
– Dawniej Dyneburg, do roku 1893, następnie Dźwińsk, do 1920 i wreszcie Daugavpils…
– Daugavpils znaczy miasto nad Dźwiną. Nasze miasto liczy aktualnie 75 tys. mieszkańców, z czego Polacy nadal stanowią tu blisko 15% to. Należymy do historycznych mniejszości narodowych i jesteśmy ściśle związani z tutejszą historią, kulturą i tradycją. Polacy żyjący nad Dźwiną są jak najbardziej grupą autochtoniczną, pozostającą poza granicami kraju od czasów pierwszego rozbioru Polski, kiedy to Katarzyna I dokonała aneksji tzw. Inflant Polskich. Z kolei Polacy na terenach łotewskich są przede wszystkim ludnością napływową, ale nie przybyłą z innego państwa. Są to głównie potomkowie ludności przemieszczającej się w obrębie państwa polskiego.
– Jesteś prezesem dyneburskiego oddziału ZPnŁ „Promień” …
– Można też śmiało powiedzieć dyrektorem Domu Polskiego, w którym obok naszego Związku ma swoją siedzibę Centrum Kultury Polskiej, którego dyrektorem jest znany choreograf i kierownik Zespołu Tańca Ludowego „Kukułeczka” Żanna Stankiewicz. Jestem też członkiem zarządu głównego Związku Polaków na Łotwie.
– Ostatnie zmiany kadrowe zostały wprowadzone wiosną roku 2023…
– Mamy aktualnie 2 prezesów. Na stanowisku prezesa całego Związku zastąpił mnie Pēteris Dzalbe, któremu przekazuję wiedzę i doświadczenie. Ja natomiast zostałem wiceprezesem. W ten sposób podzieliliśmy nasze nowe obowiązki. Jestem więc prezesem dyneburskiego oddziału ZPnŁ i jednocześnie wiceprezesem Zarządu Głównego ZPnŁ. Po 12 latach kierowania ZPnŁ doszedłem do wniosku, że mój wiek i zdrowie wymagają większego spokoju. A ponieważ na horyzoncie pojawiła się młodzież, bardziej energiczna i mająca wiele nowych pomysłów, dlatego łatwiej było mi podjąć tę decyzję.
– Niedawno Wasz Związek obchodził jubileusz 100-lecia swego istnienia…
– Obchodziliśmy je w roku 2022. Wydaliśmy z tej okazji książkę, po polsku i łotewsku, o naszej historii związkowej pt. „Związek Polaków na Łotwie – 100 lat historii” autorstwa Tomasza Otockiego, ze wsparciem finansowym Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego. Jej prezentacja odbyła się 1 czerwca 2024 r. w Rydze, w Centrum Polskim im. Jana Pawła II przy parafii Matki Boskiej Bolesnej.
– Co udało się Wam zrobić w tym czasie? Czym z perspektywy minionych stu lat możecie się pochwalić?
– Udało nam się, na przestrzeni tych minionych lat, zrobić naprawdę dużo. Największym osiągnięciem była odbudowa Domu Polskiego przy ul. Warszawskiej ze środków uzyskanych z Senatu RP. Zrobiliśmy wtedy całkowitą rekonstrukcję naszego budynku – tak, aby dobrze funkcjonował. Wpisałem też naszą siedzibę, w roku 2004, do księgi wieczystej.
Nasze miasto zamieszkuje ponad 30 różnych narodowości. Największe z nich posiadają swoje centra kultury. Dużą grupę mieszkańców tworzą u nas Łotysze-Łatgalczycy – (łot. Latgaļi, w średniowieczu plemię bałtyckie zamieszkujące historyczną krainę Łatgalię, od których wzięła swoją nazwę, znajdującą się na terenie dzisiejszej Łotwy, którzy odegrali istotną rolę w etnogenezie narodu łotewskiego i nie ulegli całkowitej asymilacji zachowując do dzisiaj pewną odrębność. Językiem łatgalskim posługuje się nadal ok. 150 tys. osób) oraz Polacy, Białorusini, Żydzi, a nawet Grecy i mniejszości z azjatyckich części dawnego ZSRR. Najwięcej ilościowo jest jednak Rosjan. Ostatnio pojawiło się także Centrum Kultury Ukraińskiej. Polaków jest ok. 15%, Łotyszy 15% oraz 15% innych narodowości. Rosjanie stanowią ponad 50% liczby naszych mieszkańców.
