naukowe i nie jest już traktowana jak science fiction. Także jak widać na przykładach, to co dziś może się wydawać fikcją jutro może być oficjalną nauką.

Jak zatem potraktować opowieści ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, czy wykluczyć a priori jako nie możliwe, czy też badać? Pierwszą możliwość odrzucam, bo byłoby to powielanie błędów z przeszłości. Tym bardziej odrzucam, że choć sam nigdy nie miałem doświadczeń z pogranicza śmieci, ale za to miałem inne niewytłumaczalne zdarzenia. Wiem dzięki temu, że mimo, iż coś co wydaje się niemożliwe, to może się zdarzyć. Z wielu niewytłumaczalnych historii z mojego życia jednego nie mogę zakwestionować, nawet choć bym chciał. Było to doświadczenie prekognicji. W bardzo realnym śnie zobaczyłem coś, co zdarzyło mi się po niecałych 48 godzinach. Byłem w tym śnie jednocześnie uczestnikiem i obserwatorem. W rzeczywistym świecie wszystko, i to co do najmniejszego detalu (pogoda, ludzie i ich zachowania, sceneria, a nawet zapachy), odtworzyło się po kilkudziesięciu godzinach. To było jak film, który obejrzałem wcześniej i potem jeszcze raz w nim uczestniczyłem. Jedynie można domniemywać i próbować tłumaczyć, że wchodzi tu w grę jakieś nieodkryte prawo właśnie z fizyki kwantowej.

Jako bardzo młody człowiek, w połowie lat ‘80 ubiegłego wieku, przeczytałem książkę amerykańskiego lekarza i psychologa Raymonda Moody’ego „Życie po życiu”. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Wtedy jeszcze nie byłem gotów na to, by to wszystko zrozumieć. Aby bowiem podejść rozumowo pod ten trudny temat trzeba umieć pozbyć się dogmatów, w tym dogmatów religijnych. Trzeba umieć, choćby na chwilę, zakwestionować wszystko to co się wie i to w co się wierzy.

Po latach poszukiwań jestem przekonany, że doświadczenia z pogranicza śmierci mają związek z ogólnie mówiąc Bogiem (praźródłem wszystkiego). Jak z resztą nazwiemy ten byt, nie ma tu zbytnio większego znaczenia. Skąd mam pewność, że Bóg istnieje? Pomijając doświadczenie mistyczne, mogą o tym świadczyć prawa fizyki kwantowej. Chociaż na dziś nie można jednoznacznie wyprowadzić dowodu z owych teorii, to podejrzewam, że jest to kwestia, nomen omen, czasu. Osobiście przemawiają do mnie słowa prof. Krzysztofa Meissnera – fizyka, specjalisty od cząstek elementarnych z UW, który mówi, że do istnienia „Czegoś więcej” przekonuje go… istnienie praw fizyki. Bóg istnieje, ale czym jest, a czym nie jest, nie będziemy się zajmować, bo to już zadanie dla religii.

Wracając do śmierć klinicznej i doświadczeń z tym związanych. Wspomniany dr Moody przestudiował 150 przypadków osób, które wróciły do życia po śmierci klinicznej bądź były bliskie śmierci. Stwierdził, że relacjonowane przez nich doświadczenia miały 9 powtarzających się elementów: słyszenie dźwięków jako szumy, doznania spokoju i braku bólu, doświadczenia “bycia poza ciałem”, odczucie podróżowania przez tunel, odczucie wznoszenia w przestworza, widzenie się z ludźmi (często zmarłymi krewnymi), spotkania z bytami duchowymi, doznanie retrospekcji własnego życia czy odczucia niechęci powrotu do życia.

W tym roku w „przypadkowych” okolicznościach wszedłem w posiadanie książki „Opowieści z Biura Duchów”. Można ją przyrównać do polskiego odpowiednika wspomnianego „Życie po życiu”. Autorką jest Ada Edelman, która sama doświadczyła śmierci klinicznej. Książka jest zbiorem korespondencji od czytelników bloga prowadzonego przez Adę. Blog nazywa się „Biuro Duchów”, od którego z resztą wydawnictwo wzięło tytuł. Za zgodą Ady będziemy co jakiś czas prezentować na naszej stronie teksty pochodzące z jej bloga. Dziś pierwsza część.

