Australia i Polonia, Kultura, Życie i społeczeństwo

Udana “Randka w bistro”

Okres przedświąteczny to zwariowany czas. Zakupy, planowanie świąt, wakacji, liczne spotkania z przyjaciółmi, do tego w Australii to również koniec roku szkolnego, czyli uroczystości, przedstawienia, kolędy, koncerty… w moim przypadku należy to wszystko i więcej pomnożyć przez 8. Absolutnie tu nie narzekam, uważam się za szczęściarę, którą los obdarzył ósemką cudownych wnuków i osobiście cieszę się każdą spędzoną z nimi chwilą. Jednak by zachować balans i kompletnie nie zwariować, w piątkowy wieczór wybrałam się na randkę… Nie, nie pomyliliście się, poszłam na “Randkę w bistro”. Owo tajemnicze spotkanie odbyło się w gościnnych progach klubu Polonia w Plumpton.

Mała scena klubu zamieniła się na ten wieczór w Bistro Bursztyn, gdzie przy okrągłych stolikach królował czarujący Tadeusz. Niestety, nie czekał tam na mnie. Do jego stolika, podczas kolejnych spotkań dosiadały się przeróżne panie, z którymi warszawski amant umówiony był na randkę w ciemno. Pierwsza z nich to urzędniczka skarbowa, na pozór skromna, nieśmiała, ale pod różowym beretem wielka siła. Druga to bomba seksualna – blondynka w szortach z nogami aż po ciemne okulary, za którymi chowała oczy, a może tak naprawdę całą siebie. Trzecia z kandydatek na miłość, to gadająca bezustannie i bardzo szybko, piskliwa sąsiadka. Do dziś się zastanawiam, kiedy brała oddech podczas długiego monologu.

Następna randka w ciemno, to psycholożka w okularach i w koronie, wykorzystująca swoje zawodowe triki na amancie Tadeuszu. Wreszcie w ostatniej scenie pojawia się jego własna żona. Tutaj pragnę się pokłonić świetnej charakteryzacji i grze aktorskiej. Każda z randkujących pań wygląda i zachowuje się inaczej, mimo że w każdą z ról wcieliła się ta sama osoba – autorka sztuki i aktorka Marzanna Graff. Jak się nazywa tak i GRA – FFantastycznie!  W roli Tadeusza, znakomity Aleksander Mikołajczak. Och jak on mistrzowsko uwodził wszystkie panie. Do tego z “mientkim” akcentem wziętym prosto z ulic dawnej “Warsiawy” i złotym łańcuchem na szyi. Nie można było się oprzeć. Z trudem i pobłażliwym uśmiechem, opierała się czarowi Tadeusza kelnerka Bistro Bursztyn, Lucynka. W tej roli wystąpiła gościnnie Dorota Banasiak.

Przed każdą randką, rozmarzona śpiewała “Małe bistro bursztynowe daje tchnienie i nadzieję, usiądź proszę i odetchnij, tutaj zawsze coś się dzieje”.
I rzeczywiście się działo, a ja odetchnęłam na przedstawieniu i przy świątecznej kolacji z artystami, na którą po spektaklu zaprosił nas prezes klubu Polonia, pan Adam Biziuk.  

Jak widzicie moja “Randka w bistro” była bardzo udana.

Ela Chylewska