Ambasador Paul Wojciechowski
Nowy Ambasador Związku Australijskiego w Polsce, Paul Wojciechowski, urodził się w Poznaniu. Wyemigrował z rodzicami i bratem do Brisbane w Australii w wieku 12 lat. W czterdziestoczteroletniej historii polsko-australijskich stosunków dyplomatycznych jest to pierwszy przypadek, aby ambasador polskiego pochodzenia reprezentował Australię w Polsce. Paul Wojciechowski, absolwent University of Queensland, ANU i Monash University w Melbourne, wcześniej był na placówkach w Korei Południowej, Indonezji i Unii Europejskiej w Brukseli. Poza angielskim, Wojciechowski mówi po polsku, indonezyjsku i koreańsku. Po raz pierwszy sprawuje funkcję ambasadora. W tej roli jest także odpowiedzialny za Litwę i Republikę Czeską. Z ambasadorem Paulem Wojciechowskim rozmawia Jolanta Wolska.
Czy polskie pochodzenie będzie plusem (poza znajomością języka) czy może utrudni pracę w Polsce? Może Polacy będą mieli większe oczekiwania i będą więcej wymagać od „swojego” dyplomaty?
Ambasador Paul Wojciechowski podczas oficjalnego spotkania z Prezydentem RP Andrzejem Dudą
Język na pewno jest dużym plusem. Od pierwszego dnia w Warszawie spotkałem się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Zauważyłem, że Polacy interesują się losem rodaków różnych pokoleń, także tych, którzy wyemigrowali z kraju lub którzy urodzili się już na emigracji. Wszyscy zastanawiają się, jaki wpływ oni mogą mieć na stosunki między krajami, w którym mieszkają, a Polską. Mam nadzieję, że moje polskie pochodzenie to znakomita okazja do budowania mostów. Sądzę, że pozwala mi ono lepiej zrozumieć i poczuć Polskę kulturowo, ale i w sensie ogólnym. A to niewątpliwie ułatwia stosunki. Zostałem bardzo ciepło przyjęty przez członków polskiego rządu. W Warszawie jest kilku ambasadorów, którzy mówią biegle po polsku, na przykład ambasador Francji, Węgier, Ukrainy czy kilku innych krajów. Oni mają łatwiejszy dostęp do ministrów i funkcjonariuszy niż inni.
To jest pana pierwsza placówka w roli ambasadora. Jakie cele stawia Pan sobie w Polsce?
Jest to dla mnie ogromny zaszczyt sprawować funkcję ambasadora Związku Australijskiego w kraju mojego urodzenia. Chcę pozytywnie wpłynąć na stosunki polsko-australijskie i przybliżyć Polakom Australię. Naszą dyplomację najbardziej interesuje współpraca ekonomiczna i handlowa, a szczególnie jej rozwinięcie w ramach umowy FTA (Free Trade Agreement) z Unią Europejską którą zaczniemy negocjować w następnym roku. Obecnie nasi urzędnicy badają te umowę i w Brukseli, i w Canberze. Politycznie jest już zgoda na przystąpienie do bardziej szczegółowych negocjacji. Mam nadzieję, że strona polska uzna to za nowy silnik napędowy dla naszych wzajemnych stosunków.
Mówiąc szerzej, to, co chciałbym osiągnąć, można podzielić na trzy grupy. Po pierwsze to dyplomacja ekonomiczna. Tak jak mówiłem, rząd australijski kładzie duży nacisk na stosunki handlowe i inwestycje, na namawianie polskich firm, żeby postrzegały Australię jako dobry rynek do inwestowania.
Po drugie – wszystkie kwestie na poziomie europejskim, to, co rozgrywa się w Brukseli. Polska jest ważnym członkiem Unii i może mieć duży wpływ. Chodzi o takie kwestie jak wspomniany traktat handlowy FTA, pomoc gospodarcza dla krajów biedniejszych, Europejska polityka gospodarcza i regulacyjna, czy sprawy uchodźców z Bliskiego Wschodu.
Po trzecie – opinia Polski na temat problemów strategicznych w rejonie środkowo-wschodniej Europy. Być może na Zachodzie nie docenialiśmy sposobu myślenia i zagrożeń płynących na Polskę i inne kraje w tym rejonie ze strony Rosji. Oczywiście, ważność tej sytuacji po wojnie na Ukrainie się zmieniła, co rodzi duże zainteresowanie tym, jak Polska ją analizuje. Jesteśmy bardzo zainteresowani tym tematem. Jesteśmy sojusznikami Ameryki i przyglądamy się z dużym zainteresowaniem roli Stanów Zjednoczonych w regionie, wydatkom na obronę, również Rosji, i jaki to ma wpływ na rozwój wydarzeń na całym świecie – czyli jaki jest balans strategiczny.