 

Byłem jak hologram – refleksje z czasu poza ciałem

Adam jest mężczyzną pięćdziesięcioletnim. Przeszedł rozległy udar mózgu, jego stan był tak poważny, że doprawdy cudem uniknął śmierci. Zaczęło się od chwilowych omdleń, którym towarzyszyły nietypowe objawy np. obfite pocenie. W krytycznym dniu stan Adama gwałtownie się pogorszył, a lekarz pogotowia zdecydował, że pacjenta trzeba natychmiast przewieźć do szpitala. W drodze Adam tracił przytomność: „A w uszach coraz ciszej i w oczach ciemno, po chwili jasność ogromna i tylko jeden ciemny punkt w tle. Mówić nie mogłem tylko bełkotałem”.

W szpitalu na moment odzyskuje przytomność i wykonuje kilka spójnych ruchów. Niestety sytuacja gwałtownie się zmienia: „Świadomość ginie, gdzieś w oddali słyszę – cholera schodzi nam. Następuje wielka cisza, po czasie słyszę tylko jeden ton dźwięków”.

Adam doznaje stanu, który można by nazwać rozdzieleniem świadomości. W jednej chwili widzi syna i synową pchających zepsuty samochód, następnie matkę, braci i siostry w różnych sytuacjach. W tym czasie cały sztab ludzi walczy o jego życie. Zastosowana reanimacja powiodła się, a po około siedmiu godzinach Adam odzyskał przytomność. Wydawało mu się, że najgorsze ma już za sobą. Niestety po raz drugi znalazł się w stanie krytycznym. „Powtórka na stole zabiegowym. Stoję obok siebie jak hologram albo dym. Pojawia się takie skojarzenie – ponieważ lekarze i pielęgniarki wydają się przechodzić przeze mnie. Widzę panikę. Jakiś lekarz rozmawia przez telefon. Pielęgniarka ciągle poprawia niewygodny stanik, innej wywraca się taca z narzędziami. Ja chcę pomóc, ale nie potrafię nic złapać. Mogę tylko poruszać się między nimi i obserwować. Słyszę rozmowy, że potrzebna jest operacja i od razu kontra, że to nic nie da. Widzę jak przykładają do mojego ciała te swoje „żelazka”. Ciało rzuca się na stole, leżę tam cały mokry, jak po wyjściu z wanny i tak kilka razy. Wreszcie zaskoczyłem – serce zaczęło bić”

Adama przewieziono na oddział udarowy. Znalazł się w osobnym pomieszczeniu, gdzie monitorowano wszystkie funkcje życiowe. Miał dobrą opiekę. Podczas porannego obchodu lekarz zapytał „Jak pan się czuje, bo wieczorem było tragicznie”.

Adam na to „czy wczoraj podczas mojej reanimacji rozmawiał pan przez telefon?” Zdziwiony lekarz potwierdził, że tak właśnie było. Podobne potwierdzenie otrzymał od pielęgniarki – rzeczywiście nowy biustonosz bardzo jej przeszkadzał. Kiedy Adam mógł już przyjmować odwiedziny przyszedł jego syn. „Zapytałem, czemu pchał samochód, podałem markę i kolor”. Jego zaskoczenie było ogromne, ponieważ zmiana auta była decyzją nagłą i nie powiedział o tym jeszcze nikomu z rodziny, a co za tym idzie Adam nie miał prawa tego wiedzieć.

Po pewnym czasie Adam zaczął się zastanawiać, co właściwie się z nim stało, czy aby na pewno nie zwariował? Poprosił o wizytę psychologa i psychiatry. Jego opowieść wcale ich nie zaskoczyła. „Dochodzę do wniosku, że oni doskonale o tym wszystkim wiedzą i znają nie jedną taką historię, jednak z sobie znanych powodów nie mówią głośno o tych sprawach.”

Na życzenie Adama przeprowadzono testy i jednoznacznie potwierdzono jego „normalność” – „nic panu nie zapisze, bo jest pan przy zdrowych zmysłach, co najwyżej zmęczony i zestresowany.”- zdiagnozował psychiatra.

Oczywiście, że zmysły Adama go nie zawodzą, po prostu tak niecodzienne wydarzenie nieodwołalnie odciska piętno na naszej psychice i często na całym dalszym życiu.

