Historia, Polska, Świat, Życie i społeczeństwo

Za zamachem na Jana Pawła II stali sowieci

Związek Sowiecki podjął decyzję o wyeliminowaniu Jana Pawła II w taki sposób, by nikt się nie domyślił, że za zamachem stoi bezpośrednio Moskwa. Opieszałość służb zachodnich im to tylko ułatwiła – pisze dr hab Rafał Łatka z IPN. 13 maja przypada 42. rocznica zamachu na życie Jana Pawła II.

„Po polsku wyszeptał: Jakże oni mogli to zrobić.”. 13 maja 1981, zamach na papieża Jana Pawła II. Ranny Ojciec Święty podtrzymywany przez ks. Stanisława Dziwisza; wokół członkowie ochrony papieskiej. Fot. z zasobu IPN

Szukając przyczyn zamachu, do którego doszło 13 maja 1981 roku podczas przejazdu papieża przez plac Świętego Piotra w Watykanie, trzeba cofnąć się o dwa lata przed tym wydarzeniem, do roku 1979. Wtedy to, w dniach 2–10 czerwca, odbyła się pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, a papież podkreślał, że to nie tylko wizyta w jego ojczyźnie, ale również w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Właśnie to wydarzenie słusznie utożsamiano z przełamaniem „żelaznej kurtyny”. Pośród sowieckich elit pojawiło się przekonanie, że papież jest poważnym zagrożeniem dla trwałości bloku wschodniego, bowiem podmywa jego ideologiczne założenia. Działania Jana Pawła II tworzą realną alternatywę, naruszającą interesy całego bloku wschodniego, i wykraczają daleko poza wymiar stricte religijny.

Tak naprawdę jednak Związek Sowiecki pierwsze działania wywiadowcze zaczyna podejmować już w dniu wyboru Karola Wojtyły na papieża, co pokazuje, jak szybko zrozumiano w Moskwie, że nowy przywódca Kościoła katolickiego będzie groźnym przeciwnikiem ideowym i „zaciekłym antykomunistą”.

Przekonanie to sprzyjało rozwijaniu wielu działań, które miały na celu ograniczenie roli Jana Pawła II i aktywności Kościoła katolickiego na terenie państw bloku wschodniego. Niestety posiadana przez nas wiedza na ten temat jest niewielka. Mimo wszystko nawet dokumentacja pozyskana z litewskiego KGB czy ukraińskich struktur tego aparatu pokazuje niezwykłą mobilizację wszystkich służb państw bloku, w tym służ PRL-owskich, czyli Departamentu I, który od początku zaangażowany był nie tylko w inwigilację Jana Pawła II, ale także jego całego otoczenia.

Rola komunistycznego aparatu bezpieczeństwa PRL była o tyle istotna, że dzięki szybko zdobywanym informacjom przez Departament I i IV (antykościelny) sowieci posiadali dokładne dane na temat tego, kim jest nowy papież, jakie ma poglądy i jaki krąg osób gromadzi wokół siebie oraz to, jaki ma plan działania w zakresie przeprowadzenia istotnych zmian polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej.

Warto podkreślić, że pontyfikat Jana Pawła II był przełomowy także w kontekście zmiany dotychczasowego, naiwnego podejścia Watykanu do Związku Sowieckiego na program zakładający brak zaufania do sowieckich struktur i otwartą krytykę komunistycznej ideologii oraz dążenie do ożywienia religijnego w państwach bloku wschodniego.

Papież występował otwarcie przeciwko ideologii marksistowskiej już podczas pierwszej pielgrzymki do Meksyku 1 lutego 1979 roku. Zanegował wtedy teologię wyzwolenia. Jest to o tyle istotne, że była ona elementem wewnętrznego rozgrywania Kościoła, podsycanego przez Związek Sowiecki, tak by projekty połączenia marksizmu z katolicyzmem skutecznie dezintegrowały Kościół. W związku z tym pogląd, że papież stanowi zagrożenie, ugruntował się już po jego pierwszej zagranicznej pielgrzymce.

Do tego, by rozprawić się ostatecznie z Janem Pawłem II, służby sowieckie, a co za tym idzie, samego Leonida Breżniewa przekonała rewolucja Solidarności. Papież bardzo mocno wspierał zmiany, jakie wiązały się ze strajkami w sierpniu 1980 roku, i był, można powiedzieć, wielkim patronem tego ruchu społecznego. Nieprzypadkowo jego podobizna znajdowała się na bramie Stoczni Gdańskiej w czasie protestów, a późniejsi działacze Solidarności wielokrotnie nawiązywali do jego nauczania.

