Mimo że Rosja oficjalnie przyznała się do sprawstwa zbrodni katyńskiej, w rosyjskiej polityce historycznej prawda ta jest dziś praktycznie nieobecna. Nie mieści się bowiem w micie o wielkim zwycięstwie w wojnie, podobnie jak nie mieszczą się w nim zmowa Hitler-Stalin z 1939 r., masowe deportacje, zniewolenie republik bałtyckich czy kolosalna skala maruderstwa Armii Czerwonej w końcowej fazie II wojny światowej.
Dokonany wiosną 1940 r. przez reżim sowiecki masowy mord na polskich jeńcach wojennych i więźniach, zwany zbrodnią katyńską, wymyka się wszelkim, nawet najbardziej cynicznym próbom racjonalizacji. To nie tylko wymordowanie w warunkach formalnego braku stanu wojny bez mała 22 tysięcy bezbronnych ludzi, ale też fałszowanie i ukrywanie przez dziesięciolecia prawdy o tym ludobójstwie, czynienie z niego oręża walki politycznej, niszczenia przeciwników ideologicznych.
W siedemnastym dniu wojny polsko-niemieckiej na tyły broniącego się z determinacją Wojska Polskiego uderzyła Armia Czerwona. Było to następstwem paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., przewidującego wspólny niemiecko-rosyjski rozbiór ziem Rzeczypospolitej. W rękach sowieckich znalazła się znaczna liczba polskich jeńców wojennych, wojskowych i cywilów. Na potrzeby ich przetrzymywania rozkazem szefa NKWD Ławrientija Berii utworzono sieć ośmiu obozów specjalnych. Oficerów, policjantów i część cywilów (elity administracyjne i kulturalne) izolowano w trzech z nich: Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Obóz ostaszkowski, przeznaczony głównie dla policjantów, był największy i liczył ok. 6 tysięcy jeńców; oficerów skierowano do dwóch pozostałych – kozielskiego, ok. 4,5 tysiąca, i do starobielskiego, ok. 4 tysięcy.
Przez pierwsze miesiące niewoli brakowało decyzji, co dalej począć z jeńcami oraz z tysiącami obywateli polskich przetrzymywanych w więzieniach. Dopiero 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne Komitetu Centralnego WKP(b) podjęło decyzję zgodną z wcześniejszą praktyką, z okresu tłumienia buntów chłopskich czy masowego terroru lat 1937–1938. Zadecydowano o ich wymordowaniu, uznając, że nie kwalifikują się do reedukacji w sowieckim duchu. Powołano specjalny organ, tzw. Centralną Trójkę (Osoboje Sowieszczanije), który miał zająć się stroną organizacyjną tego ludobójstwa, sprawić, by mimo jego kolosalnej skali dokonane zostało w sposób tajny.
Centralna Trójka podzieliła jeńców i więźniów na partie po mniej więcej sto osób, ujęte w formie wykazów („list śmierci”). Na ich podstawie komendant danego obozu wydawał partię jeńców jednostkom Wojsk Konwojowych NKWD, które transportowały ich do wskazanego obwodowego zarządu NKWD wraz z rozkazem ich wymordowania. Podobnie było z więźniami. Jeńców ze Starobielska mordowano w tzw. więzieniu wewnętrznym Zarządu NKWD w Charkowie, a grzebano w masowych grobach w strefie parkowej koło miasta. Jeńców z Ostaszkowa mordowano w więzieniu wewnętrznym w Kalininie (obecnie Twer), a grzebano w pobliskim Miednoje. Jeńców z Kozielska mordowano w Lesie Katyńskim koło Smoleńska, bezpośrednio nad dołami śmierci.
Brak jak dotąd dokumentacji wskazującej, gdzie zamordowano i pogrzebano ponad 7300 więźniów. Ci, których mordowało białoruskie NKWD (tzw. lista białoruska), zapewne spoczywają w Kuropatach koło Mińska. Natomiast ci podlegli ukraińskiemu NKWD (tzw. lista ukraińska) – zapewne w różnych miejscach, z których dotąd ustalono tylko Bykownię pod Kijowem, gdzie ekshumowano ok. 500 zwłok.
