Australia i Polonia, Edukacja, Świat

Zawód wykonywany – rodzice, cz. 5

Marianna Łacek

Dzisiaj zajmiemy się problemem gier komputerowych.

To już nasza kolejna pogadanka na temat wpływu technologii na wychowanie. Dodałabym, nie tylko na wychowanie, ale na całokształt życia rodzinnego.W każdej bowiem rodzinie dziecko jest tą osobą, wokół której koncentrują się nasze plany i nadzieje. Jeśli wszystko przebiega prawidłowo na linii rodzice – dzieci, w domu zazwyczaj panuje przyjemna atmosfera. Tam chce się wracać po wyczerującym dniu pracy lub nauki w szkole.

Na pewno zależy nam, aby dziecko nie czuło się gorsze od swoich rówieśników. Jednym z namacalnych dowodów są, według niektórych, modne gadżety, które zdaniem naszego dziecka, już wszyscy wokół mają. Kupujemy więc w prezencie najnowszą grę komputerową, lub dajemy pieniądze  – niech sobie kupi, przecież się lepiej na tym zna i wie co mają inni. Niech ma, mówi niejeden ojciec czy mama  Mnie w takim wieku rodzice nie mogli dać wiele. Było im ciężko. Niech chociaż moje dziecko ma lepiej. –  I w tym nie ma nic złego. Ale już wkrótce z niepokojem obserwujemy, jak nasze dziecko, prawie całkowicie wyizolowane z otaczającego je świata, zawzięcie klika w klawisze.

Znowu grasz? Popsujesz sobie oczy! Bałagan w pokoju, a lekcje odrobione? Pograłbyś w piłkę. Wyszłabyś się przejść. Psa trzeba wyprowadzić!  Ja do ciebie mówię!.. żadnej reakcji, albo co najwyżej … zaraz, zaraz, nie przeszkadzaj mamo…  

Zabronić? Schować tę grę? Nie pozwolić jej używać? Już sobie wyobrażam autentyczną wojnę domową. Podniesione głosy, krzyk, płacz…

Nie, to zupełnie niepotrzebne.

Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że gry komputerowe, to nie tylko strata czasu. Naukowcy z Uniwersytetu Rochester w Nowym Jorku przeprowadzili na ten temat badania, których wyniki zostały opublikowane piętnaście lat temu w czasopiśmie ‘Nature’. Autorzy podkreślają wielorakie korzyści dla różnych funkcji umysłowych wynikające z grania na komputerze.

Dzieci grające na komuterze potrafią śledzić naraz kilka różnych obiektów, wykazują łatwość w przełączaniu się z jednych zadań na inne, posiadają większą umiejętność wzrokowego wyszukiwania szczegółów. Ponadto gry komputerowe w znacznym stopniu wzmacniają pojemność umysłową.

Także i w Polsce przeprowadza się w tej dziedzinie szereg badań. Na warszawskim Uniwersytecie Humanistyczno- społecznym SWPS powstał nawet specjalny ośrodek, który zajmuje się wykorzystaniem pozytywnych aspektów gier komputerowych. Jest to Pracownia Games Lab, kierowana przez prof. Anetę Brzezicką.

Ta pracownia zajmuje się między innymi pozytywnym wpływem gier komputerowych na młodzież  z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej i z zaburzeniami koncentracji uwagi – popularnie znanym pod nazwą ADHD (akronim angielskiej nazwy Attention Deficit Hyperactivity Disorder). Okazuje się, że gry komputerowe wzmacniają prawie wszystkie te funkcje umysłowe, których dziecko z zespołem ADHD nie posiada w wystarczającym stopniu.

Nie bez znaczenia, zdaniem ekspertów jest także rodzaj gry komputerowej. Najbardziej ożywcze działanie na mózg nastolatka mają te, które budzą zwykle zdecydowany sprzeciw rodziców – strzelanina i gry strategiczne. One wymagają od uczestnika ciągłej interakcji.

Grający wciela się w bohatera. Ogląda świat jego oczyma. Musi kontrolować równocześnie wiele obiektów w polu swojego widzenia, aby jak najdłużej nie dać się znokautować.

Dla mózgu jest to ogromny wysiłek, angażujący wiele ośrodków, wymagający łączenia i przetwarzania informacji płynących równocześnie z różnych źródeł oraz natychmiastowej na nie reakcji. Taka gra, to intensywny trening zarówno pamięci jak i  koncentracji…

Zaraz jednak nasuwa się pytanie: jaki wpływ na zachowanie młodego człowieka mogą mieć te gry, które z natury są bardzo brutalne?