Wszystkie te elementy sprzyjały temu, by kierownictwo sowieckie podjęło ostatecznie decyzję o fizycznej likwidacji papieża. Dziś – w 2022 roku możemy z niemal pełnym przekonaniem stwierdzić, że inspiracja pochodziła z ZSRR. Nie wiemy, jak wyglądał proces decyzyjny, i być może nigdy nie poznamy dotyczących go szczegółów, jednak źródła decyzji możemy wskazać z pewnością. Umożliwiają nam to wyniki śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej opublikowane w tomie Agca nie był sam. Wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II autorstwa Andrzeja Grajewskiego i Michała Skwary (Wyd. Katowice 2015).

Jednym z najważniejszych ustaleń śledztwa jest ostateczne potwierdzenie bułgarskiego śladu, czyli udziału bułgarskich służb specjalnych w przygotowaniu zamachu. Jednym z kluczowych elementów był nadzór nad działaniami najwyższych funkcjonariuszy bułgarskiego wywiadu. Osobiście informowano o nich pierwszego sekretarza bułgarskiej partii komunistycznej Todora Żiwkowa. Trudno zatem wyobrazić sobie, by Bułgarzy działali nie tylko bez sowieckiego przyzwolenia, jak również bez ich bezpośredniej inspiracji.

Wprawdzie nie mamy dokumentów wskazujących wprost sowiecką inspirację, ale to, co udało się znaleźć w archiwach, wskazuje jednoznacznie, że sowieci zadeklarowali podjęcie wszelkich możliwych środków, by powstrzymać działania Jana Pawła II.

Związek Sowiecki podjął decyzję o wyeliminowaniu papieża w taki sposób, by nikt się nie domyślił, że za zamachem stoi bezpośrednio Moskwa. Właśnie dlatego cały proces organizacyjny przerzucono na Bułgarów, wybierając na zamachowca muzułmanina. Sowieci chcieli w ten sposób spopularyzować koncepcję, jakoby za zamachem stały nacjonalistyczne kręgi tureckie. Była ona zresztą usilnie propagowana już od pierwszych dni po wydarzeniu.

Uwidacznia się tu szeroka działalność służb wywiadowczych bloku wschodniego, które zajmowały się nie tylko myleniem tropów, lecz również wprowadzały wątki, w które miała uwierzyć opinia zachodnia. Jeden z takich wątków sugerował, że Ali Agca był przedstawicielem tureckich bojówek nacjonalistycznych. Aby uwiarygodnić tego rodzaju tezę, spreparowano nawet jego list do rzekomych mocodawców w Turcji.

Z posiadanej przez nas obecnie wiedzy wynika, że największą aktywność wykazywały nie tylko służby bułgarskie, ale także wschodnioniemieckie.

Ich celem było wytworzenie tak dużego chaosu informacyjnego, by na Zachodzie, mimo posiadania wolnych mediów, niemożliwe stało się jednoznaczne pisanie o inspiratorach zamachu. Bułgarski wywiad już po aresztowaniu Ali Agcy dotarł do niego i namówił go, by zmienił zeznania. Po tym incydencie zamachowiec zaczął mylić tropy i rozpowszechniać różne wersje tego, kto brał udział w zamachu.

Pozostaje pytanie, czy papież mógł przeczuwać, że prawdopodobieństwo takiego wydarzenia jest coraz większe. W przeciwieństwie do swoich poprzedników – Jana XXIII i Pawła VI, doskonale wiedział, jak działa system komunistyczny, miał zatem także świadomość, że jest na celowniku służb sowieckich. Nigdy jednak nie zmienił charakteru swojej aktywności z obawy o własne życie. Strach według niego nie był argumentem, który miałby zdecydować o oddaleniu się od wiernych. Zresztą nawet po zamachu z maja 1981 roku papież nie zmienił swoich zwyczajów. Rok po pierwszym zamachu doszło do kolejnej próby zamordowania Ojca Świętego. Był 12 maja 1982 roku, gdy na Jana Pawła II rzucił się z nożem Juan María Fernández y Krohn.

Ciekawą kwestią jest to, czy przed samym zamachem służby zachodnie informowały Watykan o możliwości jego przeprowadzenia. Istnieją przesłanki mówiące o tym, że takie próby podejmował wywiad francuski. Niestety bez dostępu do archiwów watykańskich i włoskich służb specjalnych nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile informacje te mogły zostać zlekceważone. Nie mamy także dostępu do kluczowych archiwów włoskich, w których kryje się wiele odpowiedzi na pytania związane z tym, co działo się zarówno przed zamachem na Jana Pawła II, jak i po nim.

