Każda Polonia zmaga się z podobnym problemem – galopującą asymilacją młodego pokolenia. Niewdzięczne latorośle polskich imigrantów nie interesują się sprawami Ojczyzny, przewracają oczami na wspomnienie o Dożynkach czy wystawie koronki klockowej, a nad kujawiaka przedkładają swoje hipy i hopy.
Ale nie zwieszajcie ucha na kwartę. Wiecie, jak to było z górą i Mahometem. Skoro małolatów nie obchodzą odwieczne tradycje, trzeba dostosować patriotyczny kanon do dzisiejszych czasów.
Od razu na początku musimy sobie powiedzieć jasno – sorry, ale „Bogurodzica” jest nie do odratowania. Tego nieszczęścia nie da się zmodernizować, a próby odśpiewania młodzieży oryginału skończą się najwyżej nagraniem edukacyjnego tiktoka o zabawnych zachowaniach starszyzny rodu.
Niewiele lepiej jest z „Mazurkiem Dąbrowskiego”. Tekst polskiego hymnu może być dla dzisiejszej młodzieży bardzo mylący, bo jak generacja wychowana na bezprzewodowych technologiach może zrozumieć „za Twoim przewodem złączym się z narodem”? Któreż pacholę może wiedzieć, co to „pałasz” czy „taraban”? W hymnie jednak grzebać nie wypada – a śpiewać trzeba. Polecam więc poszerzyć pełną nazwę na „Mazurek Dąbrowskiego: Diss na Niemców i Ruskich”, niech szczeniaki podłapią chociaż ogólny kontekst. Nie zaszkodzi też dodanie jednego czy dwóch rapowanych wersów, ale o tym później.
Z „Rotą” też bida. Po pierwsze – młodzież nietknięta Sienkiewiczem może dostać wylewu próbując się domyślić, co to jest ten hufiec, i czemu staje orężem. Po drugie – prawdziwy kłopot może paradoksalnie nastać w chwili, gdy szczenię porządnie wczyta się w tekst i zarzuci nam hipokryzję. Bo co z tego, że potomek dał pogrześć mowę, skoro to my jako pierwsi rzuciliśmy ziemię skąd nasz ród. No heloł.
W tym miejscu wyjątkowo utrudnioną pozycję mają rodzice z Polonii niemieckiej, którzy świadomie i dobrowolnie wysyłają dzieci na zgermanienie w szkole. Przebiegła młodzież może się nawet zbuntować i nazwać pałę z dojcza patriotycznym obowiązkiem. I co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Krótki przegląd lektur szkolnych zmusza nas do stwierdzenia, że i w tym kąciku trzeba gruntownie poodkurzać – zmodernizować klasykę pozytywizmu: „Elo, no gdzie?” (Quo Vadis) i „DJ Johnny” (Janko Muzykant) oraz uwspółcześnić Mickiewicza: jego „Wielki i mały freestyle” (improwizacje) oraz „Halloween” (Dziady).
Nie da się ukryć, czeka nas mnóstwo pracy. Ale nie martwcie się, nadejdzie taki dzień, kiedy junior sam podejdzie i zapyta: „Te, dziaders, zapodaj coś o tej Polsce.” A my wrzucimy jakiś tłusty beat i zarapujemy Dąbrowskiego tak, aż młodemu iPhone z ręki wypadnie.
Darek Jedzok