Kształcenie nauczycieli wymaga zmian
Rozmowa z prof. zw. dr hab. Marią Czerepaniak-Walczak, kierownikiem Katedry Pedagogiki Ogólnej Uniwersytetu Szczecińskiego
Są różne koncepcje kształcenia nauczycieli. Które z nich uważa Pani Profesor za najlepsze i dlaczego.
– Według mnie zawód nauczyciela to bycie w drodze – czyli ustawiczne uczenie się: siebie, otoczenia i ucznia. Moim zdaniem, współczesny nauczyciel to facylitator, osoba wspierająca uczenie się w wielowymiarowym środowisku życia osób uczących się. Przyjęcie takiej koncepcji zmienia to całkowicie idee i sposoby przygotowania do zawodu.
Słowo nauczyciel obciążone jest w języku polskim władczością – tak jak: narzucający czy najeźdźca. Zdaję sobie sprawę, że jest to taka gra językowa. Niemniej jednak oddająca sens tej pracy. Dzisiejszy nauczyciel to nie jest osoba, która przychodzi i naucza czyli dostarcza pewnych informacji i pokazuje pewne umiejętności, które trzeba powtórzyć. Nie zachowuje się jak w dawnej dziecięcej zabawie ojciec Wirgiliusz. Dziś nauczyciel musi być organizatorem środowiska uczenia się. Nauczyciel to osoba, która potrafi wybrać z sytuacji, w której się znajduje najkorzystniejszy układ elementów, najkorzystniejsze zdarzenia, fakty, sytuacje, które wzbudzą zainteresowanie ucznia czy osoby uczącej się. Para nauczyciel-uczeń, według mnie, są to osoby uczące się. W tym układzie osobą uczącą się jest każdy.
Niedawno uczestniczyłam w konferencji zorganizowanej w Szczecinie, przez jedną ze szkół niepublicznych, nt. aplikacji internetowej. Debatowano tam o innym środowisku uczenia się. Takim nowym środowiskiem uczenia się jest obecnie przestrzeń wirtualna i rzeczywistość rozszerzona. Żyjemy wszak w krajobrazie medialnym, w którym wiele naszych informacji, także wiele umiejętności, czerpiemy z kontaktów sieciowych. I to, co zostało zademonstrowane na wspomnianej konferencji było dla mnie wielkim pozytywnym doświadczeniem. Miałam możliwość nie tylko obserwować, ale też uczestniczyć w tym, jak nauczyciele potrafią twórczo wykorzystać ofertę z przestrzeni wirtualnej.
Oglądałam też, w jednej ze szkół specjalnych dla osób z autyzmem, wykorzystywanie ipadów oraz tabletów do komunikowania się pomiędzy tymi osobami, mającymi kłopoty z artykulacją. Umysł osoby z autyzmem jest często sprawny, tylko uwięziony. Nie ma możliwości pełnej ekspresji. Do tej pory dla takich osób tworzono specjalne książki, w których były ikonki umożliwiające porozumiewanie się. I osoba chcąca się komunikować z otoczeniem, chcąca odpowiedzieć na zadane pytanie, przewracała strony tej książki i wskazywała odpowiedni znak. Taka książka, powiększała się wraz z rozwojem dziecka i na przykład dla ucznia klasy piątej, ważyła już średnio 5 kg. Była mało wygodna. A tablet jest dużo lżejszy i zdecydowanie łatwiejszy w obsłudze. W nim, wystarczy tylko kliknąć i przesunąć palcem, a czasem nawet tylko mrugnąć okiem. To są te niezwykłe zdarzenia, niezwykłe wynalazki, z którymi mamy do czynienie dzisiaj w edukacji.
Co oznacza być nauczycielem dzisiaj? I jaką misję powinni realizować?
– Dzisiaj bycie nauczycielem jest naprawdę wielkim wyzwaniem. Trudno też powiedzieć, że to jest zawód. Ważna jest tu bowiem bardzo interakcja pomiędzy stronami czy osobami. Jest to przecież kontakt z żywym człowiekiem, kontakt in vivo, którego nikt i nic nie zastąpi.
Zdarza mi się czasem słuchać w sieci wykładów wybitnych profesorów z wiodących w świecie uczelni. Ale muszę z przykrością stwierdzić, że nie jest zupełnie to samo, co słuchać ich na żywo, być w przestrzeni, w której obserwuje jednocześnie reakcje innych na to, co się dzieje.
Jak więc powinno wyglądać kształcenie przyszłych nauczycieli?
