
Obrady G-20 i Trump w Warszawie
Zdaniem większości zagranicznych i australijskich środków przekazu, bardzo intensywnie relacjonowane i komentowane w mediach kolejne obrady globalnej “Wielkiej Dwudziestki” G-20 w Hamburgu nie były szczególnie udane. Zwłaszcza pod względem rozwiązania szeregu pilnych i coraz bardziej złożonych i niebezpiecznych międzynarodowych militarno-strategicznych i ekonomicznych zatargów. Przede wszystkim eskalującego zatargu między Stanami Zjednoczonymi a komunistyczną Koreą Północną, która uparcie i przeważnie raczej skutecznie, ponadto bardzo zaczepnie-demonstracyjnie modernizuje i rozbudowuje swój arsenał rakietowy i dąży do wyposażenia go w głowice jądrowe. Co oczywiście powoduje wielkie zaniepokojenie USA, sąsiedniej Korei Południowej i wielu innych krajów z Australią włącznie. Myślę, że nie wzbudza to także żadnego zachwytu Chin (włącznie z tajwańską republiką). Natomiast realistycznie nie można było oczekiwać nawet częściowego rozwiązania tego bardzo niebezpiecznego problemu na obradach G-20 w Hamburgu. Jak również szeregu innych złożonych polityczno-strategicznych i ekonomicznych problemów. Natomiast, moim zdaniem, dla Polski i Australii – obrady G-20 były korzystne. Szczególnie dla Polski.
Może niedługa lecz aktualnie i „przyszłościowo” wielostronnie owocna oficjalna wizyta kontrowersyjnego „bardzo prawicowo-republikańskiego” amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie – w drodze na obrady (G-20) w Hamburgu – była bardzo ważnym osiągnięciem polskiego rządu. Zwłaszcza w aktualnych globalnych układach oraz, przede wszystkim, w europejskim kontekście. Coraz bardziej majoryzowanym i sterowanym przez zaczepnie „prusacko-zaborczą” federalną Kanclerz Republiki Federalnej Niemiec” Angelę Merkel. W tym kontekście, bezsprzecznie udana oficjalna wizyta prezydenta Trumpa w Warszawie właśnie w drodze do Hamburga i przed obradami G-20 – stanowi strategiczno-dyplomatycznie-prestiżowo bardzo ważne osiągnięcie obecnego polskiego rządu. Zwłaszcza udane pod względem jego wspaniale-wzruszającego przemówienia przed pomnikiem Bohaterów Powstania Warszawskiego 1944 r. na Placu Krasińskich. Moim zdaniem, bardzo, bardzo ważne jest, że w swoim przemówieniu prez. Trump przypomniał i uszanował polskie osiągnięcia historyczne, polskie tradycje i zrywy niepodległościowe w ponurym okresie rozbiorów, polski wkład (zwłaszcza Tadeusza Kościuszki) w wywalczenie niepodległości przez Stany Zjednoczone. Jak również w zwycięstwo nad Niemcami w 1945. Bardzo ważne jest, że tekst jego przemówienia były nie tylko wyraźnie propolski, historycznie zgodny z faktami lecz również wygłoszony w drodze do Niemiec. I szeroko relacjonowany przez środki przekazu w wielu krajach – m.in. w Australii. Moim zdaniem, jest to bardzo ważne w obecnych układach UE. Niestety coraz bardziej bezczelnie otwarcie – lecz jednocześnie „podtekstowo „ – ponownie dominowanych przez roszczące do „przywodzenia” Unii Europejskiej Niemcy. A rozruchy i bałagan na ulicach w Hamburgu nie pomogły wizerunkowi i wpływom kanclerz Merkel – ani Republice Federalnej Niemiec.
