Historia działalności społecznej Marka Pantuły z Przemyśla to opowieść o człowieku, który przez niemal pół wieku konsekwentnie realizował idee bliskości, empatii i otwartości na drugiego człowieka. To droga pozbawiona wielkich instytucji, rozbudowanych struktur czy politycznych parasoli ochronnych. Jest to raczej ścieżka cichej, konsekwentnej pracy u podstaw – zaczynającej się od spontanicznych działań i własnych wyrzeczeń, a z czasem prowadzącej do powstania projektów o międzynarodowym zasięgu, łączących ludzi różnych kultur, narodowości i tradycji.

Okolicznościowy Benefis, poświęcony jubileuszowi Marka (którego znam od wielu, wielu już lat) odbył się w sobotni wieczór 22 listopada br. w klubie Akwarium w Przemyślu i poświęcony został jego 45 letniej działalności społecznej w zakresie: sztuki, edukacji, nauki i medycyny – w tych miejscach Europy Wschodniej, gdzie one nie docierają albo docierają bardzo rzadko.
* * *
Początki działalności to pedagogika serca i społeczna szkółka blisko natury. Zanim pojawiły się wielkie pomysły i wieloletnie programy edukacyjne, były małe gesty – z pozoru proste, a jednak fundamentalne. Marek zaczynał swoją działalność od organizowania wycieczek dla dzieci z domów dziecka w Przemyślu. Nie stały za tym żadne fundacje, ani projekty. On sam, z własnej pensji, finansował wyjazdy w góry, spacery po lasach, spotkania z otaczającą przyrodą. Chciał, aby dzieci, często pozbawione troski i zainteresowania dorosłych, mogły choć przez chwilę zobaczyć inny piękniejszy, spokojniejszy i budzący ciekawość świat.
Nazwano to później „społeczną szkółką blisko przyrody”. Był to rodzaj żywej pedagogiki, inspirowanej ideą bezpośredniego kontaktu z naturą i wychowania przez doświadczenie. Przez 10 lat organizował wszystkie zajęcia bezinteresownie, kierując się przekonaniem, że każdy człowiek, zwłaszcza ten młody i wrażliwy, zasługuje na szansę i uwagę.
Pomoc osobom z niepełnosprawnościami: rehabilitacja, terapia i przełamywanie barier
Równolegle do pracy z dziećmi angażował się w rehabilitację osób niewidomych. Jako specjalista w tej dziedzinie, pomagał nie tylko w zakresie terapii ruchowej czy sensorycznej, lecz także edukował rodziny, ucząc je, jak wspierać swoich bliskich. Najbardziej poruszającym epizodem z tego okresu była wieloletnia opieka nad rodziną z Beskidu Wyspowego – 3 niepełnosprawnymi dziewczętami, z których jedna była jednocześnie niewidoma, niesłysząca i niechodząca.
Przez dziesięć kolejnych lat spędzał swoje urlopy w tej górskiej wsi, ucząc ją alfabetu Braille’a, komunikacji dotykowej i prostych czynności życiowych. Trudno o bardziej wyrazisty dowód bezinteresowności – pracował tam nie dla splendoru ani nagród, lecz dlatego, że wierzył, że „człowiek jest najważniejszy na ziemi”.
Bukowina i pierwszy przełom. Odkrywanie Polonii w Europie Wschodniej
Rok 2000 okazał się momentem zwrotnym w jego działalności. Wraz z grupą osób niewidomych udał się w Karpaty Wschodnie, na rumuńską Bukowinę – region bogaty kulturowo, ale zapomniany i marginalizowany. Tam po raz pierwszy spotkał polskie społeczności z Nowego Sołońca, Pleszy, Kaczyki i Pojany Mikuli, zakładane przez górali czadeckich w latach 30. XIX wieku.

Kontakt z rodakami żyjącymi na peryferiach Europy, w warunkach często bardzo trudnych, zainspirował go do nowej formy działalności. W roku 2001 zorganizował Transgraniczny Festiwal „Bukowińskie Spotkania ze Sztuką”, wydarzenie bez precedensu w ówczesnej Rumunii, zwłaszcza w odniesieniu do udziału osób niepełnosprawnych. Był to pierwszy krok w stronę kulturowej dyplomacji oddolnej – działalności, która miała później objąć wiele krajów i setki uczestników.
Na uwagę zasługuje tu przykład z Pleszy – jak czteroletnia niewidoma dziewczynka odmieniła kierunek jego dalszych działań. Lekarze w Bukareszcie nie potrafili jej zdiagnozować ani zaproponować skutecznej terapii. Marek, dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu, zobaczył w niej potencjał, który nie miał prawa zostać zmarnowany. Powiedział jej rodzicom, że ich córka będzie studiować. Brzmiało to wówczas jak nierealna obietnica, ale dziś wiadomo, że się spełniła: dziewczynka ukończyła szkołę w Laskach, zdała maturę, a następnie została magistrem filologii romańskiej. To był jeden z jego najbardziej symbolicznych sukcesów – dowód, że konsekwentna praca, wsparcie i zaufanie mogą zmienić ludzkie życie.
