Polska

Rozmowa z dr. Andrzejem Bendig-Wielowiejskim

Stosunki polsko-rosyjskie (stan aktualny) – rozmowa z dr. Andrzejem Bendig-Wielowiejskim,  Konsulem Honorowym Federacji Rosyjskiej w Szczecinie

— Panie Konsulu, w tym roku minęło już dziesięć lat od momentu, gdy objął Pan tę funkcję. Jak to jest być konsulem honorowym Rosji z tej perspektywy?

         Pełnienie funkcji konsula honorowego jest z pewnością zaszczytem, ale i misją, obowiązkiem wobec dwóch krajów, które razem ustanowiły konsula honorowego. Praca,  która przede wszystkim ma mieć na celu sprzyjanie relacjom wzajemnym jest ciekawa, ale w moim przypadku często trudna, a nawet miejscami niewdzięczna. Powodem są niestety trudne relacje pomiędzy naszymi państwami, przekładające się na codzienność. Tak więc muszę powiedzie wprost, że bywają momenty, że nie jest łatwo w naszym kraju być konsulem honorowym Federacji Rosyjskiej.

— Jak ocenia Pan dzisiejsze stosunki polsko-rosyjskie?

Tak złych stosunków dwustronnych jak obecnie nie pamiętam. I moim zdaniem ciężko będzie je w najbliższym czasie unormować, co jest smutne. Zawsze zdecydowanie łatwiej jest popsuć,  niż później naprawić. Nie mówię, że nasze stosunki mają być przyjazne, ale powinny być normalne, jak ze wszystkimi sąsiadami, a ich  normalizacja powinna leżeć w interesie obu stron.

— Kiedy nasze stosunki zaczęły się psuć i dlaczego?

Stosunki polsko-rosyjskie zaczęły się psuć dość dawno. Kiedy dziesięć lat temu zostałem konsulem honorowym, zacząłem się naszym wzajemnym stosunkom przyglądać uważniej.  Zauważyłem już wtedy, że wzajemne relacje zaczynają się pogarszać. Punktem kulminacyjnym przyspieszenia tego negatywnego procesu była katastrofa smoleńska, a  konflikt na Ukrainie dopełnił jeszcze bardziej spiralę wpadania w zupełny brak wzajemnego zaufania i niemal wrogości.

Nasz polski mainstream polityczny doszedł stopniowo do doktrynalnej rusofobii, a odbiciem tego są wypowiedzi medialne straszące nas Rosją i także publikacje prasowe, gdzie wprost z zadowoleniem pisze się, że coś zrobiono na przekór Rosji czy też, że u naszego wschodniego sąsiada wydarzyło się coś złego.

— To mamy się bać, czy nie?

Uważam, że każdy kraj powinien dbać o swój interes, Polska jak najbardziej i Rosja też i inne kraje, każdy najlepiej jak potrafi. Przy tym pojawia się i ściera wiele sprzecznych interesów gospodarczych czy też politycznych, ale to jest normalne. Istniejące różnice, nawet jeśli są głębokie, nie powinny wykluczać dialogu i zwykłych relacji, które powinny istnieć i pomiędzy zwykłymi ludźmi i pomiędzy władzami.

Straszenie Rosją, mówienie, że chce akurat nas zaatakować i robienie z niej niemal urzędowego wroga nie ma większego uzasadnienia. Złe jest to, że tego rodzaju długoletnia narracja powoduje, że wielu młodych ludzi, którzy nigdy w Rosji nie byli i nie znają wcale  tamtejszych realiów, może zacząć w to wierzyć i w rezultacie… może zacząć bać się na poważnie.

A Rosja ma wiele innych spraw, dużo ważniejszych dla siebie do załatwienia, niż rozpoczynanie konfliktu, po którym świat przestałby pewnie istnieć. Tym bardziej, że nie ma do nas żadnych pretensji terytorialnych, ani my do niej. Do tego w Polsce nie ma wcale mniejszości rosyjskiej.

— A co Pan powie o burzeniu radzieckich pomników pamięci?

Z pewnością odbije to się bardzo dotkliwie na naszych stosunkach z Rosją, a też, delikatnie mówiąc, nie przysporzy nam sympatii społeczeństwa rosyjskiego, czyli zwykłych Rosjan. Pozwoli Pan, że do tego odniosę się cytując naszego poetę Adama Asnyka:

„Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!”