Udział australijskiego premiera Malcolma Turnbulla w intensywnie nagłośnianych przez australijskie media obradach G-20 w skąpanym w policyjnych gazach łzawiących Hamburgu, moim zdaniem również był udany i korzystny dla Australii. Wprawdzie, jak już wspomniałem, obrady G-20 nie rozwiązały żadnych z piętrzących się problemów, sporów i konfliktów. Natomiast były okazją do pomyślnych „nieoficjalnych spotkań i rozmów” szeregu najważniejszych światowych politycznych przywódców. Przede wszystkim tym razem prezentującego znacznie bardziej realistyczne i ugodowe oblicze – zwłaszcza pod względem wypowiedzi i wyrazów twarzy – kontrowersyjnego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, chińskiego prezydenta Xi, rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, brytyjskiej premier Theresy May, nowego francuskiego prezydenta Macrona, japońskiego premiera Abe i wyraźnie zaambarasowanej rozruchami w Hamburgu kanclerz Angeli Merkel. Premier Turnbnull miał okazję do niedługich lecz pomyślnych bezpośrednich rozmów z prezydentami Trumpem i Xi, co jest bardzo ważne dla Australii. Bardzo pożyteczne były jego spotkania z szefami rządów kilku innych ważnych dla Australii krajów. Ponadto wraz z żoną Lucy został zaproszony przez prezydenta Trumpa do przejażdżki jego osobistym „super-pancernym” samochodem na galową imprezę uczestników obrad. Po zakończeniu obrad G-20, premier Turnbull wraz z żoną został uroczyście powitany w Pałacu Elizejskim w Paryżu przez francuskiego prezydenta Macrona z małżonką. Z udziałem galowo wystrojonej Gwardii Republikańskiej itd. Australijskie media były wyraźnie bardzo zadowolone. „Koreański aspekt” obrad G-20 nie mógł być udany. Dobrze stało się, że jednak było ździebko postępu w tej niezwykle złożonej sprawie.
Sondaż Newspoll
Pod względem krajowych rozgrywek politycznych zagraniczne osiągnięcia nie pomogły premierowi Turnbullowi w kolejnych notowaniach sondażowych w Australii. Zwłaszcza w obliczu wewnętrznych rozgrywek w szeregach federalnej Partii Liberalnej. M.in. politycznie, wyznaniowo oraz emocjonalnie kontrowersyjnego zagadnienia „małżeństw homoseksualnych”. Zwłaszcza, że wśród prorządowych wyborców wyraźnie wzrasta poparcie dla plebiscytu w tej sprawie. Laburzystowska opozycja w dalszym ciągu wyprzedza rządową liberalno-narodową koalicję w notowaniach przeprowadzonej 6-9 lipca br. ankiety opinii wyborczej Newspoll. Pod względem zasadniczych głosów („primary vote”) rządowe notowania ciut ześlizgnęły z 36% do 35% (w porównaniu do 42,1% z trudem uzyskanych w federalnych wyborach dokładnie rok temu – 2 lipca 2016). Laburzystowskie notowania też ześlizgnęły się o jeden punkt procentowy z 37% do 36% (w porównaniu do 34,7% w wyborach w lipcu ub.r.). Notowania Zielonych ździebko poprawiły się z 9% do 10% zaś hansenowskiego stronnictwa „Jeden Naród” pozostały bez zmian na poziomie 11%. Tak więc, mimo ciągłych wewnętrznych połajanek i sprzeczek, stronn ictwo Pauliny Hansen obecnie nadal jest „trzecią siłą” polityczną na szczeblu federalnym. Na wszystkich innych razem przypadło 8% (poprzednio 7% oraz 11,7% w ostatnich wyborach). Po teoretycznym podziale preferencyjnych głosów na podstawie wyników federalnych wyborów w lipcu 2016, laburzystowska opozycja nadal (już od połowy maja br.) wyprzedza rządzącą koalicję. „Zadowolonych” z premiera Turnbulla ponownie było 32% zaś „niezadowolonych” 56% (poprzednio 55%), a 12% (poprzednio 13%) nie miało zdecydowanego zdania. „Zadowolonych” laburzystowskiego federalnego parlamentarnego przywódcy Billa Shortena było 33% (poprzednio 32%) zaś „niezadowolonych” 53% (poprzednio 55%) a 14% (poprzednio 13%) nie miało wyrobionego zdania. Natomiast Malcolm Turnbull wciąż wyprzedza Billa Shortena w stosunku 41% do 33% (poprzednio 44% do 31%) jako polityk preferowany na stanowisko federalnego premiera. Mimo tego, wyniki tego sondażu Newspodl wyglądają niekorzystnie dla politycznej przyszłości premiera Turnbulla jako szefa federalnej Partii Liberalnej i federalnego rządu. Zwłaszcza w obliczu kolejnych destabilizacyjnych popisów b. premiera Tony Abbotta.