Proszę zwrócić uwagę, co działo się ze świadomością Adama po opuszczeniu ciała. Przemieszczał się z niewyobrażalna prędkością z miejsca na miejsce. Ten fakt podkreśla wiele osób.

Krzysztof, którego relację mieliśmy okazję usłyszeć na konferencji, „Dokąd po śmierci” również doświadczył takich możliwości -”kiedy znalazłem się poza ciałem, pomyślałem o mojej matce i w tej samej chwili byłem w jej domu, widziałem jak gotuje obiad”. Doktor Rajiv Parti opisuje dokładnie te same doznania w swojej książce „Świadectwo”.

Takich opowieści jest wiele. Poza ciałem jesteśmy niczym nieograniczoną energią, nasza dusza podróżuje z prędkością myśli.

W obliczu tak poważnych dowodów dochodzimy do jednoznacznej konstatacji – stwierdzenie, że energia podąża za uwagą jest prawdziwe! Pozostając w ciele jesteśmy w stanie zasilać energetycznie każdą ideę, która jest dla nas w danej chwili ważna. Natomiast poza ciałem, jako czysta energia to my stajemy się myślą. Myślą, którą napędza i kieruje jedynie wolna wola. Ta inteligentna cząstka energii to bez wątpienia afirmacja Boskiej obecności. To właśnie jest nasza nieśmiertelność i gwarancja powrotu do domu, do Boga, do miejsca prawdziwie nam przeznaczonego.

Pana, który z dużym wysiłkiem opisał nam swoje doświadczenie serdecznie pozdrawiam i dziękuje za możliwość publikacji tego pięknego świadectwa. Życzę powrotu do pełni sił!

 

Nietypowa relacja ze stanu poza ciałem

Dzisiaj przytoczę pewną historię spisaną już ładnych parę lat temu. Jest to opowieść bardzo nietypowa i przez to dająca do myślenia. Zwykle opuszczając ciało spotykamy świetlistą istotę, bliskich zmarłych lub wkraczamy bezpośrednio w nieznany nam świat. Bohater dzisiejszego artykułu opuścił ciało, aby stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, którego zabił.

Tą opowieść zawdzięczam szczerości Anny, a jej głównym bohaterem jest jej dziadek Henryk. Otóż, kiedy Anna dostała się na swoje wymarzone studia medyczne jej dziadek nagle stracił przytomność, znalazł się w szpitalu gdzie jego stan się pogorszył. Przeżył tam dwukrotnie śmierć kliniczną, zapadł w śpiączkę, ale po trzech dniach obudził się i zażądał rozmowy w cztery oczy z Anną. W tej rodzinie życzenie dziadka było rozkazem. Dodać należy, że starszy pan przez lata zajmował wysokie stanowisko na szczeblu partyjnym, co nawet w warunkach szpitalnych zapewniało mu pewne przywileje. Był też zdeklarowanym ateistą, choć swojej żonie nie przeszkadzał w praktykach religijnych i nie oponował, kiedy chrzciła ich dzieci. Pan Henryk miał sześciu wnuków i tylko jedną wnuczkę Annę, którą zawsze rozpieszczał, dając pozostałym wnuczętom nieustające powody do zazdrości. Kiedy doszło do spotkania, Anna usłyszała swego rodzaju spowiedź, która brzmiała mniej więcej tak:

„ Powiedzieli mi, że umarłem i to dwa razy. Chyba mają rację i niestety muszę przyznać, że po drugiej stronie coś jest. Martwi mnie to, bo całe życie myślałem inaczej, a ja nie lubię się mylić. Jest jeszcze coś gorszego, ja po tamtej stronie spotkałem Mietka. Widzisz, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale ja tego Mietka zabiłem. Stało się to jak byłem w partyzantce i nie było działaniem celowym. (Henryk uciekł do lasu, kiedy Niemcy aresztowali jego brata. Brat wyrwał się z rąk żandarmów i po pewnych perypetiach również dołączył do oddziału. Starszy brat był dla Henryka niezwykle ważny. Od niego dowiedział się, że „religia to opium dla mas” i nie ma to jak komunizm).

Anna struchlała, bo do tej pory dziadek jawił się jej, jako wieczny święty Mikołaj. Nie wyobrażała sobie, żeby mógł kogoś skrzywdzić.