W moim przekonaniu kształcenie nauczycieli wymaga radykalnej zmiany. Potrzebna jest zdecydowanie większa refleksyjność i krytyczność w projektowaniu tego kształcenia, otwartość na dynamikę zmiany. Ale to są też cechy osoby będącej nauczycielem. To są te najważniejsze właściwości, których oczekujemy od nauczycieli.
Krytyczność czy samokrytyczność?
Krytyczność w szerokim rozumieniu. W tak rozumianej krytyczności mieści się przecież także wrażliwość społeczna. Proszę zwrócić uwagę na to, że w dyskusjach o edukacji jest jakiś wyimaginowany uczeń, wyimaginowana szkoła. I ta imaginacja sprowadza się do szkoły w mieście, do zjawisk typowych dla tego środowiska, w tym głównie przeludnionych klas.
Do szkoły, do której, znowu zgodnie z tą imaginacją uczęszczają dzieci ludzi nam podobnych, a więc przynajmniej z takim samym wykształceniem jakie my mamy – czytaj z wyższym wykształceniem i z rodzin afirmującymi edukację. Z pola widzenia, w dyskusji o edukacji, znikają zupełnie inne obszary. I kiedy słyszę, że to rodzice znają najlepiej swoje dziecko, ogarnia mnie niepokój. Mam wiele prac magisterskich, których wyniki dowodzą tego, że rodzice naprawdę nie znają swoich dzieci. W tej wiedzy jest wiele mitów, stereotypów, powierzchowności.
Wielu rodziców nadal projektuje swoje dzieciństwo na dzieciństwo swoich dzieci. Ze swojego dzieciństwa czynią w wychowaniu kopię. I kiedy ta kopia nie przystaje do rzeczywistości, wówczas oskarżają system. Albo kiedy pani minister edukacji wprowadza zasadę, że to dziecko do 6 roku życie jest w środowisku rodzinnym otoczone miłością i opieką, to ona myśli o takich rodzinach, które zna, a nie o tych spoza kręgu jej znajomych. W tym kontekście reforma zmieniająca wiek rozpoczęcia nauki szkolnej jest, w moim przekonaniu, bardzo mocno wymierzona przeciwko ludziom, którym trzeba pomóc. Trudno mi powiedzieć, ile w tym jest intencji politycznej, a ile zwyczajnej ignorancji.
Są takie środowiska, w których szkoła jest jedynym realnym miejscem doświadczania przez dziecko innego świata, a nie tego oglądanego na ekranie telewizora. Miejsca, w którym można inaczej zjeść i gdzie można np. użyć innych słów.
I to jest to, do czego przywiązuję wagę w moich kontaktach ze studentami przygotowującymi się do zawodu nauczyciela. To jest właśnie nacisk na refleksyjność i krytyczność – w tym znaczeniu, aby odkrywali obszary: niesprawiedliwości, nierówności i opresji. Nie chodzi tu tylko o ich odkrywanie, ale też interwencję, o ich eliminowanie.
Ponieważ nauczyciel jest funkcjonariuszem publicznym, wykonuje pewne polecenia formalne. Skargi nauczycieli na rodziców, którzy się nie angażują w szkolną edukację swoich dzieci bardzo mnie zaskakują. Bo to przecież od nauczyciela powinny wychodzić wszelkie inicjatywy. To przecież nauczyciel jest inicjatorem tego włączania rodziców w obszary, do których są przygotowani. Rodzice mają swoje zawodowe i społeczne obowiązki. Sam fakt bycia rodzicem, matką, ojcem nie wystarcza, by podołać wyzwaniom edukacji dzieci.
Zdarza się niestety czasem, że nieprzygotowani rodzice uwierzą w to, że mogą wspierać nauczyciela i robią to – łącznie z korepetycjami, co jest przecież wielkim nieporozumieniem i niestety, głęboko zakorzenione w świadomości i rodziców i nauczycieli. I to jest ta jedna sprawa – krytyczność oglądu własnej sytuacji. Nie godzenie się na to, co jest kontynuacją tradycji nie przystającej do współczesności i/albo co formalnie zostało zadekretowane z perspektywy centralnej.
Została nam jeszcze druga sprawa – refleksyjność…
– … czyli szukanie odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak ma być? I czym to jest spowodowane? Jest to namysł nad każdym krokiem swego postępowania.
I tu, w Katedrze Pedagogiki Ogólnej, mamy taka właśnie misję. Nasz zespół jest zanurzony w myśleniu o refleksyjności i sprawiedliwości, a jednocześnie próbuje pokazać, że nie ma jednej pedagogiki.
