Ustanowienie państwowego święta jakim jest Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej (14.02.), a była to jednomyślna decyzja parlamentu, jest niczym pieczęć przybita na naszej wspólnej pamięci, która zamyka „świąteczny” tryptyk oporu i walki rozpięty pomiędzy Dniem Polskiego Państwa Podziemnego, a Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, od powstania Służby Zwycięstwu Polski po śmierć przywódców Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.

Tragizm Polski, a w tym akowskiego pokolenia, polegał na tym, że Rzeczpospolita napadnięta przez związane układem dwie totalitarne potęgi – Niemcy i Związek Sowiecki, które w pakcie Ribbentrop-Mołotow podzieliły się jej terytorium i zgodnie prowadziły politykę eksterminacji narodu, przeciwko czemu od pierwszych dni okupacji stawiono opór płacąc za to milionami ofiar, po zakończeniu II wojny światowej nie odzyskała niepodległości. Stalin, dotychczasowy sojusznik Hitlera, znalazł się w obozie alianckim. Przyjęty został do grona narodów walczących o wolność, choć stał na czele państwa totalitarnego, mającego na swym sumieniu śmierć Polaków zamordowanych m.in. w Katyniu, setek tysięcy deportowanych na Syberię i do Kazachstanu. Z czasem uzyskał przyzwolenie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na zmiany terytorialne i narzucenie swych rządów w Europie środkowej i wschodniej. W tym diabelskim potrzasku znalazła się podziemna armia.
„Jak wreszcie bezmiernie bolesny jest los żołnierzy Armii Krajowej, tych najmężniejszych spośród mężnych, tych najbardziej zasłużonych pośród wszystkich zasłużonych. Jak straszliwie niedorzeczne i potwornie niesprawiedliwie jest to wszystko, co się dzisiaj na ziemiach polskich dzieje. A jednak, rozum i rozsądek, logika i rachunek, przede wszystkim zaś nadzieja i wiara mówią nam, że prawda w końcu zwycięży i sprawa nasza zatriumfuje” – mówił gen. Kazimierz Sosnkowski, pierwszy komendant główny Związku Walki Zbrojnej. Tej nadziei było bardzo niewiele, a on sam w końcu Powstania Warszawskiego, pod naciskiem Wielkiej Brytanii, został zdymisjonowany ze stanowiska Naczelnego Wodza, po wydaniu Rozkazu nr 19 do żołnierzy Armii Krajowej. Pisał w nim o „potwornej zagadce” jaką wobec ogromnej przewagi aliantów jest brak pomocy dla walczącej stolicy, czego „my Polacy odcyfrować nie umiemy”, gdyż „nie straciliśmy jeszcze wiary, że światem rządzą prawa moralne”. Tylko, że światem nie rządziły prawa moralne, a premier Churchill nie chciał słuchać, że „Od lat pięciu Armia Krajowa walczy przeciw Niemcom, bez przerwy, w straszliwych warunkach, o których świat Zachodu pojęcia mieć nie może, które dopiero kiedyś w przyszłości uprzytomnić sobie i zrozumieć zdoła. Nie rachuje ona swych ran, swych ofiar, swych mogił. Armia Krajowa jest w Polsce jedyną siłą wojskową, która w rachubę wchodzić może. Bilans jej walk, osiągnięć i zwycięstw ma przejrzystość kryształu”.
Bilans ten otwarty został jeszcze w broniącej się Warszawie, we wrześniu 1939 roku, kiedy w przeddzień kapitulacji utworzono z mandatu Naczelnego Wodza Służbę Zwycięstwu Polski kilka tygodni później przekształconą w Związek Walki Zbrojnej, a ten z kolei 14 lutego 1942 roku przemianowano na Armię Krajową. Wszystkie te struktury stanowiły konspiracyjne Wojsko Polskie, a posiadanie wspomnianego mandatu nadawało im charakter państwowy i legalny w ciągłości z II Rzeczpospolitą. W łączności z naczelnymi władzami RP, obok struktur cywilnych i polityczno-administracyjnych stanowiła wojskową część Polskiego Państwa Podziemnego.