I znowu badania wykazują, że u niektórych nastolatków intensywne granie może wpłynąć na podwyższenie stopnia agresji, nawet fizycznej. Na negatywne działanie brutalnych gier narażeni są w szczególności nastolatkowie, którzy nie posiadają samokontroli a także odznaczają się brakiem empatii, czyli współczucia dla innych.

Niestety, ale ta część mózgu, która odpowiada za samokontrolę i empatię rozwija się u człowieka najpóźniej, zwykle dopiero po 20 roku życia. W przeciwieństwie do układu limbicznego, czyli natychmiastowej reakcji na bodźce emocjonalne, ta funkcjonuje od najmłodszych lat. To właśnie dobrze nam znany płacz, krzyk, tupanie nóżkami na niezrealizowane zachcianki nawet małego dziecka.

Dlatego nie zakazywanie gier, ale najważniejsze są częste rozmowy z dzieckiem, aby od najmłodszych lat ćwiczyło ono samokontrolę i wyrabiało sobie zdolność współczuwania innym.

Zdaniem psychologów opłaca się pomóc dziecku w trenowaniu samodyscypliny. Uczyć je odrzucania pokus, które dają krótkotrwałą przyjemność, natomiast wyrabiać dążenie do odleglejszych celów, które mogą przynieść o wiele dłużej trwającą satysfakcję..    

Pozostaje jeszcze pytanie, którego nawet głośno boimy się wypowiedzieć – Czy od gier komputerowych można się uzależnić i czy aby moje dziecko, które tyle czasu spędza na graniu nie jest już czasem uzależnione.

Wielu rodziców śledząc z niepokojem czas jaki dziecko spędza nad grami komputerowymi zadaje sobie pytanie czy to już nie uzależnienie?

A odpowiedź wcale nie jest prosta. Światowa Organizacja Zdrowia wpisała uzależnienie od gier wideo i gier komputerowych na listę chorób i zaburzeń zdrowotnych, ale dokument, który jeszcze nawet nie został oficjalnie ogłoszony, już wzbudził kontrowersje ekspertów.

Lekarze od pewnego czasu wysyłają co prawda ostrzeżenia, że łatwo jest przekroczyć granicę pomiędzy niewinną rozrywką, a uzależnieniem zagrażającym zdrowiu psychicznemu, a nawet fizycznemu. Ale to jeszcze niczego nie dowodzi.

Brytyjski uniwersytet w Cardiff postanowił przeprowadzić w tym celu serię badań. W listopadzie, ubiegłego roku w naukowym czasopiśmie „Peer J” opublikowane zostały wyniki tych badań, którymi objęto ponad dwa tysiące młodych, zapalonych graczy komputerowych. Zdaniem naukowców prawdziwe uzależnienie od gier raczej nie istnieje.

Intensywnym graczom nie chodzi o samo granie, dla nich gry są pewną formą działania zastępczego, którym chcą zrównoważyć swoje niepowodzenia w jakiejś innej dziedzinie życia, albo po prostu traktują to jako sport. Chcą się zmierzyć z innymi.

Dr Vladimir Poznyak, który jest koordynatorem wydziału uzależnień Światowej Służby Zdrowia, Powiedział, że jeśli ktoś nie potrafi kontrolować swoich nawyków związanych z graniem, a przede wszystkim ilości czasu poświęconego graniu,  jeśli gry stanowią pierszeństwo przed obowiązkami a także innymi zainteresowaniami, jeśli nawet widząc szkody i ujemne skutki, jakie powoduje czas spędzony na graniu, młody człowiek nie potrafi zmienić swoich zachowań, wtenczas zaczyna się powód do niepokoju. Ale, żeby zdiagnozować takie zachowanie i nazwać je uzależnieniem, wszystkie wymienione objawy muszą być obserwowane przynajmniej przez rok.

Na świecie są miliony młodych graczy, których rodzice mogą być zupełnie spokojni. Nawet intensywne, częste granie a uzależnienie od gier komputerowych to są dwie zupełnie różne sprawy, dodaje dr Vladimir Poznyak.

A jak to się ma do naszych praktycznych obserwacji? Rodzice, z którymi rozmawiałam twierdzą, że powodem do niepokoju a więc i rozsądnej ingerencji jest zaobserwanie, że ostatnią czynnością jaką córka czy syn wykonuje przed zaśnięciem jest gra komputerowa i że sięga po nią tuż po przebudzeniu się.

Rzeczywiście, to może być czas na podjęcie pewnych, zdecydowanych działań.

