Australia i Polonia, Historia, Kultura

Poeci wstydu bez granic i ojczyzny

Kawaleria sowiecka na paradzie we Lwowie, po kapitulacji miasta wobec Armii Czerwonej podczas sowieckiej inwazji Polski w 1939 roku. Miasto zostało anektowane przez Związek Radziecki i dziś jest częścią Ukrainy. (fot. Wikipedia)

W 86. rocznicę napaści Rosji Sowieckiej na Polskę 17 września 1939.

Kiedy na obszarach wschodniej Polski zajętych po 17 września 1939 roku przez Rosję trwały masowe wywózki Polaków i dokonywano mordu w Katyniu, w środowisku zbiegłych do Lwowa polskich pisarzy miał miejsce zespołowy akt umysłowego zniewolenia, albo kolaboracji, nazywany niekiedy epizodem lwowskim, albo po prostu, hańbą. Trwał 22 miesiące i zakończył się wraz z napaścią Niemiec na Rosję 22 czerwca 1941 roku. Spuściznę literacką tego okresu cytuje się ciekawostkowo i anegdotycznie, a w biografiach jego uczestników próżno szukać spójnych faktów. Czy należy się dziwić próbom zatarcia pamięci o czymś, o czym chciałoby się zapomnieć? O czymś?… O kimś?…

Czwarty rozbiór Polski dokonany 17 września 1939 roku przez Niemcy i Rosję na mocy paktu Ribentropp-Mołotow rozdzielił Polaków i przypisał ich do dwóch przeciwstawnych sobie ideologii narodowościowych. Na zachód od linii rozdziału panował niemiecki nazizm, a germański naród panów traktował nacje żydowską, romską czy polską jako podrzędne i służebne. Na wschód od tej linii obowiązywała ideologia komunistyczna. Choć uznawała narodowość, nie funkcjonowało w niej pojęcie narodowej ojczyzny ani wolności definiowanej w kategoriach narodowych, wcielano w życie idee ponadnarodowego państwa radzieckiego (sowieckiego), ojczyzny wielu narodów. W takim państwie funkcjonować miał również człowiek ponadnarodowy, radziecki (sowiecki), i nie trzeba było się takim urodzić, mógł nim zostać Żyd, Rom czy Polak, każdy, kto pozostawał posłuszny owej idei i wiernie jej służył. Obie te wizje społecznego ładu realizowano kosztem cierpień i życia wielu milionów ludzi. Nie przetrwała żadna.

We wrześniu 1939 roku uciekając przed prącymi na wschód wojskami niemieckimi, schronienia we Lwowie szukało wielu polskich pisarzy o poglądach lewicowyc i sympatyków podobnego myślenia. Zajęcie miasta przez wojska sowieckie 28 września 1939 roku stało się dla uciekinierów swoistym wybawieniem, szczególnie dla tych pochodzenia żydowskiego śmiertelnie zagrożonych niemieckim antysemityzmem. Nowo nastała sowiecka władza oferowała sympatyzującym z nią pisarzom pomoc materialną oraz łamy propagandowego dziennika Czerwony Sztandar wydawanego w języku polskim od 5 października 1939 do 27 czerwca 1941. Objęła również „opieką” polskich naukowców z wyższych uczelni Lwowa – po wstępnych represjach pozwolono zachować stanowiska polskim profesorom, wykładać w języku polskim, a na uniwersytecie im. Jana Kazimierza, przemianowanego na uniwersytet Ivana Franki, ofertę profesury w katedrze romanistyki przyjął znany i uznany pisarz, krytyk i tłumacz, Tadeusz Boy-Żeleński.

Boy publikował w „Czerwonym Sztandarze” artykuły o literaturze francuskiej, recenzje teatralne, a politycznie zdeklarował się, kładąc podpis pod poparciem uchwały Ukraińskiej Rady Najwyższej, razem z m.in. Władysławem Broniewskim, Jerzym Borejszą, Stanisławem Jerzym Lecem, Leonem Pasternakiem, Elżbietą Szemplińską, Aleksandrem Watem i Adamem Ważykiem:

„Witamy uchwałę Rady Najwyższej USSR (…) o przyłączeniu Ziem Zachodniej Ukrainy do Ukrainy Radzieckiej. (…) Z chwilą, gdy runęły sztucznie podtrzymywane bariery nienawiści narodowej, kultura ziem byłej Zachodniej Ukrainy ma możność rozwijania się w myśl radzieckiego hasła braterstwa narodów”.

