W lipcu 1946 r. w konspiracyjnym mieszkaniu sióstr Mikołajewskich w Gdańsku agenci komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa (UB) aresztowali niespełna osiemnastoletnią sanitariuszkę V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej (AK) Danutę Siedzik „Inkę”.
Przybyła do Gdańska z rozkazu dowódcy szwadronu partyzanckiego stacjonującego w rejonie Borów Tucholskich w celu załatwienia spraw niezbędnych dla oddziału. Dziewczynę uwięziono w areszcie śledczym przy ul. Kurkowej 12, jako więźnia specjalnego i poddano okrutnemu śledztwu. Aresztowanie „Inki” funkcjonariusze UB potraktowali jako duży sukces godzący bezpośrednio w majora Zygmunta Szendzielorza „Łupaszkę”.
Danuta Siedzik urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina na Podlasiu. W 1939 r. jej rodzinna miejscowość podzieliła los wielu podobnych wsi i miasteczek na Podlasiu. W wyniku paktu niemiecko – rosyjskiego, tereny te zajęła Armia Czerwona, a w 1941 r. Niemcy po ataku na Związek Sowiecki.
W Guszczewinie Danusia spędziła beztroskie dzieciństwo.
Była jedną z trójki rodzeństwa. Miała młodszą o trzy lata siostrę Irenkę (*1931 †1978) i o rok starszą Wiesię (*1927 †2004). Pochodziła z rodziny inteligenckiej i patriotycznej. Ojciec – Wacław Siedzik, wcześniej więzień carski i zesłaniec, w 1939 r. został deportowany przez bolszewików na Syberię, później trafił do Armii Andersa. Z powodu zniszczonego zdrowia zmarł i został pochowany w Iranie. Matka Danusi – Eugenia z Tymińskich nie załamała się deportacją męża i trudnymi warunkami. Aktywnie działała w Armii Krajowej (AK). Na skutek denuncjacji została aresztowana przez Gestapo w listopadzie 1942 r. Po ciężkim śledztwie i torturach Niemcy rozstrzelali ją we wrześniu 1943 r. w lesie pod Białymstokiem. Na dalsze wychowanie Danusi największy wpływ miała babcia – Aniela Siedzik z pochodzenia Litwinka z Kowna.
Początkowo Danusia uczyła się w szkole powszechnej w Olchówce, następnie w szkole sióstr salezjanek w Różanymstoku. Dorastała w atmosferze opowieści o okrucieństwie zesłania i bolszewickiej rewolucji w Rosji. Patriotyzm i poczucie miłości do Ojczyzny wyniosła z domu. Nie wyobrażała sobie, że można być Polakiem i nie kochać swojej ojczyzny. Była osobą bardzo energiczną, konsekwentną i odważną. Bardzo ładnie grała na gitarze, śpiewała w chórze kościelnym.
Śladami rodziców i starszej siostry Wiesi Danusia zaangażowała się w działalność niepodległościową. Wstąpiła do AK, złożyła przysięgę. Przyjęła pseudonim „Inka” na pamiątkę szkolnej koleżanki.
Po powtórnym wkroczeniu Sowietów na ziemie polskie rozpoczęła pracę w nadleśnictwie w Narewce. Terror nowych okupantów nie pozwolił jej na spokojne życie. Już wkrótce wszyscy pracownicy nadleśnictwa zostali aresztowani i w konwoju wysłani w kierunku pobliskiej Hajnówki. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Danusię odbił z konwoju patrol działającego w Puszczy Białowieskiej oddziału partyzanckiego Stanisława Wołoncieja „Konusa”. „Inka” pozostała w tym oddziale jako sanitariuszka.
Oddział ten został latem 1945 r. rozbity, a Danusia pod fałszywym nazwiskiem podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn koło Olsztyna.
Także tutaj Danuta Siedzik „Inka” nie popracowała długo. Walkę zbrojną z narzuconą Polakom przemocą komunistyczną podjął słynny kresowy zagończyk, którego nazwisko było wcześniej postrachem Niemców, rosyjskich partyzantów i litewskich Szaulisów na Wileńszczyźnie – mjr. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”. Danusia zgłosiła się na ochotnika do jego szwadronów, które operowały wiosną i latem 1946 r. na Pomorzu. Została sanitariuszką reaktywowanej V Wileńskiej Brygady AK. Pełniła w niej funkcję sanitariuszki, kurierki, łączniczki.
Podczas potyczek opatrywała rannych kolegów. Partyzanci likwidowali terenowe struktury sowieckiej władzy, karali konfidentów, rozbrajali posterunki Milicji Obywatelskiej, prowadzili akcje propagandowe wśród ludności cywilnej.
Olgierd Christa „Leszek”, dowódca „Inki” wspominał po latach, że w oddziale była bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie za hart i pogodę ducha.