Na ile ważna jest wymiana kulturalna między Polską i Australią?
Jest ważna, ale wymiana kulturalna całkiem dobrze rozwija się poprzez prywatne źródła. Ambasada w Warszawie bardziej skupia się na kooperacji w dziedzinie edukacji i wymiany studentów. Chcemy, żeby Polacy patrzyli na Australię jako na kraj bardziej zaawansowany technologicznie i ekonomicznie. Australia mogłaby być atrakcyjnym partnerem nie tylko w sferze kulturowej, ale przede wszystkim pod względem gospodarczym.
Czy zwiększa się ilość polskich studentów w Australii?
Jest ich około dwa i pół tysiąca i ta liczba utrzymuje się już przez dobrych kilka lat. Mam nadzieję, że uda nam się zwiększyć zainteresowanie, szczególnie w dziedzinie naukowej i w dyscyplinach technologicznych, inżynieryjnych czy w górnictwie. Niestety, nie mamy jeszcze tak wyrobionej marki na rynku Polskim, żeby konkurować np. ze Stanami Zjednoczonymi czy Wielką Brytanią, nasze uczelnie są mniej tutaj znane. Ale są dyscypliny, w których jesteśmy naprawdę silni, które mogłyby zainteresować Polaków, zwłaszcza w branży górniczo-geologicznej. Ważne są też kursy zawodowe. Szczególnie, i to jest ciekawe, dla osób po studiach dyplomowych, którzy chcieliby osiągnąć wiedzę i praktykę w jakiejś praktycznej dziedzinie – na przykład przed otworzeniem własnej firmy w Polsce. I oczywiście polepszyć sobie angielski.
Rozwija się wymiana ekspertyz między naszymi krajami w tej dziedzinie.
Tak, zwłaszcza w górnictwie. To ważny sektor, w Polsce nie przeszedł gruntownej reformy i z tego powodu istnieją problemy. Myślę, że ma on przyszłość i tu jest pole dla Australii, trzeba by rozważyć, jak moglibyśmy pomóc – czy to poprzez nowe technologie, czy inwestycje.
Czy zostały jeszcze do uzgodnienia umowy bilateralne? Ostatnią była „Work and Holiday visa” w 2014 roku.
Nie, umowy z Polską są już zamknięte, łącznie z Work and Holiday Visa Agreement. O większości umów rozmawiamy z Polską z poziomu Unii Europejskiej.
Na czym polegają szczegóły wizy „Work and Holiday visa”? Obowiązują roczne ograniczenia – system kwotowy.
Tak, to nie jest system otwarty. To są wizy dla młodych ludzi, którzy chcą przyjechać do Australii i z Australii do Polski i tam pracować. Takie wizy dostaje około 200 osób rocznie z każdej strony, choć mam nadzieję, że ta liczba będzie się zwiększała. To będzie zależało od powodzenia programu, od tego, jak młodym ludziom powiedzie się w Australii. Jest jeszcze druga strona medalu – Australijczycy, którzy chcieliby przyjechać do Polski na podobnych zasadach. Jak na razie chętnych nie jest wielu z oczywistych względów: ekonomicznych, językowych i braku odpowiedniej dla nich pracy w Polsce. Natomiast w wyjazdach turystycznych nie ma żadnych ograniczeń.
Czy wiadomo, ilu Polaków w Australii dostaje polskie emerytury i czy one mają znaczący wpływ na gospodarkę obu krajów?
Nie wiem czy te dane są publikowane – dla większości osób jest to sprawa prywatna. Oczywiście to ma wpływ na budżet Australii, bo polskie emerytury obniżają koszty naszych emerytur. A z drugiej strony, Australijczycy mieszkający w Polsce a pobierający emeryturę australijską podpierają gospodarkę polską.
Czy więcej Polaków przyjeżdża do Australii na stałe czy więcej wraca do ojczyzny? Ostatnio obserwuje się tendencję do powrotów.
To jest ciekawe pytanie ale rząd australijski nie monitoruje tego.
Czy zwiększyła się w ostatnich latach turystyka z Polski do Australii?
Podejrzewam, że nie. Wręcz w ostatnich latach sytuacja się ogólnie nieco pogorszyła z powodu wysokiego kursu dolara, co nie sprzyjało turystyce. Tylko przez ostatnie dwa lata nasz dolar stoi niżej. Australia jest jednak bardzo daleko i wycieczka tam jest dla większości Polaków wciąż jeszcze zbyt kosztowna.