Fakt dokonanego ludobójstwa udało się zachować w tajemnicy do wiosny 1943 r. Wówczas to, 13 kwietnia, Radio Berlin nadało komunikat, że w Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem odkryto masowe groby zamordowanych oficerów polskich. Moskwa z miejsca oskarżyła o tę zbrodnię Wehrmacht, które to oskarżenie Anglosasi uznali za nieudowodnione w trakcie procesu norymberskiego. Niemniej Moskwa tzw. kłamstwo katyńskie głosiła nadal, reagując agresywnie na wszelkie próby jego podważania.
W Polsce mimo objęcia tematu zbrodni katyńskiej zapisem cenzury prawda o niej była powszechnym udziałem społeczeństwa. Wykazał to dowodnie okres tzw. pierwszej „Solidarności”, gdy na masową skalę pojawiły się tego dowody w postaci jawnie organizowanych prelekcji, spektakli artystycznych, wydawnictw podziemnych, różnych pamiątkowych mobiliów, znaczków poczty podziemnej itp.
Pod koniec lat 80., w warunkach tzw. pieriestrojki i głasnosti, powstała szansa na obalenie kłamstwa katyńskiego. Doszło do tego w kwietniu 1990 r., gdy Sowieci oficjalnie przyznali, iż zbrodni ludobójstwa na polskich jeńcach i więźniach dokonało wiosną 1940 r. NKWD.
Rosyjska prokuratura wojskowa została zmuszona do rozpoczęcia śledztwa w sprawie tej zbrodni. Ciągnęło się ono latami, stopniowo tracąc na dynamice. Niewątpliwie wiązało się to z rosyjską polityką historyczną, w której zwycięstwo w II wojnie światowej stało się swoistym mitem, uosabiającym potęgę i znaczenie ZSRR (Rosji). Mitem, na który nie może padać żaden cień, a takim była niewątpliwie zbrodnia katyńska. Dopiero we wrześniu 2004 r. ogłoszono komunikat określający ją jako… „przestępstwo pospolite, które uległo przedawnieniu”.
Mimo że Rosja oficjalnie przyznała się do sprawstwa zbrodni katyńskiej, w rosyjskiej polityce historycznej prawda ta jest dziś praktycznie nieobecna. Nie mieści się bowiem w micie o wielkim zwycięstwie w wojnie, podobnie jak nie mieszczą się w nim zmowa Hitler-Stalin z 1939 r., masowe deportacje, zniewolenie republik bałtyckich czy kolosalna skala maruderstwa Armii Czerwonej w końcowej fazie II wojny światowej.
Dla społeczeństwa rosyjskiego, przywykłego do faktu, że władza posługuje się masowymi zbrodniami jako skutecznym narzędziem politycznym, pietyzm, z jakim Polacy podchodzą do pamięci o ofiarach mordu katyńskiego, jest niezrozumiały. Dla Rosjan 22 tysiące polskich ofiar tej zbrodni to kropla w morzu w porównaniu z milionami ich rosyjskich ofiar po 1917 r., które nie przeszkadzają im czcić pamięci Lenina i Stalina. Do zdecydowanej większości nie docierało i nadal nie dociera, że posługiwanie się nieludzkimi, zbrodniczymi metodami w realizowaniu tzw. zadań strategicznych pociąga za sobą degenerację nie tylko elity władzy, ale także społeczeństwa tę władzę akceptującego. Taką społeczną akceptację widzieliśmy w trakcie wojny czeczeńskiej, agresji na Gruzję czy też napaści na Krym. Obserwujemy ją również od lutego 2022 r., gdy Putin zdecydował o wojnie na ogromną skalę przeciwko bratniej – jak głoszono przez dziesięciolecia – Ukrainie.
Trudno być optymistą, jeśli chodzi o przyszłość takiego państwa i narodu, i nie przejawiać niepokoju o los państw z nim sąsiadujących.
Wojciech Materski
Źródło: DlaPolonii