Czyli co? Schować gry? Nie, na pewno to nie jest rozwiązanie.

Pierwsze i najważniejsze, o wiele lepiej jest nie dopuścić do powstania problemu, niż potem próbować go rozwiązać.

Czyli wracamy z powrotem do tego, o czym wspominamy w prawie każdej z dotychczasowych pogadanek. Nie wolno nam, rodzicom stracić emocjonalnego kontaktu z dzieckiem. Nawet wtedy, kiedy rozpierająca je burza hormonów dorastania, czasem przemienia jego czy ją w istotę nie do wytrzymania – nam nie wolno ani na chwilę zapomnieć, że to jest nasze dziecko. Nawet na wybuch agresji nastolatka nie możemy odpłacać takim samym zachowaniem. Nie wolno nam stracić cierpliwości. Musimy znaleźć czas dla dziecka, aby nie szukało ono rekompensaty w wirtualnym świecie.

Być może wiele osób oglądało wstrząsający film Sala Samobójców w reżyserii Jana Komasy. Główny bohater, Dominik ma wszystko – najlepszą prywatną szkołę, szofera na każde życzenie, gosposię, która podtyka mu smakołyki. Brak emocjonalnego kontaktu z rodzicami wywołuje u niego ucieczkę w świat wirtualny. Kończy się to tragicznie. Oczywiście to jest tylko film.

Gry komputerowe zajmują czas. To prawda, ale wszystko co robimy zajmuje czas.

Na przełomie lutego i marca odbyły się kolejne już światowe zawody gier komputerowych zorganizowane  w katowickim Spodku oraz w znajdującym się obok Międzynarodowym Centrum Kongresowym. Impreza ta zgromadziła blisko 200 tysięcy fanów. Wielu z nich przyszło ucharakteryzowanych jako postacie ze znanych gier.  

Czołowy zawodnik w popularnej grze  StarCraft II, Polak, Artur Bloch, który jako zwycięzca w jednej z gier otrzymał dwa lata temu 100 tysięcy dolarów, wspomina, że kiedy miał 10 lat rodzice kupili komputer i wtenczas zaczął grać z ojcem. Potem sam spędzał coraz więcej czasu na graniu. Rodzice nie byli tym zachwyceni, często z synem na ten temat rozmawiali, ale nie zabraniali mu grać, bo zawsze bardzo dobrze się uczył i dbał aby zachować sprawność fizyczną, grał w piłkę, biegał. Nawet teraz, kiedy już gra zawodowo zawsze pamięta o codziennym bieganiu.  

Wpajajmy dzieciom od najmłodszych lat, że najpierw musi się znaleźć czas na wykonanie rzeczy koniecznych, potem pożytecznych a dopiero na końcu tych jedynie przyjemnych.

Ruch na świeżym powietrzu zaklasyfikujemy, jako czynność konieczną ze względu na zdrowie. To nie tylko odprężenie mięśni skurczonych długotrwałym siedzeniem, ale również obowiązkowa terapia dla oczu. Zieleń drzew i szeroka perspektywa jaką możemy ogarnąć wzrokiem jest odprężeniem dla oczu zmuszanych do patrzenia z bliska w ekran, a nawet na stronice książki.  Dobrze jest ustawić biurko tak, aby dziecko mogło od czasu do czasu oderwać wzrok od ekranu czy zeszytu i spojrzeć na zieleń oraz perspektywę za oknem.

Ale o tym musimy z dzieckiem rozmawiać, spokojnie przedstawić nasze racje. Usiądźmy przy stole i porozmawiajmy. Patrzmy sobie w oczy. W szkole, w której uczyłam ogłoszony został weekend bez elektroniki. W poniedziałek, po powrocie poprosiłam w klasie angielskiego, aby każdy podzielił się jedną, najważniejszą obserwacją z minionego weekendu. – Mój tato ma niebieskie oczy – powiedział 16- letni chłopiec, uczeń 10 klasy. Po raz pierwszy, odkąd pamięta, rozmawiali serdecznie siedząc całą rodziną wokół stołu.

Marianna Łacek


Marianna Łacek – absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, wieloletnia nauczycielka języka polskiego i angielskiego w australijskim szkolnictwie. W r. 2004 otrzymała NSW dyplom ‘Award for Excellence in Teaching’ a rok później oficjalną nominację do ‘National Award for Excellence in Teaching’. W roku 2016 otrzymała Medal Order of Australia (OAM) za swoją działalność pedagogiczną i edukacyjną. Prywatnie jest matką czworga dorosłych, wychowanych i wykształconych w Australii dzieci.