Szanghaj na Wampu (2)
Zanim przejdę do dalszych relacji z mojego niedawnego krótkiego pobytu – po raz pierwszy od 65 lat – w Szanghaju na hojne zaproszenie znanego polskiego przedsiębiorcy Piotra Dubickiego, streszczę wspomnę streszczę moje wspomnenia z bloku mieszkaniowego „Piccardie” kilkuletni pobyt w którym w dużej mierze przyczynił się do kształtowania mego dzieciństwa i wczesnej młodości jako nastolatka.
Przede wszystkim, „Piccardie” było „mikrokosmosem”. W swojej całości ówczesny „Wielki Szanghaj” był o wiele bardziej chiński. Oczywiście szczególnie duże obszary dzielnic „chińskiego miasta”, może ściślej „chińskich miast”. Zwłaszcza m.in. Nantao, Czapej, Zikawej, Zose (gdzie zbudowano jedyną wówczas w Szanghaju katolicką bazylikę), Jangdzedziańg, Pudong. Używam polskie litery żeby najbardziej trafnie przybliżyć czytelnikom chińskie brzmienie nazw tych obszarowo dużych, nieraz wielkich szanghajskich dzielnic. Nazewnictwo ulic przeważnie odzwierciedlało dominację poszczególnych kolonialnych państw z końca XIX w. oraz pierwszego dwudziestolecia XX w. Jak również powodowane wydarzeniami w Europie i ich pochodnymi w Azji zmiany w „mocarstwowym statusie” poszczególnych „mocarstwowych krajów”, które poprzednio wydarły „ekstraterytoryrialne koncesje” podówczas ogromnie politycznie i militarnie osłabionym Chinom rządzonym przez szybko upadający „cesarski rząd”. „Powstanie Bokserów” na przełomie XIX i XX wieków bardzo spotęgowało europejską i jednocześnie japońską ekspansję w Chinach. Szczególnie po sromotnie przegranej przez carską Rosję rosyjsko-japońskiej wojnie 1904-05 r.
Ówczesne japońskie zwycięstwo uniemożliwiło Japonii wydarcie Chinom znacznej części Mandżurii w której carska Rosja już trochę wcześniej wymusiła od Pekinu „terytorialne koncesje”, przede wszystkim prawo do zbudowania i kontrolowania trans-mandżurskiej „Wschodnio-chińskiej Kolei – Kitajskiej Wostocznoj Żeleznej Dorogi” (KWŻD). Tak powstał Charbin, w którym przez wiele lat mieszkało dużo Polaków. Japonia wydarła Rosji jedną odnogę tej kolejowej trasy – do portu Dalien („Dalnij-Dairen”). Może nieco paradoksalnie, budowa oraz eksploatowanie KWŻD było bardzo korzystne dla Chin oraz wielu potomków polskich zesłańców po Powstaniu Styczniowym 1863 r., potem po bolszewickiej rewolucji w Rosji. M.in. niespodziewanie dla moich przodków. O tym innym razem. Wracam do Szanghaju. Wspomniałem o Charbinie i Mandżurii ponieważ w ówczesnych oraz nieco wcześniejszych szanghajskich układach bardzo wyraźnie odczuwanych w „Piccardie” i Szanghaju “charbińsko-mandżurski wpływ nieraz był mocno odczuwany”. Szczególnie wśród Polonii oraz rosyjskiej „białej emigracji”. A trzeba pamiętać, że wskutek represji rosyjskiego carskiego rządu, potem bolszewickiej rewolucji ogromna większość “chińskiej Polonii” wywodziła się z rodzin i potomków polskich zesłańców i Rosjan` (oraz polskich i rosyjskich Żydów) którzy osiedlili się w Mandżurii, przede wszystkim w Charbinie. To było bardzo odczuwalne w „Piccardie” oraz w ogóle na „Francuskiej koncesji” oraz na „Międzynarodowej koncesji” („Shanghai International Settlement”. To w znacznej mierze kształtowało byt mojej rodziny w Szanghaju oraz moje osobiste doświadczenia.
Eugeniusz Bajkowski