Gorzkie żale – nabożeństwo pasyjne wymyślone w Polsce w 1707 r. do dziś jest żywą formą modlitwy we wszystkich kościołach kraju. To polski fenomen pod wieloma względami. Dokładnie 13 marca minęło 317 lat, odkąd nabożeństwo o nazwie Gorzkie żale zostało odśpiewane w kościele po raz pierwszy. Jest to fenomen na skalę Europy i świata bo chociaż jest ono są cennym zabytkiem kultury epoki baroku – nie funkcjonują jak zabytek z zakurzonego archiwum, ale stale żywa praktyka służąca setkom tysięcy ludzi do modlitwy. Fenomenem również dlatego, że występują tylko wśród Polaków.
Skąd się wzięły Gorzkie żale?
Gorzkie żale to nabożeństwo pasyjne – czyli taka forma wspólnej modlitwy w kościele, która nie jest mszą i rozważa się w niej mękę Jezusa Chrystusa w oparciu o zapisy Ewangelii i Tradycję Kościoła. Narodziło się w Polsce, konkretnie właśnie w Warszawie, w znajdującym się do dziś na Krakowskim Przedmieściu kościele Świętego Krzyża – tym samym, w którym spoczywa serce Fryderyka Chopina, Władysława Reymonta, i w którym na organach grał niegdyś sam Stanisław Moniuszko.
Konstrukcja i tekst Gorzkich Żali powstała na specjalne zamówienie tutejszego proboszcza, który chciał opanować nieco rywalizację dwóch bractw w tej okolicy, próbując jedno z nich – bractwo sw. Rocha – zaangażować w świątyni z pożytkiem dla tzw. zwykłego ludu. Zwykły lud najczęściej wówczas na mszach i nabożeństwach się nudził, bo nie znał łaciny. Miało więc powstać nabożeństwo w języku polskim, które będzie zrozumiałe, łatwe do nauczenia i wykonania, ale przede wszystkim poruszające serce i odciągające je na chwilę od trosk i biedy codziennego życia ku rozważaniu boskich tajemnic.
Zamówienie zrealizował – jak się to przypisuje w pierwszej drukowanej wersji tekstu – ks. Wawrzyniec Stanisław Benik. Napisał coś, co było pasyjną kopią ówczesnego nabożeństwa brewiarzowej Jutrzni i czego tekst naprawdę poruszał serca. Nadał temu tytuł w iście barokowym stylu (pełne brzmienia zawiera aż 64 słowa!) brzmiący: „Snopek mirry z Ogroda Getsemańskiego albo Żałosne gorzkiej Męki Syna Bożego (…) rozpamiętywanie”, co później skrócono do zrozumiałego „Gorzkie żale”.
Schemat z epoki baroku
Gorzkie Żale – tak jak tamta Jutrznia – zaczynały się pieśnią zwaną „Pobudką” (dziś powiedzielibyśmy: wezwaniem do modlitwy), zawsze o tej samej treści. To właśnie słynne wezwanie „Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie..”. Miały trzy części, z których każda zawierała trzy pieśni – treść rozważań według podobnego schematu.
- odczytanie intencji (tematu rozważań – wskazanie jakiego etapu Męki Pańskiej dotyczy)
- Hymn;
- Lament duszy nad cierpiącym Jezusem;
- Rozmowa duszy z Matką Bolesną
- Wezwanie: „Któryś za nas cierpiał rany..”
- Kazanie pasyjne
Nabożeństwo zaplanowano do wykonywania w każdą niedzielę Wielkiego Postu w porze tzw. Nieszporów – czyli po południu lub wczesnym wieczorem.
Gorzkie żale chwyciły w zasadzie od razu. I to nie tylko w miejscowym kościele, ale i w całej Warszawie oraz całej Polsce. Nie wymagały wszak znajomości obcego języka, edukowały niepiśmienną ludność w zakresie wiedzy o przebiegu Męki Pańskiej, a przede wszystkim poruszały proste serca uczuciowym i nieco wyolbrzymionym przekazem. Były bezkosztowym odpowiednikiem średniowiecznych Misteriów Męki Pańskiej, pełniących tę samą rolę – ale o wiele prostszym w przeprowadzeniu.