Boy, razem z Julianem Przybosiem, brał również udział w próbie „sowietyzacji” Adama Mickiewicza z okazji 85. rocznicy śmierci poety hucznie obchodzonej w Lwowskim Teatrze Opery i Baletu, w obecności wysokich rangą oficjeli sowieckich wygłosił referat o życiu i twórczości „poety i rewolucjonisty”, po czym Czerwony Sztandar tryumfalnie obwieścił Zdobyliśmy swojego Mickiewicza!

O ile otoczona złudnymi honorami dekoracyjna rola Boya-Żeleńskiego wystarczała władzy sowieckiej (neutralne politycznie artykuły w Czerwonym Sztandarze i członkostwo w komitecie redakcyjnym polskiego pisma literackiego Wandy Wasilewskiej „Nowe Widnokręgi”), inni musieli wykazać się produktami swojej prawomyślności. Cenzura sowiecka oczekiwała tekstów krytykujących wrześniową klęskę Polski z motywami narodowego wyzwolenia w duchu sowieckim, wolności w nowej sowieckiej ojczyźnie, sowieckiego patriotyzmu, pochwał Armii Czerwonej i osoby Józefa Stalina. Nagrodą były publikacje w Czerwonym Sztandarze, ostatnie niemal w przeddzień zajęcia Lwowa przez wojska niemieckie 30 czerwca 1941, oraz przywileje związane z członkostwem w Związku Sowieckich Pisarzy Ukrainy. Tego zaszczytu dostąpili m.in. Boy-Żeleński, Mieczysław Jastrun, Jalu Kurek, Stanisław Jerzy Lec, Leon Pasternak, Julian Przyboś, Jerzy Putrament, Adolf Rudnicki, Elżbieta Szemplińska, Adam Ważyk. Postawy i działania, w opinii władzy, negatywne, kończyły się niełaską i więzieniem m.in. dla Władysława Broniewskiego, Aleksandra Wata, Tadeusza Peipera, Anatola Sterna, Teodora Parnickiego, Wacława Grubińskiego. Jak bardzo należało się ugiąć przed sowiecką władzą i spełnić jej oczekiwania niech świadczy kilka próbek owej twórczej prawomyślności:

Adam Ważyk: „Do polskiego inteligenta” (5 listopada 1939), z miłym zapewne dla sowieckiego cenzora obrazem kampanii wrześniowej:

To stało się tak nagle, rozbite pociągi,
zdarte druty, na torach wydrążone leje.
Zamiast wodzów – półgłówki, zamiat armii – włóczęgi,
widma nocą ciągnące, by skryć się gdy zadnieje.

Dla kontrastu, znany wiersz Władysława Broniewskiego „Żołnierz Polski” nie przeszedł sowieckiej cenzury; napisany we wrześniu 1939 roku opublikowany został dopiero w 1943 roku na zachodzie:

Ze spuszczoną głowa, powoli,
idzie żołnierz z niemieckiej niewoli.
(…)
Hej, ty brzozo, hej ty brzozo-płaczko,
smutno szumisz nad jego tułaczką,
opłakujesz i armię rozbitą,
i złe losy, i Rzeczpospolitą…
Siedzi żołnierz ze spuszczoną głową,
zasłuchany w tę brzozową skargę,
bez broni, bez orła na czapce,
bezdomny na ziemi-matce.

Leon Pasternak – „Wiersz noworoczny” (1 stycznia 1940) opiewający 17 września 1939 jako dzień wyzwolenia:

(…)
A jednak podejmij kalendarz zdeptany,
część kart jego będziesz kiedyś sławił w pieśniach,
gdy padła granica, pękły więzień bramy,
w ten dzień wyzwolenia: siedemnasty września.

 Podobnie w wierszu Elżbiety Szemplińskiej „Wiosna 1936” (10 czerwca 1941):

(…)
I widział wrzesień wyzwolenia,
Czerwoną Armię,
świtu blask…
I śpiewał,
śpiewał w uniesieniu
pięcioramienną
wizję gwiazd.

