Leon Jucewicz – pierwszy polski olimpijczyk – zawsze podkreślał swoje korzenie i przywiązanie do Polski, a ze strony rządu w Brazylii, dokąd wyemigrował, wielokrotnie spotykały go wyrazy wysokiego uznania za działalność na niwie sportowej w tym kraju.
Leon Jucewicz urodził się 18 listopada 1902 r. w Szwekni na Łotwie. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przeprowadził się na stałe do Warszawy, gdzie kontynuował edukację w szkole średniej. Był jednocześnie członkiem XXXIX drużyny harcerskiej im. Józefa Wybickiego.
Wkrótce dołączył do stołecznego AZS, gdzie dał się poznać jako zawodnik szalenie wszechstronny. Oprócz łyżwiarstwa trenował także biegi na średnich i długich dystansach oraz tenis. Rok 1922 zaowocował sukcesami w lekkoatletyce. Jucewicz zdobył nawet wicemistrzostwo Polski na 1500 m, zajął drugie miejsce w popularnym wówczas w Warszawie biegu ulicznym Zamek Królewski-Belweder, a także reprezentował nasz kraj w pierwszym oficjalnym meczu lekkoatletycznym: Polska-Czechosłowacja-Jugosławia.
W owym czasie przykładał się mocno zarówno do biegów lekkoatletycznych, jak i łyżwiarskich. Najwyższy poziom osiągnął jednak w panczenach. Reprezentował Polskę podczas igrzysk w Chamonix w 1924 r., gdzie nasz kraj zadebiutował w tej imprezie, choć jego start olimpijski długo nie był przesądzony.
Do startu w Tygodniu Sportów Zimowych – który pierwotnie był częścią Igrzysk VIII Olimpiady w Paryżu, a który później został oficjalnie uznany przez MKOl za I Zimowe Igrzyska Olimpijskie – nasz zawodnik przygotowywał się poza granicami Polski. W kraju nie widział bowiem perspektyw na właściwe przygotowanie się do tak ważnych zawodów.
Jucewicz na starcie igrzysk zjawił się bez solidnej rozgrzewki, ponieważ w pośpiechu dotarł na zawody właściwie bezpośrednio z dworca. Mimo tego udało mu się poprawić rekordy Polski na wszystkich dystansach i ostatecznie uplasował się w wieloboju na ósmym miejscu, które okazało się najlepszym spośród wszystkich Polaków startujących w Chamonix.
Warto także pamiętać, że do wyjazdu na igrzyska do Francji typowany był Wacław Kuchar ze Lwowa, ale ze względu na ograniczone środki musiano wyłonić tylko jednego przedstawiciela w tej dyscyplinie. Ostatecznie wybór padł na Jucewicza, co przez opinię publiczną zostało przyjęte raczej chłodno. „Przegląd Sportowy” pisał później dobitnie: „Do Chamonix jedzie nie zeszłoroczny mistrz Polski Wacław Kuchar a Jucewicz. Wszyscy widzą w nim statystę wysłanego w drodze protekcji i intryg. Statysta ten jednak sam jeden zdobywa w ogólnej punktacji lepsze miejsce dla Polski niż wszyscy narciarze do kupy wzięci. Bije wszystkie krajowe rekordy i powraca okryty chwałą”.
W kraju wciąż jednak wciąż tryumfy święcił Wacław Kuchar. Wystąpił w mistrzostwach Europy w St. Moritz w 1925 r. i zajął tam bardzo wysokie 5. miejsce na 10 000 m. Na polskich torach Kuchar nie miał konkurencji przez kolejne trzy lata. A Jucewicz nie miał już okazji rywalizować ze swoim najgroźniejszym krajowym rywalem. Latem 1924 r. otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych. Postanowił z tego zaproszenia skorzystać, ale zaplanował wcześniej odwiedziny w kilku krajach Ameryki Południowej. Pierwszy polski olimpijczyk, zachwycony urokiem Brazylii, postanowił zatrzymać się w tym kraju na dłużej, a koleje losu tak się potoczyły, że ostatecznie osiadł tam stałe.
W pierwszych latach swojego pobytu Jucewicz nadal czynnie uprawiał sport: lekkoatletykę, tenis i wrotkarstwo. Nie lada zaszczyt spotkał go w 1934 r, kiedy został zaproszony do nieoficjalnego pojedynku ze świetnym biegaczem fińskim Volmari Iso-Hollo. Odbywał się wówczas trójmecz lekkoatletyczny Brazylia-Finlandia-Argentyna.
Z czasem Leon Jucewicz stał się bardzo ważną postacią w życiu brazylijskiej Polonii. Podejmował wiele społecznych inicjatyw, propagował sport wśród dzieci i młodzieży, założył w São Paulo klub sportowy Polonia, zostając jego prezesem. Wydawał polonijny tygodnik „Kurier Polski” i był jego redaktorem naczelnym.
Z oddali Jucewicz starał się wspierać polski sport, współpracował także jako korespondent z polską prasą oraz Polskim Komitetem Olimpijskim. Odrzucił jednak propozycję polskich działaczy, którzy zachęcali go do udziału w zimowych igrzyskach olimpijskich w 1936 r. w Garmisch-Partenkirchen. Zajmował się ponadto pracą trenerską w wielu dyscyplinach: piłce nożnej, szermierce, lekkoatletyce oraz w tenisie. Sam również uprawiał lekkoatletykę tenis i jazdę szybką na wrotkach. Jako trener gry w tenisa dokonał najwięcej. Z pod jego skrzydeł wyszło ponad dwudziestu mistrzów Brazylii w tej dyscyplinie!
W Rio Grande do Sul Leon Jucewicz był także inicjatorem budowy blisko dwustu kortów tenisowych, a jego działalność na rzecz rozwoju tej dyscypliny odbiła się szerokim echem nie tylko w Brazylii, ale i w wielu innych krajach Ameryki Południowej. Przyczynił się również do powstania innych, bardzo potrzebnych sportowych obiektów: sześciu przystani wodnych, dwóch stadionów piłkarskich oraz parku tenisowego. Dzięki niemu powstało nawet kilka placów zabaw dla dzieci. Plonem jego szerokiej działalności organizacyjnej było także przygotowanie kadry trenerskiej i wszechstronnej oferty zajęć sportowych dla najuboższej ludności.
Po wojnie na zaproszenie władz sportowych naszego kraju Leon Jucewicz w 1967 r. przyjechał do Polski. Okazją do odwiedzin Ojczyzny po dziesiątkach lat nieobecności były uroczystości 100-lecia polskiego sportu. W ich trakcie został uhonorowany Medalem 100-lecia Sportu Polskiego, a także złotą odznaką AZS.
Leon Jucewicz był żonaty, miał dwóch synów i córkę. Do końca życia na stałe mieszkał w Brazylii, lecz o Polsce nigdy nie zapominał. Jego artykuły można było przeczytać na łamach „Przeglądu Sportowego” i „Sportowca”. Zmarł w styczniu 1984 r. na skutek obrażeń, jakich doznał w wyniku potrącenia przez motocyklistę. Spoczywa na cmentarzu w Porto Alegre.
Krzysztof Szujecki
Źródło: DlaPolonii