Udało się też przypomnieć mieszkańcom Dyneburga, o naszym wkładzie w historię i rozwój tego miasta…
– … któremu prawa miejskie nadał 26 marca 1582 roku polski król Stefan Batory…
– … on też wybudował w Dyneburgu nową twierdzę. Naszym najskrytszym marzeniem, Polaków w Dyneburgu, było uczczenie tego wydarzenia i postawienie królowi pomnika. To był koniec czerwca 2018 roku. Uroczystość odbyła się w obecności dwóch prezydentów Łotwy – Raimondsa Vējonisa i Polski – Andrzeja Dudy.

Pomnik upamiętniający postać Stefana Batorego i nadanie Dyneburgowi praw miejskich, usytuowany jest nieopodal Twierdzy, na końcu trasy tramwaju nr 3. Pomnik przedstawia symboliczną tarczę zegara, na której za pomocą strzałek odzwierciedlono historię i różne nazwy miasta, przed i po nadaniu magdeburskich praw miejskich. Znajduje się tam również wizerunek i podpis króla Stefana Batorego. Autorem pomnika jest lokalny artysta Romuald Gibowski. Odsłonięcie pomnika skupiło liczne grono miejscowych Polaków i sympatyków kultury polskiej, historyków oraz polskich żołnierzy z 9 Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej im. Króla Stefana Batorego i łotewskich żołnierzy z 34 Batalionu Gwardii Narodowej.
– Udało Wam się także upamiętnić bohaterów Powstania Styczniowego…
– Powstanie to objęło obszary dawnej Rzeczypospolitej, tak więc i dawne nasze Inflanty, gdzie także miał miejsce zryw powstańczy, ale na zdecydowanie mniejszą skalę. Rozstrzelany tu został, 8 czerwca 1863, przy twierdzy dyneburskiej, jeden z powstańców Leon Broel-Plater. Jego zwłoki pochowano na miejscu kaźni i zgodnie ze zwyczajem, mogiłę stratowano. Pod osłoną nocy ciało zostało wykopane i przewiezione w inne miejsce, dotąd nie odnalezione. Był on jednym z dowódców Powstania.
Postanowiliśmy uczcić jego pamięć, w 150 rocznicę jego śmierci (2013). Myśleliśmy o tablicy na murach twierdzy. Okazało się jednak, że prawo zabrania montowania takich tablic na zabytkach architektonicznych. Na to potrzebna jest zgoda konserwatora, której nam nie dano. I zamiast tablicy powstał pomnik. Postawiliśmy go 2 metry od murów twierdzy. Wyszło dużo, dużo lepiej niż tablica.
– Kolejny Wasz sukces to pomnik czterech generałów…
– Wzniesiony został w ramach działań upamiętniających 100 rocznicę Kampanii Łatgalskiej. Jest to pomnik dowódców wojsk polsko-łotewskich – marszałków Józefa Piłsudskiego i Edwarda Rydza-Śmigłego oraz łotewskich generałów Pēterisa Valdemārsa Radziņša i Jānisa Balodisa. Pomnik czterech generałów wznieśliśmy z inicjatywy ambasady RP, w pobliżu Krzyża na Słobódce, od którego zaczynają się wszystkie polskie uroczystości, wzniesionego zaraz po odzyskaniu niepodległości w roku 1991. Autorem tej metaloplastyki z brązu (Corten, stal kortenowska) jest Romuald Gibowski.

– Udało się także uporządkować kwaterę na cmentarzu w Ławkiesach…
– To była bardzo wzruszająca historia. Zbliżała się 100 rocznica odzyskania niepodległości. Wiedzieliśmy, że kilku polskich żołnierzy z Kampanii Łatgalskiej z lat 1919-1920 pochowano gdzieś w okolicy Dyneburga, przy torach kolejowych. Na ich ślady napotkali przypadkowo Łotysze. Oni skontaktował się ze mną i powiedział mi, że znaleźli kości polskich żołnierzy w miejscowości Katymiołka, znajdującej się pod Dyneburgiem. Rok później przyjechała tu grupa archeologów z Polski – m.in. ze Szczecina.
