To, że jest „inna” poczuła, kiedy poszła do szkoły. Znała słowa, których nie rozumiała reszta dzieci, np. „kapusta”, kultywowała tradycje i zwyczaje, o których jej rówieśnicy nie mieli pojęcia. No i nikt nie miał takiego krakowskiego stroju.
Z Basią, która mieszka w Buenos Aires, kontaktuję się po raz pierwszy za pośrednictwem Facebooka. Na zdjęciu profilowym daje całusa mężczyźnie trzymającemu tykwę pełną yerby mate. Widać, że dla kobiety musi być kimś ważnym.
– To mój tata Kazimierz Warzyca – mówi. – Był znanym w środowisku polonijnym nauczycielem języka polskiego. Paradoksalnie, w domu nie rozmawialiśmy po polsku, bo mama, Argentynka hiszpańskiego pochodzenia, nie znała tego języka. Tata chciał też, żebyśmy idąc do szkoły znali dobrze język naszych rówieśników i nauczycieli. W domu używało się zazwyczaj tylko nielicznych zwrotów w języku polskim, jak: „proszę sól”, „dobranoc”, „idź spać”, „idź na pole”. Ale niejednokrotnie słyszałam, jak tata rozmawiał po polsku np. przez telefon. Ponadto, w naszym domu każdego dnia rozbrzmiewały piosenki ludowe, a w okresie świąt kolędy. Do dziś znam ich wszystkie zwrotki.
Od trzeciego roku życia Basia uczyła się języka polskiego na zajęciach w Domu Polskim, tańczyła w zespole folklorystycznym „Nasz Balecik” oraz brała udział w polonijnych wydarzeniach. Na jednym ze zdjęć kilkuletnia dziewczynka siedzi przy pianinie, grając utwór z okazji jubileuszu zespołu „Nasz Balet”. Była jeszcze zbyt mała, by jej nogi mogły dosięgnąć podłogi. To, że jest „inna” poczuła, kiedy poszła do szkoły. – Znałam słowa, których nie rozumiała reszta dzieci, np. odkryłam, że słowo „kapusta” nie jest hiszpańskie; kultywowałam tradycje i zwyczaje, o których moi rówieśnicy nie mieli pojęcia; no i miałam swój strój krakowski – wymienia. – Przydawał się, kiedy w szkole organizowano wydarzenia dotyczące imigrantów.
Co mnie obchodzą twoje reklamówki?
Na lekcje Kazimierza Warzycy uczęszczali Noelia Quintero i Enrique Mackiewicz. Podróż do Domu Polskiego w Palermo na 2-godzinne zajęcia zajmowała dziewczynie 2,5 godziny. Do rodzinnego domu w La Plata wracała około północy, co – jak dziś przyznaje – nie było bezpieczne. Spotkania były dla niej jednak zbyt cenne, by zdecydowała się z nich zrezygnować. Ona i Enrique byli wówczas jedynymi przedstawicielami młodego pokolenia w grupie, a ich nauczyciel był dla nich skarbnicą wiedzy o Polsce. To dzięki niemu poznali słowa „Bogurodzicy”, „Mazurka Dąbrowskiego”, wierszyków i piosenek. W domu Noelii używało się nielicznych słów i zwrotów w języku polskim, ponieważ jej tata, Argentyńczyk, nie rozumiał tego języka. Ale kołysanki, które w dzieciństwie śpiewała jej mama, były po polsku. Polskie było również jedzenie, które Noelia do dziś uważa za najsmaczniejsze: pierogi, barszcz i krupnik oraz różne tradycje, jak dzielenie się opłatkiem. Po tym gdy zaczęła brać udział w inicjatywach organizowanych przez Związek Polaków w Berisso poznała jeszcze więcej piosenek patriotycznych (dziś zna niemal wszystkie), dzięki czemu jej polski znacząco się poprawił. Choć od początku uważała, że jest o wiele trudniejszy od hiszpańskiego, dopiero po przylocie do Polski doświadczyła tego w praktyce.
