Historia, Kultura, Polska

Michał Wojnicz – polski antykwariusz, który odnalazł zagadkowy manuskrypt

2 października 1921 roku polscy czytelnicy mogli dowiedzieć się z łamów „Rzeczpospolitej” o odkryciu cennego rękopisu przez pewnego Polaka. Nasz rodak nazywał się Michał Woynicz i jako londyński antykwariusz zidentyfikował manuskrypt jako dzieło XIII-wiecznego franciszkanina Rogera Bacona – geniusza o rozległych zainteresowaniach, „‎którego‎ ‎nieprzyjaciele‎ ‎prześladowali‎ ‎jako‎ czarownika‎ ‎i‎ ‎szkodnika‎ ‎świętego‎ ‎Kościoła” i który swoje odkrycia, dotyczące kosmosu i ludzkiego ciała, postanowił zaszyfrować. Kodu owego nie udało się jednak złamać kryptografom francuskim i angielskim, do których skierował swoje kroki Polak.

Michał Wojnicz i Johny Depp jako Dean Corso w filmie „Dziewiąte wrota” Fot. Wikipedia, mat. prasowe

Nie udało się to w zasadzie do dziś, choć zajmuje się nim coraz szersze grono naukowców i pasjonatów. Badanie radiowęglowe wykazało, że księga pochodzi z XV wieku. Upadły też hipotezy wskazujące, że to dzieło heretyckich katarów, Azteków, pobożnej mniszki Hildegardy z Bingen… Liczni kryptografowie (nawet ci pracujący nad szyframi podczas II wojny światowej), historycy, specjaliści innych dziedzin (np. botanicy przyglądający się dziwacznym roślinom na ilustracjach z rękopisu), entuzjaści i łowcy tajemnic przez ponad sto lat nie zaproponowali żadnego przekonującego i pełnego rozwiązania zagadki. Pojawiła się nawet hipoteza radykalna, jakoby ów rękopis to nie dzieło o ziołach, astronomii, kobiecej fizjologii i farmacji – jak mogłyby sugerować rysunki towarzyszące niezrozumiałym ciągom liter – lecz niemający większego sensu bełkot. Manuskrypt jest dziś artefaktem owianym sławą, pojawiającym się w filmach dokumentalnych i książkach sensacyjno-przygodowych

Tymczasem już samo życie Wilfrid Michael Voynicha w cieniu manuskryptu, który z pompą „ujawnił” w roku 1915 podczas wystawy w Chicago – pełne jest tajemnic i zagadek, chyba już nierozwiązywalnych.

Rewolucjonista

Urodził się w 1865 roku w Telszach na Żmudzi jako Michał „Wilfryd” Wojnicz herbu Habdank. Uważał się za Polaka. Wczył się w gimnazjum w Suwałkach, a następnie wykształcił się na farmaceutę na studiach w Moskwie. Tam zetknął się z rosyjskimi rewolucjonistami – narodowolcami, którzy zasłynęli m.in. udanym zamachem na cara Aleksandra II w 1881 r.

Wojnicz też dał się ponieść rewolucyjnej atmosferze. Poznawszy członków Wielkiego Proletariatu Ludwika Waryńskiego, pozostających w kontakcie z narodowolcami, młody patriota przyjechał do Warszawy. Niby cichy aptekarz, w rzeczywistości działał w konspiracji. Poznał wówczas m.in. Józefa Piłsudskiego, dwa lata młodszego, również zafascynowanego narodowolcami. W Warszawie Wojnicz i konspiratorzy związani z Proletariatczykami planowali uwolnienie z X Pawilonu Cytadeli uwięzionych tam współtowarzyszy.

Plan się nie udał, a pojmany przez służby carskie Wojnicz dołączył do więźniów. Kiedy siedział w celi Cytadeli, tęsknie wyglądając przez okno, ujrzał ponoć spacerującą nad Wisłą młodą damę, która mocno zapadła mu w pamięć. Jak się później okazało była to Ethel Lilian Boole – panna z dobrej rodziny, która studiowała w Berlinie slawistykę i podróżowała po Europie Wschodniej, odwiedzając m.in. Petersburg i Warszawę. Gdy się później spotkają, zostanie jego żoną.

