Historia, Polska, Życie i społeczeństwo

Nie tylko Ulmowie

Zbrodnia na rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej oraz na ukrywających się w ich gospodarstwie Żydach, dokonana w marcu 1944 r., stała się symbolem niemieckich represji na Polakach pomagających ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej. Za swoją decyzję oni i ich dzieci zapłacili najwyższą cenę. Podobnych egzekucji Niemcy przeprowadzili w Generalnym Gubernatorstwie znacznie więcej.

Rodzina Ulmów Fot. Archiwum Mateusza Szpytmy

Zbrodnia na rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej oraz na ukrywających się w ich gospodarstwie Żydach, dokonana w marcu 1944 r., stała się symbolem niemieckich represji na Polakach pomagających ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej. Za swoją decyzję oni i ich dzieci zapłacili najwyższą cenę. Podobnych egzekucji Niemcy przeprowadzili w Generalnym Gubernatorstwie znacznie więcej. Historie tych, którzy za udzielanie pomocy ponosili konsekwencje, opisywane są w ramach projektu „Rejestr faktów represji na obywatelach polskich za pomoc udzielaną Żydom na okupowanych ziemiach polskich”. Do dziś potwierdzono źródłowo blisko 560 faktów zastosowania przez Niemców różnego typu represji dotyczących ponad 1150 osób.

Niemieckie plany wobec zajętych we wrześniu 1939 r. terytoriów polskich zakładały szczególne potraktowanie Generalnego Gubernatorstwa (GG). Miało ono stać się kolonią państwa niemieckiego i rezerwuarem taniej siły roboczej. Terrorem i zastraszaniem wymuszano posłuszeństwo wobec instalującej się władzy. Już od pierwszych tygodni wojny okupanci rozpoczęli wyniszczanie polskiej inteligencji i kadry przywódczej (Akcja AB i Intelligenzaktion). Pozbawienie elit intelektualnych miało w sposób naturalny prowadzić do wynarodowienia Polaków.

Po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa Niemcy przystąpili do wprowadzania antyżydowskich rozporządzeń. Kolejne akty prawne regulowały niemal każdą sferę życia Żydów. Odbierano im majątki i przedsiębiorstwa oraz warsztaty pracy, pozbawiano ich praw obywatelskich, możliwości sprawowania kultu religijnego, prawa do edukacji. W grudniu 1939 r. wprowadzono nakaz noszenia przez Żydów opasek z gwiazdą Dawida, stygmatyzując ich w ten sposób i odróżniając od reszty społeczeństwa. Z czasem tworzono dla nich obozy pracy przymusowej i zakładano getta, w których ich izolowano. Rozwijając przy tym kampanię propagandową bazującą na zakorzenionych stereotypach, Niemcy chcieli pogłębić antagonizmy między Polakami i Żydami, a także pozyskać społeczną akceptację dla tych działań.

Od wiosny 1942 r. polityka Niemców wobec ludności żydowskiej na terenie GG weszła w kolejną fazę. Okupanci przystąpili do masowych deportacji do ośrodków zagłady. Działania te, prowadzone pod kryptonimem akcji „Reinhardt”, miały na celu zagładę wszystkich żyjących jeszcze w GG Żydów.

W kolejnych miejscowościach poszczególnych dystryktów Niemcy przeprowadzali szybko i sprawnie tzw. akcje likwidacyjne. Żydzi przyjmowali różne postawy i obierali różne strategie przetrwania. Część z nich stawiała się na miejscu zbiórek zgodnie z rozporządzeniami i stamtąd trafiała do transportów. Niewielki odsetek mieszkańców gett, którzy zbiegli przed deportacją, jako szansę na przetrwanie wybrał poszukiwanie schronienia po tzw. aryjskiej stronie. Niektórzy wcześniej przeprowadzili rekonesans, inni w ostatnim momencie ucieczką ratowali się przed wywózką. Jeszcze inni wyskakiwali z pędzących pociągów i jeśli ta próba się powiodła, starali się chronić w nieznanej im okolicy.

