Historia, Kultura, Lifestyle, Polska

Bieg żywota: „Z Widzeń Sennych”, wspomnienie o Karolu Kwaśniewskim

Karol Kwaśniewski urodził się 4 lutego 1885 roku w Krakowie, zmarł 1 listopada w 1941 roku w Zakopanem. W takim jednym zdaniu można zawrzeć całe życie jednego człowieka. Ja mam jednak ten przywilej, że dla mnie to osoba bliska, bo Karol Kwaśniewski był moim pradziadkiem. Oczywiście nie poznałam go nigdy, nasze epoki musiały się rozminąć. Spotkanie z nim osobiste było by jakimś fantastycznym zawirowaniem czasu jak w filmie „Powrót do przeszłości”, a mojemu pradziadkowi z pewnością nigdy się nie śniło, że kiedyś jego prawnuczka w XXI wieku pragnie przypomnieć o nim w formie wirtualnej, wystukując litery na klawiaturze laptopa, a nie kaligrafując je na kartce wiecznym piórem, czy pisząc na maszynie do pisania.

Karol Kwaśniewski nad książką, Zakopane Fot. archiwum rodzinne

Znam go z opowieści rodzinnych, wspomnień, których lubiłam słuchać, bo były zilustrowane starymi fotografiami przechowywanymi w naszym domu w tekturowym pudełku po kultowych „wedlowskich czekoladkach”. Już sam fakt oglądania tego rodzinnego archiwum był dla mnie nie lada świętem. Może nie słuchałam zawsze bardzo uważnie tych opowieści snutych głównie przez moją ukochaną babcię – Zofię Biernacik (najmłodsza z trzech córek Karola). Jednak sam fakt siedzenia razem przy okrągłym, drewnianym stole, nad fotografiami, niektórymi datowanymi na 1885 rok był dla mnie chwilami magicznymi.

Rodzina Kwaśniewskich, od lewej córka Wanda, Irena, Zosia oraz rodzice Karol i Zofia Fot. archiwum rodzinne

Kim był ten mój tajemniczy Pradziadek o szlachetnych rysach twarzy, nienagannej fryzurze, odziany w ubrania, które widziałam chyba tylko na epokowych filmach, spoglądający na mnie z czarno białych fotografii? Był literatem, poetą, człowiekiem pióra, księgarzem, dziennikarzem, działaczem społecznym, aktorem-amatorem. Brzmiało to wtedy dla mnie strasznie obco. A fakty były takie, że w 1889 roku mały Karolek przybył na lato pod Giewont furmanką z rodzicami, których zaprosił tu hrabia Władysław Zamoyski. Zapowiada się jak malowniczy scenariusz filmu… Magiczne Zakopane sprawiło, że rodzina przeniosła się tu na dobre, choć los nie pozwalał, by to miejsce pod Tatrami było ich stałym adresem zameldowania.

Karol od 1905 do 1908 roku pracował w księgarni Leonarda Zwolińskiego przy Krupówkach nr 37, następnie do 1913 roku w krakowskiej księgarni Krzyżanowskiego. Jakiś czas prowadził w Krakowie własną „Księgarnię Literacką”, którą niestety musiał zamknąć z powodu zbyt dużej konkurencji. Aż do wybuchu I wojny światowej pracował w księgarni Grubynowicza we Lwowie. Działał w zakopiańskim towarzystwie „Sokół”, próbował także swych sił na scenie jako aktor na deskach teatrów amatorskich.

Karol Kwaśniewski w swym gabinecie, fotografia autorstwa jego żony – Zofii Fot. archiwum rodzinne

Dał się poznać jako postać charakterystyczna dla Zakopanego, które w tych latach mogło szczycić się mianem „kulturalnego pępka świata”. Wystarczy wymienić, że w latach dwudziestych XX wieku był współredaktorem „Głosu Zakopiańskiego”, gdzie redaktorem naczelnym był Karol Stryjeński. Współpracował z czasopismami: „Góral”, „Gmina Zakopiańska”, „Tygodnik Zakopiański”, „Gazeta Zakopiańska”, „Zakopane i Tatry”, „Giewont”. Był także korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej, oraz „Kuriera Warszawskiego”. Biografią swoją mógłby śmiało podzielić się z „utracjuszami”, którzy trwali całe życie w jednym punkcie, przyziemnie patrząc tylko pod nogi… Tymczasem pradziadek poetycko, beznadziejnie utonął w pewnych pięknych błękitnych oczach utalentowanej artystycznie dziewczyny. Była to Zofia Mussil, która pobierała nauki w krakowskim konserwatorium w klasie pianina, ucząc się także malarstwa u swego wuja – Edwarda Lepszego, który był uczniem samego mistrza-Jana Matejki.

Młodziutka Zofia Mussil, przyszła żona Karola Kwaśniewskiego, rok około 1900 Fot. archiwum rodzinne

Możliwe, że Pradziadek zapisał mi w niepisanym, duchowym testamencie zamiłowanie do pisania, miłość do gór, romantyczne – niedzisiejsze spojrzenie na świat. Zawsze najbardziej urzekały mnie w tych wspomnieniach rodzinnych wątki miłosne. Karol Kwaśniewski wydał w wieku dwudziestu czterech lat tomik swoich utworów pt.„ Z Widzeń Sennych”(„Poezyje”), który zadedykował obiektowi swych młodzieńczych westchnień. Prosto ale, jakże wymownie napisał: „Poświęcam – Aniołowi!”.