Jak to się stało, że do dziś nie wiemy, kim dokładnie byli mocodawcy Ali Agcy? Odpowiedź na to często stawiane pytanie zakłada brak zaangażowania służb zachodnich w wyjaśnienie wszystkich okoliczności zamachu. Dużą powściągliwość widać było przede wszystkich wśród służb włoskich. Być może wynikało to z obawy przed wywołaniem światowego konfliktu ze Związkiem Sowieckim grożącym bezustannie bronią atomową? Pokazuje to wyraźnie, że prócz malwersacji, których dokonywały służby sowieckie, trudności w rozwikłaniu przyczyn zamachu istniały po stronie służb zachodnich. Nie powinno to zaskakiwać, gdy przypomnimy sobie niemal całkowity brak reakcji Zachodu na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce.

Dodajmy, że samo włoskie śledztwo odbywało się z dziwnymi przerwami, w trakcie których wywiad bułgarski dotarł do Ali Agcy, zastraszył go i poinstruował, w jaki sposób ma mylić tropy.

Zainteresowanych wyjaśnieniem samego zamachu było tak naprawdę niewielu, a w gąszczu przedstawianych wersji trudno było dojść do tego, kto był prawdziwym zleceniodawcą.

Na podstawie wiedzy, którą posiadamy dziś, można z pewnością stwierdzić, że wyjaśnienie przyczyn zamachu w latach 80. było niemożliwe. Przede wszystkim z uwagi na ogromną liczbę podmiotów niezainteresowanych znalezieniem sprawców oraz stałą i szeroką akcję dezinformacyjną prowadzoną przez służby wywiadowcze państw bloku wschodniego.

Śledztwo utrudnił także wybuch we Włoszech ogromnej afery ujawniającej, że wielu czołowych włoskich polityków, w tym szefostwo włoskiego wywiadu, należy do masońskiej loży Propaganda Due. Trudno nie spostrzec, że zbieżność terminów jest nieprzypadkowa. Ujawnienie jej przed włoską opinią publiczną sprawiło, że sami Włosi koncentrowali się bardziej na próbie wyjaśnienia związków polityków z lożą P-2 niż na znalezieniu zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II.

Zresztą sam papież nie podnosił nigdy kwestii zleceniodawców zamachu, choć z pewnością domyślał się, a być może nawet wiedział, kto za tym stoi.

Pytanie, czemu sam zamach, przeprowadzony przez tak dobrego strzelca jak Ali Agca, na zlecenie tak doświadczonych w likwidacji swoich oponentów służb sowieckich, się nie udał. Jan Paweł II podkreślał, że do jego ocalenia przyczyniła się boska Opatrzność. Warto wspomnieć, że jedna z kul przeszła kilka milimetrów od głównej tętnicy i rdzenia kręgowego. Sam Agca nie potrafił wyjaśnić, czemu nie udało mi się oddać celnego strzału.

Ojciec Święty wybaczył Ali Agcy, z którym odbył zresztą 25-minutowe spotkanie, i nie dążył do tego, by uruchomić oficjalne śledztwo.

Zleceniodawcy tego zamachu nie stanęli nigdy przed sądem i raczej nigdy ich nie poznamy. Nasza wiedza zatrzymała się na zaangażowaniu bułgarskich służb, z których tylko jeden pracownik został skazany.

Same służby PRL-owskie nie były najprawdopodobniej aktywnie zaangażowane w przygotowanie zamachu, mimo ogromnej ilości dostarczanych służbom sowieckim informacji, które pozwoliły lepiej przygotować całe zdarzenie. Wywiad PRL miał wielu informatorów w otoczeniu Jana Pawła II. Sowieci nie angażowali jednak polskich sojuszników w przygotowanie zamachu, prawdopodobnie z obawy przed możliwością ostrzeżenia samego papieża. Warto przytoczyć choćby upomnienia, jakie Leonid Breżniew kierował pod adresem Edwarda Gierka przy okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do PRL. Polscy towarzysze byli uważani na Kremlu za zbyt miękkich, dlatego całość organizacji tego zamachu spoczęła na Bułgarach, niemających żadnego interesu, by tego typu wiedzę przekazywać państwom zachodnim i otoczeniu papieża.

Na koniec można pokusić się o hipotezę, że sowieci wiedzieli, iż nawet po tak radykalnym posunięciu jak fizyczna likwidacja papieża Zachód nie zerwie więzów łączących go ze Związkiem Sowieckim. Same relacje ekonomiczne były już wtedy bardzo złożone i głębokie. Ponadto, Kreml miał świadomość obaw, jakie panują w krajach zachodnich, i że wynikają one z bezpośredniego oskarżenia Związku Sowieckiego o zamach, a także łączą się z rozwojem wydarzeń, których eskalacja może doprowadzić nawet do otwartego konfliktu ze światem zachodnim.

Rafał Łatka

historyk i politolog, dr hab. nauk humanistycznych w zakresie historii, dr nauk społecznych w zakresie nauk o polityce, ekspert Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej.

Żródło: dlapolonii.pl