Konfrontacja z poszukującymi ratunku przed Zagładą wymagała od nieżydowskiej ludności przyjęcia jakiejś postawy. Jedni, zazwyczaj świadomi konsekwencji, jakie to może za sobą pociągnąć, decydowali się pomóc, incydentalnie lub na dłużej. Inni z różnych względów nie podejmowali żadnych działań; niektórzy, nie reagując, wypierali problem, odwracali wzrok od szukających pomocy, traktowali ich obojętnie. Niektórzy współczuli ludności żydowskiej, ale nie podejmowali działań, by im pomóc. Inni odczuwali zadowolenie lub satysfakcję, że Żydzi są wywożeni z miast i miasteczek. Jeszcze inni wydawali władzom uciekinierów i osoby udzielające im pomocy. Niektórzy robili to z własnych motywów, inni zachęcani „nagrodami” oferowanymi przez Niemców, np. pieniędzmi czy przydziałem na cukier. Byli też tacy, którzy sami, w różnych okolicznościach, dopuszczali się morderstw na ukrywających się w ich własnych gospodarstwach albo z dala od nich – np. w lasach, licząc na pozyskanie kosztowności/dóbr materialnych lub też w obawie przed konsekwencjami za wcześniejsze udzielanie im pomocy. Kalejdoskop ludzkich postaw i zachowań jest tu bardzo szeroki i uzależniony od wielu czynników, cech indywidualnych czy też okoliczności. Nie zawsze też trwano przy raz przyjętej postawie. Analiza materiałów źródłowych pozwala śledzić zróżnicowane motywacje i tło rozgrywających się wydarzeń. To niejednokrotnie studium natury i zachowań człowieka w sytuacji granicznej, wymykające się schematom i uogólnieniom. W badaniach najczęściej analizowane i omawiane są dwie postawy – te znajdujące się na przeciwległych biegunach – aktywna pomoc i aktywna współpraca w wyłapywaniu Żydów, szantażowanie ich lub mordowanie.

Jednym z wątków związanych z relacjami polsko-żydowskimi w okresie II wojny światowej, który przez wiele lat nie był szerzej podejmowany przez historyków, są konsekwencje za pomoc udzielaną Żydom. Najwyższym wymiarem kary zastosowanym przez Niemców w wybranych miejscach okupowanej Europy była kara śmierci nałożona na osoby, które na takich działaniach zostały przyłapane. Dla badaczy zaznajomionych z problematyką Zagłady jest oczywiste, że obszarem, na którym Niemcy wprowadzili ten wymiar kary, był teren Generalnego Gubernatorstwa. Zgodnie ze stosowanym w tym kontekście aktem prawnym, tzw. trzecim rozporządzeniem o ograniczeniu pobytu w GG z 15 października 1941 r., za udzielanie schronienia Żydom obowiązywała tam kara śmierci. Na tym też obszarze najprawdopodobniej była ona najczęściej wykonywana. Karę śmierci za pomoc Żydom zarządzono również na terenie Reichskommissariat Ukraine i Reichskommissariat Ost , a także w Serbii. Niemcy stosowali też inne formy represji, były to m.in. sankcje karne, cywilne i administracyjne; pozbawienie wolności; pobicie; znęcanie się psychiczne, a także pozbawienie, uszkodzenie lub zniszczenie mienia.