Ekshumacji 9 polskich żołnierzy plus 2 rosyjskich z roku 1914 miała miejsce w lipcu 2017 roku. Brały w niej udział 2 grupy – jedna łotewska, a druga polska. Badania specjalistów wykazały, że polegli tam żołnierze, to młodzi chłopcy w wieku 18-20 lat. Uroczysty ich pochówek odbył się jesienią tego samego roku. Kości ich złożono w jednej dużej kwaterze na cmentarzu w Ławkiesach.
Tu w Łatgalii są jeszcze inne cmentarze, na których nazwiska na nagrobkach pisane są prawie wyłącznie po polsku. Cmentarze to nasza polska historia.
Podam dwa przykłady. Na jednym z tych nagrobków z roku 1914 czytamy: imię, nazwisko, data śmierci, rok i dalej: zabity bombom – czyli zginął tragicznie albo na nagrobku młodej kobiety – umarła w wodzie – czyli, że się utopiła.
– Pod Dyneburgiem, w miejscowości Līksna, część swojego młodego życie spędziła Emilia Plater
– Jej rodzicami byli hrabia Franciszek Ksawery Broel-Plater oraz Anna von der Mohl. Mimo obco brzmiących nazwisk obie rodziny były znane w tamtym czasie z przywiązania do polskości i narodowych tradycji. Niestety wraz z patriotyzmem w parze nie szedł rodzinny spokój – mała Emilia musiała być świadkiem licznych rodzinnych awantur.Obie więc z matką zamieszkały w majątku Līksna, który był własnością stryja i stryjenki Emilii – Izabeli Zyberk-Plater.

Kiedy w roku 1830 wybuchło Powstanie Listopadowe Emilia była jedną z pierwszych inicjatorek powstania na Litwie. Jako kobieta nie została jednak dopuszczona do narad komitetu nim kierującego. Podjęła więc plan zdobycia Dyneburga. Sformowany przez nią oddział partyzancki liczył 280 strzelców, kilkuset chłopów kosynierów i 60 kawalerzystów. Wraz z oddziałem rozpoczęła marsz w kierunku Dyneburga. Zaskoczenie miasta nie powiodło się powstańcom i wobec pogarszającego się położenia militarnego, Emilia zrezygnowała ostatecznie z ataku na Dyneburg.
Obecność Emilii Plater w miejscowości Līksna upamiętniliśmy tablicą informacyjną. Chcemy teraz umieścić tam dodatkowo jeszcze jej historyczną ścieżkę – z datami poszczególnych wydarzeń. Niestety tamtejszy pałac Platerów został zniszczony w czasie I wojny światowej. Ocalał tylko jego fragment – pilaster, na której znajduje się obecnie bocianie gniazdo i kapliczką, pod którą znajdowały się groby Platerów, zniszczone za czasów sowieckich.
– Twoją kolejną pasją życia, poza działalnością związkową, jest od 15 lat żeglarstwo…
– Nie wiem co jest aktualnie moją większą pasją: troska o zachowanie polskości tu w Dyneburgu czy żeglarstwo? Nasi członkowie zabierają swoje rodziny z dziećmi i jadą żeglować na Mazury. Bardzo lubię tam jeździć i brać udział w międzynarodowych regatach na łódkach 12 osobowych klasy DeZet. Wprawdzie nie oferują one nawet minimum wygód, ale mają liczne zalety nautyczne. Na pokładzie DeZety można przecież doskonalić swoje żeglarskie umiejętności. Dezeta to najstarsza klasa jachtów w Polsce. Kiedy pierwszy raz braliśmy udział w regatach, startując w sobotę o 13.00 i dopływając na metę w niedzielę o 12.00, to czas ich trwania wynosił 23 godziny, czyli prawie całą dobę, non stop. Przepływaliśmy 5 czy 6 różnych jezior, ze startem w Giżycku. Do dziś zdobyliśmy już 5 brązowych medali i 2 złote. Mistrzostwo Polski zdobyliśmy na razie dwa razy: w 2019 i 2022 roku.
Żeglarstwa nauczyłem też naszego nowego prezesa Pēterisa Dzalbe. Mamy tu w Łatgalii sporo jezior, tak jak na polskich Mazurach. Brakuje natomiast infrastruktury. Dlatego, aby popływać na żaglach wyjeżdżamy do Polski, na Mazury, do Giżycka.
