Polsko-australijskie małżeństwo, Natasza i Sion postanowili odmienić swoje życie i w roku 2024 państwo Cousins przeprowadzili się na stałe do Europy. Decyzję o osiedlenia się na starym kontynencie ułatwiła im sprzedaż biznesu, siłowni dzielnicy Mona Vale w Sydney i zakwalifikowanie się Siona do udziału w maratonie Ultra-Trail du Mont-Blanc, we Francji.

Oczekiwania
Natasza i Simon zostali „cyfrowymi nomadami” dlatego mogą pracować zdalnie podróżując po świecie. W Europie jest 29 krajów które chcą odwiedzić. Obywatele Unii Europejskiej mogą podróżować bez kontroli granicznych. Przybysze spoza UE mogą przez 90 dni przemieszczać się bezwizowo w obrębie tych państw. Jedną z pierwszych niespodzianek pobytu w Europie, było dla małżeństwa Cousins zrozumienie jakie zasady wizowe obowiązują Australijczyków w Strefie Schengen jeśli chcą zostać w UE dłużej niż trzy miesiące.
Video: Cyfrowi nomadzi – 6 miesięcy w Polsce
Natasza i Sion sądzili, że będą mogli zamieszkać w Europie, w Wielkiej Brytanii – Sion ma brytyjski paszport, bo jego rodzice pochodzą z Walii, i w Polsce, bo Natasza ma prawo do polskiego paszportu, ponieważ jest to kraj jej rodziców.
„Patrząc realistycznie na nasze opcje związane z osiedleniem się w Europie wydawało nam się, że byliśmy dobrze przygotowani by uzyskać dla Siona polską kartę stałego pobytu, aby przebywać w Europie bez żadnych ograniczeń czasowych,” mówi Natasza.
Ale okazało się, że sprawa nie jest prosta do załatwienia. Wiza współmałżonka obywatelki lub obywatela Polski eliminuje tylko te dni z 90. dniowej wizy do Strefy Schengen, które spędza się w Polsce. „Nie mogę więc, jak zaplanowaliśmy z Nataszą, swobodnie podróżować po Europie, bo skończy mi się wiza” mówi Sion.
Rzeczywistość
W japońskim filmie Akiro Kurosawy Ikiru (żyć) bohaterem jest urzędnik Kanji Wanatabi, który swoją pracą stara się pozytywnie wpłynąć na społeczeństwo, i który dopiero przed śmiercią zdaje sobie sprawę, że ludzkie życie jest bardzo krótkie, ma wiele ograniczeń i że nie wolno go marnować.
Biurokracja w każdym kraju na świecie ma swoje procedury, własny formularze do wypełnienia, zasady do przestrzegania i pieczątki do stemplowania.
Kanji, bohater filmu Kurosawy, zdaje sobie sprawę, że jego biuro, w tokijskim ratuszu, nie działa dobrze, a utrudnianie życia klientom, szkodzi jemu samemu.
Natasza i Sion doświadczyli podobnych problemów z biurokracją urzędników załatwiając sprawy obywatelstwa, w polskich urzędach.
Video: Problem z wizą w Strefie Schengen
Jak oczekiwania Natashy i Siona często rozmijały się z rzeczywistością można zobaczyć kanale YouTube Nomads Playbook, gdzie dzielą się swoimi doświadczeniami w urzędach: małymi sukcesami i epickimi porażkami. Widać tam jak wchodzą do urzędów z uśmiechami na twarzy, a wychodzą ze łzami w oczach, bo nie udało im się nic załatwić.
Lekcja, którą wynieśli z doświadczeń w urzędach to świadomość, że wszystko zależy od człowieka, urzędnika na którego trafi się w urzędzie i, czy tak jak filmowy Kanji, będzie chciał pomóc, czy też nie.
Podczas pierwszej wizyty w urzędzie miejskim, Natasza przedłożyła wszystkie wymagane do uzyskania obywatelstwa dokumenty, ale od urzędnika dowiedziała się, że są niekompletne i dlatego nie ma szans na uzyskanie polskiego obywatelstwa.