– Wchodząc do sklepów za każdym razem słyszałam inne słowa, określające tę samą rzecz – wspomina. – „Torebka”, „siatka”, „reklamówka”. Reklamówka? Tego słowa nie było w książkach. Czy to to samo co reklama? – zastanawiała się. – No i jeszcze „liczyć”, zliczyć”, „policzyć”. Kiedy kasjerka zapytała ją, czy doliczyć reklamówkę, Noelia ze zdziwieniem pomyślała: „Co mnie obchodzi, ile masz reklamówek?”.
Gdy, będąc nastolatką, mówiła swoim argentyńskim rówieśnikom, że jest również Polką, zaprzeczali: „Przecież urodziłaś się w Argentynie, jesteś Argentynką”. Wyjaśniała wówczas, że jej dziadkowie od strony mamy byli Polakami. Przypłynęli do Ameryki w 1925 i 1935 roku z Bojarów i z Parafjanowa, które obecnie należą do terytorium Białorusi. W środowisku polonijnym wszyscy mówili Noelii, że jest Szymanowska, więc kiedy skończyła 18 lat, poszła do urzędu i do swojego nazwiska po ojcu dodała nazwisko po mamie.
Dla Enrique język polski był pierwszym, którym nauczył się posługiwać. Jego dziadkowie i babcie byli Polakami, a do Argentyny przybyli z Bydgoszczy, Brześcia (obecnie terytorium Białorusi – przyp. A.D.), Wilna i okolic Lwowa. Jeden z nich był więźniem w Auschwitz. Enrique od dziecka uczęszczał na lekcje języka polskiego, a bezpośrednio po nich na zajęcia zespołu folklorystycznego „Nasz Balecik”. W wakacje jeździł do Córdoby na kolonie, gdzie również uczono się języka polskiego, śpiewano polskie piosenki i tańczono taniec ludowy. W tym miejscu spotykał inne dzieci i ich rodziny, wśród których była Basia. Dom rodzinny Enrique był tradycyjnym polskim domem, a wszystkie święta obchodzone były zgodnie z polskimi zwyczajami: z opłatkiem, pierwszą gwiazdką i pisankami. Z każdym kolejnym rokiem Enrique coraz mocniej angażował się w życie polonijne.
– Zawsze czułem się bardzo dobrze w Domu Polskim – wspomina. – Wiedziałem też, że potrzeba osób, które będą działać na rzecz umacniania polskiej kultury w polonijnej społeczności i promowania jej wśród Argentyńczyków. Kiedy miał 17 lat kolega zapytał go, dlaczego nie tańczy w „Polskim Balecie”. Od razu dołączył do zespołu. A kiedy zaproponowano mu przystąpienie do Związku Polaków w Argentynie, również nie trzeba go było namawiać.
Nowi liderzy
W 2012 roku polonijną społeczność w Argentynie odwiedził polski europoseł, oferując przy tej okazji odbycie 3-miesięcznego stażu w Parlamencie Europejskim. Noelia, która spełniała niezbędne wymagania, postanowiła skorzystać z szansy, a wyjazd do Europy zwieńczyć miesięcznym pobytem w Polsce. Po powrocie do Argentyny odebrała telefon ze Związku Polaków w Berisso: „Skoro wróciłaś, to teraz musisz uczyć dzieci języka polskiego” – oznajmiła dyrektorka Polskiej Szkoły Sobotniej im. Henryka Sienkiewicza. Choć Noelia nie miała doświadczenia w nauczaniu i prowadzeniu jakichkolwiek zajęć dla dzieci, postanowiła spróbować. Było ciężko, bo organizacja nie posiadała materiałów edukacyjnych w postaci książek czy gier, ale dzieci chętnie przyswajały wiedzę, co motywowało Noelię do dalszych działań. W 2019 roku koordynowała realizację autorskiego projektu „Polskie korzenie”, w ramach którego ponad 40 młodych Argentyńczyków polskiego pochodzenia odwiedziło Polskę po raz pierwszy. – Projekt był bardzo czasochłonny, ale efekty przerosły moje oczekiwania – mówi. – Po powrocie do Argentyny uczestnicy bardzo mocno zaangażowali się w działalność domów polskich w swoich prowincjach.