W naszych wykładach, seminariach, konsultacjach tworzymy warunki, aby przyszły nauczyciel mógł świadomie wybrać taką opcję, taką orientację, która jego zdaniem jest najlepsza i która pozwoli mu być organizatorem środowiska, zorientowanego na istotne wartości. Pedagogika jest ewidentnie nauką polityczną i ewidentnie aksjologiczną. I zarzekanie się, że tak nie jest, świadczy tylko o tym, że ktoś nie rozumie na czym ona polega i na czym polega edukacja. Każda edukacja jest przecież uwikłana w kontekst polityczny i aksjologiczny. Chodzi o to, aby studenci nauczyli się czytania to, co się dzieje w polityce i dokonywania wyborów zgodnych z ich własną orientacją aksjologiczną. I jeżeli mamy różne orientacje, różne szkoły, różne koncepcje pedagogiczne, to nauczyciel musi umieć dokonać wyboru tego, co dla niego jest ważne.
Innego wyboru będzie dokonywał nauczyciel pracujący w szkołach konfesyjnych. Kiedy jego wybór będzie świadomy, to zawsze będzie dawał z siebie dużo dla uczniów i ich rodziców, a tym samym będzie wiedział z czego czerpie satysfakcję.
Inne będą orientacje pedagogiczne realizowane przez szkoły społeczne o określonym profilu. A jeszcze na innych wartościach bazują szkoły nastawione na rozwój demokracji. Chodzi o to, aby absolwent pedagogiki miał rozległą wiedzę o tym, że istnieją różne pedagogiki: czarna pedagogika, post pedagogika, pedagogika emancypacyjna czy wreszcie pedagogika oporu. Dla przykładu wymieniam kilka nurtów, które poznają studenci – kandydaci do zawodu nauczyciela, ale również potencjalni rodzice. Są one przedmiotem treści kształcenia nie tylko dlatego, aby studenci wiedzieli, że one istnieją, ale także dlatego, aby poznali i zrozumieli ich specyfikę. Tak, aby umieli dokonać przeszłego wyboru, każdy dla siebie.
Czy poziom nauczanie pedagogiki zależy wyłącznie od samych ludzi?
– To co się dzieje w pedagogice, to zależy w dużej mierze od samych ludzi i ich zaangażowania. A to, co nazywamy centrum i peryferiami nie jest równoznaczne z geograficznym położeniem. Bo geograficzna lokalizacja nie jest przejawem bycia w centrum czy na peryferiach. Są ośrodki akademickie, w których pojedyncze osoby czy nieliczne zespoły, odciskają bardzo mocno znamię swoją działalnością naukową. To są ludzie, którzy odkrywają nowe obszary i którzy wprowadzają nowe wątki do pedagogiki i którzy skupiają się na podejściu interdyscyplinarnym.
Są też środowiska czy zespoły mocno tradycyjne, pielęgnujące „pedagogiczność” pedagogiki, zdyscyplinowane pilnowanie jej granic. Ludzie ci zapomnieli, że wiedza pedagogiczna jest wiedzą interdyscyplinarną. Podstawowym zadaniem poznawczym pedagogiki jest skupianie się na warunkach rozwoju człowieka i zachodzących zmianach społecznych. Bierzemy wówczas pod uwagę cały kontekst życia człowieka, uwzględniając jednocześnie najnowsze odkrycia wiedzy oraz zastanawiać się nad możliwościami mózgu człowieka – jak potrafi on samodzielnie stanąć w swojej obronie.
A w wielu sytuacjach, mamy nadal do czynienia ze średniowiecznym, scholastycznym podejściem do uczenia się. Kiedy słyszę słowa o przekazywaniu wiedzy, to myślę sobie, że mówi to ktoś, kto nie wie, na czym polega uczenie się.
W pedagogice mamy bowiem do czynienia z paradoksem. Uważamy, że ćwiczenie czyni mistrza, ale jednocześnie wprowadza rutynę. Można np. rutynowo założyć komuś szwy na ranę, rutynowo nie można wykonać zabiegu laparoskopowego. Kiedy w tym kontekście popatrzymy na uczenie się, to stwierdzamy z dużym prawdopodobieństwem, że wszelka rutyna jest źródłem potencjalnego zagrożenia dla rozwoju człowieka.
Nie mam szansy wejść drugi raz w taką samą interakcję z tą samą osobą. Po naszej dzisiejszej rozmowie i pan i ja będziemy inni. Będziemy bogatsi o nasze wzajemne doświadczenia i będziemy stawiać sobie pytanie: jak to się dzieję, że ludzie uczą się dzisiaj inaczej?