Badacze dotychczas zajmowali się głównie jedną z kategorii ofiar takich działań, czyli osobami zamordowanymi za pomoc Żydom. Jako pierwszy to zagadnienie opisał ocalały z Zagłady pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego – Szymon Datner. W swojej pracy Las Sprawiedliwych zamieścił 343 nazwiska Polaków zamordowanych za pomoc Żydom. Badania te prowadził w latach 60. XX w. Dwadzieścia lat później pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, prokurator Wacław Bielawski, znacznie poszerzył tę listę. W 1981 r. Bielawski opublikował pierwsze wyniki swoich ustaleń. W drugim wydaniu książki z 1987 r. zarejestrował 872 nazwiska i 1400 niewymienionych imiennie. Od tego czasu wiemy znacznie więcej o historiach takich osób i o różnych innych formach represji. Od 2009 r. w Instytucie Pamięci Narodowej prowadzone są intensywne badania archiwalne w ramach projektu „Rejestr faktów represji na obywatelach polskich za pomoc udzielaną Żydom na okupowanych ziemiach polskich” (skrótowo określanym „Indeks”). Celem tych prac jest ustalenie nazwisk polskich obywateli różnych narodowości nieobjętych ustawodawstwem norymberskim, mieszkających na terytorium okupowanej Polski, którzy doświadczyli różnych form represji za pomoc udzielaną Żydom podczas II wojny światowej.

Dotychczasowe badania wskazują, że trudno znaleźć regułę w odniesieniu do egzekwowania rozporządzenia. W niektórych przypadkach zastosowano karę śmierci dla całej rodziny, w innych karę taką wymierzano tylko dorosłym, w jeszcze innych przypadkach jednemu z rodziców; często też wymierzano inne kary, np. deportację do obozu pracy lub obozu koncentracyjnego, areszt, pobicie albo konfiskatę majątku. Noty o osobach represjonowanych, zarówno dotychczas opublikowane, jak i te, które zostały już opracowane i czekają na publikację, wskazują, że częściej stosowano inny wymiar niż kara śmierci na miejscu.

Zebrane w ramach programu informacje pokazują też koleje losów ukrywających się Żydów. Często jednak trudno ustalić ich pełne dane personalne, pozostają znani tylko z imienia lub tylko nazwiska, wielu jest zupełnie anonimowych. Z dokumentacji wyłania się też szerokie spektrum postaw lokalnych społeczności wobec Żydów szukających schronienia. Wiele z opisanych już przypadków represji stanowi konsekwencję denuncjacji/donosu ze strony innych osób (Polaków lub przedstawicieli innych grup etnicznych), tylko w niektórych przypadkach znanych z nazwiska lub motywacji. Zdarzało się też tak, że udzielających pomocy wskazywała osoba, której pomagano, zmanipulowana obietnicą darowania życia za informacje.

Jedną z największych egzekucji na polskich rodzinach udzielających pomocy Żydom na terenie Generalnego Gubernatorstwa Niemcy przeprowadzili w końcu stycznia 1943 r. w miejscowościach Wierzbica i Wolica na terenie ówczesnego powiatu miechowskiego. Zamordowano wówczas 15 Polaków i co najmniej 5 Żydów. Choć ci pozostają wciąż znani co najwyżej z nazwiska. Warto pokazać szerszy kontekst tych wydarzeń. W 1941 r. Niemcy przystąpili do tworzenia getta w Miechowie, nakazując Żydom z okolicznych miejscowości, by się tam przenieśli. Żydowska rodzina Wandersmanów i inni Żydzi nie opuścili wsi i postanowili przeczekać ten czas. Część z nich znalazła schronienie u rodziny Jana i Władysławy Gądków. Pozostali kręcili się po okolicy, korzystając ze wsparcia innych osób. Do jesieni przebywali w okolicznych lasach, od zimy zaś na stałe w kryjówkach w gospodarstwach u Kucharskich, Książków i Nowaków. Z obawy przed donosem do Niemców starano się zachować pełną dyskrecję przed sąsiadami i innymi postronnymi.

Niejasne są okoliczności, w jakich doszło do odkrycia faktu udzielania pomocy. Najprawdopodobniej jeden z ukrywających się u rodziny Kucharskich Żydów opuścił kryjówkę w styczniu 1943 r.. Natknął się jednak na obławę i został aresztowany. W domu Kucharskich zapanowała panika. Obawiano się konsekwencji. Strach towarzyszył też pozostałym pomagającym.