W 2022 roku Noelia otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej za działalność na rzecz podtrzymywania polskości wśród dzieci i młodzieży.
Enrique, jako zawodowy dziennikarz, został redaktorem tytułów wydawanych przez Związek oraz koordynatorem inicjatyw związanych z komunikacją i publikacjami. Utworzył również ponad 20-osobową komisję zajmującą się wszystkimi wydarzeniami i sprawami kulturalnymi, odbywającymi się w Domu Polskim w Buenos Aires, która w minionym roku zorganizowała 60 wydarzeń kulturalnych związanych z Polską. Od kilku lat pełni także funkcję II wiceprezesa Związku Polaków w Argentynie.
Dla Basi przełomowym momentem była śmierć taty w 2021 r. Postanowiła, że będzie kontynuować jego pracę, ucząc języka polskiego – Któryś z Warzyców musi to robić – myślała, będąc już absolwentką kursu języka polskiego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i dwuletnich studiów podyplomowych w Akademii Muzycznej w Krakowie. Oprócz prowadzenia lekcji językowych angażuje się w wiele polonijnych inicjatyw. Jako zawodowej pianistce, bliska jest jej zwłaszcza muzyka. Organizuje m.in. koncerty z utworami polskich kompozytorów oraz wystawy.
Cała trójka udziela się w różnych grupach w mediach społecznościowych, które łączą Argentyńczyków polskiego pochodzenia oraz inne osoby zainteresowane tym tematem.
– Na Facebooku istnieje grupa o nazwie „En búsqueda de nuestras raíces polacas’’ (w poszukiwaniu naszych polskich korzeń) – mówi Noelia. – Wiele osób próbuje za jej pośrednictwem odnaleźć swoich krewnych: nie tylko Argentyńczycy poszukują krewnych w Polsce, ale i Polacy starają się odnaleźć potomków tych, którzy wyemigrowali do Argentyny.
Pewnego razu, w ciągu zaledwie 2 godzin, udało mi się odnaleźć rodzinę Polki, która od dłuższego czasu poszukiwała swoich krewnych z Argentyny. Spotkali się i przypuszczam, że do dziś utrzymują ze sobą kontakt. Co ciekawe, kobieta, której pomogłam, jest nauczycielką języka hiszpańskiego. Ucząc się tego języka, nie przypuszczała, że w przyszłości wykorzysta go w takich okolicznościach.
Noelia sama przez długi czas marzyła o tym, by zobaczyć miejsce, z którego pochodzili jej dziadkowie. Przebywając na studiach podyplomowych w Polsce, skontaktowała się z krewnymi mieszkającymi na Białorusi. Zawieźli ją do miejscowości, w której do dziś stoi drewniana chata – dom jej dziadka.
– To było niesamowite, bo kiedy dojechałam na miejsce czekało na mnie około 30 osób, z którymi jestem spokrewniona – wspomina. – Mój przyjazd był dla nich „świętem”, bo byłam pierwszą osobą z rodu Szymanowskich, która po prawie stu latach od emigracji dziadka stanęła na tej ziemi. Wspólnie odwiedziliśmy też grób moich pradziadków: zapaliliśmy znicze i modliliśmy się po polsku. To, że znali polskie modlitwy było dla mnie dużym zaskoczeniem.
Kto ty jesteś?