W ZWZ-AK udało się zjednoczyć większość niepodległościowych organizacji, które powstawały od początku niemieckiej i sowieckiej okupacji. Każdy zaprzysiężony żołnierz AK musiał się liczyć nie tylko ze śmiercią w walce, ale także w razie pojmania z torturami podczas przesłuchania, a następnie rozstrzelaniem lub męczeńską śmiercią w KL Auschwitz lub innej niemieckiej fabryce śmierci. To powodowało, że w konspiracji, wobec takiego ryzyka, działalność podejmowały najszlachetniejsze i odważne jednostki. Była to służba ochotnicza skupiająca wszystkie warstwy społeczne, od robotników, chłopów i rzemieślników, przez inteligencję, po przemysłowców i ziemian. Ci ostatni gromadzili się w strukturach „Tarczy” i „Uprawy” organizując zaplecze konspiracji. Tworzyło to wszystko szczególny etos Armii Krajowej, wojska dobrowolnego, ochotniczego oddziaływującego na całe społeczeństwo, także na bierną jego większość. Podziemna armia, jak pisali dwaj oficerowie AK, pułkownicy Ludwik Muzyczka i Krzysztof Pluta-Czachowski na łamach „Tygodnika Powszechnego” wiosną 1957 roku, „wyrosła wprost na polach klęski, ochotniczo, bez rozkazów i komisji poborowych; osiadła nie w koszarach, jak regularne wojsko, lecz w domach prywatnych jako wojskowy ruch obywatelski, z jednym celem: walki o niepodległość. Ruch ten przejawił się na obszarze całej Polski w granicach z 1939 roku i stał się od razu powszechny. Przejawił się w oporze nie tylko wojskowym, ale i cywilnym. […] Źródłem i trzonem powyższego oporu była AK. Opór ten przejawił się w postaci dziesiątków tysięcy czynów, wymagających najwyższych poświęceń i ofiar”.
Nie wymienimy ich wszystkich, ale chociaż te kilka poniżej stanowi o organizacyjnej sprawności podziemnej armii od Komendy Głównej ZWZ-AK po placówki w gminach. Już sama łączność pomiędzy nimi była wyzwaniem, a kurierskie szlaki sięgały Londynu wiodąc przez Budapeszt, Istambuł, Lizbonę. Daleko w głąb Rzeszy docierał wywiad AK rozpracowujący niemiecki przemysł wojenny. Największym jego sukcesem było zdobycie informacji o pracach nad bronią „V” i przekazanie ich do Londynu. Działalność dywersyjna „cichociemnych”, „Kedyw”, operacje „Wachlarza” na dalekich Kresach RP, ataki na linie kolejowe, choćby w akcji „Wieniec”, zamach na Kutscherę, rozbicie więzień w Pińsku, Lidzie, Końskich, Jaśle i in., walki oddziałów partyzanckich na Zamojszczyźnie, w Górach Świętokrzyskich, na Wileńszczyźnie, Nowogródczyźnie, przeszły do historii podziemnej armii.
Armia Krajowa walczyła nie tylko bronią, którą też produkowała, czego przykładem jest konstrukcja inżynierów, pistolet maszynowy „Błyskawica”, ale także za pomocą niemal masowo wydawanej w podziemiu prasy. Skala tej działalności była ewenementem w Europie. Ukazywało się około półtora tysiąca tytułów. Główny akowski organ „Biuletyn Informacyjny” wychodził nieprzerwanie od listopada 1939 do stycznia 1945 roku. Jego nakład w szczytowym okresie wynosił 50 tys. egzemplarzy, a drukowany był w konspiracyjnym koncernie Tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych. W tę działalność było zaangażowane tysiące osób, a efekt ich pracy – ściganej przez Niemców nie mniej zacięcie niż walka zbrojna i karanej także śmiercią – docierał do setek tysięcy osób podtrzymując ich wolę oporu.
Z kolei odwrotny cel – podważenie morale okupanta – miała Akcja „N” – wydawanie w języku niemieckim pism m.in. sugerujących istnienie silnego oporu wśród Niemców skierowanego przeciwko hitlerowcom. Wydział „R” Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK zajmował się wydawaniem pism, broszur przeciwdziałających propagandzie komunistycznej coraz intensywniejszej w miarę zbliżania się armii sowieckiej do ziem polskich.
Głównym celem Armii Krajowej było przygotowanie powszechnego powstania przeciw Niemcom. Koncepcja ta okazała się niemożliwą do wykonania z chwilą, gdy stało się pewne, że do Polski jako pierwsi wkroczą od wschodu Sowieci. W takiej sytuacji AK przystąpiła do Akcji „Burza”, czyli ataków na cofające się jednostki niemieckie i występowanie wobec wkraczających oddziałów sowieckich jako gospodarze. Oddziały AK przyjmowały nazwy regularnych jednostek WP sprzed 1 września 1939 roku, dowodząc tym samym ciągłości z wojskiem II RP. Tak było m.in. na Wołyniu, gdzie sformowano 27 Wołyńską Dywizję Piechoty AK, w Wilnie, gdzie przeprowadzono Operację „Ostra Brama”, we Lwowie, na Lubelszczyźnie i dalej w głębi kraju.
