Kiedy zobaczyłam okładkę książki w jednym z czytelniczych portali, od razu zapragnęłam zajrzeć do środka. Losy Polaków, żyjących po tej stronie świata są mi bliskie. Poprosiłam przyjaciółkę, przebywającą na wakacjach w Polsce o zakup.
Kiedy wróciła z książką, ja byłam na wakacjach. Do spotkania doszło niedawno.
Na czarno-białej fotografii pięcioro dzieci pozuje do zdjęcia. Chłopcy mają krótko ostrzyżone fryzury, uśmiechają się. Dziewczynka z gęstymi, czarnymi włosami siedzi okrakiem na drewnianym płocie. Nad nimi tytuł „W Nowej Zelandii wschodzi słońce. Wojenna tułaczka polskich dzieci”. Autorka Martyna M. Wojtkowska wybrała świetne zdjęcie na okładkę reporterskiej książki. Czytając historię dzieci z Pahiatua, niejednokrotnie wracam do tej fotografii. Tak mógł wyglądać Staś, Józek, Jan, Ania, Kazia albo Krysia. To zaledwie kilka imion z ponad dwudziestu tysięcy polskich sierot, które podczas II wojny światowej deportowano w głąb ZSRR. Historycy nadali im przydomek „tułacze dzieci”. Wieziono je przez tysiące kilometrów, jak mówili Rosjanie do raju, który okazał się piekłem. Zimno, wieczny głód, bród, utrata rodziny.
Dzieci, które przeżyły, po ewakuacji z armią Andersa, rozmieszczono w ośrodkach po całym świecie. Wojtkowska skupiła się na tych, które trafiły do Nowej Zelandii. Siedemset trzydzieścioro troje polskich sierot. Autorka osobiście dotarła do niektórych z nich lub do ich rodzin. Prowadziła długie rozmowy, nagrywała zarówno te bolesne, jak i miłe, lepsze wspomnienia. W książce oddaje im głos. Pozwala czytelnikowi bezpośrednio poznać odczucia wywiezionych na koniec świata dzieci, dowiedzieć się, jakie piętno odcisnęła wojenna tułaczka na całym ich życiu. Wypowiedzi „tułaczych” dziewięćdziesięciolatków są poruszające, nadają książce autentyczności i znakomicie korespondują z historią. Wojtkowska opowiada ją wielogłosem. Rozdziały z notatnika autorki są świetnym uzupełnieniem reportażu.
„W Nowej Zelandii wschodzi słońce. Wojenna tułaczka polskich dzieci”. Dla wielu z nich, nowo zelandzkie słońce to pierwsze promyki nadziei. Obietnica przejścia z mroku nocy do światła dnia w Pahiatua. „My to miejsce nazywamy niebem”, mówi Kazia.
A Stanisław dodaje: „U Pana Boga za piecem”.
Ela Chylewska
“W Nowej Zelandii wschodzi słońce. Wojenna tułaczka polskich dzieci” M. M. Wojtkowska
Wydawnictwo Czarne, ss. 272, ISBN 9788383961392
Książka jest dostępna w księgarni EMPIK