Całą tę sieć wpływów, którą Putin szył w Europie od dwudziestu lat, spruli mu Ukraińcy w 3 dni, bo się nie położyli plackiem przed jego wielką armią. Miał Niemcy przyjazne, nieuzbrojone, finansujące mu budżet w zamian za gaz i płacące tylko pół składki NATO. Teraz ma Niemcy, które odcinają całą Rosję od SWIFT, wydadzą w tym roku jeszcze 100 mld. Euro na Bundeswehrę, tropią majątki oligarchów i ślą bardzo niebezpieczną broń do Ukrainy. Podobny zwrot dokonuje się w polityce bardzo wielu państw dziś w Europie i na Świecie.
Jeszcze ani jednego większego miasta ukraińskiego Putin nie zdobył, a już stracił 20 bliskich mu państw. Na końcu światło zgaszą mu Chińczycy, którzy dobrze pamiętają, kto im najwięcej ziemi zabrał, a kto z nimi robi prawdziwe interesy. Przecież nie Rosja półtoraprocentowa gospodarka światowa – pryszcz na chińskiej. Do wczoraj pryszczyk na zachodniej.
Good luck!
***
Kolejne porażki Putina:
Portugalia zdecydowała o wysłaniu broni na Ukrainę.
Parlament Finlandii będzie dyskutować nad przystąpieniem kraju do NATO.
Pod petycją umieszczoną na stronie internetowej Inicjatywy Ludowej zebrano już ponad 58 tys. podpisów.
Do włączenia projektu do porządku obrad parlamentu potrzeba było 50 tys. Petycja została wysłana już 21 lutego, ale przed atakiem Rosji na Ukrainę poparło ją zaledwie kilka tysięcy Finów. Ale po… To kolejna geopolityczna porażka Putina po odejściu Niemiec od polityki nie wysyłania broni do miejsc konfliktu i decyzji NATO o stałych bazach na wschodniej flance.
Gdyby Finlandia wstąpiła do NATO. Wojska Sojuszu znajdą się 150 km od Petersburga.
***
Broń wciąż napływa do Ukrainy. Transport z Litwy, w tej chwili dotarł.
Udało mi się potwierdzić u dobrze zorientowanych ekspertów, że wciąż możliwe jest dostarczanie broni do Kijowa.
500 Stingerów i broń przeciwpancerna z Niemiec ma duże znaczenie. Dla porównania: przez 4-5 lat zabójczej dla ZSRR wojny w Afganistanie USA dostarczyły 2500 Stingerów.
***
Neonazistą okazał się Putin, nie Zełenski – mój tekst dla Onetu.
Najważniejszy fragment:
„Ukraińcy mają już swoje sukcesy, mają bohaterów i to ich niesie obrót wydarzeń tej wojny. To i nie tylko to może sprawić, że niejeden zwolennik Putina zacznie się zastanawiać, a jak się zastanowi, to może dojść do interesujących konkluzji. Tym bardziej że o Ukrainie Putin zdążył powiedzieć już tak wiele sprzecznych rzeczy, że łatwo demaskować jego dzisiejsze teksty. Przyjrzyjmy się, jak ewoluował stosunek władzy do Ukrainy, aż w końcu stanął na głowie.
Kariera Władymira Putina rozpada się na trzy etapy. W tym, który obejmował dwie pierwsze kadencje, miał jeszcze ambicje unowocześnić Rosję i włączyć ją w struktury zachodnie. W drugim posmakował władzy i pieniędzy, zaczął więc myśleć przede wszystkim o tym, jak to utrzymać. Państwo policyjne zastąpiło modernizację.
Teraz myśli już o swoim miejscu w historii, zatem jest to bardzo podobna droga, jaką przed nim szło wielu rosyjskich przywódców. Ma więc świadomość, że bez Ukrainy Rosja nie może być mocarstwem światowym. Gdy Putin dochodził do władzy, Ukraina była prorosyjska, a Kreml miał na nią duży wpływ. Stan na 2021 r. wyglądał tak, że zabrał jej 7 proc. terytorium, ale stracił społeczeństwo. Taka kariera nie mogłaby zostać doceniona przez następne pokolenia.
Przypomnijmy, że na początku Putin rozważał nawet wstąpienie do Unii Europejskiej oraz do NATO, ale ostatecznie udało mu się wprowadzić Rosję tylko do Światowej Organizacji Handlu. Wtedy nie odbierał jeszcze Ukrainie możliwości wyboru własnej drogi.
Pytany w 2002 r. o deklaracje Ukrainy woli wejścia do Sojuszu odpowiadał: “Jeśli chodzi o poszerzenie NATO, zna pan nasz stosunek do tej kwestii. On się nie zmienia, ale to nie znaczy, że Ukraina powinna pozostawać na uboczu procesów mających na celu umocnienie pokoju i bezpieczeństwa w Europie i ogólnie na ziemi. Ukraina jest suwerennym państwem i ma prawo samodzielnie wybierać ścieżkę do zabezpieczenia własnego bezpieczeństwa”.
Gdy jednak Ukraina nie tylko zaczęła naprawdę zbliżać się do NATO i do UE, a w wyniku pomarańczowej rewolucji zwyciężyła tam demokracja, Putin się przestraszył. Rosjanie mogliby wziąć przykład z Ukraińców i tak samo zmienić sobie władze. Podczas spotkania NATO-Rosja w Bukareszcie w 2008 r. powiedział to, co gdyby Zachód wziął na poważnie, nie musiałby ostatnio miesiącami zgadywać, o co mu chodzi. Może wtedy lepiej zaopatrzyłby Ukrainę w broń i pieniądze.
Wszystkie karty w sprawie Ukrainy Putin wyłożył już piętnaście lat temu: “Południe Ukrainy, tam są tylko Rosjanie. Kto nam może powiedzieć, że nie mamy tam żadnych interesów? (…) W ogóle na Ukrainie jedna trzecia ludności to etniczni Rosjanie. Z czterdziestu pięciu milionów, według oficjalnego spisu, siedemnaście milionów to Rosjanie [nieprawda – tyle osób deklarowało rosyjski jako język ojczysty – przyp. aut.]. Są regiony zamieszkałe jedynie przez Rosjan, powiedzmy na Krymie – dziewięćdziesiąt procent Rosjan [nieprawda, wtedy nie więcej niż 60 proc. – przyp. aut.]. Ukraina w dzisiejszej formie otrzymała terytorium od Polski – po II Wojnie Światowej – od Czechosłowacji, Rumunii. Otrzymała ogromne tereny od Rosji na wschodzie i południu kraju. To skomplikowany twór państwowy. I jeśli dodamy do tego problem natowski, inne problemy, mogą one w ogóle postawić na granicy istnienia samą państwowość”.
Wtedy już nie tylko wiadomo było, że Putin nigdy na obecność Ukrainy w NATO się nie zgodzi, ale także, że jest rewizjonistą historycznym, a za argument do ingerowania w wewnętrzne sprawy sąsiada używać będzie mniejszości. Wypisz, wymaluj jak Adolf Hitler uzasadniający konieczność rewizji granic Czechosłowacji.” Link do całość.
Sławomir Sierakowski
Teksty pochodzą z profili internetowego FB autora i publikowane są za jego zgodą.
Autor jest publicystą, socjologiem oraz analitykiem ds. polityki zagranicznej.