Tymczasem z Cytadeli władze carskie zesłały go na Syberię, w okolice Irkucka, skąd Wojniczowi udało się uciec, przedostać do Mongolii, Chin, a stamtąd do Hamburga i Anglii. Tam odnalazł Siergieja Krawczyńskiego, pseudonim Stiepniak – słynnego rosyjskiego rewolucjonisty-terrorysty, do którego kontakt dali mu koledzy z zesłania. Właśnie u niego spotkał ową piękną dziewczynę, którą najpierw ujrzał przez okno Cytadeli. Gdy sformalizowali związek przyjęła jego nazwisko, stając się z czasem sławną pisarką Ethel Lilian Voynich, autorką uwielbianej w ZSRR powieści „Szerszeń”.

Oboje porzucili zapędy rewolucyjne, a on przedzierzgnął się w rzutkiego antykwiariusza.

Na zdjęciach Wojnicz wyglądał wówczas dokładnie jak Dean Corso – grany przez Johnny’ego Deppa łowca cennych ksiąg z Dziewiątych wrót Romana Polańskiego.

Rzutki antykwarysta

Kluczem do sukcesu w tej branży okazała się dla Wojnicza znajomość z Richardem Garnettem, opiekującym się zbiorami książkowymi w British Museum. Pomysł na biznes był prosty: Wojnicz miał jeździć i skupować rzadkie inkunabuły, po czym spieniężać je w Londynie. Podczas całej swojej kariery sprzedał do British Museum aż 3800 takich ksiąg. Podobnie jak Dean Corso, nie cofał się przed podstępami.

Jak pisze prof. Jan Władysław Woś Wojnicz miał szczególny talent w dobieraniu sobie znakomicie przygotowanych i przedsiębiorczych współpracowników. „Działali w całej Europie. Dostawali się na strychy i do piwnic pałaców królewskich, kardynalskich, biskupich, a także rezydencji arystokracji i bogatego mieszczaństwa, i tam wśród różnych szpargałów, uznanych za niepotrzebne, znajdowali wiele niezwykle rzadkich druków, a niekiedy i rękopisów, które kupowali, ratując je często od pewnej zagłady. Współpracownicy Woynicza nie wierzyli zapewnieniom, że na strychu i w pomieszczeniu na rupiecie nie ma niczego interesującego, włazili, szperali (nie obeszło się bez łapówek i przekupstwa), potem – jeżeli znaleźli coś godnego uwagi – dochodziło do pertraktacji z właścicielami i cenna zdobycz przewożona była do któregoś z antykwariatów Woynicza”.

Zapewne właśnie dzięki temu polski antykwarysta wszedł w posiadanie owego osławionego, nierozszyfrowanego do dziś rękopisu.

Ale życie Wojnicza w Londynie to nie tylko udana działalność biznesowa, lecz i zaangażowana robota patriotyczna. Gromadził wokół siebie krąg rodaków, którzy potem dobrze zasłużyli się Polsce. Pracował u niego August Zaleski (przyszły prezydent RP na uchodźstwie), Tytus Filipowicz (przyszły dyplomata, piłsudczyk), pisarka Kazimiera Iłłakowiczówna (w przyszłości osobista sekretarka marszałka Piłsudskiego). Kontaktowali się z nim Maria Czaplicka (sufrażystka, antropolog, badaczka Syberii), Aleksander Bolesław Brzostowski (były bibliotekarz Józefa Ignacego Kraszewskiego w Dreźnie), pisarz Joseph Conrad czy młody Józef Retinger (znajomy Conrada, w przyszłości doradca Władysława Sikorskiego, pomysłodawca Grupy Bilderberg i promotor zjednoczonej Europy). Być może odwiedził Wojnicza w Londynie sam Józef Piłsudski, a z pewnością jego brat Bronisław – były zesłaniec i badacz ludu Ajnów z Wysp Japońskich (co po latach dało asumpt do dość nieprawdopodobnych podejrzeń, że manuskrypt ma coś wspólnego z Ajnami).

Manuskrypt Wojnicza parę razy zmieniał właścicieli, dziś znajduje się w zbiorach Uniwersytetu Yale. Szczęście dla łowców tajemnic, że antykwariusz nie przekazał go za swego życia polskim instytucjom: z darowizn Woynicza dla Biblioteki Publicznej w Warszawie nic nie pozostało. Podzieliły one los całej biblioteki – zostały spalone przez hitlerowców w czasie wojny.

Nie ustają jednak prace nad rozszyfrowaniem manuskryptu. Może pomoże sztuczna inteligencja? A może uda się gdzieś przypadkiem odnaleźć kilkanaście brakujących stron z rękopisu? Miejmy nadzieję, że ktoś rozszyfruje w końcu zagadkę Wojnicza.

Jerzy Miziołek

 

Źródło: DlaPolonii