W piątek, 29 stycznia 1943 r., tydzień po tym zdarzeniu, kiedy atmosfera powoli się wyciszała, do wsi Wierzbica i Wolica przybyła ekspedycja karna złożona z funkcjonariuszy policji niemieckiej i tzw. granatowych policjantów z posterunku w Miechowie. Był z nimi także Paweł Wandersman, jeden z Żydów, który ukrywał się u Kucharskich w Wierzbicy i został zatrzymany. Znał miejsca schronienia innych członków rodziny. Żandarmi obiecali mu, że jeśli wskaże wszystkie kryjówki, to darują życie jemu i pozostałym ukrywającym się.

Represje rozpoczęto od gospodarstwa Gądków. Małżonkowie oraz obecna tam matka Władysławy, Balbina Bielawska, zostali rozstrzelani. W Wierzbicy ekspedycja karna przybyła do domu rodziny Książków i rozstrzelała na miejscu rodziców i dwóch nastoletnich synów oraz złapanych Żydów. Kolejno zamordowano Nowaka i jego pięcioletnią córkę. Następnym miejscem był dom rodziny Kucharskich. Tam pod jednym dachem mieszkali małżonkowie Izydor i Anna Kucharscy wraz z pięciorgiem dzieci oraz matką Anny, Julianną Ostrowską. Żandarmi wyprowadzili ich wszystkich na podwórze. Rozstrzelano ich na miejscu. Nie oszczędzono nawet dzieci. Egzekucję przeżyli Bronisław (syn) i Izydor Kucharscy. Obaj zostali postrzeleni, ale rany nie były śmiertelne, czego nie dostrzegli żandarmi. Informacje o wydarzeniach z tego dnia szybko rozeszły się po okolicy, potęgując strach pośród członków lokalnych społeczności.

Inną pokazową egzekucję, także w powiecie miechowskim, Niemcy przeprowadzili 15 marca 1943 r. w Siedliskach koło Miechowa. Zostali wówczas zamordowani Wincenty i Łucja Barankowie wraz z synami Henrykiem i Tadeuszem. Zginęli również ukrywający się w ich gospodarstwie Żydzi z rodziny Gottfriedów. Egzekucja na oczach mieszkańców miejscowości miała na celu zastraszanie lokalnej społeczności. Wincenty Baranek podjął się ukrywania Żydów na prośbę żołnierza Armii Krajowej i pracownika sądu w Miechowie Bronisława Falenckiego. I najprawdopodobniej to za jego przyczyną sprawa ujrzała światło dzienne.

Tego dnia, ok. godziny piątej nad ranem, do gospodarstwa Baranków przyjechał oddział składający się z członków Sonderdienst (niemiecka policja pomocnicza). Do udziału w akcji zostali także przymuszeni mężczyźni ze wsi z sołtysem na czele. Nakazano im przeprowadzenie poszukiwań w budynkach i na posesji Baranków. W ich trakcie odkryto, że pomiędzy domem Baranków i chlewem znajdowała się kryjówka, w której przebywali Żydzi. Znalezieni tam mężczyźni zostali przez Niemców zabici.

Wincenty Baranek i jego żona Łucja zostali rozstrzelani w stodole znajdującej się w ich gospodarstwie. Tam też zamordowano ich synów (10 i 12 lat). Chłopcy, idąc na miejsce egzekucji, trzymali się za ręce. Na ten widok zgromadzeni mieszkańcy wsi nie mogli powstrzymać łez. Według relacji świadków kazano uklęknąć i zabito ich strzałami w tył głowy.

Zwłoki Żydów Niemcy nakazali zakopać w pobliżu stodoły. Zezwolili na pochowanie rodziny Baranków na miechowskim cmentarzu parafialnym, zabraniając jednak organizowania pogrzebu.