— Jak naprawiać nasze relacje? Są przecież ludzie, którym obecny stan naszych wzajemnych stosunków nie odpowiada.

Gotowej recepty na ten stan w tej chwili nie mam, bo sytuacja polityczna radykalnie w Polsce, w Europie i na świecie zmieniła się szybko. Narastają tendencje narodowe, ba, nawet nacjonalistyczne, zdecydowanie antyimigracyjne, a rodząca konflikty ostra walka globalnych graczy o wpływy zmusza do zastanowienia się nad istnieniem prawdziwie wolnego rynku. Unia Europejska jest dziś w pewnym kryzysie, osłabiona wewnętrznie, a jednocześnie jej stosunki z Rosją są napięte. Kiedyś sądziłem, że silna Unia dogada się jakoś z Rosją i będą współpracować. Stało się zupełnie inaczej. Dziś uważam, że jeśli stosunki unijno-rosyjskie nie poprawią się, to nic dobrego nie będzie, także w naszych relacjach z Rosją. Ale trudno mi wyrokować jak to się będzie zmieniało i dlatego, jeżeli wcześniej była jakaś recepta na poprawienie naszych stosunków z Rosją czy też ich ożywienie, to teraz może to być zupełnie nieaktualne.

— A co będzie z ruchem przygranicznym z okręgiem kaliningradzkim?

Ruch ten został zawieszony przez stronę polską. W odpowiedzi na to, także strona rosyjska zawiesiła wymianę przygraniczną do czasu odwieszenia jej przez Polskę. Rosjanie działają tu symetrycznie, akcja wywołuje reakcję i odwrotnie. Uważam, że działając w ten sposób nie zbuduje się normalnych relacji między państwami. To jest zresztą także przykład celowego ograniczenia swobodnych kontaktów turystycznych i także gospodarczych zwykłych ludzi.

— Jest Pan zwolennikiem wolnego rynku…

Tak jestem zwolennikiem wolnego rynku, przepływu kapitału, ludzi. Ale dzisiaj mamy raczej rynek silnego protekcjonizmu, sankcji, embarga, zakazów i ograniczeń. Polityka i politycy po prostu jeszcze mocniej niż kiedyś ingerują w światową gospodarkę. Patrząc perspektywicznie idziemy w niezbyt dobrym kierunku.

— Jak wygląda codzienna Pana praca jako konsula honorowego?

Mam sporo obowiązków, ale jednak obciążenie pracą jest mniejsze, niż parę lat temu. To skutek znacznego ograniczenia relacji i kontaktów dwustronnych, także gospodarczych i kulturalnych. Coraz mniej jest także Rosjan odwiedzających Szczecin i nasze województwo  turystycznie, na czym tracimy mocno. To przede wszystkim skutek omijania Polski przez Rosjan, którzy boją się, że nasze społeczeństwo jest do nich nastawione negatywnie.  Po części to także skutek braku wykorzystania przez miasto faktu, że tu urodziły się aż dwie caryce, w szczególności niemal pomijana obecnie  – Katarzyna II Wielka. 

Rosjan zamieszkujących na stałe lub czasowo w Szczecinie nie ma wielu, a do tego z powodu sytuacji i nastrojów, które niejednokrotnie są odczuwalne, nasi Rosjanie nieco zamknęli się w sobie.

— Pytanie hipotetyczne: jak i co mogło by zmienić się w naszych wzajemnych stosunkach po ewentualnych zmianach rządzących w naszych państwach?

Hipotetyczni nowi przywódcy obu państw muszą i tak realizować cele swego państwa i twardo dbać o jego dobro i interesy. Już na starcie staną się zakładnikami obecnych, ugruntowanych znacznie w obu społeczeństwach, fatalnych stosunków dwustronnych i będzie im dlatego bardzo trudno szybko je unormować. Uważam, że bez zdecydowanej woli politycznej obu stron, ale także co najmniej na poziomie unijnym, a może i nawet szerszym,  efektywny proces normalizacji stosunków na szczeblu państwowym będzie stał pod znakiem zapytania, nawet jeśli założymy hipotetycznie, że po obu stronach wygrają  partie dziś opozycyjne.

— Dziękuję za rozmowę.

Leszek Wątróbski