Felieton, Historia, Polska, Świat, Życie i społeczeństwo

Seweryn Korzeliński – powstaniec i górnik złota w Australii

W połowie XIX wieku, po klęskach powstań listopadowego i węgierskiego ( 1848-49), niedobitki polskich powstańców rozpierzchły się po świecie w poszukiwaniu pracy i wolności, bo często w państwach, które dokonały rozbioru Polski, groziło im więzienie. Jednym z nich był Seweryn Korzeliński uczestnik obu insurekcji. W powstaniu węgierskim był podkomendnym gen. Dembińskiego i zakończył je w randze majora.

Anglię, gdzie uciekł przed austriackimi represjami, jak napisał we wspomnieniach, – „przygniatał ciężar ludności, zrządzony nagromadzeniem się wychodźców z różnych krajów”. Nie było dla nich w niej ani mieszkań, ani pracy. Dlatego, wraz z kilkoma ziomkami, postanowił skorzystać z oferty brytyjskiego rządu, który każdemu kto chciał udać się do jej ówczesnych kolonii, Ameryki lub Australii, dawał 12 funtów szterlingów na pokrycie kosztów podróży.

Seweryn Korzeliński Fot. Wikimedia Commons, the free media repository
Seweryn Korzeliński Fot. Wikimedia Commons, the free media repository

Korzeliński wybrał Australię gdzie chciał, przez 6 miesięcy, pracować w kopalniach złota. Ostatecznie spędził tam cztery lata, od 1852 do 1856 roku. Swój pobyt opisał w książce „Opis podróży do Australii i pobytu tamże od 1852 r. do 1856 r.”. Która zainspirowała mnie do napisania tego teksu. Po powrocie do kraju w 1860 roku, został dyrektorem szkoły rolniczej w Czernichowie nad Wisłą. Zmarł w 1876 roku.

Z Liverpoolu do Melbourne i dalej do kopalni złota

21 sierpnia 1842 r. parowiec „Great Britain” z Korzelińskim i jego kompanią na pokładzie wypłynął w długi rejs do Melbourne. Z powodu braku pieniędzy podróżowali trzecią klasą, „w której tyle się jada, ile potrzeba do zatrzymania duszy w ciele”. Pocieszali się jedynie tym, że nie musieli – jak to wówczas na żaglowcach bywało – gotować sami posiłków. Trasa statku wiodła obok Wysp Kanaryjskich, wyspy św. Heleny, afrykańskiego Przylądka Dobrej Nadziei do portu obok Melbourne. Tam musieli zrobić niezbędne zakupy, bo uprzedzono ich, że już na miejscu, wszystko będzie kilkukrotnie droższe. 3 grudnia, siedem dni po wyruszeniu z Melbourne, dotarli do kopalń złota w Forest Creak (obecnie w stanie Wiktoria).

Forest Creak – zbiorowisko wyrzutków

Środowisko górników złota było zbieraniną ludzi z całego świata. Byli tam rzemieślnicy, artyści, księża, żołnierze, deportowani za zbrodnie. Każdy przybył po to, by – jak marzyli – znaleźć samorodek złota wielkości głowy dziecka i wyjechać z tego piekielnego miejsca, gdzie często dochodziło do rozbojów, a nawet zabójstw.

Jak pisze w swej książce Korzeliński – „pułkownik wyciąga ziemię majtkowi, adwokat już nie piórem ale łopatą macha, ksiądz uczynnie daje ognia do fajki Murzynowi, doktor leży na kupie ziemi z Chińczykiem, literat dźwiga worek na plecach, niejeden hrabia lub baron idzie z Indianinem na wódkę, a wszystko to brodate, zakurzone, zabłocone, że własna matka by nie poznała. Niejeden z nich i spojrzeć przedtem nie raczył na takiego, z którym teraz pracuje. Tam wszyscy jednym nazwiskiem połączeni: GÓRNICY.”

Wieczorem, po ciężkim dniu pracy, w obozowisku rozbrzmiewał wielojęzyczny gwar. Tęgo też popijano i grano w karty. Nierzadko efektem takich rozrywek było kilka porozbijanych łbów i przepity w karty urobek złota. Domami górników były płócienne namioty, różnego kształtu i rozmiaru. Okopane wokół rowkiem do odprowadzania wody deszczowej. Stały gdzie popadnie, albo gdzie fantazja ich mieszkańców wskazała. Były też kaplice, sklepy. Gdzie górnikom dopisywało szczęście, bo złoża były bogate, budowano nawet hipodrom do wyścigów konnych czy teatr dramatyczny, w którym sztuki wystawiały objazdowe trupy teatralne. Wszystko płócienne.

Górniczy znój

Górnicy pracowali w kopalni od poniedziałku do soboty po południu. Kopali, myli złoto. Sobotnie popołudnia były przeznaczone na: pranie, rąbanie drewna, zakupy. Pod wieczór wszyscy schodzili się razem, ważyli złoto z całego tygodnia i rachowali – „ile na jedną głowę ma przypaść i każdemu oddają część na niego przypadającą”.

Trochę wytchnienia mieli w niedziele bo – „innych świąt tam nie znają prócz Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, ale tylko po jednym dniu na każde święto zostawiają”. W górniczych miasteczkach szczególnie hucznie obchodzono urodziny królowej Wiktorii. Odbywała się wtedy zaimprowizowana iluminacja z setek ognisk rozpalanych pod wieczór pod namiotami.

Poszukiwacze złota Fot. Richard Daintree i Antoine Fauchery
Poszukiwacze złota Fot. Richard Daintree i Antoine Fauchery

Wyżywienie, podobnie jak praca, także było monotonne. Rano i wieczorem beefsteak lub baranina, a w południe chleb. I tak przez dni, tygodnie, miesiące – „zawsze jednakowo”. Jedynie w niedzielę pozwalano sobie niekiedy na rosół. Gotowali go jedynie górnicy pochodzący z krajów, gdzie znano tę zupę. – „Anglicy woleli plum pudding”. Kucharzowali wszyscy po kolei, przez tydzień każdy. Najczęściej talenty kulinarne owych „kucharzy” były co najmniej wątpliwe do tego stopnia, że Korzeliński trochę sarkastycznie pisze – „Jeżeli tedy kto przyjedzie do Australii, żeby pracować w kopalniach, niech zapomni, czym był, niech za sobą zostawi niepotrzebne ceregiel, na patelni zgotuje i zje, a z kwarty niech się napije, inaczej więcej czasu straci, jakby mógł najpilniejszą pracą nagrodzić”.

Trudna sytuacja bytowa, i podatki nakładane na górników przez rząd kolonialny w Londynie, doprowadziły do pierwszego w Australii protestu przeciw wyzyskowi kolonialnemu oraz rządom ówczesnego gubernatora, admirała Mac Arthura. Jego przywódcy zwrócili się do Korzelińskiego by się do nich przyłączył, ale on odmówił. Był zbyt zmęczony bezskuteczną, nieustaną walką. Ograniczył się jedynie od niezapłacenia podatku. „Bo na co mają palić mi namiot bracia górnicy”. Wolał zostać obserwatorem jak aktywnym uczestnikiem zmian na antypodach. Nie dorobił się też fortuny pomimo kilkakrotnego zmieniania kopalń. Statkiem „Marco Polo”, po czterech latach katorżniczej pracy w Australii, wrócił do Europy.

Antoni Styrczula

Autor był dziennikarzem, zarządzał mediami, opinii publicznej najbardziej kojarzy się z funkcją rzecznika prasowego Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Prowadzi bloga Zapiski spod Puszczy.