Bez wątpienia w popularyzacji nabożeństwa pomogło również to, że zakonnicy zawiadujący parafią Świętego Krzyża w Warszawie często prowadzili w różnych miejscowościach kraju tzw. misje ludowe – ucząc nowej modlitwy gdzie tylko się dało. Pomogło też to, że ówczesne seminaria duchowne prowadzili także zakonnicy, więc kolejne pokolenia nowych księży wchodziły do pracy duszpasterskiej z gotowym narzędziem pobożności wielkopostnej w rękach.
Specyfika polskiej duszy
Jak to się stało, że barokowe nabożeństwo napisane ówczesnym archaicznym dziś mocno językiem przetrwało do dziś jako ciągle żywa tradycja? Bez wątpienia pomogły i polskie dzieje i polska dusza. Od zawsze katolicy w Polsce mieli wielką słabość do rozpamiętywania Męki Pańskiej, a Gorzkie Żale znakomicie tę słabość katalizowały, odpowiadając na nasze duchowe potrzeby. Nękani wojnami, zarazami, biedą, surowym klimatem, rozbiorami – słowem: całą zawieruchą historyczną Polacy znajdowali w rozważaniu boleści i tortur Syna Bożego pocieszenie i zrozumienie dla swojego ciężkiego losu. Szczególnie zaś kobiety, których domeną Gorzkie Żale stały się bardzo szybko (zresztą nie tylko to nabożeństwo). W strukturze tej modlitwy ważną rolę pełnią przecież wypowiedzi Matki Bożej, patrzącej na cierpienia swojego jedynego Dziecka. Czułe, uważne, spokojne, ale przejmujące bólem słowa dawały i dają niejednej polskiej matce możliwość utożsamienia się z boską bohaterką.
Udział w Gorzkich Żalach nigdy nie mógł być tak obowiązkowy, jak obowiązkowa jest niedzielna msza św. Popularność nabożeństwa jednak sprawiła, że stały się tradycją rodzinną: wrosły w rytuały domów tak mocno jak obchodzenie Wigilii Bożego Narodzenia czy wielkanocne święcenie pokarmów. Badacze i etnografowie badający fenomen Gorzkich Żali cytują wypowiedzi współczesnych uczestników tego nabożeństwa: wszyscy mówią, że w dzieciństwie rodzice nakazywali w nim udział, choć jako dzieci go nie znosili (jakie dziecko lubi słuchanie o torturach i cierpieniu, do tego archaicznym językiem?), potem zaś, jako dorośli ludzie chodzą na nie z własnej woli bo lubią te słowa, tę melodię i ciągle ich słowa poruszają.
Melodia wszędzie inna
Słowa „Gorzkich żali” brzmią dziś niemal tak samo jak w 1707 roku. Niemal – ponieważ występujące wówczas wyrażenia o „okrutnych żydach”, którzy torturowali Pana Jezusa zastąpiono współcześnie ogólnymi sformułowaniami o „ludzie”, „pospólstwie”, „wrogach” czy „żołnierzach”.
Co do melodii – trudno z całą pewnością ustalić jak brzmiała ta pierwotna, bowiem w pierwszych drukach nie umieszczono zapisu melodycznego. Badacze jednak przypuszczają, że najbliższą oryginałowi jest wersja zapisana w wydanym w 1958 r. śpiewniku ks. Siedleckiego.
Melodia jednak, a raczej jej przebogatość i różnorodność jest kolejnym fenomenem w ramach tego nabożeństwa. Nie ma bowiem chyba dwóch kościołów w Polsce, w których śpiewa się je identycznie: wszystkie parafie, szczególnie zaś te o długiej historii, mają swoją ulubioną i utrwaloną wersję melodyczną, bardziej lub mniej odbiegającą od wzorca ze śpiewnika ks. Siedleckiego. Różnią się i melodie, i rytmika i tempo śpiewania Gorzkich Żali i w dużej części parafii przechowują one tę samą wersję, którą śpiewano w danym miejscu nawet 100 czy 200 lat wcześniej.
Mimo prób tłumaczenia nabożeństwa na inne języki, szczególnie te spotykane w Rzeczypospoliej Obojga Narodów – Gorzkie Żale nie przyjęły się wśród innych narodowości. Jeśli występują poza granicami Polski, to tylko w skupiskach Polonii, dla której śpiew tych barokowych rozważań o Męce Pańskiej jest wspomnieniem z dzieciństwa, odpowiedzią na duchowe potrzeby i „małą Polską” bliską niezależnie od szerokości geograficznej.
Anna Druś
Źródło: DlaPolonii