W latach trzydziestych XX w. reprezentanci Polski w szachach – w większości pochodzenia żydowskiego – należeli do najlepszych na świecie. Niemieccy dziennikarze okrzyknęli ich mianem drużyny bombowej – „Bombenmannschaft”. Ci z nich, którzy przetrwali wojnę, zamieszkali na stałe na emigracji.
Warto przypomnieć, że w ośmiu rozegranych w tym okresie olimpiadach zdobyli siedem medali, w tym jeden złoty. Liderem w tej grupie był Akiba Rubinstein, który już w 1930 r. poprowadził polską drużynę do zwycięstwa na III Olimpiadzie Szachowej w Hamburgu. Nasi szachiści na tych zawodach, rozgrywanych systemem kołowym na dystansie siedemnastu rund, w pokonanym polu pozostawili reprezentacje Węgier i Niemiec.
Nnajwiększe sukcesy Akiby Rubinsteina przypadają na lata 1907-1912, kiedy m.in. wygrał bardzo silnie obsadzone Turnieje w Karlowych Warach oraz Petersburgu i przez wielu ekspertów uznawany był za najlepszego szachistę na świecie. W swojej karierze nie dane mu było jednak rozegrać pojedynku o tytuł mistrza świata: nie należał do ludzi bardzo zamożnych i nie zgromadził odpowiedniej kwoty pieniędzy, która pozwoliłaby mu na zorganizowanie takiego spotkana – w owych czasach bowiem to sami szachiści fundowali nagrody i wyznaczali przeciwników na mistrzowski pojedynek.
Niestety jego życiowe losy potoczyły się tragicznie. Z Polski wyjechał w 1926 roku. Początkowo przez krótki okres przebywał w Berlinie, by potem osiąść na stałe w Belgii. Cierpiał na zaburzenia psychiczne objawiające się lękiem przed ludźmi. Lata drugiej wojny światowej spędził ukrywając się w szpitalu psychiatrycznym w Schaerbeek. Po 1945 roku nie miał już żadnej czynnej styczności z królewską grą. Zapomniany zmarł kilkanaście lat później w domu starców w Antwerpii.
Los pozostałych polskich szachistów był jednak inny. Pod koniec lipca 1939 roku wsiedli w Antwerpii na pokład statku „Pirapolis” aby popłynąć nim do Buenos Aires, gdzie na przełomie sierpnia i września miała się odbyć olimpiada szachowa. W gronie tym był m.in. wybitny polski szachista Mieczysław Najdorf. mimo napiętej sytuacji politycznej rejs jednym statkiem szachistów zwaśnionych narodów, m.in. Polaków, Niemców, Żydów, przebiegał w dobrej atmosferze. Pogorszyła się ona znacznie po rozpoczęciu turnieju szachowego, kiedy Czesi odmówili gry pod flagą niemiecką. Ich protest okazał się skuteczny i mogli wystawić swoją drużynę). Krańcowe napięcia miały miejsce 1 września, kiedy rozpoczęła się runda finałowa z udziałem szesnastu ekip, a do uczestników nadeszły wieści o wybuchu wojny. Rozważano nawet przerwanie Olimpiady, ale ostatecznie wycofała się z niej jedynie ekipa brytyjska. W wyniku dyskusji uznano, że nie odbędą się mecze pomiędzy Niemcami a Polską, Francją a Palestyną, a także Czechami z Polską i Francją – rezultaty z góry przyjęto za remisowe. Start naszych szachistów, mimo załamujących wieści dotyczących sytuacji w Polsce, zakończył się jednak dużym sukcesem, jakim było zdobycie srebrnego medalu.
Świadomy wydarzeń, jakie rozgrywały się w Europie, Mieczysław Najdorf postanowił pozostać w Argentynie i tutaj rozpocząć nowe życie. Jak się później okazało – wojny nie przeżył nikt z jego najbliższej rodziny, która pozostała w okupowanej Polsce. Początki życia na obczyźnie były bardzo trudne. Najdorf ledwo wiązał koniec z końcem, grywał w szachy na pieniądze. Po pewnym czasie zdołał jednak uzyskać stabilizację. W Argentynie założył też nową rodzinę.
Z upływem lat radził sobie coraz lepiej. Za namową jednego z argentyńskich szachistów przystąpił do spółki ubezpieczeniowej, która zaczęła znakomicie prosperować. Stał się nawet człowiekiem zamożnym. W szachy grał do końca życia. „To, co utrzymuje mnie w młodości, to pasja i miłość do szachów” – mawiał jako starszy człowiek.
Z drużyny polskich szachistów, którzy przypłynęli na Olimpiadę do Buenos Aires, oprócz Najdorfa na pozostanie w Argentynie zdecydował się także Paulin Frydman. On także aktywnie uczestniczył w życiu szachowym Buenos Aires, w 1941 roku założył w tym mieście swoją kawiarnię szachową, której jednym ze stałych bywalców był jego przyjaciel Witold Gombrowicz. Lokal stał się jego źródłem utrzymania.
Natomiast inny z naszych wybitnych zawodników, Ksawery Tartakower, urodzony w 1887 roku na terenie Rosji w zamożnej rodzinie żydowskiej o korzeniach polsko-austriackich, po krótkim pobycie w Buenos Aires postanowił udać się do Francji, gdzie jako oficer służył w tamtejszym wojsku. Tartakower w młodości reprezentował Austro-Węgry, ale po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą niepodległości zdecydował się na przyjęcie polskiego obywatelstwa. Po zakończeniu wojny z kolei przyjął obywatelstwo francuskie i mieszkając w tym kraju z sukcesami kontynuował przygodę z królewską grą: m.in. reprezentował Francję na Olimpiadzie w 1950 roku. Otrzymał także – podobnie jak Rubinstein i Najdorf – tytuł arcymistrza. W 1953 roku zdobył tytuł indywidualnego mistrza Francji, zmarł trzy lata później. Co ciekawe, obok ogromnego talentu do szachów, miał też zainteresowania literackie. Napisał wiele artykułów dotyczących gry szachowej, lecz także wyszły spod jego pióra wiersze, a jako poliglota (polski akurat znał słabiej, ale biegle w mowie i piśmie opanował niemiecki, francuski, angielski i rosyjski) tłumaczył poezję rosyjską na język niemiecki i francuski. Zmarł w 1956 roku w Paryżu.
Krzysztof Szujecki
Źródło: DlaPolonii