Australia i Polonia, Świat

Opinie – Quo Vadis PolArt?

DSC00307_w

Dobiegł końca kolejny, 13 festiwal PolaArt. Niewątpliwie organizatorzy festiwalu osiągnęli spektakularny sukces i zasłużone pochwały płyną ze wszystkich stron. Byłby to jednak obraz jednostronny gdyby zabrakło w nim opinii uczestników. Sam spędziłem dziesięć dni w Melbourne i miałem okazję obejrzeć niezliczoną ilość koncertów i spektakli. Rozmawiałem też bodajże z setką osób wymieniając z nimi poglądy i opinie.

Niewątpliwie najwięcej kontrowersji wzbudzała komercjalizacja festiwalu. W Melbourne na pierwszy plan PolArt-u zostali wysunięci zaproszeni artyści z Polski. Liczne koncerty Anny Marii Jopek, Jagodziński Trio czy też Mariana Sobuli zdominowały program artystyczny spychając grupy polonijne niejako na drugi plan. Czasami przykro było patrzeć na świecące pustkami sale wystawowe czy też koncertowe tylko dlatego, że w tym samym czasie występowała Anna Maria Jopek. Mam spore wątpliwości, czy założyciele PolArt-u byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy.

Nie bardzo też rozumiem źle pojętego lokalnego patriotyzmu społeczności polonijnej. W pierwszym dniu festiwalu udałem się na mszę do sanktuarium w Keysborough a następnie na obiad oraz wystawę do klubu w Rowville. Zarówno proboszcz z Keysborough jak i prezes klubu Syrena uznali, że Polart to przede wszystkim okazja do promowania własnych, lokalnych artystów. Na próżno na tablicach informacyjnych szukałem plakatu PolArt-u czy też informacji o takim chociażby wydarzeniu jak Paderewski Concert czy występach gości z najdalszych zakątków Australii. Przypadkowy gość mógłby odnieść wrażenie, że cały Polart będzie toczył się wokół wieczoru poezji (zorganizowanego przez lokalną grupę) lub też z udziałem dwójki lokalnych pianistów.

Podczas tegorocznego festiwalu mogliśmy też zakupić niezwykle atrakcyjną książkę pamiątkową. Subtelna grafika, mnóstwo kolorowych zdjęć, doskonałe, profesjonalne wydawnictwo. Gorzej z doborem materiału. Według autorów miała to być promocja najbardziej znaczących postaci biorących udział w festiwalu. Niestety autorzy książki chyba nie mieli pojęcie kto się zjawił na festiwalu. Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że nie ma tam wzmianki o tak znakomitych animatorach kultury jak ojciec Tomasz Bujakowski z Perth czy też Joanny Borkowskiej-Surucic z Sydney. Najbardziej jednak mnie zdumiało brak najdrobniejszej choćby noty biograficznej o Basi Czech. A Basia Czech to przecież wszystko to, co najlepsze.
Koncert folklorystyczny, nawiązujący do festiwalowych korzeni, był niewątpliwie najatrakcyjniejszą częścią PolArt-u. Czyżby zabrakło miejsca w książce ponieważ trzeba tam było umieścić miej znaczące postaci? Jak inaczej wytłumaczyć umieszczenie obszernej notatki na temat osoby, która sama siebie reklamuje jako dyrektor artystyczny teatru Miniatura. Dyrektor, która z tym teatrem nie zrobiła żadnego spektaklu. Teatru, który w swej niezdarności nie potrafił przygotować na Polart choćby najskromniejszej jednoaktówki. Czyżby znów lokalny patriotyzm wziął górę?

Festiwalowi towarzyszyła też inna książka reklamowana przez autorów jako antologia literatury polonijnej. Antologia? Czy aby na pewno? Sam jestem dość dobrze zorientowany w środowisku literackim i nie mam wątpliwości, że nazywanie tego antologią jest sporym nadużyciem. Gdzie jest bowiem znany dramaturg Stefan Mrowiński, który za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany (ostatnio na festiwalu w Nowym Jorku)? Gdzie dobrze znani w Polsce autorzy tacy jak Andrzej Chęciński, Krzysztof Deya czy Ted Matkowski? Gdzie Jerzy Krysiak, którego opowiadanie jest prezentowane w Muzeum Emigracji w Gdyni jako najlepsza praca z Australii?  Mógłbym tutaj wymienić jeszcze kilka znanych nazwisk ale proponuje autorom owej „antologii” aby zwrócili się do polonijnego wydawnictwa literackiego Faworyta, gdzie mogą zasięgnąć informacji na temat aktywnych twórców literatury. 

Podsumowując, należy jednak pochylić czoła przed organizatorami festiwalu PolArt 2015. Na każdym kroku dało się zauważyć ogromne zaangażowanie setek woluntariuszy, którzy w przeróżny sposób pomagali przybyłym gościom. Mam też nadzieję, że moje uwagi organizatorzy nie przyjmą jako bezpodstawne krytykanctwo, ale jako punkt do dyskusji nad przyszłością. Za trzy lata kolejny festiwal Polart. Tym razem gospodarzem będzie Brisbane. Myślę, że organizatorzy, którzy pilnie podglądali festiwal w Melbourne wybiorą to, co najlepsze i zastanowią się, czy warto naśladować komercyjną stronę festiwalu.

Paweł Król
Zdjęcie autora