Czarnobyl: arteterapia tam, gdzie dorosło cierpienie
Kolejnym wielkim polem działania stały się tereny dotknięte katastrofą w Czarnobylu. Dzieci, które w niej ucierpiały, a potem dzieci tych, które były napromieniowane, zmagały się z chorobami popromiennymi, deformacjami i przewlekłymi schorzeniami. Marek od ponad 20 lat prowadzi tam arteterapię, przywożąc rzeźbiarzy, malarzy, muzyków i terapeutów.
Dla młodych ludzi w Czarnobylu, często uwięzionych w świecie cierpienia i społecznego odrzucenia, sztuka staje się językiem, który pozwala im poczuć własną wartość. Każde spotkanie, każdy wózek inwalidzki, każda dostarczona pomoc rehabilitacyjna to twardy dowód, że humanizm jest działaniem, nie teorią.
Naddniestrze: szkoła humanistycznej dyplomacji
15 lat temu podjął współpracę z Natalią Siniawską-Krzyżanowską, prezesem Polskiego Towarzystwa „Jasna Góra” w Naddniestrzu – jednym z najbiedniejszych rejonów Europy, zróżnicowanym etnicznie, skomplikowanym politycznie – a jednak pełnym ludzi spragnionych edukacji i kontaktu z kulturą polską.

Współpraca między nimi układała się dobrze, można śmiało powiedzieć, że wzorowo. Wspólnie stworzyli obozy edukacyjne dla dzieci polskiego pochodzenia – profilowane według talentów: językowych, artystycznych, historycznych czy matematycznych. Rozpoczęli i kontynuują akcje medyczne prowadzone wspólnie z polskimi lekarzami, ratujące dzieci przed trwałym kalectwem. W roku 2017 powołali też do życia Dom Polski Wołodyjowski w Raszkowie – wyjątkowe miejsce pamięci i kultury, gdzie cykliczne organizowane są Dni Henryka Sienkiewicza z udziałem artystów i naukowców. I wreszcie uruchomili Centrum Kultury Polskiej „Jasna Góra” w Tyraspolu.
To właśnie w Naddniestrzu Marek ukształtował koncepcję „dyplomacji humanistycznej”, która – jak podkreśla – nie może mieć nic wspólnego z polityką. Jej istotą jest łączenie ludzi poprzez wartości, sztukę, edukację i wzajemne zaufanie. Dzięki tym wysiłkom wiele młodych osób z Naddniestrza ukończyło edukację w Polsce i dziś pracuje tu, wzbogacając nasz kapitał intelektualny. Marek nazywa ich „Polakami z odzysku”.
Jednym też z jego symbolicznych sukcesów i jego współpracowników było odtworzenie w Jahorliku miejsca dawnej granicy Rzeczypospolitej z Turcją. Wzniesiono tam monument z inskrypcjami w trzech językach – polskim, rosyjskim i angielskim – przypominający o wielowiekowej historii regionu. Pomnik stał się punktem refleksji dla mieszkańców i podróżnych, a zarazem świadectwem tego, że kulturowa pamięć może być łącznikiem, a nie narzędziem podziału.
Mołdawia i „kultura na płotach”
W Mołdawii, szczególnie we wsi Pietropawłówka, wprowadził niezwykły projekt: kulturę na płotach. W społeczności pozbawionej infrastruktury kulturalnej, bez drogi, szkoły, domu kultury, zorganizował wystawę akwareli Stanisława Czerkiza rozwieszoną na domowych płotach. Mieszkańcy po raz pierwszy w życiu zobaczyli prawdziwe obrazy, mieli okazję uczestniczyć w koncertach i prelekcjach, m.in. o twórczości Juliusza Słowackiego.
Działania te były dowodem, że nawet w najuboższych miejscach można tworzyć przestrzeń dla kultury, a sztuka potrafi otworzyć ludzi na dialog.
Gruzja: artystyczne spotkania na tle Kaukazu
Jego działania humanitarne dotarły również do Gruzji. Organizował tam akcje medyczne, zakupy sprzętu dla rodzin polskiego pochodzenia, a także wystawy i wydarzenia kulturalne w Tbilisi, Lagodekhi i w górach pod Kazbekiem.
Szczególne znaczenie miały poetyckie performanse, podczas których czytano wiersze polskich i gruzińskich twórców w klasztorze położonym na wysokości ponad 2 tysięcy metrów n.p.m. Było to symboliczne spotkanie dwóch kultur – spotkanie w bliskości natury, która sprzyja refleksji i duchowej jedności.