– Codziennie robię coś dla Domu Polskiego i wówczas bardzo mocno czuję się Polakiem – wyznaje Enrique. – Ale potem równie silnie czuję się Argentyńczykiem: lubię tutejsze jedzenie, mam w Argentynie wielu przyjaciół, oglądając mecz piłki nożnej kibicuję Argentynie. Kiedy myśli o Polsce jego pierwszym skojarzeniem jest taniec, bo jest to coś co wiązało go z Polską od dziecka, ale również Warszawa, Kraków – czyli miejsca, które bardzo mu się podobają, historia jego dziadków, II wojna światowa i walka; bo cała historia Polski była nią naznaczona.
Polskę odwiedził kilkakrotnie, po raz pierwszy w wieku 11 lat. Ważny był dla niego udział w spotkaniu dla młodzieży z Argentyny i Brazylii pn. „Szkoła Liderów”; ukończył również studia podyplomowe na Uniwersytecie Warszawskim. Odwiedził wszystkie – za wyjątkiem Brześcia – miejscowości, z których wyjechali do Argentyny jego dziadkowie. Kiedy odbywają się wybory polskich władz, głosuje. Ponadto dwukrotnie zasiadał w komisji wyborczej. Sprawy polskie są dla niego ważne, jednak brakuje mu czasu, by śledzić informacje na bieżąco. Jego narzeczona, Argentynka, chciałaby zamieszkać w Polsce na stałe, jednak Enrique na razie nie rozważa takiej możliwości. Czuje, że jest potrzebny tu.
– Może nie mam tak ogromnej charyzmy – mówi – ale ludzie często powtarzają, że jestem dobrym koordynatorem, że mam trafne pomysły i jestem sprawnym mediatorem. Myślę, że w byciu liderem ważne jest właśnie to, by umieć rozmawiać ze wszystkimi i by rozwiązywać problemy. Ponadto lubię łączyć ludzi w celu podejmowania wspólnych działań.
– Kiedy słyszę słowo Polska, pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy to mój tata – mówi Basia. – Gdy słucham muzyki argentyńskich kompozytorów, czuję dumę z bycia Argentynką, z kolei słuchając np. Chopina od razu wypływa ze mnie duma z bycia Polką. Ponadto Polska jest bezpiecznym miejscem; ma pierogi, bigos, dobrą kiełbasę i wódkę. W Argentynie mamy za to grille argentyńskie i smaczną wołowinę. Argentyńczycy są też bardziej bezpośredni. Polaków uważają za osoby pracowite, gościnne, o mocnym charakterze i wyznających wiarę katolicką.
Ojciec Basi – już kiedy była dzieckiem – dopilnował, by miała dokument potwierdzający polskie obywatelstwo. Kobieta nie korzysta ze swojego prawa wyborczego. Polityka od zawsze była dla niej terra incognita i nie ma pojęcia, na kogo miałaby zagłosować. Utrzymuje za to kontakt z rodziną i przyjaciółmi z Polski. W Polsce była kilkakrotnie, po raz pierwszy w wieku 3 lat. Poznała wówczas swoich dziadków. Ponieważ była zbyt mała, by to zapamiętać, dziś o ich spotkaniu świadczy jedynie wspólna fotografia.
Również Noelia wskazuje na swoją podwójną tożsamość.
– Jestem Argentynką, ale jestem też Polką – wyznaje. – Czuję, że znajduję się pomiędzy tymi dwoma światami. To, czego nie lubię w Polsce, to biurokracja, która – jak mi się wydaje – istnieje nawet w domach. Polacy są dość konserwatywni i oficjalni; jeśli coś jest tak napisane, to musi takie być w stu procentach. Z kolei Argentyńczycy są niekiedy zbyt wyluzowani. Ja jestem raczej wypośrodkowana – śmieje się i zdradza, że w meczu Polska – Argentyna kibicowała Biało-Czerwonym. Polskę lubi m.in. za twaróg i bezpieczeństwo. – Można zostawić rzeczy i nikt ich nie kradnie – mówi. – Kocham Polskę i bardzo chciałabym mieszkać w niej na stałe.
Na razie co roku stara się ją odwiedzać. Ma tu przyjaciół i rodzinę, z którymi utrzymuje stały kontakt.
