Lifestyle, Polska

Babie lato. Widowisko złotej polskiej jesieni

Pajęcze nitki zwane babim latem wędrują z wiatrem w nieznane, oplatają rośliny, połyskują w słońcu. Naukowcy badają ich pochodzenie i właściwości, dla artystów są inspiracją, dla spacerowiczów ‒ pięknym, ulotnym symbolem złotej polskiej jesieni. Temat najbardziej rozsławił Józef Chełmoński, którego obraz „Babie lato” jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.

Jesień Fot. Ivabalk/Pixabay

Aby wystąpiło zjawisko babiego lata konieczna jest odpowiednia pogoda. Temperatura powietrza najlepiej, żeby wynosiła około 20 stopni Celsjusza, wilgotność utrzymywała się na poziomie 30-40 proc., a siła wiatru nie przekraczała 3 m/s. do takiej sytuacji dochodzi w Polsce zwykle w porze równonocy jesiennej (21 września). Kontrasty termiczne na Ziemi między południem a północą są wówczas niewielkie. Pająki różnych rodzin wyczuwają te parametry dzięki szczecinkom czuciowym na ciele i zaczynają tkać nici, na których wzniesie je wiatr, żeby mogły znaleźć dobre mieszkanie na zimę oraz poszukać jedzenia i skolonizować nowe tereny. Pajęczy „jesienni podróżnicy” należą do kilku rodzin, m.in. ukośnikowatych, krzyżakowatych czy omatnikowatych, które gromadzą wiele gatunków tych owadów.

Potrafią wznieść się na wysokość nawet około dwóch tysięcy metrów i lecieć bez przerwy przez około miesiąc bez jedzenia przez setki kilometrów. W Polsce funkcjonuje nawet przysłowie ilustrujące to przyrodnicze wydarzenie: „Koło Świętej Jadwigi babie lato fruwa na wyścigi”. Wspomnienie tej świętej przypada 15 października.

Struktura nitek babiego lata też wywołuje podziw. Tworzą je dwa białka: fibroina i serycyna, będące również składnikami nici jedwabnej. Choć cieńsze od ludzkiego włosa, są niezwykle mocne, przy czym elastyczne, nie rozpuszczają się w wodzie i nie mają właściwości alergizujących. Mogłyby służyć ludziom na przykład w medycynie do wyrobu nici chirurgicznych czy w branży odzieżowej.

Inspiracja dla literatury

Jak to się dzieje, że pająki fruwają, choć nie mają skrzydeł starała się wytłumaczyć najmłodszym w połowie ubiegłego wieku Hanna Zdzitowiecka, pisarka, poetka, autorka słuchowisk radiowych. Miała przy tym przedwojenny dyplom inżyniera rolnika, więc w opowiadaniu „Pajęcze samoloty” zrobiła swój wykład nie tylko z wdziękiem, ale też fachowo. Opowiadanie zamieściła w zbiorze „Od wiosny do wiosny” wydanym w 1959 roku wraz ze współautorką Stefanią Szumową, także pisarką dla dzieci i jednocześnie absolwentką kursów przyrodniczych.

Tajemnicze babie lato wpisywało się w melancholijną poetykę Młodej Polski. Leopold Staff w wierszu „Babie lato” porównywał snujące się w powietrzu srebrne i cienkie nitki pajęcze do szybko przemijających marzeń, snów i nadziei. Henryk Zbierzchowski, poeta z pokolenia Staffa i też lwowiak z urodzenia, zwany bardem tego miasta, w wierszu poświęconym babiemu latu podziwiał lekkość, ulotność i nieuchwytność „włókienek złotych i pajęczych” unoszących się nad polami. Tylko nieco starszy od obu tych twórców, kolejny poeta Zenon Przesmycki widział w babim lecie znak przełomu w przyrodzie, moment przejścia od lata do jesieni, ciepła do chłodu, a nawet życia do śmierci.