Ważnym projektem była również wyprawa do Bośni i Hercegowiny – kolejna odsłona idei „Podróży w humanizm”
Jej celem było spotkanie z Polakami zamieszkującymi miejscowość Ćelinovac, a także prezentacja kultury w miejscach zamieszkanych w całości przez społeczność muzułmańską. W ramach „kultury na płotach” zorganizowano tam wystawę malarsko-rzeźbiarską, przyjętą z entuzjazmem i wzruszeniem. To doświadczenie pokazało, że dobro i piękno są uniwersalne i potrafią łączyć ponad różnicami narodowymi i religijnymi.
* * *
Przez 45 lat działalności społecznej Marek Pantuła zdołał stworzyć wiele unikatowych inicjatyw, które łączyły ludzi ponad granicami, narodowościami i wyznaniami. Jego aktywność nigdy nie miała charakteru zawodowego, lecz była konsekwencją wewnętrznej potrzeby działania, chęci budowania dobra i pielęgnowania humanistycznych wartości. Przez dekady pracy zawodowej w szpitalu potrafił znaleźć czas na realizację idei, które nie tylko jednoczyły ludzi, ale pokazywały, że kultura, piękno i spotkanie są językiem zrozumiałym dla każdego.
Jednym z przykładów tej niezwykłej aktywności stał się np. „tryptyk wigilijny” zorganizowany w 2023 roku. Trzy spotkania, trzy kraje i trzy grupy ludzi, których połączyła wspólnota świątecznego przeżycia. Pierwsza wigilijna wieczerza odbyła się w rumuńskiej Bukowinie, w polskiej wsi Plesza, na posesji rzeźbiarza Bolka Majerika. Druga – w Naddniestrzu, w Centrum Kultury Polskiej „Jasna Góra” w Tyraspolu, gdzie miejscowi Polacy spotkali się przy wspólnym stole. Trzecia zaś w mołdawskiej Pietropawłówce, na podwórku jednej z rodzin, gdzie wśród mieszkańców rozbrzmiały kolędy zagrane przez Łukasza Pawlikowskiego z Krakowa. Ten cykl Marek nazwał symbolicznie „tryptykiem wigilijnym”, widząc w nim nie tylko podróż, lecz dialog kultur i ludzi.
Kolejnym jego pomysłem, w czasach pandemii, był autorski projekt – „kultura na szlaku”. Gdy instytucje kultury były zamknięte, on postanowił przenieść sztukę w przestrzeń naturalną. Wraz z przyjaciółmi wędrował po Bieszczadach, niosąc ze sobą obrazy, rzeźby, linoryty czy poezję śpiewaną. W połoninach i lasach organizowano spontaniczne prezentacje sztuki, udowadniając, że kultura może żyć poza murami instytucji i trafiać do ludzi w najmniej oczywistych miejscach.
Gdy Rosja napadła na Ukrainę, inicjował manifesty pokojowe na Pogórzu Przemyskim. Symbolem stało się stare pianino, które zabierał ze sobą w różne miejsca – nawet na rumuńską przełęcz powyżej dwóch tysięcy metrów. To tam Jurek Krupa wykonywał poezję i pieśni, które niosły przesłanie sprzeciwu wobec wojny. Dla organizatora manifesty te były formą solidarności i wyrazem wiary w to, że muzyka i kultura mają moc jednoczenia w czasach kryzysu.
Podsumowaniem wielu lat pracy był niedawny benefis „Podróż w humanizm”, na który przyjechały 52 osoby z Polski, Mołdawii i Naddniestrza – ludzie, którzy przez lata współtworzyli i wspierali inicjatywy Marka. Spotkanie miało charakter poetycko-filozoficzny i było pozbawione komercji, nastawione natomiast na rozmowę, refleksję i wspólnotę. Dziś, będąc już na emeryturze, Marek podkreśla, że będzie miał jeszcze więcej czasu na dalszą pracę społeczną. Nieustannie też powraca do platońskiej triady: dobra, prawdy i piękna – wartości, które jego zdaniem tracą współcześnie znaczenie, ale w jego życiu pozostają wciąż aktualne. Czterdzieści pięć lat działalności społecznej pokazuje, że można konsekwentnie budować świat oparty na humanizmie, jeśli tylko wierzy się w sens spotkania z drugim człowiekiem.
Podsumowanie: humanizm jako droga życiowa
Historia Marka Pantuły to nie tylko opowieść o pomocy potrzebującym, lecz przede wszystkim o konsekwentnym budowaniu mostów między ludźmi i narodami. Jego działania – od skromnych wycieczek po wielkie projekty edukacyjne – wynikają z jednego głębokiego przekonania, że każdy człowiek, niezależnie od miejsca urodzenia czy życiowych ograniczeń, zasługuje na szansę. To humanizm praktyczny, nie deklaratywny. Humanizm budujący nowe światy tam, gdzie dawniej były jedynie bariery. Humanizm, który stał się dla autora życiową misją i źródłem wieloletniej, inspirującej pracy na rzecz drugiego człowieka.
Leszek Wątróbski




USD
AUD
CAD
NZD
EUR
CHF
GBP 