– Jest ciężko, ponieważ bilety są bardzo drogie, ale te wyjazdy są dla mnie bardzo ważne – mówi. Kiedy jest w Argentynie, na bieżąco śledzi informacje dotyczące Polski i przeżywa to co się w niej dzieje.
– Jestem poniekąd referentką polskich spraw – mówi. – W Grupie Młodzieży Argentyńskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (Grupo Joven del CARI – Consejo Argentino para las Relaciones Internacionales), najważniejszym think tanku w zakresie stosunków międzynarodowych w Argentynie, jestem jedyną osobą, która mówi dobrze po polsku i może reprezentować interesy polskie w tej grupie.
Jest również członkiem Polsko-Argentyńskiej Izby Gospodarczo-Handlowej (Camara de Comercio Empresaria Argentino-Polaca), a kilka lat temu pełniła funkcję dyrektorki spraw międzynarodowych miasta La Plata. Przedmiotem jej zainteresowań był m.in. eksport produktów z La Platy do Polski oraz działalność polskich przedsiębiorstw w tym mieście. W przyszłości chciałaby zrealizować projekt dedykowany polskim seniorom, którzy marzą o tym, by choć raz zobaczyć kraj swoich przodków. Czy czuje się liderką? Tak. – Lubię działać, pracować z ludźmi, sprawiać, że mogą poczuć się ważni i sprawczy – mówi. – Aktualnie, jako świeżo upieczona mama, będę musiała zmniejszyć swoje zaangażowanie. Mam więc nadzieję, że uda mi się znaleźć jakichś następców.
Narybek
Tych, którzy faktycznie mogliby przejąć pałeczkę w polonijnej sztafecie na razie trudno dostrzec.
– Sądzę, że dużo osób jest zainteresowanych Polską. Kiedy jest jakieś wydarzenie, przychodzą. Jest to jednak uczestnictwo bierne – ocenia Enrique. – Niewielu młodych chce angażować się w organizację tych wydarzeń – to wolontariat, który pochłania mnóstwo czasu i energii. Są osoby, które np. tańczą i jest to ich jedyna aktywność, nie mają czasu na nic innego. A tych potrzeb jest o wiele więcej.
Podobne przemyślenia ma Basia. – Kiedy byłam dzieckiem było więcej osób, które pracowały zupełnie bezinteresownie, potrafiły poświęcić wszystkie weekendy, by podtrzymywać nasze tradycje i zwyczaje – mówi. – Dziś taką młodzież możemy policzyć na palcach obydwu rąk. To nie znaczy, że nie jest zaangażowana. Jednak poświęcenie dla tych spraw jest mniejsze. Nie są w stanie pracować nad nimi codziennie czy w każdy weekend, jak np. robi to Enrique.
Problemem jest to, że mało młodych osób mówi po polsku – ocenia Noelia. – Myślę, że to się może zmienić dzięki lekcjom online. Młodzież nie musi już podróżować tyle godzin, jak robiłam to ja. Można uczyć się także przez telefon lub Internet. Ważne, by osiągnęli nie tylko poziom komunikatywny, ale taki, który umożliwiałby im również tworzenie projektów. Obecnie jestem jedyną osobą w mojej organizacji, która pisze wnioski o dotacje. Związek ma teraz więcej członków, więcej dzieci się uczy, bo ktoś zadbał o to, by Polska była im bliższa. A będzie jeszcze bardziej, gdy wzrośnie liczba osób mówiących w języku polskim.
Dla zaangażowania młodzieży w sprawy polonijne niezbędna jest także zgodna współpraca międzypokoleniowa, bo w zarządach organizacji zasiadają zazwyczaj przedstawiciele starszego pokolenia.