To w jednym ze swych wierszy Zofię nazywał: „cudną, jasną panią”, traktując ją jako swoją niebieskooką muzę. Historia urzekająca… miłości romantyka-poety do romantyczki artystycznie uzdolnionej, ale ceniącej swobodę, nie marzącej jeszcze wtedy o zamążpójściu – tym bardziej za poetę, może zanadto bujającym… w obłokach o porywczym charakterze i ułańskiej fantazji. Kiedy kolejne oświadczyny Karola kończyły się odrzuceniem, on podobno posunął się do spektakularnego szantażu jak z kart sentymentalnej powieści, przykładając sobie do skroni pistolet. Bo albo życie u boku ukochanej Zosi, albo samotny, kawalerski grób! I ten fragment biografii mojego Pradziadka zafascynował mnie najbardziej, trudno się dziwić, bo to obraz miłości tragicznie romantycznej ale z pomyślnym happy-endem, jak napisał Karol w wierszu z 1907 roku:

Idę ja — i idzie moja miła ze mną,
Tak nam dobrze — i my wszystkim radzi…
Nie razi nas, że wkoło nas ciemno
i tak straszno — – nic nam dziś nie wadzi:
Ani ludzkich piersi skargi,
Ani ludzkich piersi gniewy…
jeno wiecznie śmieją się nam wargi,
Wkoło śmiechu rzucamy posiewy –
i tak idziem w życie, rozkochani
ja i cudna, jasna moja pani…

Od roku 1914 roku Zofia i Karol już jako państwo Kwaśniewscy zamieszkali w Poroninie. Tu Karol wstąpił do straży obywatelskiej, której członkiem był m.in. Jan Kasprowicz. Karol z Janem zaprzyjaźnili się, byli bywalcami słynnego „Karpowicza”, (Stanisław Karpowicz prowadzący restaurację „Przełęcz” przy Krupówkach i właściciel hotelu ”Sport”); miejsca, gdzie świat bohemy toczył ożywione, kulturalne rozmowy nie raz aż do bladego świtu. Po 1918 roku w Polsce niepodległej Pradziadek kierował majątkiem rodziny Uznańskich, będąc równocześnie pełnomocnikiem dóbr Szaflary (terenów koło Zakopanego). Pod koniec lat trzydziestych Karol Kwaśniewski musiał jeszcze bardziej „zejść na ziemię”. Były to już początki okupacji, pracował w tym okresie w mało romantycznym miejscu; w Zarządzie Miejskim w Zakopanem.

Karol Kwaśniewski, pocztówka z fotografią autorstwa żony – Zofii, adresatem rodzina Radkiewiczów, 1909 rok Fot. archiwum rodzinne

Teraz odwiedzam Pradziadka przy ulicy Nowotarskiej, gdzie znajduje się cmentarz miejski. Jest tam pochowany ze swoją żoną – ukochaną Zochą.

Wśród Zakopiańczyków, którzy nieraz spotykają dawno niewidzianych znajomych, śpiesząc za swoimi sprawami i nie mając czasu na spotkania towarzyskie, żartobliwie mówi się: „kiedyś i tak wszyscy spotkamy się na Nowotarskiej”. A Karol tak w swym jednym utworze zamknął w ramach kartki jak obraz w ramie, swą poetycką biografię.

„Bieg mojego żywota”

Gdy miałem lat ze cztery, a może i co więcej
Żołnierzy ołowianych pragnąłem ja najwięcej.
Gdy miałem lat już ośm, rzuciłem precz żołnierzy
A księdzem lub biskupem pragnąłem być najszczerzej.
Gdy miałem lat dwanaście, niczem był sługa Soski,
A ideałem moim był „Pan Wołodyjowski”…
Gdy miałem lat czternaście, rzuciłem precz „Potopy”
A biegłem za Krasińskim, na bój — hej! na Okopy!
Gdy miałem lat szesnaście, i wieszczów wszystkich znałem,
Oddałem się poezyi mem młodem sercem calem…
I odtąd tworzę poematy, dramaty i powieści —
I odtąd już o sławie śnię, marzę coraz częściej…
Co będzie za lat cztery — za ośm — za dwanaście,
Gdy poznam życia wszystkie głębiny i przepaście,
Co będzie jutro, a dziś nim słońce złote zgaśnie,
Nie wiem i to jest szczęściem żywota mego właśnie…
Bo roję na jutrzejszy dzień cudnych snów wyśnienie,
A nie wiem czy nie oddam ostatnie jutro tchnienie —
I nie wiem, czy mnie jutro nie złożą w deski trumny
Czy się nie skończy jutro, mój żywot górny — dumny…

Zakopane 1908

Odpoczywa tu spokojnie wiecznie u podnóża ukochanych Tatr, może dalej śni, marzy.,, Czasem halny sprawi, że wywróci znicze na grobie moich bliskich, o tym naszym wietrze pisał też Karol w utworze; „.Halny”; „Dziwny to wiatr, tak groźny a tak miły[…]”. Całe „Poezyje” mojego Pradziadka można przeczytać nie wychodząc z domu, wchodząc na strony „Digital Library”, czy „Wikimedia”, gdzie są upowszechnione skany tomiku, który wyszedł drukiem w krakowskiej „Drukarni Związkowej” nakładem autora w 1909 roku. Gdy czasem opowiadam komuś o moich przodkach i pada nazwisko Kwaśniewski, bywa, że zostaję zmierzona podejrzliwym spojrzeniem, ale po co mieszać „poezyje” z polityką i kwituję to z uśmiechem „Kwaśniewski, ale nie z tych Kwaśniewskich”.

Dziękuję mojej kochanej mamie – Barbarze Malinowskiej (wnuczce Karola Kwaśniewskiego) za pomoc w zebraniu rodzinnych wspomnień i w uporządkowaniu starych, rodzinnych fotografii.

Konsuela Madejska-Turska