Polski puls Australii – najnowsze informacje, wydarzenia i życie Polonii
„Lecz nade wszystko – słowom naszym, zmienionym chytrze przez krętaczy, jedyność przywróć i prawdziwość:
niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość".
L-p: Lucyna Artymiuk, dr Helena Evert (Prezes Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej), dr George Zbigniew Łuk-Kozika (Honorowy Konsul Generalny RP w Melbourne)
Promocja książki Lucyny Artymiuk
1 maja 2016 r., w Domu Polskim SYRENA Rowville, Lucyna Artymiuk miała promocję swojej książki wydanej przez Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej. Książkę „From Poland to ‘wherever in the world’ – The journey of an Australian migrant”, Lucyna napisała o swoim ojcu, rodzinie, ale nie tylko – to było tylko ogniwo w łańcuchu wielu ludzi, Polaków, których związały losy wojenne, wydarzenia późniejsze i osiedlenie w Australii.
W niedzielne popołudnie przybyli na spotkanie oficjałowie polonijni: Konsul Honorowy – dr George Łuk-Kozika; prezes Federacji Polskich Organizacji w Victorii – Marian Pawlik i Krzysztof Łańcucki.
Po oficjalnym powitaniu gości przez dr Helen Evert (prezes Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej), zabrał głos Konsul Honorowy nawiązując do powojennej imigracji polonijnej i znanego osobiście bohatera książki – Jana Artymiuka. Rozmowę z autorką w sposób interesujący prowadziła Maria Picyk.
Życie jest piękne, tylko nieraz trzeba czasu żeby to odkryć; czasami to odkrycie przychodzi za późno, gdy wszystko przemija… i ludzie też.
Kiedy przychodzimy na świat, nie mamy pojęcia o przemijaniu, potem nie zastanawiamy się nad upływem czasu, bo przecież życie przed nami… i tyle planów! Z biegiem lat zaczyna do nas docierać, że wszystko się zmienia, zaczynamy się więcej zastanawiać nad istotą przemijania – pojawiają się spóźnione refleksje.
Autorka książki Lucyna ArtymiukWstęp do swojej książki Lucyna zaczyna od refleksji (podobne budzą się w wielu z nas!): „To się zawsze zdarza, gdy generacje przemijają”. Jako młoda osoba, Lucyna słuchała opowiadań ojca czy matki i może wydawało jej się, że wszystko o nich wie. Studia praca społeczna, zaangażowanie w różne wydarzenia polonijne nie zostawiały wiele czasu na dokładniejsze zapoznanie się i spisywanie losów życia jej rodziców – jeszcze przecież zdąży. Potem choroba…
Ojciec zmarł w 1986 roku, mama w 2003 r. i dopiero wtedy po jakimś czasie Lucyna robiąc porządki w domu natknęła się na pudło kartonowe z różnymi zdjęciami, dokumentami, listami, memorabiliami… i tak zaczęła się przygoda z książką.
Powstawały pytania: Jak mogę dowiedzieć się więcej? Dlaczego nie pytałam wtedy kiedy miałam takie możliwości, gdy rodzice jeszcze żyli? (nie są to tylko jej pytania).
W kilka dni po śmierci mamy, Lucyna otrzymała maila z Krakowa od jakiegoś młodego entuzjasty historii lotnictwa z zapytaniem, czy jesteś córką Jana Artymiuka z „300 eskadry bombowców”? Po wymianie korespondencji zobaczyłam – pisze Lucyna we wstępie – że ten młody człowiek wie o moim ojcu więcej niż ja”.
Lucyna wiedziała, że tato przedostał się w 1939 roku przez Rumunię do Anglii, latał bombowcami, był bohaterem i tam otrzymał krzyż Virtuti Militari. W jednej z akcji samolot został zestrzelony przez Niemców nad Belgią, ale cała załoga ocalała. Potem wędrował przez obozy jenieckie w Niemczech aż do wyzwolenia przez Armię Brytyjską w maju 1945 roku. Powrót do Polski nie wchodził w grę, a więc – gdziekolwiek w świat. I wybór padł na Australię, gdzie przybył w 1948 roku na statku SS Strathnaver. Tutaj zaczął życie na nowo, założył rodzinę i włączył się całym sercem w życie polonijne.
Lucyna chociaż schorowana, zebrała tu na miejscu spory materiał do napisania książki ale postanowiła także wybrać się do Polski, do miejsc związanych z pochodzeniem ojca i w sposób bardzo interesujący wplotła historię w pisane obrazy miejscowości i wiosek Podlasia. To tak jakbyś sam szedł drogą wyboistą i podziwiał chaty i te płoty, dalej gniazdo bocianie na słupie i kościół przy którym przycupnęło targowisko. Sporo zdjęć rodzinnych i znajomych… Zawitała również do Belgii, chciała zobaczyć na własne oczy miejsce, gdzie spadł „samolot taty” i rozmawiała tam też z ludźmi, którzy pamiętają tamte złe czasy wojenne.
Książka jest napisana stylem lekkim, barwnym i bardzo przystępnym, czyta się jak powieść. Na promocji padło pytanie czy książka ukaże się w języku polskim. Dobrze by było, ale każdy zdaje sobie sprawę z tego jakie by były tego koszty.
Na zakończenie spotkania promocyjnego padło wiele gratulacji, a ktoś stwierdził: „Lucynko, rodzice byliby z ciebie dumni”. Myślę, że nie jest to pojedynczy głos!
Lucynko, swoją pracą zdołałaś uchwycić przemijanie…
Bogusław Kot
zdjęcia dostarczone przez autorkę
Książka jest w języku angielskim
Stron 406, cena $20 (plus przesyłka w Australii $13)
W celu nabycia książki – kontakt: Lucyna Artymiuk
Mob. 0403 655 044
Adres mailowy: lucynaartymiuk@bigpond.com