Wiecie co, trochę mi za nas wszystkich wstyd. Tacy niby jesteśmy tolerancyjni, oświeceni i wyrozumiali, chuchamy i dmuchamy na byle jaką mniejszość, posyłamy pieniążki na chore dzieci czy schroniska dla zwierząt, a jednocześnie wszyscy przechodzimy obojętnie koło szykany i cierpienia niektórych jednostek. Tak, mówię o Włodzimierzu Putinie.
Zanim prychniecie pogardliwie, zastanówcie się i powiedzcie sobie – tak z ręką na sercu. Kiedy ostatnio wczuliście się w jego sytuację? Kiedy pomyśleliście o tym, jak trudne jest życie despoty ze zrytym beretem? Jak to jest, sterczeć godzinami na trybunie w tej ruskiej pizgawicy i oglądać niekończące się parady wojskowe? Ile trzeba hartu ducha, aby miesiącami nadzorować przymusowe przesiedlenia? Albo wstawać o piątej rano i podpisywać wyroki śmierci na wrogów reżimu? Ile się trzeba namordować przy – nomen omen – masowych morderstwach? Hę? Nie łyso Wam chociaż trochę?
No dobra, po drodze zdarzyło się parę ludobójstw i zbrojnych aneksji, ale cóż, przecież wszyscy popełniamy błędy. Każdemu może się zdarzyć, że niechcący przejedzie czołgiem przez granicę (lub rolnika), każdy może popełnić gafę i po kilku głębszych naruszyć konwencję genewską. Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci pociskiem fosforowym.
Trochę współczucia, serio. Nikt z nas nie wie, co spowodowało, że ze zwykłego, poczciwego agenta KGB stał się megalomański autokrata. Być może za tym wszystkim stoi jakaś stara trauma? Może w biografii Putina ukryta jest podobna krzywda, jak odmowny list z wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, który złamał serce młodemu Hitlerowi? Może gdyby ktoś wtedy podszedł i powiedział „Aduś, odpuść”, to w kilka lat później niedoszły artysta nie anektowałby Sudetów, tylko uczył plastyki w podstawówce i randkował z Rachelą z miejscowego getta?
Jestem realistą, wiem, że konflikt rosyjsko-ukraiński pewnie zakończy się jakimś przemocowym rozwiązaniem. Chciałbym tylko zachęcić do wykorzystania wszystkich opcji; aby oprócz wysyłania do Moskwy dyplomatów, powstańców i zamachowców wydelegować też kogoś, kto przytuli Włodzimierza i pokaże mu śmieszne memy z kotkami.
A nuż się uda.
Darek Jedzok