„W szpitalu na moment odzyskałem przytomność, a później wpadłem w taki czarny tunel, z którego wyleciałem niczym z procy. Upadłem na coś twardego. Kiedy otworzyłem oczy znalazłem się w miejscu tego całego nieszczęścia, a Mietek na mnie czekał. Podszedłem do niego, a ten bez niczego wykrzyknął: „że mnie zastrzeliłeś rozumiem, że zakopałeś byle gdzie to trudno. Woda już dawno kości po świecie poniosła. Mnie jest przykro, żeś ty mnie nie wspominał, nie żałował, jednej modlitwy nie zmówił. Tyle lat na ciebie czekałem w tym miejscu to sobie teraz razem tu posiedzimy”. Nagle coś mnie wyrwało i odzyskałem świadomość. Uwierz mi ja go nie chciałem zabić. Wiesz, że do domu nie miałem powrotu. Przygarnęli mnie do oddziału. Najpierw byłem taki odnieś podnieś pozamiataj, ale mi zaufali, podszkolili i dostałem poważniejsze zadania. Tej nocy stałem na warcie. Wcześniej doszły nas słuchy, że Mietek nie żyje. Kiedy go zobaczyłem wpadłem w panikę i strzeliłem w jego kierunku. Szybko oprzytomniałem i podbiegłem do niego, ale już nie żył. Ze strachu wepchnąłem ciało do rowu i przykryłem gałęziami. Oczywiście koledzy przyszli sprawdzić, co się dzieje. Skłamałem, że broń sama wypaliła. Oberwałem po pysku. Przez kilka nocy szykowałem mogiłę dla Mietka. Zrozum byłem gołowąsem, w nocy nastała pełnia i w świetle księżyca wszystko wydawało się takie dziwne. Przypomniały mi się historie o różnych utopcach i duchach, które opowiadała moja babka. Wydawało mi się, że zaraz coś upiornego się pojawi, a tu bęc, Mietek. Jeszcze żeby, choć tej plotki nie było o śmierci Mietka to może sprawy potoczyłby się inaczej.

Nie roztrząsałem tego, co zaszło. Wielokrotnie brałem udział w wydarzeniach, które mnie przerastały. Kiedy wojna dobiegła końca pomagałem matce Mietka, bo tylko ona z jego rodziny żyła. Myślałem nawet żeby jakoś zorganizować mu porządny pochówek, ale przyszła powódź i krajobraz się zmienił, nie potrafiłem znaleźć jego mogiłki. Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić? Anna nie potrafiła sama przeanalizować tej sprawy. Brat jej koleżanki był zakonnikiem. Przyjął imię Antoni. Pojechała do niego i poprosiła, aby rozmowę z nią potraktował na warunkach spowiedzi. Wysłuchał ją cierpliwie i zaproponował mszę gregoriańską za duszę Mietka, a w przyszłości również za jej dziadka. Dodał otuchy i wytłumaczył, że być może to widzenie na granicy życia i śmierci miało skłonić jej dziadka, aby przemyślał swoje postępowanie i pojednał z Bogiem. Anna zapytała: jak myślisz, czy ten zmarły rzeczywiście na niego czekał, czy dziadek spotkał dusze kolegi? Po długim namyśle zakonnik odpowiedział, że jeśli jakieś działanie może człowieka zbliżyć do miłości bożej to wszystko jest możliwe.

Po rozmowie z Anną dziadek zgodził się na spotkanie z Antonim. Anna była ciekawa reakcji dziadka. Henryk powiedział jej tylko tyle: gdyby mi Boga przedstawiano tak jak robi ten zakonnik to bym wierzył. Mnie Bogiem tylko straszono, no to się zbuntowałem.

W tej sprawie pewnie wiele do powiedzenia miałby psycholog. Wszak wyparcie powodować może konsekwencje rzutujące na całe życie człowieka. Nie jestem psychologiem. Wierzę, że Henryk spotkał swojego kolegę w świecie, który najmocniej go przyciągał i w realiach, z którymi rezonował. Pozostaje mieć nadzieję, że obydwaj doznali łaski spokoju.

 

Jeżeli sami przeżyliście coś podobnego lub ktoś z Waszych znajomych możecie do mnie napisać: turskigp@eapmag.com.au. Teksty opublikujemy tutaj, a także zostaną przekazane do Ady Edelman z „Biura Duchów”.

Grzegorz Turski