Kieruje Pani obecnie Katedrą Pedagogiki Ogólnej…
– Nasza Katedra funkcjonuje obecnie w Instytucie Pedagogiki dopiero od kilku lat. Wcześniej w Instytucie były zakłady zorientowane na poszczególne subdyscypliny pedagogiczne albo na pola pracy pedagogicznej. Tak się jednak złożyło, że w krótkim czasie z Instytutu odeszło kilku profesorów. Jedni na emeryturę, inni na wieczną wachtę. Zmarli m.in.: prof. Kazimierz Jaskot i prof. Jerzy Ferdynand Materne. Okazało się wówczas, że trzeba zmienić strukturę Instytutu. Wynegocjowaliśmy wtedy nową koncepcję organizacyjną, w której powstały katedry nastawione na określone projekty i programy badawcze. W których jest kilku samodzielnych pracowników nauki tworzących prawdziwy zespół badawczy. I tak powstała między innymi Katedra Pedagogiki Ogólnej. Zaczęłam koordynować pracą grupy osób, które były wcześniej w Zakładzie Pedagogiki Ogólnej, którym wcześniej kierował prof. Materne, oraz w Zakładzie Pedagogiki Młodzieży, który zorganizowałam w 1996 roku. I to jest obecnie moja orientacja badawcza, którą nadal podtrzymuję.
W katedrze jest pięcioro doktorów i trzech pracowników samodzielnych: prof. dr hab. Dariusz Kulinowski, który jest u nas od roku i prof. Elżbieta Perzycka, nasz spiritus movens i ja.
Przez ostatnie lata Wasza Katedra zajmowała się m.in. dużym grantem badawczym. Jakim?
– Przez ostatnie 3 lata pracowaliśmy w dużym zespole nad realizacją grantu badawczego, w którym uczestniczyli badacze z 5 krajów: Norwegii, Włoch, Rosji, Indii i z Polski. Zajmowaliśmy się kulturą zaufania w interakcjach edukacyjnych wspieranych technikami informacyjno-komunikacyjnymi (tytuł grantu: Stimulators and Inhibitors of Culture of Trust in Educational Interactions Assisted by Modern Information and Communication Technology – SIT). Było to dla nas bardzo interesujące doświadczenie poznawcze ze względu na tematykę badań oraz ze względu na poznawanie innych często dalekich dla nas kultur.
Problematyka naszych badań grantowych dotyczyła nie tylko problemów oświatowych czy edukacyjnych, ale także kultur krajów, w którym prowadziliśmy nasze badania. W trakcie tych badań nawiązaliśmy serdeczne relacje z tamtejszymi badaczami. Nasze badania polegały na spotkaniach z ludźmi w tamtejszych szkołach i uniwersytetach, prowadzeniu wywiadów, obserwacji oraz dyskutowaniu ich w naturalnych warunkach. Grant jest już zakończony i rozliczony. Są też publikacje. Ostatnia ma charakter podsumowujący i zamykający nasze badania. Tych publikacji jest więcej. Są też raporty z każdego z krajów. Są to prace zbiorowe, których treści świadczą o interdyscyplinarności i ponad graniczności pedagogiki . Stanowią one dla nas bardzo ważne źródło treści wykładów i seminariów. Mimo formalnego zakończenia grantu, nasze inspiracje trwają.
Katedra Pedagogiki Ogólnej pracuje nadal bardzo dynamicznie…
– Nasi młodzi doktorzy (4 kobiety i 1 mężczyzna) aktywnie uczestniczą w ogólnopolskich forach naukowych, między innymi w letnich szkołach młodych pedagogów (LSMP) organizowanych pod auspicjami Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Ja jestem członkiem tego Komitetu od roku 1996. Przez ostatnie 2 kadencje byłam wiceprzewodniczącą. Mam też szanse kooperować z kolegami z kraju, bo jestem wiceprzewodniczącą Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Podobne zaangażowanie cechuje moich kolegów, zarówno profesorów (E. Perzycką i D. Kubinowskiego) jak i doktorów. Za sprawą naszej aktywności Katedra stanowi platformę ogólnopolskich debat, między innymi na temat metodologii Pedagogiki, Pedagogiki medialnej oraz alternatywnych koncepcji pedagogicznych. W debatach tych uczestniczą również nasi koledzy z zagranicy. Wciąż się uczymy. Jesteśmy w drodze.
Rozmawiał Leszek Wątróbski