Stanisław Jerzy Lec: „List przesłany poetą do Kijowa” (21 listopada 1939) definiuje i opiewa nową sowiecką ojczyznę:  

Przywitajmy się dzisiaj spowici jedną ojczyzną –
już nie dzieli nóż Zbrucza chleba Ukrainy,
zawsze już tylko będzie w pamięci srebrną blizną,
ta rzeka pieśnią naszą przez historię płynąć.

Deszcz gwiazd czerwonych serca zmęczone użyźnił
i zorza flag codziennie w oczach dzień nam budzi,
tu można sercem rosnąć, bo wiele jest miejsca w ojczyźnie,
jest kogo do piersi przycisnąć, bo dwieście milionów ludzi.

 Jerzy Putrament „Nasza Ojczyzna” (1940) nie wymaga żadnego komentarza:

I wie każdy – od starca do dziecka –
że najbardziej potężna na świecie
jest ojczyzna nasza radziecka,
a my wierne jesteśmy jej dzieci.

Podobnie „Prawdziwa Ojczyzna” Elżbiety Szemplińskiej (13 grudnia 1939):

(…)
My o inną walczyliśmy Polskę,
inną w sercach kryli przed szpiclem,
dobrą jak matki spojrzenie,
wolną jak ptaków lot,
ojczyznę sprawiedliwą,
ojczyznę, w której – czerwień
i sierp
i młot.

Lucjan Szenwald: „Kochajmy bohaterów” (31 grudnia 1940) z przesłaniem nowego patriotyzmu:

(…)
My już dziś bohaterów kochamy
i rozwinięte w wichrze ich grzywy,
i zaciśnięte zęby odważnych,
i jasny wzrok sprawiedliwych.

I Lenina kochamy dobrego,
i Stalina kochamy naszego…
I Czerwoną Armię kochamy,
armię, która śpiewa tak pięknie.

Naszej armii, jak ptak rozśpiewanej,
każdy wróg,
każdy burżuj się zlęknie…

Takie i podobne wyrazy hołdu i poddaństwa stały się niewygodne i zawstydzały ich autorów już w 1945 roku, kiedy Stalin, zamiast ustanowić Polskę kolejną republiką radziecką, powołał do życia Polskę Ludową, kraj satelicki Rosji Sowieckiej. Dzisiaj tę twórczość można oceniać jako graniczący z komizmem wyraz nieprzytomnego serwilizmu naiwnych sowieckich neofitów. Jednak fakt, że w czasie trwania epizodu lwowskiego dokonano mordu w Katyniu i wywieziono w głąb Rosji ponad milion nierokujących nadziei na sowietyzację Polaków – oficerów, urzędników, ziemian, nauczycieli, policjantów… – przekonał pisarza i tłumacza, Jacka Trznadla, by swoje analizy tego okresu zatytułować wprost i dosadnie: Hańba Domowa i Kolaboranci. Inną, usprawiedliwiającą niejako perspektywę przyjął w tytule swojej oceny tego czasu  – Wielki Strach – obecny i aktywny wtedy we Lwowie Julian Stryjkowski.

Losy uczestników lwowskiego epizodu to najprawdziwszy zbiór osobliwy, syntetyczny obraz losów lewicowej polskiej inteligencji skażonej wojną i ideologią. Z wybranych, odosobnionym przykładem jest Maria Dąbrowska, która we Lwowie poza polskim środowiskiem literackim, wyjechała do Generalnej Guberni, decydując się na życie pod okupacją niemiecką. Inni, aktywni weterani „epizodu” kontynuowali dzieło zaczęte we Lwowie w Polsce Ludowej.

Najbardziej znanym, choć nieoczywistym przykładem jest tragiczna postać Władysława Broniewskiego, który po niemal 2 latach w sowieckim wiezieniu, opuszcza Rosję z armią gen. Władysława Andersa, potem jako zdemobilizowany jej żołnierz wraca do Polski, pisze i publikuje na doraźne potrzeby komunistycznej władzy.

Inaczej Jerzy Putrament, wkracza do Polski w stopniu majora I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki (gen. Zygmunta Berlinga), potem ambasador Polski Ludowej w Paryżu, aktywny działacz partyjny (PZPR), szef literacki zespołu filmowego „Start”, pisze i publikuje, odznaczony za „całokształt” orderem „Budowniczy Polski Ludowej”.