– Nieraz osoby starsze nie chcą zmian, z kolei młodzi chcą wszystko robić inaczej. Mają inną energię, inny sposób myślenia – mówi Enrique. – W naszym Związku czy w Domu Polskim działają zarówno osoby starsze, jak i młodsze. Dbamy o to, by wszyscy czuli się ważni, niezależnie od wieku. Zarząd stara się, by młodzież wchodziła do Związku, bo to oni są jego przyszłością.
– To trudny temat. Rzeczywiście trzeba odpowiednio podejść do takiej współpracy – mówi Basia. – Z doświadczenia wiem, że jeśli staramy się zrozumieć osoby starsze, pokazujemy, że doceniamy ich doświadczenie i pracę, to i oni zaczynają akceptować nasze rozwiązania.
Polsko, spójrz!
Cała trójka podkreśla, jak istotne dla społeczności polonijnej jest zainteresowanie płynące z Polski. – Wizyty przedstawicieli Państwa Polskiego i polskich organizacji są dla nas bardzo ważne, bo wówczas czujemy, że Polska o nas pamięta, że nasza społeczność jest dla niej ważna, że ktoś na nas patrzy – mówi Noelia. – Chcemy pokazać, że mamy ładny Dom Polski, że organizujemy wydarzenia oraz że choć jesteśmy daleko, podtrzymujemy polskość – dodaje Enrique.
Niezwykle ważna jest też pomoc finansowa pochodząca z budżetu Państwa. Noelia co roku wnioskuje o dotacje dla Związku Polaków w Berisso. Uczniowie dostali już książki do nauki, laptopa, krzesełka oraz tablice, w tym jedną interaktywną. Jednym z najważniejszych projektów jest remont Domu Polskiego, w którym działa Polska Szkoła Sobotnia. – Mieliśmy tylko jedną salę, więc kiedy na zajęcia przychodziły trzy grupy w tym samym czasie, część dzieci musiała odbywać zajęcia w kuchni oraz w salonie – mówi. – Dzięki środkom z MSZ-u mogliśmy dobudować szkole trzecie piętro. Obecnie remontujemy garderoby, w których mieszczą się wszystkie stroje ludowe.
– Dzięki dotacji otrzymanej np. na organizację Nocy Muzeów czuliśmy się komfortowo – wspomina Basia. – Mogliśmy przygotować poczęstunek, występy, opłacić muzyków, nie pytając czy któryś będzie mógł grać za darmo. To jest ich praca. Proszenie o wszystko albo finansowanie z prywatnych pieniędzy jest trudne. Dzięki wsparciu organizacja takich wydarzeń jest o wiele łatwiejsza.
– Osoby mieszkające w Polsce nie do końca znają i rozumieją naszą rzeczywistość – dodaje Noelia. – Choćby to, że u nas organizacja roku jest inna: zajęcia w szkole czy na uniwersytetach trwają od marca do grudnia, więc w styczniu nie działamy, a w grudniu jedynie w niewielkim wymiarze; czy to, że przylot do Polski z Argentyny jest bardzo kosztowny i bez pomocy finansowej nasza młodzież nie ma możliwości, by w Polsce się znaleźć. Ważne jest również, by decyzje o dofinansowaniu projektów w danym roku zapadały co najmniej na jego początku, a nie tak jak w ciągu ostatnich kilku lat w czasie jego trwania, niekiedy nawet w drugiej połowie.
Noelia, Basia i Enrique mają nadzieję, że w tym zakresie uda się znaleźć praktyczne rozwiązania, które ułatwią im podtrzymywanie polskości; bo choć to nie w Polsce, lecz w Argentynie stawiali swoje pierwsze kroki, w ich sercach Ojczyzny są dwie.
Anna Dąbrowska
Według różnych źródeł szacuje się, że w Argentynie mieszka od ok. 120 000 do nawet 500 000 osób polskiego pochodzenia. Argentyńska Polonia zamieszkuje głównie aglomerację Buenos Aires oraz prowincję Misiones. Mniejsze skupiska znajdują się również m.in. w Santa Fe, Mendozie, Resistencia i Córdobie.