Żelazem kałacha
miłość przekazujemy
bożków naszych.
Z góry, mocno już pochyłej,
nawiedzony hejter brodaty
trolluje fejki.
Ja gorąco
pożądam żony bliźniego swego
(albo osła),
a perwert miłuje
konające ciało
i 400 ran.
Dewot wtedy obcałowuje
spocony amulet,
w rozpaczliwym strachu
błagając
o cud odpuszczenia
(albo doznaje spazmu rozkoszy).
Tymczasem ty
czołgasz się
po wyszlifowanej kolanami posadzce
wzdłuż szarych cieni
lub drewien
w stęchłym natchnieniu rżniętych.
Z głożyn cierniowych
(ziziphus spina)
żywopłoty nasze,
ciemną nocą nasadzone,
karminową posoką
nasze granice znaczą* –
wiecznie zielone krzewy
od sumiennie bogato gnojonych korzeni.
A lis pod nimi żarliwie kopie wstęp do rzezi…
* Zielona granica Agnieszki Holland.
Henryk Jurewicz,
Melbourne, 2024.