„Pan urzędnik odnosił się do nas w sposób bardzo, bardzo lekceważący, w ogóle nie chciał nic wyjaśnić, ani wskazać mi sposobu na rozwiązania problemu,” mówi Natasza.
„Powiedział też, że nie może nam pomóc i odesłał nas do innego departamentu mieszczącego się w innym budynku” dodała.
Natasza i Sion zaczęli sobie zdawać sprawę, że jak tak dalej pójdzie to ich wizy pobytowe w Europie się skończą i będą musieli wrócić do Australii.
Zdesperowany Sion zasugerował Nataszy żeby spróbowała innego rozwiązania i udała się do innego okienka w tym samym biurze. Tam sprawą zajęła się inna urzędniczka. Natasza przedłożyła podanie o PESEL i o dowód osobisty. Pani urzędniczka nawet nie spojrzała na dokumenty, przez dłuższy czas się nie odzywała. Po prostu pisała coś na komputerze. Potem zerknęła na złożone podania i wezwała swojego menedżera. Razem zapoznali się z dokumentami i poprosili o PESELe i numery paszportów rodziców Nataszy.
Po 45 minutach czekania, w tym samym budynku, gdzie powiedziano im że nic się nie da zrobić, bo dokumenty są niekompletne, Natasza miała nadany numer PESEL, dostała dowód osobisty i zaakceptowany wniosek o polski paszport.
W Australii i wielu krajach, gdzie administracja działa sprawnie, w zasadzie ufa się urzędnikom i wierzy w udzielane przez nich informacje. W Polsce jest już dużo lepiej, niż było kiedyś, ale do sprawnego działania administracji jeszcze wiele brakuje, głównie ludzkiej życzliwości. A dla osób mało obeznanych z polskimi realiami, przy tym mówiących z obcym akcentem, może to być bardzo frustrujące doświadczenie.

Pomoc specjalisty
Uzyskanie zgody na pobyt stały w Polsce przez Siona było sprawą dużo bardziej skomplikowaną. Dlatego postanowił skorzystać z pomocy adwokata imigracyjnego. Usługi prawne są drogie, ale eliminują stres i załatwianie mnóstwa formalności, w których przybyszowi z Australii trudno się połapać.
Sion ma już w paszporcie pieczątkę, która potwierdza, że jego wniosek o pobyt w Polsce jest złożony w odpowiednim urzędzie i czeka na rozpatrzenie. Może mieszkać w Polsce do czasu uzyskania stałego pobytu.
Natasza i Sion wiedząc to, co wiedzą teraz po przejściu przez cały proces załatwiania spraw wizowo/paszportowych, dalej uważają, że można próbować załatwić wszystkie związane z tym formalności samodzielnie. „Wychodzi dużo taniej, ale dla przybysza z Australii jest to olbrzymie wyzwanie,” mówi Natasza.
„Zapewne wiele formalności można załatwić bez adwokata imigracyjnego, używając AI i Google Translate. Ale dla obcokrajowca 90. dniowa wiza może nie wystarczyć na załatwienie spraw w urzędach,” mówi Sion. „Widać, że obsługa w urzędach się zmienia. Nie jest jeszcze zbyt dobrze zmiany idą w dobrym kierunku,” dodała Natasza.
Video: Życie w Warszawie: Dzień Niepodległości, Pokazy Świateł i Niesamowite Hala Koszyki!
Natasza, teraz oficjalnie obywatelka dwóch krajów stara się być pomostem między Australią a Polską, a Sion mówi, że jego dziesięcioletnie małżeństwo z Natashą i czas spędzony z jej rodziną i wieloma Polakami w Australii, dobrze przygotowało go na życie w Polsce.
„Nie powiedziałbym, że Polska jest bardzo otwarta na obcokrajowców. Brakuje mi tu serdecznych uśmiechów do nieznajomych na ulicy i ‘thank you’ dla kierowcy autobusu,” mówi.
Po dłuższym pobycie w Polsce, Sion lepiej rozumie Polaków, wie już, że napotkani ludzie nie są nieuprzejmi. Po prostu „grzecznościowe pogawędki nie są częścią polskiej kultury”.
W końcówce filmu Ikiru, jeden z urzędników stara się wypełnić ostatnią wolę Kanji i dlatego pomaga lokalnym mieszkańcom pokonać biurokratyczne zakazy, zmienić slumsy w piękny plac zabaw dla dzieci.
Sionowi i Nataszy udało się w końcu spełnić marzenie i osiedlić w Polsce. Podróżując po całym kraju realizują reportaże promujące Polskę jako piękny „europejski plac zabaw” – podobnie jak w filmie Kurosawy.
Video: Gdańsk: Dlaczego warto odwiedzić to piękne miasto!
Nicholas Adams-Dzierzba