Na początku lipca 1946 r. „Inka” wysłana została przez dowódcę szwadronu do Gdańska celem załatwienia sprawunków dla oddziału i zasięgnięcia informacji o sytuacji w terenie. Adres lokalu konspiracyjnego, w którym zatrzymała się „Inka” znany był wywiadowcom po zdradzie innej sanitariuszki V Brygady Reginie Żylińskiej-Mordas „Reginie”.
Ubecy postawili Danucie Siedzik szereg zarzutów, m. in. udział w „bandzie Łupaszki”, nielegalne posiadanie broni, a przede wszystkim oszczerczy zarzut, jakoby wydała polecenie zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB podczas potyczki w Tulicach pod Sztumem w czerwcu 1946 r. Był on szczególnie absurdalny, bowiem w rzeczywistości w akcji tej „Inka”, choć zajęta opatrywaniem rannych kolegów, zdążyła jeszcze udzielić pomocy kilku rannym milicjantom – pozostawiając im środki opatrunkowe.
W trakcie śledztwa milicjanci i ubowcy podpisywali sfingowane zeznania. W latach 90. XX w. odwołali swoje zeznania, tłumacząc pokrętnie, że takie były czasy, że się bali, że ich zmuszano.
„Inka” nie złożyła w śledztwie żadnych istotnych zeznań, nie zdradziła też kryjówki oddziału. Do końca zachowywała się bardzo dzielnie odmawiając jakiejkolwiek współpracy. Zdrada kolegów prawdopodobnie uratowałaby jej życie.
Komunistyczni „sędziowie” skazali „Inkę” na karę śmierci, mimo że nawet w myśl komunistycznego kodeksu karnego było to nielegalne wobec osoby niepełnoletniej. Wyrok przyjęła z opanowaniem. Była zbyt dumna żeby pisać prośbę o ułaskawienie do sowieckiego kolaboranta, ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta. Zamiast niej wniosek wysłał przyznany z urzędu adwokat. Odpowiedź prezydenta była odmowna, Bierut nie zawahał się zaakceptować okrutnego wyroku.
Przed śmiercią „Inka” wyspowiadała się. Egzekucja nastąpiła 28 sierpnia 1946 r., o godzinie 6:15, na sześć dni przed 18 urodzinami. Przed plutonem egzekucyjnym stanął w tym dniu także kolega Danusi – Feliks Selmanowicz „Zagończyk”. Przed rozstrzelaniem oboje ucałowali krzyż. Zginęli z okrzykiem „Niech żyje Polska”, „Niech żyje major Łupaszko”.
Do 2015 r. nie znaliśmy miejsca pochówku Danusi. „Inka” i „Zagończyk” mieli jedynie symboliczne groby na cmentarzu wojskowym przy ul. Giełguda w Gdańsku, którymi opiekowała się młodzież gdańskich szkół, kibice Lechii Gdańsk i członkowie gdańskich organizacji patriotycznych.
Po wielu miesiącach poszukiwań badacze z instytutu IPN są już pewni, że jeden ze szkieletów znalezionych na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, to szczątki ciała 17-letniej Danuty Siedzikówny „Inki”. Potwierdzają to badania genetyczne przeprowadzone przez badaczy. Pogrzeb „Inki” odbędzie się 3 września 2015 r. w dniu jej urodzin i będzie miał prawdopodobnie charakter państwowy z pełną asystą wojskową.
Przez prawie 45 lat pamięć o „Ince” i innych poległych partyzantach „Łupaszki” plugawiono w licznych artykułach prasowych, książkach i filmach.
Dopiero po 1989 r. wyroki wobec partyzantów „Łupaszki” anulowano, uznając że pomordowani walczyli o niepodległy byt Państwa Polskiego. W Narewce, Gdańsku, Sopocie i wielu innych miejscowościach w Polsce na pamiątkę niezłomnej sanitariuszki wystawiono pomniki i wmurowano wiele tablic pamiątkowych. Ukazało się też wiele publikacji. Imię Danuty Siedzik przyjęła szkoła podstawowa w Podjazach i gimnazjum w Ostrołęce.
Od chwili śmierci Danuty Siedzik minęło wiele lat. Brygada majora „Łupaszki” została ostatecznie rozwiązana. Zygmunta Szendzielarza aresztowano w 1948 r. i wyrokiem sądu, skazano na karę śmierci. Podczas śledztwa major zachował godną postawę, biorąc na siebie pełną odpowiedzialność za działania podlegających mu oddziałów. Również jemu odmówiono prawa do ostatecznego pochówku, ciało zakopano w nieznanym miejscu.
Dla nas, współczesnych, Danuta Siedzik „Inka” symbolizuje dziś całe pokolenie Polaków, którzy w tragicznych latach 1939 – 1989 roku zapłacili za marzenia o niepodległości cenę najwyższą. Życiowa niezłomność i bohaterska postawa w trakcie ciężkiego śledztwa sprawiły, że postać „Inki” stała się symbolem dla wielu pokoleń Polaków. Pozostała „do końca” wierna Polsce, honorowi i żołnierskiej przysiędze.
Ewa i Bogumił Liszewscy