Leon Pasternak, we Lwowie redaktor dziennika „Czerwony Sztandar”, od 1943 roku w I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, autor tekstu słynnego marszu dywizji „Oka”, po wojnie satyryk i redaktor pisma „Szpilki”.

Julian Przyboś, Adam Ważyk, i Mieczysław Jastrun oddają swoje legitymacje partyjne jeszcze w latach 50.; Ważykowi przynosi społeczny poklask i niechęć władzy wiersz „Poemat dla dorosłych”  z 1955 roku,  natomiast Jastrun aktywnie wspiera działania antykomunistycznej opozycji w Polsce aż do śmierci w 1983 roku. Adolf Rudnicki, twórca terminu „epoka pieców” (holokaust), na fali antysemickiej nagonki wyjeżdża do Francji w 1968 roku, niemal zapomniany, wraca do Polski Ludowej pod koniec życia.

Po zakończeniu wojny, po wyjściu z obozów i więzień, po krótkim pobycie w Polsce, emigrują na zachód i tam publikują, m.in. w paryskiej „Kulturze”, Michał Borwicz (1947) i Aleksander Wat (1957). Teodor Parnicki, aresztowany przez NKWD tej samej nocy co Broniewski i Wat (23 stycznia 1940), skazany na 8 lat więzienia, zwolniony po 2. na mocy umowy Rosji z rządem polskim w Londynie, trafia do polskiej dyplomacji i wyjeżdża do Meksyku, gdzie traci status dyplomaty wraz z „przegraną” rządu londyńskiego. Do Polski wraca w 1967 roku. Urodzony w Berlinie wychowany w Rosji do 12. roku życia nie posługiwał się językiem polskim, pozostaje wzorem i prekursorem polskiej powieści historyczno-fantastycznej.

Elżbieta Szemplińska, fanatycznie oddana ideologii marksistowskiej poetka, od 1946 roku żyje na zachodzie, wraca do Polski na początku lat 60. jako gorliwa katoliczka. Stanisław Jerzy Lec, więziony przez Niemców, potem partyzant Armii Ludowej i polski attache prasowy w Wiedniu, na krótko emigruje do Izraela, po powrocie objęty zakazem druku, w 1957 roku wydaje zbiór aforyzmów „Myśli nieuczesane”, ceniony do dziś za inteligencję, humor i uniwersalizm.

Tadeusz Boy-Żeleński, autor niezapomnianych „Słówek”, został rozstrzelany przez Niemców podczas akcji mordowania profesorów lwowskich w lipcu 1941 roku, zaś tragicznie zmarły w 1944 roku Lucjan Szenwald trwa jakże aktualnym tekstem piosenki „Niech żyje wojna” napisanej w latach 30.; umieścili ją w swoim w repertuarze najpierw Stanisław Stasiuk, potem Maciej Maleńczuk i Muniek Staszczyk. Oto fragment:

Ojczyzna bez żołnierza to jak bez miecza kat
Więc biorą kwiat młodzieży od wielu, wielu lat
A gdy spod ciężkich tanków robocza tryska krew
W salonach giełd i banków wesoły słychać śpiew.

 Niech żyje wojna!
Muzyczka marsza rżnie
Wojna!
Pieniążki sypią się
Wroga bij w imię Boga
Za cudzą kieszeń oddaj życie swe!

(…)

Po śmierci ci wykopią wygodny wspólny grób
Wesoło jest tam chłopie, co krok to inny trup
A gdy cię uczuć fala w miłosny popchnie szał
To z siostrą ze szpitala zabitą będziesz spał.

 Niech żyje wojna!

Marian W. Radny

W opracowaniu korzystano z:

  1. Krzysztof Zwoliński, Historia – Tygodnik TVP, 11 września 2020.
  2. Michał Borwicz, Mój wiek Aleksandra Wata, Zeszyty Historyczne (Paryż), Zeszyt 43, 1978 (Polemiki).
  3. Bogdan Czaykowski, Lwowska szkoła inżynierii dusz, Kultura (Paryż) 4/487, 1988.
  4. Nasz Dziennik, 22.07.2002. Artykuł Dariusza Pogorzelskiego.