Wielokrotnie rozmawiałam z Polską Organizacją Turystyczną o tym, aby promować Polskę w Australii, zwłaszcza w czasie corocznego listopadowego polskiego festiwalu w Melbourne, który przyciąga około 60.000 ludzi.
To jest oczywiście wyzwanie dla organów rządu polskiego, aby zwiększyć zainteresowanie tym pięknym i ciekawym krajem, który ma bardzo dużo to zaoferowania turystom, także z Australii. Z naszego punktu widzenia Polska nie jest ważnym rynkiem turystycznym pod względem promocji Australii. Australia jest ogólnie znana a konkurencja jest duża. Australijskie fundusze turystyczne wydajemy raczej w Indiach czy w Chinach.
Czy wielu Australijczyków mieszka w Polsce? Czy wiadomo, w jakiej są grupie wiekowej i czym się zajmują? Jest chyba trochę mieszanych małżeństw.
Trudno obliczyć, bo nie wszyscy rejestrują się w ambasadzie. Najczęściej są to obywatele obu krajów, którzy wjeżdżają do Polski na paszportach polskich.
Jest kilkunastu dużych australijskich przedsiębiorców w Polsce, niektórzy zatrudniają pracowników z Australii, inni Polaków, bo są oni wysoko wykwalifikowani. Często jest tak, że ktoś polskiego pochodzenia był zatrudniony w firmie w Australii, w różnych branżach, i nakłonił właścicieli, aby rozważyli otwarcie biznesu na rynku polskim. To dobry przykład, jak Polonia i kontakty z ludźmi mogą przyczynić się do ciekawej i owocnej współpracy między naszymi krajami.
Pracował Pan m.in. w Unii Europejskiej w Brukseli. Jak można wykorzystać to doświadczenie w Warszawie?
Byłem radcą przy naszej ambasadzie do Unii, która również służyła, jako ambasada Belgii i Luksemburga. Byłem odpowiedzialny za rozwój stosunków handlowych, ekonomicznych i politycznych. W tym czasie zawarliśmy traktat o współpracy ekonomicznej i politycznej, na bazie której dzisiaj budujemy współpracę gospodarczą poprzez propozycje o FTA (Free Trade Agreement). W czasie mojego pobytu w Brukseli Polska miała przewodnictwo Unii Europejskiej, bardzo dobrze wywiązała się z tych obowiązków, także z prowadzenia negocjacji w sprawie Partnerstwa Wschodniego (Eastern Partnership). Wtedy mówiło się, że Polska staje się regionalnym liderem w Europie Środkowej.
Jak ta opinia przekłada się na dzień dzisiejszy?
To był rok 2010. Polska była szanowana jako solidny członek UE, dobrze gospodarujący unijnymi funduszami, m.in. infrastrukturalnymi. Polska cieszyła się bardzo dobrą reputacją. Wydaje mi się że pielęgnowanie tej reputacji i zaangażowane członkostwo UE jest dla Polski nadal bardzo ważne.
Ciekawe, jaką reputację Polska ma dziś, gdyż obecny rząd nie jest szczególnie prounijny.
Ludzie wybierają rząd a rząd politykę zagraniczną. Z tego, co słyszymy, istnieją pewne różnice między polityką zagraniczną tego rządu a poprzedniego, oczywiście kontekst też się zmienił. Europa ma dużo własnych problemów wewnętrznych i zewnętrznych, które musi rozwiązać. Dużo się zmieniło w krótkim czasie.
Kiedy pracowałem w Brukseli, Rosja zaatakowała Gruzję i wówczas Polacy dużo mówili o zagrożeniu dla Ukrainy i krajów Bałtyckich. No i, jak widać, co do Ukrainy mieli rację.
Na czym polega współpraca ambasady Australii w dziedzinie walki z terroryzmem, przemytem ludzi i narkotykami?
To jest współpraca raczej na poziomie Unii Europejskiej. Australia prowadzi wiele rozmów z Unią, jak na przykład na temat terroryzmu czy nieregularnej migracji. Z Polską nie prowadzimy dużego czy bezpośredniego dialogu w sprawie terroryzmu, bo Polska nie leży w strefie zagrożenia.
Czy władze polskie przyglądały się Australii, jak ona rozwiązuje problem uchodźców?
Jest to częścią naszego dialogu z Unią, dzielimy się naszymi doświadczeniami. I ja osobiście dziele się naszym doświadczeniem z zainteresowanymi osobami w Warszawie. Rola środowiska naukowego jest też bardzo ważna, i wspomniałbym, że prof. Sev Ozdowski z Uniwersytetu New South Wales był bardzo mile widziany niedawno na konferencji na ten temat w Poznaniu. Oczywiście Australię też interesuje, jakie jest Polskie podejście do uchodźców.