– Chciałbym Cię jeszcze zapytać o Twoje polskie korzenie i o pradziadka, który był burmistrzem Dyneburga…
–Przy stole wielkanocnym, w roku 2013, zapytałem swoją mamę o groby rodziny Stankiewiczów. I wtedy dowiedziałem się mój pra, pra, pradziadek był burmistrzem Dyneburga. Taką informację znalazłem również w innych dokumentach otrzymanych od mego ojca. Dokumenty te potwierdzały nasze szlacheckie pochodzenie i wyjaśniały kim był mój pra, pra, pradziadek Wincenty Stankiewicz. Okazało się, że Wincenty Stankiewicz był burmistrzem Dyneburga tylko przez rok – w latach 1862-1863, choć zmarł dopiero w 1890. Zaraz bowiem po Powstaniu Styczniowym Moskale zwalniali wszystkich Polaków z zajmowanych stanowisk. Tak postąpili też z Wincentym Stankiewiczem.
W Dyneburgu, na cmentarzu katolickim, obok mojego pra, pra, pradziadka, nieopodal pomnika Legionistów i grobu Nieznanego Żołnierza znajduje się również odnowiony nagrobek Stanisława Syrewicza – pierwszego kierownika urzędu konsularnego RP w randze agenta konsularnego w Dyneburgu (1920-1921). W tamtych czasach, kiedy Polska się jeszcze odradzała (lata 1918-1920), to kierownikami urzędów, zwłaszcza na terenach wschodnich RP, zostawały osoby, które były Polakami miejscowymi. Tak było ze Stanisławem Syrewiczem pochodzącym ze Żmudzi. Grób ten udało się nam także odnowić i wygląda dziś godnie.
– Działalność w ZPnŁ rozpocząłeś w bardzo młodym wieku…
– … zaraz po studiach, które ukończyłem w roku 1985. Z wykształcenia jestem inżynierem elektronikiem. Przez kilkanaście lat pracowałem w różnych zakładach. Naprawiałem sprzęt ze sterowaniem numerycznym. Zajmowałem się też remontem procesorów. A po odzyskaniu przez Łotwę niepodległości (1991), kiedy zakłady przemysłowe zaczęły padać, podjąłem pracę w charakterze managera w firmie budowlanej, a następnie w fabryce jako elektryk.
Prezesem ZPnŁ wybrany zostałem w roku 2002. I ten Dom Polski, w którym dziś znajduje się siedziba naszego Związku i mieście się także Centrum Kultury Polskiej był wcześniej domem zamożnych Polaków, którzy z nieznanych nam przyczyn sprzedali swój majątek w 1930 roku, a Polacy Dyneburga ten dom wykupili.
– Ważną rolę zachowanie polskości tu w Dyneburgu odegrały też media…
– Już w roku 2005 zaczęliśmy przygotowywać programy telewizyjne o życiu tutejszych Polaków pn. Akcenty Polskie. Aktualnie wydajemy też kwartalnik „Polak na Łotwie” będący kroniką wydarzeń naszej działalności. Wydawaliśmy też, przez kilka lat, miesięcznik „Słowo Polskie”, które w 2010 połączone zostało z naszym kwartalnikiem.
– Uroczyście obchodzicie też święta narodowe i kościelne…
– Święta narodowe rozpoczynamy zawsze od złożenia kwiatów polskim żołnierzom przy pomniku Legionistów. Oddajemy im w ten sposób hołd i uczymy młodzież historii. Bardzo uroczyście obchodzimy tu majowe Święta Flagi i Dni Polonii. Byliśmy pierwsi, tu w Dyneburgu, których odwiedziło kierownictwo Senatu RP zaraz po ich ustanowieniu. Przyjechał do nas Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu RP. A w tym roku ponownie, na Dzień Polonii, odwiedziła nas pani marszałek – Małgorzata Kidawa-Błońska i wzięła udział w uroczystościach przy krzyżu i w manifestacji w czasie Święta Ulicy Warszawskiej.
– Dziękuję za rozmowę. Życzę Tobie i całemu Waszemu Związkowi wielu sił potrzebnych do realizacji pięknego celu – budowania przyjaźni polsko-łotewskiej.
Leszek Wątróbski