Sowieci chcąc zawładnąć Polską, musieli rozbić AK i PPP. Wszędzie dokonywano aresztowań i wywózek w głąb Związku Sowieckiego. Wybuch Powstania Warszawskiego – największej bitwy AK – miał być ostatnią próbą wyzwolenia stolicy i zwrócenia uwagi świata na sprawę niepodległości Polski. Stalin jednak niemieckimi rękami utopił powstanie we krwi, fizycznie i materialne likwidując główny ośrodek oporu wraz z jego patriotyczną młodzieżą. Czas po powstańczej klęsce to okres dezintegracji podziemnej armii, czego ostatnim aktem była sowiecka ofensywa rozpoczęta w styczniu 1945 roku. W takiej sytuacji dowódca AK gen. Leopold Okulicki podjął decyzję o rozwiązaniu Armii Krajowej i w ostatnim rozkazie nakazał prowadzenie dalszej działalności „w duchu odzyskania pełnej niepodległości”. Najbardziej heroiczny czyn podjęli ci, którzy dalej trwali w konspiracji, współtworząc m.in. „Nie”, Delegaturę Sił Zbrojnych, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”.
Dla komunistycznej władzy „AK było zaplutym karłem reakcji”. Od jej zniszczenia zależało powodzenie sowietyzacji Polski. Około 50 tysięcy akowców zesłano w głąb Związku Sowieckiego, dalsze tysiące trafiło do więzień, nierzadko sądzeni byli z dekretu „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy”. Wielu z nich wyszło z więzień dopiero po ogłoszeniu amnestii w 1956 roku. Polityczna odwilż tamtego czasu umożliwiła rehabilitację części oskarżonych, publikację książek, artykuły w prasie. „Ten opór narodu, który symbolizował się światu przez AK, jest powodem dumy i miłością, jaką naród wiąże z tymi dwoma literami. Żadna napaść ani potwarz, uroku tego nie zdołały zniszczyć do tej pory i nie zdoła zniszczyć ich w przyszłości” – pisali Muzyczka i Pluta-Czachowski. Armia Krajowa z bronią w ręku walczyła kilka lat, ale przez lat kilkadziesiąt przyszło się jej zmagać się w swej ostatniej i ostatecznie zwycięskiej bitwie o pamięć.
Każdy z peerelowskich politycznych przełomów poszerzał zakres swobody, a tym samym możliwości publikacji, organizowania inicjatyw kombatanckich. Ograniczoną przestrzeń wolności dawał Kościół katolicki, ale dopiero znaczącą zmianę stanowiło powstanie „Solidarności”. Wtedy dzięki społecznej presji most na Wiśle w Warszawie, który miał nosić imię Lenina, nazwano – imieniem gen. Stefana Roweckiego, a w uroczystości uczestniczyły tysiące osób. Po wprowadzeniu wkrótce stanu wojennego internowano jeszcze kilkunastu dawnych żołnierzy AK. Dla systemu komunistycznego byli nadal groźni, a bezpieka inwigilowała działalność niezależnych środowisk kombatanckich do końca PRL. U jej schyłku, w czerwcu 1988 roku, odbył się trzydniowy powrót-pogrzeb prochów legendarnego mjra Jan Piwnika „Ponurego”, poległego na Grodzieńszczyźnie, a wracającego na rodzinną ziemię świętokrzyską. Uroczystości z udziałem kilkudziesięciu tysięcy osób stały się wielką manifestacją patriotyczną spotkaniem Armii Krajowej z „Solidarnością” „podczas której weterani AK przekazali swą tradycję młodemu pokoleniu harcerzy.
Powiedzenie całej prawdy o losach AK stało się możliwe dopiero po 1989 roku. Akowcy zaangażowali się wtedy w wiele inicjatyw, założyli też swój Światowy Związek Żołnierzy AK. Z aktowości tamtego czasu wyrosło krakowskie Muzeum Armii Krajowej, któremu postanowiono nadać imię legendarnego dowódcy Kedywu, ofiary sądowego mordu komunistów, gen. Emila Fieldorfa „Nila”. W wielu miastach stanęły pomniki, na czele z warszawskim przy ul. Wiejskiej. Wtedy teżdecyzją setek lokalnych samorządów, mających mocny mandat swych społeczności, zaczęto nadawać ulicom nazwy – Armii Krajowej. Spotkamy je niemal w co drugim polskim mieście i są najliczniejsze wśród historycznych nazw związanych z II wojną światową. Jeżeli dodamy do nich dowódców, nazwy oddziałów, Powstania Warszawskiego, to liczba ta znacznie wzrośnie. Do tej tradycji odwołują się szkoły, jednostki Wojska Polskiego, Wojsk Obrony Terytorialnej, wojska specjalne. Oni wszyscy dzisiaj niosą sztandar AK.
Ustanowienie państwowego święta jakim jest Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej, a była to jednomyślna decyzja parlamentu, jest niczym pieczęć przybita na naszej wspólnej pamięci, która zamyka „świąteczny” tryptyk oporu i walki rozpięty pomiędzy Dniem Polskiego Państwa Podziemnego, a Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, od powstania Służby Zwycięstwu Polski po śmierć przywódców Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
Jarosław Szarek
Źródło: DlaPolonii