Dlaczego?
Polska jest bardzo wpływowa w Unii Europejskiej, szczególnie przez jej przywództwo Krajów Wyszehradzkich (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry). Temat podejścia do uchodźców jest teraz jednym z najważniejszych tematów dyskusji politycznej w Europie.
Czy są takie dziedziny, które mogłyby stanowić wzór dla Polski w budowaniu własnych systemów, np. ustawy socjalne, emerytalne, służba zdrowia, itp?
Polska przyjęła standardy europejskie, ale jest zainteresowana naszym podejściem w pewnych dziedzinach, na przykład do opieki nad osobami starszymi. Oczywiście zależy od lokalnych warunków, nie wszystkie wzorce da się przenieść ze względów kulturowych czy ekonomicznych. Jesteśmy otwarci na współpracę i chętnie dzielimy się standardami i doświadczeniem. Tak jak na przykład w górnictwie – dostosowanie się do międzynarodowych standardów czy wprowadzenie nowych technologii do górnictwa polskiego. W Australii istnieją rozwiązania od dawna sprawdzone, w Polsce są na razie w powijakach.
Czy w tym roku jest planowana wizyta parlamentarna do Polski?
Na razie nie ma takich planów. Rok parlamentarny dopiero się zaczął. Oczywiście, mamy nadzieję, że liczna reprezentacja z Australii przyjedzie na lipcowy szczyt NATO w Warszawie.
Zasmuciło mnie Pana stwierdzenie, że sprawy kulturalne są mniej ważne dla naszych wspólnych stosunków. Uważam, że jest to wdzięczna dziedzina, dzięki której łatwiej budować pomosty.
Niestety, mamy ograniczone fundusze na działalność kulturalną. Musimy szukać prywatnych sponsorów. Z drugiej strony nasze kraje znają się i szanują, więc może nie trzeba tak bardzo się wzajemnie promować.
Ambasador Paul Wojciechowski i Jolanta Wolska
Od kilku lat ambasada Australii w Warszawie nie organizuje uroczystych spotkań z okazji Dnia Australii. Większość placówek w Warszawie dba o promocję swojego kraju w Polsce, i choć raz w roku jest to wspaniała okazja do spotkania się w większym gronie.
To jest kwestia funduszy. Jeśli jednak pojawi się ciekawy pomysł, weźmiemy go pod rozwagę. Nasze fundusze reprezentacyjne są używane przede wszystkim, aby ułatwiać kontakt i transakcje z członkami i funkcjonariuszami rządu polskiego. Duże imprezy dyplomatyczne czasami nie są najbardziej efektywnym sposobem działania w tym celu.
Emigrował Pan do Australii w 1982 roku. Jakie ma Pan wspomnienia z tych pierwszych lat na emigracji?
Bardzo miłe. To była dla mnie wielka przygoda, miałem 12 lat. Przyjechaliśmy do tropikalnego miasta Brisbane, nowa szkoła, trochę znałem angielski, ale niewiele. Dla mnie to wszystko było bardzo ekscytujące.
Przymierzał się Pan do dziennikarstwa, ale odrzucił taką drogę zawodową. Jak powstał pomysł na dyplomację?
Właściwe to bardzo prozaicznie. Po studiach polityczno-dziennikarskich wróciłem na uniwersytet, by robić jeszcze jeden fakultet, ekonomiczny. Sądziłem, że połączywszy ekonomię z polityką będę lepszym dziennikarzem. Tymczasem ukazało się ogłoszenie w gazecie na rekrutację młodych dyplomatów w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Handlu (Department of Foreign Affairs and Trade – DFAT). Koledzy i koleżanki składali aplikacje, to ja też złożyłem. Po studiach dostałem ofertę pracy w DFAT i tak „utknąłem”. Jestem oczywiście bardzo zadowolony z tego wyboru, który ułożył mi bardzo ciekawe życie.
Czy myślał lub marzył Pan kiedykolwiek, by zostać ambasadorem w Polsce, w kraju urodzenia?
Chyba o takiej sytuacji zawsze się marzy, ale nie przypuszczałem, że to stanie się tak szybko. Oczywiście jestem zaszczycony. Jest to spełnienie pewnych marzeń zawodowych, ale mam nadzieje również początek mojej kariery ambasadorskiej bo zostało mi jeszcze prawie dwadzieścia lat do emerytury!
Dziękuję za rozmowę.
Jolanta Wolska
foto. Ambasada Związku Australijskiego w Polsce