„Babie lato” – obraz Józefa Chełmońskiego Fot. Wikipedia

Malarski pomnik babiego lata

W polskiej kulturze największy „pomnik” babiemu latu wystawił jednak nie literat, a artysta malarz. „Babie lato” Józefa Chełmońskiego jest obrazem należącym do grupy ikonicznych dzieł narodowej sztuki. Powstało dokładnie sto pięćdziesiąt lat temu, w 1875 roku, po powrocie malarza z Ukrainy, w jego warszawskiej pracowni mieszczącej się w Hotelu Europejskim.

Nie łatwo odnaleźć na obrazie jego temat. Najbardziej skupia uwagę widza jedyny dynamicznie ujęty fragment – uniesiona ręka leżącej na ziemi dziewczyny ‒ pastuszki. Wykonuje gest, za którym podąża wzrok. Bohaterka łapie nitki babiego lata. Bawi się nimi w chwili odpoczynku od ciężkiej pracy w polu. W oddali pasą się krowy. Nad zgromadzeniem czuwa czarny pies. Niebo jest ciężkie, pochmurne, ziemia – szaro-zielona. Ale scena wydaje się idylliczna. Długie nitki babiego lata snujące się nad dziewczyną odwodzą myśli od obowiązków, wprowadzają inną, błogą rzeczywistość.

Ten obraz, wówczas zaledwie dwudziestosześcioletniego Chełmońskiego, pokazywany przez prestiżowe Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych, wywołał skandal nie tylko na warszawskich salonach. Zarzucano artyście banalność tematu i nieprzyzwoitość, bo uwiecznił chłopkę z brudnymi stopami. Recenzent ówczesnej „Gazety Polskiej” pisał: „malowidło blade, bezsilne i bezbarwne”.

Musiały opaść emocje i minąć lata, by krytyka i publiczność uznali „Babie lato” Chełmońskiego za dzieło wybitne. Niemcy zagrabili obraz w czasie drugiej wojny światowej. Został odnaleziony wraz z wieloma innymi arcydziełami na zamku Fischhorn w Austrii w 1945 roku, a wrócił do Polski wiosną następnego roku.

Skąd wzięła się nazwa tego zjawiska?

Interesujące są nie tylko naukowa geneza zjawiska babiego lata oraz jego obecność w kulturze, ale też pochodzenie nazwy. Jej źródeł może być kilka, o czym pisali badacze języka polskiego i naszych tradycji: Samuel Bogumił Linde, Aleksander Brückner, Zygmunt Gloger czy Władysław Kopaliński.

Pierwszy człon może kojarzyć się z kobietą w podeszłym wieku. „Babie lato” odnosiłoby się więc do późnego etapu tej pory roku, a srebrne pajęcze nitki przywoływałyby długie, siwe włosy starszej kobiety. W tej interpretacji „babie” lato oznaczałoby lato późne, zmierzch tej pory roku.

Zygmunt Gloger z kolei łączył pasma babiego lata z „przędzą z wrzeciona Matki Boskiej”. Maryja bowiem była uwieczniana także w roli niewiasty przy pracy, dbającej o dom i pełnej troski o bliskich. Miała więc, jak chcą apokryfy, chętnie siadać do kołowrotka. Babie lato miałoby zatem być przędzą od Maryi przekazywaną na ziemski padół dla gospodyń, aby pamiętały o przygotowaniu okryć na zimę dla swoich dzieci i potrzebujących sierot.

Babie lato występuje na całej kuli ziemskiej, dlatego w naszym kraju często spotykamy osobniki pająków należące do gatunków właściwych bardzo odległym krainom. Całemu światu natura zafundowała więc to wspaniałe widowisko powietrznych podróży małych owadów. Nawet osoby, które nie lubią czy wręcz boją się pająków, reagują z sympatią na ich delikatne „samoloty”. Wielu Polaków przygląda się im i odczuwa ich urok w szczególny sposób. Bez kolorowych liści, garści kasztanów, obficie owocujących sadów, koszy pełnych grzybów i właśnie nitek babiego lata trudno nam sobie wyobrazić złotą polską jesień.

Karolina Prewęcka

 

Źródło: DlaPolonii