Do represji dochodziło także na okupowanych ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy. W sierpniu 1943 r. Niemcy zlikwidowali getta w Będzinie i Sosnowcu, wywożąc większość Żydów do KL Auschwitz. Akcję tę przetrwali ukrywający się w przygotowanych wcześniej bunkrach. Jedną z osób, które pośredniczyły w wydostaniu się Żydów z gett, był mieszkaniec Michałkowic Roman Kołodziej. Doprowadzał ich do wyznaczonych kryjówek przygotowanych głównie w miastach Górnego Śląska. Zapłacił za to życiem – 2 stycznia 1944 r. podczas jednej z takich akcji został zastrzelony.

Największa z kryjówek, gdzie trafiali będzińscy Żydzi, mieściła się w domu rodziny Kobylców w Michałkowicach. Z czasem wybudowano tam bunkier w kuchni pod podłogą. Zamaskowane wejście znajdowało się pod łóżkiem. Pomieszczenie było wentylowane, wyposażone w światło elektryczne, prycze do spania oraz sygnalizację, dzięki której ukrywający się wiedzieli, że ktoś wchodzi do domu. Od jesieni 1943 r. do stycznia 1944 r. w mieszkaniu Kobylców znalazło czasowe schronienie ok. 70 Żydów, m.in. związani z żydowskim ruchem oporu Fela Katz, Szmuel Ron i Chajka Klinger. Karolina Kobylec, matka Mieczysława, wspominała po latach: „Ile ja się nacierpiałam, ile strachu najadłam. Dwa lata był ten bunkier. […] Trzeba się było przy tym wystrzegać cudzego oka. […]. Z czasem przyzwyczaiłam się do życia w tym ciągłym strachu”.

Mieczysław Kobylec podjął się również pośredniczenia w przerzucie ukrywających się u nich osób na teren Słowacji. Legitymując się podrabianymi dokumentami, wynajmował pokoje u górali i sprowadzał do nich mieszkających w bunkrze Żydów. Do stycznia 1944 r. odbyło się ok. 15 przepraw. Ostatnią akcję przeprowadzono 10 stycznia 1944 r. Podczas przesiadki z pociągu z Żywca do Jeleśni wszyscy zostali zatrzymani przez Gestapo prawdopodobnie na skutek donosu. Przewodnicy zostali aresztowani i po kilku dniach zwolnieni, natomiast Mieczysława Kobylca wywieziono do KL Auschwitz, stamtąd do KL Gross-Rosen, gdzie został wyzwolony 5 maja 1945 r.

Losy rodziny Ulmów, od której rozpoczyna się ten artykuł, są z wielu względów wyjątkowe. Jednym z elementów, który jest wyróżnikiem ich historii, to zachowana dokumentacja źródłowa. Józef Ulma pasjonował się fotografią, stąd też w archiwum rodzinnym przetrwały liczne zdjęcia jego, żony i dzieci. Jako lokalni działacze, byli też rozpoznawalni. Zajmując się ich okupacyjnymi losami, możemy analizować wspomnienia o nich, zobaczyć konkretne twarze, niejako obserwować, jak wyglądało ich życie codzienne. W przypadku większości historii represjonowanych nie ma aż tak różnorodnych materiałów źródłowych, w tym ikonograficznych. Tym więc cenniejsze są wszelkie próby odtworzenia i przybliżenia ich losów, przypomnienia nazwisk tych ludzi. Zweryfikowane i potwierdzone źródłowo historie osób i całych rodzin w różny sposób represjonowanych za pomoc Żydom można znaleźć w publikacji Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej, wydanej w języku polskim i angielskim. Tom drugi tego wydawnictwa niedługo ukaże się drukiem. Instytut Pamięci Narodowej, by przypomnieć o tych „cichych bohaterach”, zrealizował właśnie pierwszy etap popularyzatorskiego cyklu filmowego Nie tylko Ulmowie. Efektem pracy są dostępne online etiudy filmowe o wybranych osobach.

 

Martyna Grądzka-Rejak

 

 

Źródło: DlaPolonii